Strony

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 21 : " Jestem tu dla ciebie "

 Zawsze cieszyłam się piątkiem, jednak dzisiaj nie chciałam wstawać z łóżka. Nie wiedziałam, czy Leon coś do mnie czuje i pewnie się już nie dowiem...
Cała radość, humor, wszystko.. co dotychczas we mnie siedziało, ulotniło się. Jednak coś we mnie pozostało. Była to szaleńcza miłość do szatyna. Szaleńcza, ponieważ pierwsza, szczera i prawdziwa.
Moje serce było złamane, chociaż nie powinno. Czułam ból, rozpacz...
Kiedy w końcu zeszłam z łóżka, poszłam na dół zjeść śniadanie.
Podczas posiłku nic nie mówiłam. Cały czas myślałam.. Co by było gdyby?
Właśnie. Co by było gdybym powiedziała mu o swoich uczuciach wcześniej? Nie powinnam z tym zwlekać! To moja wina..
Po śniadaniu poszłam się ubrać. Założyłam jeansy i błękitną koszulkę. Lekko się pomalowałam i pokręciłam włosy. Gotowa wyszłam z pokoju.
W aucie czekał już Federico. Drogę do szkoły spędziliśmy w ciszy, miłej ciszy. Kiedy zajechaliśmy na parking i zaparkowaliśmy auto, wysiadłam.
Zamyślona, ruszyłam w kierunku wejścia do szkoły. Nie miałam ochoty na nikogo patrzeć, nawet się z kimś witać, nie wspominając o uśmiechaniu się.
Nagle poczułam, że z kimś się zderzyłam. Nie patrząc na moją ofiarę, szybko przeprosiłam i ruszyłam dalej, Wtem ktoś złapał mnie za rękę. Zdezorientowana obejrzałam się za siebie. To on, Leon Verdas. Cicho westchnęłam. Musiałam udawać, że wszystko jest ok. Nie chciałam mu sprawić przykrości.
-Vilu, wszystko dobrze ? -  spytał zdezorientowany moją obojętnością na to, że na niego wpadłam.
-Tak. Wszystko jest w normie..- próbowałam się nie rozpłakać.
-Tak myślisz? - dopytywał. Spojrzałam na niego. Jego twarz była poważna.
-Tak, tak myślę. - odpowiedziałam. - Tylko.. - zaczęłam.
-Tak Vilu ?  - podszedł bliżej. Przełknęłam głośniej ślinę.
Nagle usłyszałam od wczoraj znajomy mi głos. Głos, który śnił mi się całą noc. Głos Rose.
-Hej! - krzyknęła uroczo. Odwróciłam się, gdyż dziewczyna stała za mną. Spojrzałam na nią pytająco.
-Hej.. - odpowiedziałam. Dziewczyna podeszła do nas i lekko wtuliła się w Verdasa. Moje dłonie ścisnęły się w pięści. Nie wiem dlaczego, ale bardzo chciałam ją uderzyć.
-Vilu...- zaczął chłopak. Jego głos mnie troszkę uspokoił. Zeszłam na ziemię. Przeniosłam wzrok z brunetki na szatyna.
-Tak?
- To jest Rose. - wskazał dłonią na dziewczynę. Lekko się uśmiechnęłam, chociaż i tak byłam z siebie dumna, że to zrobiłam. Podałam jej rękę. Ona odwzajemniła gest. Dziewczyna cały czas była uśmiechnięta. - Rose, to jest Violetta. - Leon wskazał na mnie.
-Miło mi cię poznać. - oznajmiła Rose.
-Mi również... -skłamałam.
-Kim ona dla ciebie jest? - zapytała Leona Rose.
Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Ten gest był jak miód na moje zranione serce.
-Violetta, to moja przyjaciółka. Znamy się.. - przerwał. Byłam ciekawa, czy powie jej prawdę. - od dawna. - dokończył. Zrobiło mi się lżej. Spojrzałam na Verdasa. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło? Gdyby nie ta cała Rose, pewnie bylibyśmy dzisiaj parą..albo przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi..
Nagle zadzwonił telefon dziewczyny.

Po zakończonej rozmowie powiedziała do nas.
-Przepraszam, ale muszę już lecieć. Do zobaczenia! - rzuciła. Następnie podeszła do szatyn i ucałowała go w policzek. Wówczas przypomniał mi się każdy nasz wspólny pocałunek. Serce zaczęło mi szybciej bić. Próbowałam je przed tym powstrzymać, miarowo oddychając. Jednak nie pomogło.
- Leon, kim ona jest? - nie wytrzymałam. Musiałam wiedzieć.
Chłopak nieśmiało na mnie spojrzał.
-Violetto, ja i Rose dwa lata temu byliśmy parą. - te słowa coraz bardziej mnie raniły. Nie byłam pewna czy chce słychać dalej. - Pomogła mi wyjść z rozpaczy. Mojego własnego bagna. - powiedział. Od razu posmutniał. Powstrzymywałam swoją dłoń przed położeniem się na jego policzku. - Byliśmy razem przed długi okres. Jednak musiała wyjechać i mnie zostawiła. Nie mogłem się z tym pogodzić. Bez niej mój świat nie miał sensu. Doszły jeszcze wspomnienia związane z tobą.. - zrobiło mi się słabo. Nie miałam sił słuchać już tego, jednak stałam dalej. - Potem zjawiłaś się ty. I wszystko się zmieniło. - rozpogodził się.
-Tęskniłeś za nią?
-I to jak. Ona jest cudowną dziewczyną. Naprawdę.
-Dalej ją kochasz? - palnęłam. Kompletnie nie panowałam nad tym, co mówiłam. Leon spojrzał na mnie.
-Wiesz.. - wziął głęboki wdech - wydaje mi się że tak, chociaż minęło wiele czasu i wszystko się pozmieniało. - tłumaczył. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
-Rose wróciła na stałe.?
-Chyba tak, ale u niej wszystko może się zmienić z dnia na dzień.
-Leon, czy..- zacięłam się - czy wy wróciliście do siebie?
-Tak. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. - stwierdził.
Cóż, to jego wybór. Mogłam być częścią jego życia, jednak zbytnio zwlekałam. Teraz już go straciłam.
-A czy jesteś z nią szczęśliwy?
- Tak, jestem... - mówił bez przekonania. Jednak to powiedział. To oznaczało dla mnie : STOP.
Chicho westchnęłam.
-Cieszę się , że jesteś szczęśliwy. - szepnęłam.
W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam mu się w ramiona.
Wiedziałam, że to z pewnością ostatni raz, kiedy napawam się jego cudownym zapachem. Do oczy naszły mi łzy. Nie chciałam żeby to się kończyło.
-Dziękuję Vilu- jego głos, jakby się łamał.
Nieważne. To jest koniec naszej historii.
Oderwałam się od niego.
-Muszę iść - rzuciłam i ruszyłam w kierunku wejścia.

Lekcje mijały spokojnie. Cały czas czułam na sobie spojrzenie Verdasa. Mogłam jedynie pomarzyć..
Ale jeśli on jest szczęśliwy? A przynajmniej tak mi powiedział? Nie powinnam się już mieszać w jego życie.

Po lekcjach udałam się do domu. Tam wykonałam swoją rutynę..

Następnego dnia obudziłam się około 10:00. Sobota to dzień wolny od szkoły, jednak nie od myślenia o niej. Pół dnia spędziłam siedząc na parapecie i wpatrując się w miasto za szybą.
Vilu! Weź się w garść. Nie możesz wciąż o nim myśleć! On jest szczęśliwy z Rose, nie z tobą! Nic między wami się nie zmieniło! Wciąż jesteście przyjaciółmi! - podpowiadała moja podświadomość.
Racja, to, że nie możemy być parą nie oznacza końca przyjaźni!
Energicznie wstałam z parapetu. Wzięłam szybki prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy. Następnie założyłam czarny kombinezon i buty. Gotowa wyszłam z pokoju. Nie miałam żadnych planów. Chciałam być spontaniczna.
Na dole nikogo nie było. Rodzice w nocy wyjechali do Danii, w sprawach biznesowych, Ramallo i Olga mają dzisiaj wolne, a Fede gdzieś pojechał. Byłam sama, wolna. Chwyciłam jabłko i wyszłam z domu. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi na klucz rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko odebrałam. Właśnie szłam w kierunku parku w celu oderwania się od depresyjnej rzeczywistości.
-Halo? - spytałam miło.
-Dzień dobry, z tej strony pogotowie ratunkowe. Czy rozmawiam z Violettą Castillo? - zapytała kobieta, a mi zatrzymało się serce.
-Tak, o co chodzi.?
-Czy pani jest siostrą Federico Castillo?
-Tak jestem! - krzyknęłam - Czy może mi pani powiedzieć o co chodzi?
-Pani brat miał wypadek samochodowy - zamarłam. Głośno przełknęłam ślinę - Jego stan jest już stabilny.
-Ale jak to? Kiedy to się stało?!
-Spokojnie. Nie wiemy jeszcze do końca, jaka była przyczyna wypadku.
-Już tam jadę!
-Nie. Na razie nie jest pani tu potrzebna. Poinformujemy, kiedy zajdzie taka potrzeba. Federico czuje się już lepiej. Proszę być dobrej myśli. Poza tym, nie zostanie pani wpuszczona na salę- rzuciła. Łatwo jej powiedzieć. - Do usłyszenia
Byłam w szoku. Biedny Fede! Miałam nadzieję, że to jest jakiś sen, koszmar z którego zaraz się obudzę..
Kiedy kobieta się rozłączyła, nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, wyżalić się! Ludmi, Fran, Cami i Naty pojechały na koncert do innego miasta. Do Diego przyjechał dziadek, więc nie chciałam im przeszkadzać. Do kogo mam pójść?
Moje serce podsuwało mi imię pewnego chłopaka. Ja jednak nie chciałam dopuścić go do głosu. Spierałam się, że z pewnością jest ktoś, kto zastąpi mi jego bezpieczne ramiona... Oszukiwałam siebie. Nie ma na świecie takiej osoby.
Leon, tylko on może mi pomóc.
Cała zapłakana ruszyłam w kierunku toru wyścigowego, bo wiedziałam, że właśnie tam Verdas spędza soboty.
Szłam około 10 minut. Kiedy znalazłam się na torze, szukałam wzrokiem szatyna. Nie ma go. Mój smutek pogłębił się jeszcze bardziej. Ostatnia nadzieja odpłynęła. Nagle, w oddali zobaczyłam Rose. To znaczy, że Leon też tu jest! Poczułam lekką ulgę.
Wnet zobaczyłam, jak jakiś motor zatrzymuje się obok dziewczyny. To pewnie on! Szybko ruszyłam w tamtym kierunku. Rose mnie nie widział, gdyż stała do mnie tyłem. Upewniłam się, że to Verdas, kiedy chłopak ściągnął kask. Wyglądał zniewalająco! Cicho westchnęłam. Z moich oczu wciąż płynęły łzy. Mój brat leżał w szpitalu, gdyż miał wypadek, a ja nawet przy nim nie jestem! Matko!
Potoku moich słonych łez nie mogłam zatrzymać, cała się trzęsłam.
Leon stał na przeciwko swojej...dziewczyny. Równocześnie na przeciwko mnie. Po chwili jego wzrok przeniósł się na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ja mu, w jego szmaragdy, a on mi w moje zaczerwienione ślepia. Cały czas go kocham i chyba nigdy nie przestanę.
W pewnym momencie stałam już obok nich.
-Vilu..- powiedział cicho chłopak, a ja od razu się w niego wtuliłam. Z rozkoszy zamknęłam oczy, tym samym wypuszczając na powierzchnię moich policzków kolejne łzy.
-Co się stało? - mówił zatroskanym głosem. Westchnęłam.
-Federico.. - szepnęłam. Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
-Coś mu się stało ? - zapytał przejęty.
Po chwili oderwałam się od niego. Spojrzałam mu w oczy.
-Leon, on miał wypadek! Teraz leży w szpitalu. Jest kompletnie sam.. - mówiłam drżącym głosem.
- Spokojnie.. - powiedział Leon, tym swoim czarującym głosem - Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze.
-Moi rodzice wyjechali na kilka dni.. Nie wiedziałam do kogo mam pójść. - szeptałam niewinnie. - Przepraszam, że cie nachodzę..
-Przestań. Nie nachodzisz mnie! - chyba czuł się urażony.. - Violetto, możesz do mnie przyjść ze wszystkim. Pamiętaj. - powiedział. Szeroko się uśmiechnął. Tak bardzo go kochałam..
Jego uśmiech dawał mi tyle siły, że kiedy go widziałam mogłam przenosić góry. Zapach jego perfum przywodził na myśl najpiękniejsze wspomnienia naszej..... przyjaźni. Jego oczy! Oh! Opowiadały piękne historie, których mogłabym słuchać cały czas. Kiedy był blisko, czułam się bezpieczna...
Miłość jest piękna, ale bardzo boli, kiedy jest niemożliwa do spełnienia..
-Dziękuję.
-Co mogę dla ciebie zrobić? - spytał z żalem w głosie. Wiedziałam, że on i Federico zaprzyjaźnili się. Bardzo często spotykałam ich na korytarzu, kiedy śmiali się i rozmawiali.
-Nie chce cie wykorzystywać... Z pewnością masz plany. - oznajmiłam ze smutkiem.
-Violetta, proszę.. Powiedz mi. - cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Kompletnie zapomniałam o tym, że Rose stoi obok nas i się temu przygląda.
-Jeśli możesz, zawieź mnie do szpitala.. -zaproponowałam. Leon się uśmiechnął.
-Nie ma sprawy. - potwierdził - Tylko się przebiorę. - powiedział i ruszył w kierunku szatni.
Zostałam sama z Rose. Na szczęście nic do mnie nie mówiła...
Po kilku minutach z szatni wyszedł szatyn. Wyglądał zabójczo! Kiedy na niego patrzyłam, rozpływałam się..
-Idziemy? - spytał
-Tak, chodźmy. - powiedziałam.
Leon podszedł do Rose i pocałował ją w policzek.
-Do zobaczenia później.
-Będę tęskniła.. - zaczęła. Robiło mi się niedobrze...
Po pewnym czasie razem z Verdasem ruszyliśmy w kierunku jego auta. Szliśmy w ciszy.
Gdy znaleźliśmy się przy samochodzie, chłopak otworzył mi drzwi. Co za dżentelmen!
Wsiadłam. W aucie pachniało Leonem. Po chwili Verdas był w środku.
Ruszyliśmy. Chłopak jechał szybko. Z pewnością też się przejął wypadkiem Fede. Nie wiem dlaczego, ale przy Verdasie było mi lżej.
Podczas podróży nie rozmawialiśmy, jednak wydarzyło się coś, czego nie planowałam.. ..

Patrzyłam przez szybę. Wpatrywałam się w migający krajobraz. Moje dłonie leżały na kolanach. Cały czas myślałam o Fede. Z pewnością jestem mu potrzebna.
Nagle poczułam na mojej dłoni czyjś dotyk. Przeniosłam wzrok w to miejsce. Ku mojemu zdziwieniu, na mojej dłoni spoczywała dłoń Leona. Trzymał moją bardzo mocno, jakby chciał mi coś w ten sposób przekazać..
Spojrzałam na chłopaka. On też mi się przyjrzał.
-Spokojnie Vilu, jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze. - uspokajał mnie.
-Wiem i dziękuję - szepnęłam. - Leon, ty dalej kochasz Rose.?
Chłopak nie odpowiedział mi od razu. Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Tak, kocham ją. - odpowiedział. Nie wiem po co się o to zapytałam. Żeby jeszcze bardziej cierpieć?!
Miłość...
Najpierw ci się podoba - tylko tyle. Później zauważasz, że obchodzi cie to z kim gada i jakie ma koleżanki. Kolejnym etapem jest ogarnięcie, czy nie ma dziewczyny - chociaż jeszcze wypierasz, że pod żadnym pozorem on ci się nie podoba. W końcu przyznajesz - zauroczenie. Trwa to dość długo, jest oglądanie się za nim na ulicy, śledzenie jego życiorysu i usiłowanie wpisania się w niego. W końcu zaczynasz czuć, że twoje serce inaczej bije - kochasz go. Po pewnym czasie przyznajesz przed samą sobą, że go kochasz i nie będziesz potrafiła żyć bez jego widoku.
Cały ten proces tylko po to, by dowiedzieć się, jak bardzo on kocha inną.

Kiedy weszliśmy do szpitala, od razu skierowałam się do recepcji.  Pielęgniarka powiedziała, że Federico leży w sali numer 45. Zwróciłam się w kierunku Leona, który stał obok mnie.
-Dziękuję, że mnie przywiozłeś. - powiedziałam - To do zobaczenia.. - nie udało mi się ukryć smutku w moim głosie. Chłopak spojrzał na mnie z troską.
-Vilu, ja tu zostaję. - stwierdził.
-Nie.. Leon, z pewnością wolałbyś się spotkać ze swoją dziewczyną, a nie siedzieć tu ze mną. Nie chce twojej litości! - powiedziałam szczerze.
Szatyn chwycił mnie za ramiona.
-Violeto, przestań. Nie mów tak. Wiem, że ty mnie teraz potrzebujesz.. Jestem tu dla ciebie. - mówił to z takim przekonaniem, że zaparło mi dech w piersi. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Leon. Rose będzie zła. - ciągnęłam. Nie chciałam, żeby jego dziewczyna miała do mnie pretensje.. Po moich słowach Verdas potrząsnął przecząco głową.
-Zrozumie. A teraz chodźmy. - powiedział i razem ruszyliśmy w kierunku sali numer 45.

Kiedy napotkaliśmy jakiegoś lekarza, zapytaliśmy się o Fede.
-Stan Federico jest już stabilny. Wypadek najprawdopodobniej nie był spowodowany przez niego. - oznajmił lekarz
-Czy mogę go zobaczyć? - spytałam cicho.
-Niestety nie. Pański brat potrzebuje teraz spokoju. Jest teraz w śpiączce farmakologicznej.
-A kiedy się wybudzi? - zapytałam łamiącym się głosem. - Czy poinformowano mich rodziców.?
-Niebawem się obudzi. Najprawdopodobniej za kilka godzin. W związku z tym, chciałbym aby została pani w szpitalu na noc. Jest pani jedyną rodziną. A co do rodziców, to tak, skontaktowaliśmy się z nimi. - oznajmił.
-Oczywiście, że zostanę. Dziękuję
-Proszę. A teraz przepraszam. - powiedział i odszedł.
Cicho westchnęłam. Miałam nadzieję, że Fede szybko się obudzi.
Spojrzałam na Leona. Chłopak również mi się przyglądał. Po chwili położył mi ręce na talii i przyciągnął do siebie.
Było mi tak dobrze..Wtuliłam twarz w jego tors. Napawałam się tym pięknym zapachem, o którym śniłam od kilku dni. Brakowało mi jego bliskości. On jest jak alkohol dla alkoholika, narkotyk dla narkomana, papieros dla palacza.. Jest moim nałogiem. Było mi ciężko. Zostałam sama z tym wszystkim. Z moich oczu popłynęły łzy.
-Dziękuję ci za wszystko. Możesz już wracać do domu. Jest już późno. - powiedziałam.
Chłopak oderwał się ode mnie. Następnie spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nigdzie nie idę. Zostaje z tobą. - oznajmił. Wytrzeszczyłam oczy.
-Co? Nie, nie, nie! - zaprzeczałam.
-Vilu, nie mam zamiaru zostawiać cie tu samej! - krzyknął z lekkim rozbawieniem
Westchnęłam. Wiedziałam, że nie mam szans z nim wygrać. Odpuściłam.
-Dziękuję - posłałam mu lekki uśmiech.
Verdas w zamian za to mnie przytulił. Czułam się bezpiecznie. Przy nim i tylko przy nim.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Leon wskazał krzesełka ustawione pod ścianą. Usiedliśmy na nie.
Przez chwilę rozmawialiśmy, następnie spojrzałam na zegarek. Była 22;00. Byłam bardzo zmęczona. Oczy mi się same zamykały.. Zasypiałam na siedząco.
-Vilu, jeśli chcesz spać, to połóż głowę na moich kolanach. - zaproponował szatyn. Przez pewien moment się wahałam, jednak w końcu położyłam wygodnie głowę.
Było mi wygodnie, przyjemnie i bezpiecznie!
Cały czas go kochałam. Nie wyobrażałam sobie bez niego życia! On jest jego sensem!
Przewodnią myślą mojego życia był Verdas. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego.
Chłopak gładził mnie dłonią po ramieniu. Było mi tak dobrze... Kompletnie zapomniałam o wszystkich problemach. Liczyło się tu i teraz! Ja i on!
W pewnym momencie Verdas nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Po ciele przeszedł dreszcz. Kochałam to uczucie. Pobudzało mnie do życia.
-Słodkich snów Vilu.. - powiedział cicho.
Lekko się uśmiechnęłam i pogrążyłam we śnie.

*************************************************************************************







Witajcie Kochani <3

Oto jest i nowy, 21 rozdział :)
Mam nadzieję, że się Wam spodobał...
Przepraszam za brak korekty, ale chciałam go wstawić o przyzwoitej porze :)

Co myślicie o nowej postaci - Rose?
Namiesza w życiu Violetty?
Co z Fede? 

Następny pościk pod koniec tygodnia. (czwartek, piątek )

NIE ZAPOMNIJCIE O KOMENTARZU!

Do następnego rozdziału Kochani!

Olka <3


15 komentarzy:

  1. Boski!
    Fede miał wypadek! Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało.
    Czemu mam wrażenie, że to Rose go potrąciła/wjechała w niego?
    Po prostu jej postać wydaje mi się fałszywa xD
    Tylu przyjaciół, a gdy kogoś potrzebujesz to nikogo nie ma. Takie jest życie.
    Dobrze, że León zawsze jest. W końcu Fede to i jego kumpel, a Vilu przyjaciółka.
    No nie powiem, ale Rose ma poważną konkurencję xD
    Czekam na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrócę miśka jak przeczytam ^^
    (Jestem 2)
    Nati ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pff...
      Mam focha :/
      Mówiłam, że...
      Grr...
      Ty wiesz co -,-
      Ugh... Nie udało mi się jej zabić -,-
      Ale i tak nie zmienię zdania xD
      Siekierą ją, siekierą! :)
      ROSE SZYKUJ SIĘ NA ŚMIERĆ !!!
      Trumna już stoi ^^
      Tylko cb w niej brakuje xD
      Uhm na pewno Leon kocha Rose... -,- Taa... żebym ci Verdas uwierzyła czasem...
      Violka ogar i walcz o księcia na białym koniu xD
      A tą Rose pomogę ci zabić ^^
      Siekierą ja, siekierą ^^
      Czekam na next *-*
      Kocham
      Całuje i
      Pozdrawiam ;*
      Nati ♥♥♥

      Usuń
  3. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee! ! !
    Tylko nie Rose! Błagam!
    Leon idioto!
    Kochasz Vils to wiadome!
    Ona ciebie tez i to bardzo!
    Fede miał wypadek.
    Biedna Vils.
    Czekamna next :-)

    Pozdrawiam Królik!
    Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku jaki cudowny rozdział. I wiec że ja nadal czekam na Leonette i zaczynam się niecierpliwić ;) . Jakoś nie polubiłam tej całej Rose i myślę że niestety wiele zmieni w życiu Violetty jak i Leona. Biedny Fede mam nadzieję że szybko wyjdzie ze szpitala a ta ostatnia scena z rozdziału po prostu boska <3
    Pozdrawiam i czekam na next
    Tini Aleksandra ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny Miśka... Powiem tak myślałam na początku
    Że nikt im w niczym nie przeszkodzi
    A tu co? Pojawiła się Rose !
    Ygh ! Ygh! Ygh! Ygh!
    Viola się pyta czy są razem a on tak
    wiesz ty co?!
    On kocha Rose? Nieee on chce żeby V była zazdrosna
    Wypadek Federa cudownie czujesz ten sarkazm?
    Biedni oni wszyscy.
    Pozdrawiam cię bo genialnie obgadujemy niektórych haha
    teraz też jesteśmy w zmowie biodrowej i udowej
    hehe
    pozdrawiam
    buziaki
    twoja żelka !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ludzi kochasz chyba wkurzać?
    Bo mnie na maksa!
    Jaki kuwa Rose!
    Wipindalaj na drzewo banany prostować!
    Leon ty debilu,osrańcu i bóg wie co jeszcze!
    Fede.Wypadek.I co jeszcze?
    Może mi powiesz że Leon przespał się z inną jak był z Vils?
    Pozdrawiam
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawidzę Rose!
    Ble, żyłam tęczą.
    Irytuje mnie i jeszcze udaje, że kocha Lajona.
    Leon jest dla Vv i vice versa.
    Niech to, a miałam nadzieje, że to jego siostra czy coś.
    21 rozdział a ja nadal czekam na Leonette... o zgrozo!
    Czekam na next.
    Idę się uczyć.
    Xoxo.

    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny! Po prostu boski! Czekam na czwartek!
    LL

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny!
    Głupia Rose.. Pff..
    Taa.. Leon kochasz ją... Wmawiaj sobie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na next mam nadzieje że będzie w czwartek :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski kochana!
    Leon i Rosy? Nie, nie, nie.On miał być z Violą.
    Foch na 5 sekund.
    1
    2
    3
    4
    5
    Koniec focha. Rozdział piękniutki.
    Głupia Rosy. Niech wraca skąd przyjechała.
    Fede miał wypadek.
    Violka zapłakana.
    Verdas z nią jest w szpitalu. Wspiera. Jest taki kochany *.*
    Czekam na kolejny cudowny rozdział.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na neeeeext

    OdpowiedzUsuń
  13. Heejka :D
    Kobieto, zamiast się uczyć to przez kilka godzin czytałam twoje cudeńka ^^
    I przeczytałam wszystkie rozdziały ♡
    Są po prostu świetne :*
    Masz nową komentatorkę ;)
    Cholerna Rose! WSZYSTKO zepsuła!
    Choć to w sumie nie jej wina, że się pojawiła. ..jednak jej! A Viola już prawie wyznała Leosiowi prawde..Aww...
    Szkoda mi Federa :( Mam nadzieję, że z tego wyjdzie, ale jest jeden duży plus z tej sytuacji! Leosiek i Vils spędzają ten czas razem *-* Może Verdas ogarnie, że kocha tylko Viole i wyzna jej swoje uczucia? Bo wiem, że ją kocha! XD
    Czekam na kolejny rozdział!
    Zapraszam do siebia na leonetta-love4ever.blogspot.com
    Kocham ♥
    Buziaki :**
    ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń