Strony

sobota, 26 września 2015

Rozdział 2 "Co za dupek!"

PAMIĘTAJ DODAĆ KOMENTARZ :*

Już tylko 2 dni dzieliły mnie od rozpoczęcia szkoły. Kiedy zakończy się dzisiaj, pozostanie mi tylko sobota i niedziela. Pozostanie mi tylko 48 godzin, 2880 minut, 172800 sekund... Odliczałam sobie długość moich ostatnich wolnych chwil. Leżałam na łóżku, okryta ciepłą kołdrą, wtulona w miękką poduszkę, pieszczona porannymi promieniami słońca. Mogłabym pozostać w tej pozycji na zawsze. Niestety mój spokój nie trwał wiecznie, gdyż do mojego pokoju wszedł Federico i rzucił się na moje łóżko, tym samym lekko mnie przygniatając. Lekko pisnęłam, a on się przesunął.
-Cześć Vilu!
-Dzień dobry Fede,- odpowiedziałam ciepło.
-Jak minęła Ci pierwsza noc w nowym łóżku?
-Bardzo dobrze, a tobie?-spytałam
-Całkiem nieźle. Vilu, mam propozycję... Dzisiaj o 20 organizowane jest ognisko. Jestem zaproszony, a powiedzieli mi, że mogę wziąć kogoś ze sobą, więc pomyślałem o tobie...
Ucieszyłam się tą propozycją. Może poznam nowych ludzi? Lubię wieczory przy ognisku. Zawsze spędzaliśmy tak wakacyjne wieczory razem z moimi przyjaciółmi z Barcelony.
-A kto je organizuje?- spytałam
-Ludzie z mojej klasy. Z resztą z twojej też pewnie ktoś będzie.- odpowiedział.
O nie! Tylko nie to. Ludzie z mojej klasy? Chyba nie chcę się jeszcze z nimi spotykać. Chcę jeszcze przez chwilę żyć wakacjami, znajomościami, które już mam. Z tymi ludźmi spędzę całe 2 lata! Jeszcze będę miała ich dosyć!
-Wiesz Fede.. Bardzo bym chciała, ale mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Muszę kupić książki, rzeczy do szkoły..-próbowałam się wykręcić.
-Vilu, nie wykręcaj się. O 20 będziesz kupowała książki? Nie bądź taka aspołeczna! To tylko głupie ognisko. Poznasz nowych ludzi.. Pobawisz się trochę, rozerwiesz. Same korzyści!
-No nie wiem..
-Vilu! Idziesz i koniec!
-Skąd ty w ogóle znasz tych ludzi?
-Zagadałem do chłopaków na Facebooku.
-Od jak dawna masz z nimi kontakt ? - zapytałam zdziwiona
-Od miesiąca. Są naprawdę spoko. Mimo, że nie widziałem ich jeszcze w realnym życiu myślę, że nie będę zaskoczony tym jak wyglądają lub w jaki sposób się wypowiadają.
-Fede, ja chyba nie pójdę. Nie będę się narzucać. - miałam nadzieję, że tym razem uwierzy. Niestety, to było nierealne.
-Nie ma mowy. Violetto, nie wykręcisz się. - krzyknął i wstał z łóżka. Spojrzałam na niego błagalnie. To też nic nie dało. Chłopak wyszedł z mojego pokoju a ja spojrzałam na zegarek. Była 10:15. - Chyba czas wstać - pomyślałam. Po chwili wstałam i wzięłam telefon do ręki. Przejrzałam Facebooka i Instagrama. Następnie przygotowałam sobie ubranie. Wybrałam białą spódniczkę i zwiewny T-shirt w kolorze pudrowego różu. Wzięłam ciuszki i poszłam do łazienki, gdzie się odświeżyłam, lekko pomalowałam, rozpuściłam włosy. Po jakimś czasie zeszłam na dół do jadalni. Siedziała tam cała moja rodzina. Przysiadłam się. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po chwili mama zaczęła poganiać mnie i Fede.
-Szybciej dzieci. Idziemy kupić książki i rzeczy potrzebne do szkoły. - powiedziała.
Szybko skończyliśmy śniadanie, umyliśmy zęby i wyszliśmy z domu. Po kilku minutach dojechaliśmy do księgarni, potem do sklepu papierniczego. Kiedy wszystko kupiliśmy wróciliśmy do domu. Było już po 14 więc zjedliśmy obiad. Później wzięłam moje zakupy i poszłam do swojego pokoju. Rozpakowałam wszystkie rzeczy. Spojrzałam na stos nowych książek leżący na moim biurku. Naprawdę robi wrażenie. Przejrzałam kilka podręczników z czystej ciekawości. Po chwili położyłam się na łóżku i wzięłam laptopa. Przejrzałam kilka stron internetowych i włączyłam muzykę. Laptopa odłożyłam na biurko. Muzyka wypełniała cały pokój, jednak nie była zbyt głośna. Wystarczyła chwila abym pogrążyła się w błogim śnie. Nie wiem jak długo spałam, ale kiedy obudziłam się, przez okno widziałam zachód słońca. Po chwili wstałam i zeszłam na dół. W salonie siedziała mama i uzupełniała jakieś dokumenty.
-Vilu, czy chcesz coś zjeść?
-Nie. Dlaczego miałabym tak wcześnie coś jeść?
-Federico wspominał coś o jakimś ognisku, więc pomyślałam, że może będziesz chciała coś zjeść przed wyjściem.- powiedziała
O nie! Kompletnie o tym zapomniałam. OGNISKO! Co ja mam wymyślić? Ja tak bardzo nie chce iść. W tym czasie mogłabym zrobić...cokolwiek innego!  Mama chyba zauważyła strach w moich oczach.
-Violetto, czy coś się stało?
-Nie, nie nie.. wszystko jest ok. - powiedziałam.
-Może poznasz tam kogoś z twojej klasy? Wówczas w poniedziałek będzie ci łatwiej się odnaleźć w nowej szkole?
-Możliwe...
Po chwili ruszyłam do kuchni. Wzięłam jabłko i z chęcią je zjadłam. Po chwili postanowiłam wrócić do pokoju. Przekraczając próg pomiędzy kuchnią a jadalnią usłyszałam śmiechy dochodzące z salonu. Skryłam się za ścianą i wyjrzałam. Zobaczyłam tam mamę z tatą siedzących obok siebie. Tata szeptał coś do ucha mamy. Ta się uśmiechała i odszeptywała. W pewnym momencie tata położył rękę za udzie mamy i spojrzał na nią z miłością. - Co tu się dzieję ? - pomyślałam. Przecież oni się ciągle kłócili, sprzeczali, nie mogli na siebie patrzeć. A teraz co? To nie może być prawdą. Oni robią to pewnie na pokaz, bo wiedzą, że jestem w kuchni. A może oni się pogodzili? Może miłość między nimi się odrodziła? Nie nie nie.. co to, to nie. .. To pewnie na pokaz. Stałam jeszcze chwilę w zamyśleniu. Potem wyszłam zza ściany i spojrzałam na rodziców. W tym momencie odskoczyli od siebie jak zakochani nastolatkowie, kiedy rodzice przyłapują ich na czułościach. Uśmiechnęłam się do nich i poszłam do pokoju Fede. Zapukałam i weszłam. Chłopak stał przy szafie i wpatrywał się w nią. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Co tam Vilu?
-Fede, nie uwierzysz co przed chwilą zobaczyłam...- zaczęłam opowiadać mu całą sytuację, która miała miejsce w salonie. Chłopak był bardzo zdziwiony. Kiedy skończyłam, wstałam i zmierzałam do wyjścia. Miałam wielką nadzieję, że mój brat nie wspomni o ognisku. Jednak się myliłam.
-Vilu przygotowuj się na ognisko. Za godzinę wychodzimy. - oznajmił-
Nie oglądając się za siebie wyszłam z pokoju.
Kiedy weszłam do mojej sypialni rzuciłam się na łóżko. - Nigdzie nie idę- pomyślałam i zamknęłam oczy. Ponownie nie musiałam długo czekać aby zasnąć.
Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Federico stojącego nade mną.
-Violetto! Co ty sobie wyobrażasz!? Nie jesteś jeszcze gotowa? Przecież za 20 minut musimy wychodzić! Zbieraj się! - krzyczał
-Fede..ale ja nie chcę iść na te ognisko...- zaczęłam niepewnie.
-Nie ma mowy! Wstawaj! No już ! - ciągle krzyczał i zaczął ciągnąć mnie za rękę. - Proszę, Violetto. Ja też się trochę stresuję. Razem będzie nam raźniej. Proszę, nie zostawaj mnie...-błagał. Jak mogłam mu odmówić? Wstałam i zaczęłam się ogarniać. Chłopak wyszedł z pokoju, a ja weszłam do garderoby. Stanęłam przed nią bezradnie.
- Co ja mam założyć? - powiedziałam do siebie.
Żeby upewnić się jaka jest temperatura wyszłam na balkon. Na zewnątrz było przyjemnie ciepło. Postanowiłam założyć białe szorty z wysokim stanem i pudrowo-różowy crop top. Zmyłam sobie dotychczasowy makijaż i nałożyłam nowy, trochę mocniejszy, bo wzbogacony o czarne kreski i czerwone usta. Założyłam delikatną bransoletkę i prysnęłam się perfumami. Spojrzałam w lustro. - Jest ok- pomyślałam. Chwyciłam małą torebkę, włożyłam do niej telefon, chusteczki i portfel. Potem wyszłam z pokoju. Federico czekał już na mnie w salonie. Kiedy mnie zobaczył, wstał i objął mnie ramieniem. W ten sposób próbował mnie pewnie pocieszyć. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Po 15 minutach marszu w oddali zobaczyłam pomarańczowy płomień , który otoczony był mrokiem. Wzięłam głęboki oddech. Niestety, nie pomógł mi się uspokoić.
-Vilu, uśmiechnij się! - powiedział Federico.
Spełniłam jego życzenie i wymusiłam uśmiech. Około 150 metrów dzieliło mnie od nowego etapu w moim życiu. Szliśmy w milczeniu. Po chwili mogłam już dostrzec pierwsze twarze. Oczywiście nikogo nie znałam. Kiedy podeszliśmy jeszcze bliżej niektórzy odwrócili się w naszym kierunku. Czułam na sobie ich wzrok. Dostrzegłam tam około 20 twarzy. Tyle osób? Ja sobie nie poradzę! Po co ja tu w ogóle przychodziłam?! W pewnym momencie podeszliśmy już bardzo blisko. Tylko kilka kroków dzieliło nas od ogniska, wokół którego stały ławki, pieńki starych drzew, na których siedzieli ludzie. Na ziemi leżały patyki, na których prawdopodobnie można smażyć ogniskowe specjały. Nagle podszedł do nas pewien chłopak.
-Cześć Federico! - przywitał się z moim bratem.
-Siemka Maxi. - odpowiedział Fede.
-Maxi to jest moja siostra Violetta. - wskazał na mnie, a ja się uśmiechnęłam - Vilu, to jest Maxi, chłopak, który nas tu zaprosił..
-Cześć Maxi.- przywitałam się i podałam mu rękę.
-Miło Cię poznać. - powiedział chłopak. - Chodźcie za mną. Poznacie resztę ekipy.
Podeszliśmy do ławki, na której siedziało kilka dziewczyn.
-Dziewczyny, to jest Federico i Violetta. Będą się uczyć w naszej szkole. Są tutaj nowi. - powiedział Maxi
-Cześć!-przywitały się.
-To jest Naty, moja dziewczyna, dalej to Camila, Francesca, Ludmiła i Lara. - przedstawiał imiona dziewcząt wskazując na nie palcem. - Nie będę wam przedstawiał reszty, poznacie się podczas ogniska. - oznajmił. - Chodź za mną Fede.  A ty Vilu może zostań z dziewczynami?
-Jasne. -odpowiedziałam mu z uśmiechem i przysiadłam na jednym z pieńków.  Kiedy chłopcy odeszli jedna z dziewczyn zapytała
-Violetto, jak podoba ci się w Buenos Aires?
- W sumie jest ok. Miasto nie różni się zbytnio od Barcelony, w której wcześniej mieszkałam. - odpowiedziałam. Dziewczyny wydawały się bardzo miłe. Po chwili zaczęłyśmy rozmawiać na inne tematy. Spędziłam tak dobrą godzinę. Później Razem z Larą poszłam po coś do picia. Po drodze spotkałam kilka chłopaków i dziewczyn, z którymi się zapoznałam. Kiedy znalazłyśmy się przy napojach Lara podała mi puszkę pepsi. Popijając gazowany napój rozmawiałam z dziewczyną. Potem poszłyśmy na rozkładane krzesełka wakacyjne, które były ustawione nieco dalej niż ławki. Usiadłyśmy i zobaczyłam, że oczy Lary błądzą gdzieś w oddali. W końcu obróciłam się i spytałam.
-Co ciekawego tam jest?
Dziewczyna zrobiła smutną minę.
-To nic wielkiego...-odpowiedziała smutna.
-Nie! Powiedz mi proszę..
Dziewczyna popatrzyła na mnie błagalnie. Ja jednak nie dałam się złamać. W końcu Lara powiedziała
-Widzisz tego bruneta stojącego z jakąś blondynką przy drzewie?
-Tak widzę. Co w tym wielkiego? -spytałam
-A widzisz co oni robią?
-Flirtują ze sobą... -powiedziałam. - A teraz się całują.. Nadal nie wiem o co ci chodzi. Przecież to nic złego!
-To prawda. To nic złego. Ale myślałam, że między nami coś jest... Czuję, że się zbliżyliśmy.. Kilka razy się pocałowaliśmy... Wiesz myślałam, że jestem wielką szczęściarą, bo on jest super przystojny. On jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole... Myślałam, że coś do mnie czuje.. Bo ja do niego tak... -opowiedziała ze smutkiem na twarzy
Siedziałam z otwartą buzią. Nie wierzyłam w to co przed chwilą usłyszałam. Co za DUPEK!
-Lara, przykro mi. On jest pieprzonym dupkiem. Nie wiem dlaczego tacy okropni ludzie chodzą po tej planecie. Ale nie smuć się. On nie jest ciebie wart. -powiedziałam i przytuliłam dziewczynę. Ta też mnie objęła. Po chwili wstałyśmy, bo Fede i dziewczyny zawołali nas. Podeszłyśmy do ogniska. Zajęłam miejsce obok Fran i Fede. Od ogniska biło przyjemne ciepło. Po chwili dołączył do nas chłopak, któremu przed chwilą przyglądałam się z Larą. Nie usiadł on obok swojej dziuni, z którą przed chwilą kręcił. Nagle podeszła do niego jakaś szatynka ubrana w wyzywająco krótkie szorty i usiadła obok niego. On się uśmiechnął a ta położyła mu głowę na kolanach. Chłopak zaczął gładzić ręką jej głowę, pocałował w ucho. Dziewczyna tylko cię uśmiechała i pomrukiwała. Usiedli oni po przeciwnej stronie ogniska, naprzeciwko mnie. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Jak on tak może?! Może jeszcze każdej mówi, że jest jego jedyną, że coś do niej czuje...? Pieprzony dupek! Dobrze, że z transu przyglądania się tej sytuacji wyrwał mnie głos Maxiego. Rozejrzałam się wokół. Wszystkie miejsca były zajęte. Było około 20 osób. Ci, którym nie starczyło miejsca na ławkach, pieńkach lub rozkładanych krzesłach musieli usiąść na ziemi lub kolanach, jak się domyślam swojego chłopak.
- Co zaśpiewamy?- spytał Maxi
W tym samym momencie czarnoskóry chłopak i Diego, których poznałam idąc po coś do picia z Larą wyjęli gitary i zaczęli na nich cicho grać.
- Może piosenkę Rihanny, Paula Mccartney'a i Kenye'go Westa, Four Five Seconds? - zaproponowała Francesca.
-Ok. -odpowiedzieliśmy zgodnie.
Po chwili chłopaki zaczęli grać. Bardzo dobrze znałam tą piosenkę. Ostatnio należała do moich ulubionych. Po chwili rozległ się głos Brodwey'a. Potem inne głosy zaczęły się mieszać. Atmosfera była cudowna. Pamiętam, jak z moimi starymi przyjaciółmi śpiewaliśmy przy ognisku. Każdy po kolei śpiewał wers piosenki. Kiedy Fede skończył śpiewać skapnęłam się, że teraz moja kolej. Musiałam zaśpiewać najtrudniejszy moment. Na szczęście poradziłam sobie. Wszyscy spoglądali na mnie kiedy śpiewałam. Czułam się trochę niekomfortowo. Kiedy skończyłam Federico objął mnie ramieniem, tak jakby miało to oznaczać - Tak, tak, to moja siostra. Cudowna, prawda?. Uśmiechnęłam się do siebie i mój wzrok zatrzymał się na szatynie, który całował się z dziewczyną, która przed chwilą leżała mu jeszcze na kolanach. - Co za cham! - pomyślałam. Robiło mi się nie dobrze od patrzenia na niego, więc popatrzyłam w stronę Lary. Ona, tak jak ja przed chwilą, spoglądała na bruneta z bólem w oczach. Potem zaśpiewaliśmy jeszcze kilka piosenek. Później z torebki wyjęłam telefon. Była 23;45! Jak ten czas szybko leci. Potem podszedł do mnie Diego i Brodwey.
-Violu, jak ty cudownie śpiewasz!-powiedział Diego.
-Tak to prawda.. Dobrze, że będziesz chodziła do naszej szkoły, bo taki talent nie może się zmarnować.-dopowiedział czarnoskóry chłopak, a ja się zarumieniłam. Dobrze, że jest już kompletnie ciemno.
Porozmawialiśmy z 15 minut. A następnie chłopcy odeszli. Po chwili dołączyłam się do rozmowy Fran, Cami, Naty i Ludmi. Przez cały czas czułam na sobie kogoś wzrok. W pewnym momencie nie wytrzymałam i rozejrzałam się. Nagle moje spojrzenie przecięło się ze wzrokiem szatyna. To on ciągle się mi przyglądał! Po chwili odwróciłam się do dziewczyn. Rozmawiałam z nimi jeszcze chwile. Potem zaschło mi w gardle i postanowiłam pójść po coś do picia. Przeprosiłam dziewczyny i ruszyłam w kierunku napojów. Do dużego plastikowego kubeczka wlałam sobie zimnego soku pomarańczowego. Po chwili spostrzegłam, że ktoś stoi obok mnie.
- Masz wielki talent.-powiedział szatyn. O nie! To ten dupek, który bawił się uczuciami Lary!
Spojrzałam na niego spod byka. On się szarmancko uśmiechnął. O jeju, Lara nie kłamała. On jest szaleńczo przystojny. Uśmiechając się pokazał rządek białych ząbków.
-Dziękuję. - odpowiedziałam i obróciłam się na pięcie. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nagle chwycił mnie za rękę. Kiedy się obróciłam powiedział:
- Jesteś też bardzo ładna. Może zmyjemy się stąd do mnie?- powiedział a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Słucham? -krzyknęłam. Wszyscy obrócili się w naszym kierunku. O to mi chodziło. Dupek myśli, że jestem kolejną pustą dziewczyną, która tylko prosi o komplementy, a potem o szybki numerek. A więc grubo się pomylił!!! Upewniłam się, czy wszyscy na nas patrzą. Tak też było. Nagle wyrwałam rękę z jego uścisku  i wylałam mu na głowę cały kubek soku pomarańczowego. Wszyscy wybuchli śmiechem
-Dziękuję za propozycję, ale muszę odmówić, ty pieprzony dupku! - powiedziałam i odeszłam od niego niego. Chwyciłam torebkę i podeszłam do Lary.
-Nie ma za co.-szepnęłam jej do ucha. Ta się uśmiechnęła i podziękowała. Czułam na sobie wzrok wszystkich tu zgromadzonych.
-Ja już lecę, Do zobaczenia. -Machnęłam ręką i ostatni raz spojrzałam na szatyna. Był cały przemoczony i zdenerwowany. - Dobrze mu tak- pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Po chwili podbiegł do mnie Fede i razem wróciliśmy do domu. Po drodze opowiedziałam mu o zajściu. On powiedział, że jest ze mnie dumny, i że nie spodziewał się tego po mnie. Kiedy byliśmy już w domu wzięłam szybki prysznic. Potem płożyłam się na łóżku i pomyślałam - Tu jest całkiem fajnie. Tylko szkoda, że ten dupek zepsuł mi idealny wieczór. Ale chociaż było śmiesznie. - uśmiechnęłam się do siebie i pogrążyłam się we śnie.



_________________________________________________________________________________


Tak oto prezentuje się 2 rozdział :) 
Mam nadzieję, że się spodobał. 
Myślę, że pojaw się jeszcze jeden. Dzisiaj albo jutro. I może w tygodniu? 
Nie wiem jeszcze... Ale bądźcie dobrej myśli :D 

No to pa ;) 
Ola ^

7 komentarzy:

  1. I znowu ja.
    Rozdział fantastyczny.
    Ten tajemniczy chłopak, w którym zakochała się Lara to pewnie Leon.
    Niemoralna propozycja Leona. Viola dała mu popalić na nerwach. Verdasek był cały mokry i zły. No i dobrze mu tak. Mam nadzieję, że się zmieni. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że jeszcze do mnie wpadniesz. Buziaczki i pozdrowienia. Patty;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejczi.! <3
    Zostaję stałą czytelniczką tego cudownego blogacza. <3
    Vils poszła na ognisko :)
    No i poznała kilka osób.
    Szkoda mi Laryy :/
    Jak ten Leosiek tak może ;c
    Taak, dupek z niego.!
    Z tym się teraz zgadzam :)
    Violka wylała na niego sok xdd
    Dobrze mu tak ;*
    Czekam na więcej ♥♥♥
    Dodaję do obserwowanych ♥
    Zapraszam do mnie: http://historiabianco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no genialny rozdzial haha świetny!! Po prostu kocham to opowiadanie a ten rozdział fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super piękny.
    Nie umiem pisać długich kom to piszę krótkie
    ale naprawdę zajebisty

    OdpowiedzUsuń