Strony

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 6 : "Violetto, wróciłaś..."

KOMENTARZ = MOTYWACJA
:* <3

Noc minęła spokojnie. Może dlatego, że byłam tak bezradna i zmęczona, że spałam jak zabita? Cóż... Rano obudził mnie budzik. Była 7.00. Do szkoły miałam na 9.00. - Ten dzień nie będzie należał do najlepszych, a raczej do najgorszych.-pomyślałam i wstałam. Wyszłam na balkon w celu odetchnięcia świeżym powietrzem. Następnie udałam się do garderoby. Wybrałam błękitną, pastelową spódniczkę i biały crop-top z krótkim rękawem. Z wybranym już kompletem poszłam do łazienki. Tam wyprostowałam włosy i pomalowałam się. Potem założyłam kolczyki. Dzisiejszy dzień miał być jeszcze cieplejszy od minionych. Włożyłam białe Conversy i wyszłam z sypialni. W jadalni wszyscy jedli już śniadanie. Kiedy weszłam, przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na swoje miejsce. Rodzice patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Nie wiedziałam o co im chodzi. Nagle zobaczyłam, że przed moim nakryciem stoi pudełeczko. Spojrzałam pytająco na mamę. Ona się delikatnie uśmiechnęła. Chwyciłam pudełeczko do ręki i otworzyłam je. W środku  znajdował się złoty naszyjnik. Bardzo delikatny. Przewieszką był napis "Violetta". Był przepiękny.
-Dziękuję wam.., On jest cudny! - powiedziałam, wstałam od stołu i przytuliłam rodziców.
-Nie ma za co kochanie. Nie chcieliśmy, żebyś czuła się gorzej od Fede. -powiedziała mama. Spojrzałam na nią pytająco - Chodzi mi o to, że dostał on auto. A ty nic.-tłumaczyła
-A.. Wiecie, nie poczułam się urażona. W sumie, będziemy z niego korzystać razem, więc tak naprawdę jest to prezent dla nas dwojga. Ale jeśli nalegacie, to przyjmę ten naszyjnik. - Po chwili wyjęłam biżuterię z pudełeczka i poprosiłam tatę, aby mi go zapiął. Potem zjedliśmy śniadanie. Cały czas śmialiśmy się i żartowaliśmy. Po posiłku wróciłam do pokoju umyć zęby i wziąć plecak. Tak bardzo nie chciałam iść do szkoły... To znaczy chciałam iść do szkoły, ale nie miałam ochoty spotykać Leona. Nie mam zamiaru mu nic wyjaśniać, tłumaczyć i.. wybaczać ? Oczywiście jeśli o to poprosi...
Zeszłam na dół. Rodzice powiedzieli, że Federico jest już w aucie. Wyszłam więc z domu. Po chwili siedziałam już na miejscu pasażera. Fede uśmiechnął się do mnie. Ja włączyłam radio. Leciały same nowe piosenki. Razem z bratem śpiewaliśmy sobie, śmialiśmy się. Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking, wzięłam głęboki wdech. Czułam, że serce mi szybciej bije. Po znalezieniu miejsca parkingowego, ja i Fede ruszyliśmy w stronę wejścia. Przed budynkiem było bardzo dużo osób. Kiedy weszliśmy do środka zobaczyłam jeszcze większy tłum. Przeciskaliśmy się pomiędzy ludźmi. Po chwili zauważyłam Fran i Cami. Wskazał na nie palcem, Fede wiedział o co mi chodzi. Podeszłam do dziewczyn
-Hej! -krzyknęłam próbując przekrzyczeć tłum
-Cześć Vilu. -powiedziały jednocześnie.
-Mam do ciebie pytanie.. - zaczęła Francesca. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. -A więc, co zrobił ci wczoraj Verdas, że tak szybko wybiegłaś? Plus fakt, że on pobiegł za tobą?
I jak ja mam się wytłumaczyć? Nie chce ukrywać, kłamać.. Ale to sprawa między mną a nim.
-Wiesz, w sumie to nic. Nadal mam do niego żal, za to jak się zachowuje. Wkurza mnie. On zaczął do mnie gadać jakieś głupoty... A ja w końcu nie wytrzymałam i wybiegłam.. -sama nie wierzyłam w to co mówię. Ale cóż..
-Aha.. Wyglądało to trochę tak, jakbyś bała się go. -powiedziała Fran. uśmiechnęłam się lekko i spuściłam wzrok. Kiedy zadzwoniła dzwonek, ręce zaczęły mi się trząść. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów, z nadzieją, że to mi pomoże... Kogo ja oszukuję?! To ma mi pomóc? Pf!
Kiedy weszłyśmy już do klasy zobaczyłam Larę, Ludmiłę, Naty, Diego, Maxiego i Andresa. Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam ręką. Pierwsza lekcją jaką mieliśmy była historia. Kiedy spojrzałam na drugi koniec sali, moim oczom ukazała się całą 5 chłopaków. Był tam też Verdas. Musiałam tam iść i usiąść. Czy to tak wiele? Tak. To bardzo dużo!
Ponownie głęboko odetchnęłam i ruszyłam w tamtym kierunku. Kiedy znajdowałam się na miejscu spojrzałam na grupę. Leon siedział na swoim miejscu. Jego koledzy na przeciwnej ławce, obróceni w jego stronę. Śmiali się i opowiadali jakieś historie. W pewnym momencie jeden z nich mnie zauważył. Był to chłopak, który nazwał mnie "Barcelona"
-No witaj piękna Barcelono... -zaczął. Ja przewróciłam oczami i odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy. - Jak minęła ci noc? Śniłaś o mnie?
-Wiesz.. Minęła mi dobrze, bo nie śniłam o tobie.-odpowiedziałam z szyderczym uśmieszkiem. Leon się zaśmiał. A chłopak wstał z miejsca i podszedł do mnie. Był bardzo blisko.
-Może niedługo się to zmieni? -zapytał. Dotknął dłonią mojego policzka. Ja od razu ją zdjęłam.
- Możesz sobie pomarzyć. -prychnęłam.
-Wiesz, coraz bardziej cie lubię...-powiedział
-A ja coraz bardziej zniechęcam się do ciebie! Gratulacje! -powiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Mógłbyś się przesunąć? Chcę przejść!-powiedziałam.
-Oczywiście.. -powiedział ironicznie i przepuścił mnie. Wówczas ukazał mi się Verdas. W całej swojej okazałości. Spojrzałam mu w oczy, on patrzył mi. W końcu oderwałam swój wzrok od jego cudownych, zielonych oczu.. -Violetto! O czym ty mówisz?! -pomyślałam. Następnie położyłam torbę na ławce, wyjęłam z niej książki. Później odłożyłam ją na podłogę a sama usiadłam obok Verdasa. Z torebki wyjęłam też telefon. Kiedy go odblokowałam zaczęłam pisać wiadomość do Sary. Ta od razu mi odpisała. Pisałyśmy kilka minut. Ja opowiadałam jej jak jest w mojej nowej szkole. Ona pisała, co się zmieniło w starej. Kiedy konwersowałam z przyjaciółką, czułam, że Leon ciągle na mnie patrzy. Nagle do klasy weszła nauczycielka. Przywitaliśmy się. Potem zapisaliśmy temat. Kobieta opowiadała coś o szkole, o zasadach i innych rzeczach, które mnie nie interesują. Później do klasy ktoś zapukał i poprosił kobietę o wyjście z klasy.
-Kochani, bądźcie cicho. Muszę wyjść na 15 minut. Ale jak wrócę, wszystko ma być tak jak to zastawiam! - powiedziała i zniknęła za drzwiami.
Słucham? Nie możemy się ruszać z miejsc, bo jeśli kobieta wróci szybciej i zobaczy, że któreś z nas nie siedzi przy swojej ławce będzie wściekła. Niestety, byłam skazana na towarzystwo matołów. Matołów i Verdasa. Wypuściłam powietrze. Nagle jeden z matołów się obrócił.
-No to jak kochana, może spotkamy się po szkole?
Wybuchłam śmiechem. On jednak zachował powagę.
-Jak masz na imię? -spytałam.
- Mike. Ale ty możesz mówić na mnie jak chcesz.- powiedział i  puścił do mnie oczko. Ja ponownie wybuchłam śmiechem.
-Przykro mi, ale nie mam ochoty się z tobą spotykać.
-Daj spokój... Pójdziemy do kina... A potem może do mnie.. -powiedział i poruszał brwiami.
 On jest taki sam jak Leon... -Za jakie grzechy?-pomyślałam.Tego już za wiele. Co on sobie myśli?!
-Posłuchaj Mike. Nie wiem jakie dziewczyny na ciebie lecą, i czy w ogóle jakieś lecą..Ale ja nie należę do nich!-oznajmiłam
-Jesteś urocza. Jeśli chcesz możemy ominąć kino i od razu przejść do konkretu..
Wytrzeszczyłam oczy. Już miałam się odezwać, ale ktoś zrobił to za mnie.
-Daj spokój Mike!-krzyknął Leon. Spuściłam wzrok. Nagle ławka wydawała się taka ciekawa...
-Spoko... Ale jeszcze się zastanów...-powiedział do mnie. Prychnęłam. Chłopcy odwrócili się, a ja zostałam sam na sam z szatynem. Panowała miła cisza, ale on ją przerwał.
-Violetto...-zaczął. Wypowiedział moje imię, jakby kosztowało ono miliony. Powiedział je z szacunkiem, troską. Jakby nie dowierzał, że tu jestem, siedzę obok niego, wróciłam...Cały czas patrzył na mnie, lecz ja nie miałam na to ochoty i przyglądałam się ławce.
-Violetto, wróciłaś...-powiedział. - Porozmawiaj ze mną -  W końcu nie wytrzymałam. Chciałam mu wszystko wygarnąć, ale kiedy zobaczyłam jego twarz...Była ona kompletnie inna niż zawsze. Znajdowało się na  niej ciepło, troska i wiele innych uczuć, których nigdy nie powiązałabym z Verdasem. Patrzyłam mu w oczy. Były przepiękne. Za to na mojej twarzy malował się ból.
-Tak, wróciłam.-odpowiedziałam cicho. On się lekko uśmiechnął.
-Nic o tym nie wiedziałem. Zmieniłaś się...-ciągnął. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam przestać patrzeć mu w oczy.
-A gdybyś wiedział... Czy to by coś zmieniło? -spytałam. Nie otrzymałam odpowiedzi. Głęboko odetchnęłam. -Tak myślałam.- powiedziałam i odwróciłam twarz w stronę tablicy, gdyż nauczycielka wróciła.
-Posłuchajcie... Mam dla was wspaniałą wiadomość! W następny piątek wyjeżdżacie na integracyjny biwak!po tych słowach wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. Ja nie byłam radosna. Biwak oznaczał mnóstwo czasu z Verdasem i jego paczką. Po chwili zadzwonił dzwonek. Jak oparzona wstałam z krzesła, spakowałam się i ruszyłam w kierunku Naty i Ludmi. Potem poszłam razem z nimi pod salę, w której odbywają się zajęcia ze śpiewu. Do rozpoczęcia lekcji pozostało 5 minut.
-Vilu, co zrobiłaś Verdasowi na lekcji?-zapytała Ludmi
-W sumie to nic. Kojarzcie tych jego kumpli?
-Tak, oni są kompletnymi idiotami. Leon też taki jest, kiedy znajduje się w ich otoczeniu. Ale kiedy się go bliżej pozna jest bardzo fajny. W szkole czasami gadamy. Czasami, bo on albo jest ze swoimi kumplami, albo ze swoimi dziuniami, które się do niego kleją. Nie wiem czy zauważyłaś, ale on jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole... A co do tych jego "dziewczyn", to uważam, że ostro przesadza. Ciągle je zmienia, bawi się ich kosztem. No cóż, one chcę z nim być, poflirtować z nim... A on to wykorzystuje.-powiedziała Naty. W tej wypowiedzi nie usłyszałam nic nowego, nic czego nie wiem. Ale jedna rzecz mnie zaciekawiła. Dziewczyna powiedziała, że Verdas w ich towarzystwie jest kompletnie inny. Czy twarz, którą widziałam i głos który słyszałam  na lekcji był prawdziwy? Czy wtedy, to był prawdziwy Leon, nie udający nikogo i niczego? Nie wiem... To jest bardzo możliwe. Wydawał się bardzo przekonujący i prawdziwy w tym co robił i mówił. Wzięłam głęboki wdech. Potem wypuściłam powietrze. Mam tyle pytań w głowie. Może wszystko się wyjaśni na biwaku? Chociaż pewnie nie, bo będą tam jego kumple. A on podobno przy nich zachowuje się kompletnie inaczej. Nie wiem co mam myśleć, robić i sądzić.
Nagle zadzwonił dzwonek. Drzwi do sali otworzył jeden z uczniów mojej nowej klasy. Moim oczom ukazał się fortepian. Był cudny. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowała się scena. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Następnie każdy wziął sobie krzesło. Wszyscy usiedliśmy w kółku. W pewnym momencie do sali weszła młoda kobieta. Nie miała więcej niż 25 lat. Przywitała się z nami, opowiedziała plan na rok szkolny, sposób w jaki ocenia. Potem spojrzała na mnie.
-Ty musisz być Violetta, tak?
-Tak.-powiedziałam.
-A więc. Nie wiem co potrafisz, jaki poziom prezentujesz... Chcę się tego dowiedzieć! Zagraj nam coś i zaśpiewaj. -oznajmiła i wskazała na fortepian. Wstałam z miejsca. Rozejrzałam się po sali. Wszyscy na mnie patrzyli. Czułam,że się lekko rumienię. Kiedy usiadłam przy fortepianie, wyprostowałam się i zaczęłam grać i śpiewać piosenkę, którą ostatnio napisałam. " En mi mundo", ale w wolnej, romantycznej wersji.


Teraz, wiesz co?
Nie rozumiem tego, co się dzieje
Jednak wiem
Nigdy nie ma czasu na nic
Myślę, że nie zdaje sobie z tego sprawy
i rozważam to na 1001 sposobów
Moje wątpliwości mnie zmęczyły
Już nie będę czekać

I znowu budzę się w moim świecie
Będąc taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
I znowu budzę się w moim świecie
Będąc taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
Nic nie może się zdarzyć
Idę uwolnić wszystko, co czuję (wszystko, wszystko)
Nic nie może się wydarzyć
Idę uwolnić wszystko, co mam 
Nic mnie nie powstrzyma!

Teraz, wiesz co?
To, co czuję przechodzi zmieniając się
I jeśli nadejdzie strach, to co?
Otwieram drzwi, idę obracając się
Myślę, że nie zdaje sobie z tego sprawy
i rozważam to na 1001 sposobów
Moje wątpliwości mnie zmęczyły
Już nie będę czekać

I znowu budzę się w moim świecie
Będać taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
I znowu budzę się w moim świecie
Będąc taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
I znowu budzę się w moim świecie
Będać taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
I znowu budzę się w moim świecie
Będać taka, jaką jestem
I nie zatrzymam się ani na sekundę
To jest dziś moim przeznaczeniem
Nic się nie może wydarzyć
Idę uwolnić wszystko, co czuję (wszystko, wszystko)
Nic się nie może wydarzyć
Idę uwolnić wszystko, co mam 
Nic mnie nie powstrzyma!


Kiedy skończyłam śpiewać wszyscy zaczęli klaskać. Spojrzałam na Verdasa. Uśmiechał się do mnie. Szybko zmieniłam kierunek, w którym patrzyłam.
-Violetto, cudownie śpiewasz!-powiedziała nauczycielka
-Dziękuję. - odpowiedziałam, uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam na miejsce.
Przez całą lekcję czułam na sobie jego wzrok. Wzrok szatyna. Wzrok Leona, chłopaka o nieziemsko zielonych oczach. Kiedy lekcja się skończyła razem z dziewczynami poszłyśmy do szatni. Gdy założyłam już krótkie szorty i sportowy stanik, a tak właśnie wyglądało większość dziewczyn z mojej klasy, wyszłyśmy z pomieszczenia i udałyśmy się na zewnątrz. Na bieżni czekał już nauczyciel. Chłopcy z naszej klasy grali w siatkówkę plażową. Mężczyzna kazał nam się rozgrzać. Było naprawdę gorąco. Kiedy to zrobiłyśmy, nauczyciel powiedział
-Dołączcie do chłopaków. Zróbcie mieszane drużyny.- i zaczął prowadzić nas w stronę boiska do siatkówki. Gdy już tam się znalazłyśmy zobaczyłam, że każdy chłopak jest bez koszulki. Nie zaprzeczę, że z przyjemnością oglądałam lekko umięśnione torsy. W pewnym momencie mój wzrok zatrzymał się na naprawdę pięknie wyrzeźbionym ciele. Było idealne. Nie za mało nie za dużo. W końcu odważyłam się spojrzeć na twarz właściciela tego boskiego ciała. No i stanęłam jak wryta. To genialne ciało należało do Leona. Szybko odwróciłam wzrok na nauczyciela. Ten wymieszał nas. Stety lub nie ale znalazłam się w drużynie z szatynem. Stałam na pozycji przyjmującego. On obok mnie. I znowu czułam na sobie jego spojrzenie. To było takie paraliżujące. Lecz w końcu przestało mnie to obchodzić. Po drugiej stronie siatki był Mike. Właśnie serwował. -Ciekawe w kogo zaserwuje- pomyślałam ironicznie. Dobrze wiedziałam, że rzuci we mnie. Tak też się stało. Na szczęście umiem dobrze grać w siatkę i przyjęłam ten serw. Piłka przeleciała do Verdasa. A ten niespodziewanie zaatakował. Zdobyliśmy punkt. Odbierając piłkę przewróciłam się na piasek. Nie zdążyłam wstać. Wszystko działo się tak szybko. Po zakończonym ataku podszedł do mnie Leon i podał mi rękę, chciał pomóc mi wstać. W sumie to nic wielkiego, ale jeszcze potem będzie mi to wypominał... Spojrzałam na jego dłoń. Następnie wstałam o własnych siłach kompletnie go ignorując. Byłam z siebie dumna. Po 30 minutach gry, nasza drużyna wygrała mecz. Zaczęliśmy sobie gratulować. Potem ruszyłam do szatni, bałam się że Verdas będzie za mną szedł. Po przebraniu się, razem z koleżankami wyszłam na szkolny korytarz. Zmierzałyśmy do baru, bo była przerwa na lunch. Po zjedzonym posiłku ruszyłyśmy do sali lekcyjnej. Miałam matematykę. Minęła ona spokojnie. Chłopak nic do mnie nie mówił, ale czułam jak mi się przygląda. Kolejne lekcje minęły w podobny sposób. Po zajęciach pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam w stronę parkingu. Kiedy znalazłam auto brata, jego jeszcze nie było. Wiem, że kończy o tej samej godzinie co ja, ale jak to on, pewnie musiał jeszcze coś załatwić. Czekałam oparta o białego Mercedesa i nuciłam sobie piosenkę. Nagle zobaczyłam Verdasa. Szybko schowałam twarz we włosy. To chyba pomogło bo po chwili już go tam nie było. Nie było go tam, bo znajdował się obok mnie. Z przerażenia aż podskoczyłam. Spojrzałam na niego wrogo. Ten się tylko szyderczo uśmiechnął, tym samym pokazując białe ząbki.
-Masz mi coś do powiedzenia? - zapytałam obojętnie. Wyraz twarzy szatyna zmienił się na ten, o którym mówiła moja koleżanka, na ten, który widziałam na pierwszej lekcji. Był to wyraz pełen dobroci, niewinności i troski.
-Violetto ,chciałbym z tobą porozmawiać, ale ty ciągle mnie ignorujesz.-wycedził.
-Najwidoczniej mam powód-odpowiedziałam oschle nie patrząc mu w oczy.
-Chciałbym wszystko ci wytłumaczyć, tak na spokojnie. Nie przy znajomych.
-Przepraszam, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać, przynajmniej na ten moment. - powiedziałam.- Coś jeszcze?
-Violetto..-zaczął, ale kiedy zobaczył zbliżającego się Fede odwrócił się i poszedł w kierunku swojego auta.
Kiedy dojechaliśmy do domu opowiedziałam rodzicom jak było w szkole. Powiedziałam też o integracyjnym wyjeździe. Potem zjedliśmy kolację. Na szczęście nie miałam żadnej pracy domowej. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności i położyłam się spać.


===========================================================================




Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu :D
Myślicie, że Violetta da szansę Leonowie, aby ten mógł wszystko wytłumaczyć?
Co będzie się działo na biwaku?
Tego wszystkiego dowiecie się w przyszłych rozdziałach!

Szalenie Wam dziękuję za wszystkie komentarze <3
Jak widzicie, bardzo mnie tym motywujecie ... 
:) 
Jeśli chodzi o kolejny rozdział.. to pojawi się on albo w piątek... ;(
Albo w tygodniu... To zależy od laptopa. Czy będzie już naprawiony..czy nie.
Zobaczymy. 
Ale miejcie dobrą nadzieję :*

KOMENTUJECIE KOCHANI

Kocham
Całuję
Pozdrawiam

Do następnego 
- Ola -




10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miejsce.
      Rozdział G.E.N.I.A.L.N.Y jak pewnie wiesz.
      Violka nie daje nic powiedzieć Leonowi.
      Będzie biwak wspólny z Leonkiem.
      Viola śpiewa en mi mundo.
      Mike ją podrywa, ale Viola jest nie ugięta. No i dobrze, bo jest tylko Verdasa, będzie jego.

      Pozdrawiam Patty;*

      Buziaczki♥♡♥
      Zapraszam do mnie

      Usuń
  2. Och, dziękuję za miejsce.
    Piszę rozdział u siebie i widzę, że dodałaś next, więc lecę tu na złamanie karku.
    Tia, prawie godzinę po dodaniu, ale wpadam tu jak burza i lecę komentować.
    Super piszesz. Naprawdę. Ja się przy Tobie chowam! Szacun.
    Uwielbiam te zdjęcia Tini pod rozdziałami i Twoje notki.
    Rozdział świetny, super, że tak często dodajesz.
    V ma ładny naszyjnik w prezencie, też chcę! Hah :D
    Bosz, ta relacja V i L mnie rozwala. Dogadać się nie mogą dzieciaczki.
    Uuu wyjazd. Będzie extra.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział kicula.
    Do next.
    Xoxo.
    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo!
    W końcu jestem!
    Na początku chciałam nwm, co powiedzieć, ale czuję się dumna, że zainspirowałam cię do założenia własnego bloga. Opowiadanie jest fantastyczne! Nie mogę się doczekać, aż dowiem się tej "tajemnicy Leóna" oraz tego całego biwaku. Ej! A Fede i jego klasa też jedzie? O.o Tsa... Moja rozkmina xD
    Czekam na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Naprawdę cudowne <3
      Leoś...
      ♥-♥ Kocham go xD
      Leonku mój kochany ;*
      Masz mi się odizolować od tych pacanów zrozumiano?
      Mam nadzieję ;D
      Życzę weny...
      I żeby ci lapka naprawili ;)
      Bay <3
      Ally ♥♥♥

      Usuń
  5. No, no jakie to cudeńko ♥
    Aż chce się czytać ;*
    Leon jest inny, bez grupy matołów :)
    Był taki słodki, mam nadzieję, że dla Vils zawsze taki będzie ;**
    *o* na tym biwaku na bak będzie się duuużo działo :D
    Wiesz, mam nadzieję, że coś połączy Leośka i Violcię ♥♥
    Dobra, to ja chcę więcej ;*
    Zapraszam do mnie :))

    OdpowiedzUsuń
  6. naj naj lepszy blog na świecie :)

    OdpowiedzUsuń