Strony

wtorek, 29 grudnia 2015

♥ One shot ♥ "Korepetytorka" cz.4








Przez kilka następnych dni ani Violetta, ani Leon nie odzywali się do siebie. Jednym słowem musieli ochłonąć. Oboje nie wiedzieli jaka relacja jest miedzy nimi. Związek? A może to była tylko chwila słabości i oboje powinni o tym zapomnieć?
Ostatecznie Leon nie wytrzymał ciszy. W sylwestrowy wieczór, który spędzał ze swoimi rodzicami i synem, postanowił pojechać do dziewczyny. Miał nadzieję, że ją zastanie w domu. 
Zostawił chłopca z jego dziadkami. 
Po 15 minutach drogi przez zaśnieżone ulice miasta, dojechał na miejsce. Kiedy zadzwonił dzwonkiem do drzwi, nie minęło 10 sekund, a w drzwiach stała koleżanka Violetty. 
- Dobry wieczór - zaczął - Jest może Violetta?
- Tak, wejdź - powiedziała i wpuściła go do środka - Jest w swoim pokoju. 
- Dzięki - rzucił i ruszył w znanym już mu kierunku. 
Gdy zapukał do drzwi, usłyszał ciche "proszę". Wszedł. Jego oczom ukazała się drobna dziewczyna leżąca na łóżku. Wokół niej leżały książki, kartki z notatkami i laptop.
- Hej - przywitał się. Violetta podniosła swój wzrok na niego. Głośno przełknęła ślinę. 
Po wspólnej wigilii nie odzywała się do niego, ponieważ uważała, że wszystko dzieje się zbyt szybko. Miała mętlik w głowie, a fakt, że mężczyzna też nie dawał znaku życia tylko potwierdzał jej przekonania. Wiedziała, że coś do niego czuje, ale bała się spróbować. Nie była pewna tego, czy dobrze robi, zakochując się w nim.
- Hej - odpowiedziała cicho.
- Mogę wejść? - spytał. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Posłali sobie przyjazne uśmiechy.
- Co cię do mnie sprowadza? - spytała, chociaż dobrze znała odpowiedź. 
- Przecież wiesz - powiedział lekko rozbawiony. Dziewczyna się zarumieniła - Rozumiem, że sylwestra spędzasz z książkami?
- Tak, muszę nadrobić trochę zaległości - przyznała - A ty nie spędzasz sylwestra na jakimś balu? 
- Jak widzisz, nie - odpowiedział - Violetto, porozmawiajmy.
- O czym? - przeniosła się do pozycji siedzącej. Verdas usiadł tuż obok niej.
- O nas - szepnął. Oboje na siebie spojrzeli - Violetto, dlaczego się nie odzywałaś?
- To samo pytanie mogę zadać tobie.
- Jeśli to, co się stało tamtego wieczoru w jakiś sposób cie uraziło, przepraszam - mówił z żalem.
- Leon - zaczęła, ale on jej przerwał.
- Violetto, ja po prostu coś do ciebie poczułem - przyznał się - Jeśli ty do mnie nic nie czujesz, a tamte pocałunki, to była chwila słabości lub działanie alkoholu, zrozumiem 
- Leon - wzięła głęboki wdech - ja też do ciebie coś czuje, ale to nie ma sensu. Ja uczę twojego syna. To jest nietaktowne!
- Przestań - wtrącił - Nie interesuje mnie kim jesteś dla mojego syna. On wszystko zrozumie - Zbliżył się do niej - Czuję coś do ciebie i nie chce się temu przeciwstawiać. Skoro ty też coś do mnie czujesz, nie widzę żadnego problemu. 
Mężczyzna szalenie się cieszył z tego, że Violetta darzy go jakimś uczuciem. 
- Spróbujmy - szepnął i ujął jej twarz w dłonie.
Po chwili złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Całowali się bez opamiętania. Dziewczyna zaczęła opadać plecami na łóżko, pociągając tym samym Leona. Oboje dyszeli. Czuli jak ich ciała pragną współpracy. 
- Zakochałem się w tobie - szepnął w jej usta.
- Ja też się w tobie zakochałam - odpowiedziała i ponownie złączyła ich rozgrzane wargi. Pożerali się wzajemnie. Ich podniecenie dawało się we znaki. 
Mężczyzna leżał na kobiecie, jednak by nie było jej zbyt ciężko podpierał się na łokciu.
Dziewczyna zaczęła rozpinać guziki w koszuli Verdasa. Oboje wiedzieli do czego zmierza ich "zabawa"...

Po upojnej i namiętnej nocy, mężczyzna udał się do domu. Był to jego najlepszy sylwester w życiu. 
Przez następny tydzień był w kontakcie z Violettą. Dzwonili do siebie, spotykali się. Oficjalnie byli parą. 
Pewnego popołudnia Violetta postanowiła zrobić niespodziankę Leonowi i przyjść do niego na noc bez wcześniejszej zapowiedzi. 
Kiedy Leon przygotowywał kolację, usłyszał dzwonek do drzwi. Miał nadzieję, że to Violetta, jednak jego oczom ukazała się jego była żona. Po krótkiej rozmowie, kobieta wparowała do domu. Pomimo dość miłego wypraszania jej przez Verdasa, ona postanowiła się rozgościć. Otworzyła butelkę wina i podeszła bliżej byłego męża...
Ku zdziwieniu Violetty drzwi do domu Leona były otwarte. Weszła więc do środka. Nie zdejmując butów i kurtki, czym prędzej weszła do salonu. Chciała wtulić się w tors ukochanego. 
To co zobaczyła, niezmiernie ją zabolało. 
Jej ukochany całował się z jakąś blond kobietą. Z rąk brązowookiej wypadła butelka wina. Szybko wybiegła z domu. Leon pobiegł za nią. 
- Vilu, to nie tak jak myślisz! - krzyczał.
- A jak?! - nie miała już sił by dalej biec. Zatrzymała się i przetarła mokre policzki. 
- To moja była żona. Zaskoczyła mnie tym najściem. To ona mnie pocałowała. Błagam uwierz mi - prosił patrząc w oczy Violetty - Tylko ciebie kocham. Pamiętaj. Nie mógłbym zrobić ci czegoś takiego. Zbyt zależy mi na tobie - mówił łamiącym się głosem.
Dziewczyna wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała.
- Ja ciebie też kocham - wtuliła się w jego tors - Wierze ci.


. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 



Jest i ostatnia część OS :D
Przepraszam, że tak późno ją dodaje, ale przez te święta STRASZNIE się rozleniwiłam :P
Ta część nie jest pokaźnej długości (co ja gadam, ona jest króciutka), ale mam nadzieję, że nie wyszła najgorzej i się Wam spodobała!
Mamy happy end :*

. . . . . . . . 

Rozdział pojawi się już niedługo! 
Przypomnijcie więc sobie moją historię :D
Podpowiem, że zakończyło się na weekendzie Violetty i Leona. 
Plaża, romantyczna kolacja...
I ciąg dalszy już niebawem :*

Mam nadzieję, że mój pierwszy w życiu OS nie wyszedł mi źle. 

KOMENTUJCIE KOCHANI :D

Jak może zauważyliście, po prawej stronie powstały zakładeczki :)
Jak na razie udało mi się stworzyć "BOHATERÓW"
W związku z tym serdecznie zapraszam do odwiedzania i komentowania również tam :*

Dziękuję za to, że jesteście :*

Do następnego!
Wasza
Ola ;)




czwartek, 24 grudnia 2015

♥ One shot ♥ "Korepetytorka" cz.3







O wtorkowym wieczorze oboje ciągle myśleli. Środa była katorgą dla obojgu. Nie mogli doczekać się spotkania. Pomimo niezręcznej sytuacji, jaka zaistniała na sam koniec, oboje nie czuli się z tym źle. 
Kiedy Leon był w pracy i wypełniał ważne dokumenty, rozległ się dźwięk dzwonka. Nie patrząc na wyświetlacz, przyłożył komórkę do ucha.
- Słucham? 
- Dzień dobry - dzwoniła Violetta. Mężczyzna zerwał się z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. 
- Dzień dobry Violetto - odpowiedział. 
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam panu powiedzieć, że wczoraj rozmawiałam z Nico. Powiedział mi, że dzisiaj nie ma potrzeby, abym do niego przychodziła, ponieważ jest i tak sporo do przodu z materiałem - tłumaczyła - Więc, mam nie przychodzić, tak?
Po krótkim namyśle Leon odpowiedział.
- Uważam, że powinnaś przyjść. Jeśli oczywiście nie sprawi to problemu.
Dziewczyna była lekko zdezorientowana. 
Leon wiedział, że jego syn nie potrzebuje zajęć. Jednak tak naprawdę to on sam potrzebował spotkania z Violettą, by dalej normalnie funkcjonować. 
- Ok, więc przyjdę o 18:00 - powiedziała. 
Violetta była miło zaskoczona odpowiedzią Verdasa. Ona również chciała go zobaczyć. 
Po pracy Leon odebrał syna. Potem, jak zawsze poszli na obiad. 
O 16:00 byli już w domu. Chłopiec poszedł odrabiać lekcje, mężczyzna zaczął pracę przed laptopem.
Kiedy na zegarze wybiła 18:00 mężczyzna usłyszał dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy ruszył w kierunku wejścia. 
- Dobry wieczór - odezwała się jako pierwsza. Violetta była ciepło ubrana, na jej szyi zawinięty był bordowy szalik. 
- Dobry wieczór - odpowiedział i wpuścił ją do domu. Wziął od niej kurtkę, którą później powiesił na wieszak. 
Oboje ruszyli do salonu.
- Chciałabyś coś ciepłego do picia? - spytał.
- Tylko o tym marzę - odparła delikatnie się uśmiechając. 
- Zaraz wracam - i znikł w kuchni. 
Po paru chwilach wrócił z kubkiem gorącej herbaty. Violetta podziękowała mu i poszła do pokoju Nico. 
Tego wieczoru Leon zamówił sushi. Nie miał czasu na gotowanie. Jego praca go przerastała. Całą godzinę przesiedział przed ekranem laptopa. 
Nagle zobaczył, że brązowooka schodzi ze schodów. Ich spojrzenia się spotkały. Kiedy Violetta podeszła bliżej mężczyzny, powiedziała:
- Muszę już iść.
Leon posmutniał. Liczył na kolejny, miło spędzony wieczór. 
- Rozumiem.
Wymienili się uśmiechami. 
- Mam jutro egzamin, a jeszcze nic się nie uczyłam. 
- Violetto, powinnaś mi to powiedzieć, kiedy do mnie dzwoniłaś! Mam wyrzuty sumienia.
- Spokojnie, przychodzenie do Nico to przyjemność - tłumaczyła.
- Czy już ci mówiłem, że jesteś nierozsądna? 
- Tak, wspomniałeś dwa dni temu - była rozśmieszona.
Leon wstał z kanapy.
- Mogę ci jakoś pomóc? - spojrzał jej głęboko w oczy. 
- Jeśli chcesz się za mnie nauczyć tego wszystkiego, to bardzo proszę - odpowiedziała. 
- Uwierz mi, że chciałbym, ale nie mogę. 
- No właśnie. 
- Jesteś pewna? 
- Tak - szepnęła. 
Verdas widział, że dziewczyna się waha. 
- W 100 procentach?
- To znaczy - zaczęła - Dla mnie, najlepszym sposobem do nauki jest odpytywanie. 
- A w związku z tym?
- Moja przyjaciółka, z którą mieszkam wyjechała na kilka dni. to właśnie ona mnie zawsze przepytywała - mówiła nieśmiało - Chociaż nie, zapomnij. 
- Nie, chce ci pomóc - rzucił szybko.
- Ale ja nie chcę, żebyś zarywał noc przeze mnie! - uniosła głos.
- To będzie czysta przyjemność - powiedział i puścił do niej oczko. Violetta się zarumieniała. Oboje czuli, że są sobie bliżsi - A więc, zgadzasz się? 
- Niech ci będzie - powiedziała cicho wzdychając.
- Podwiozę cie do domu.
- Nie, p.. - zaczęła.
- Nie sprzeciwiaj mi się, ok? - przerwał jej.
- Ale ja nie chcę ciebie wykorzystywać! Mój pomysł jest głupi - przyznała.
Violetta zdała sobie sprawę, że działa pod wpływem impulsu. 
- Nic nie mów tylko się ubieraj - rzucił. 
Violetta wykonała jego polecenie. Mężczyzna poprosił pani sprzątającej o przypilnowanie Nico. 
Po chwili zszedł na dół. Zobaczył ubraną już dziewczynę. Sam narzucił na siebie kurtkę i założył buty. Oboje wyszli z domu. 
Jechali w ciszy. Za szybą auta panowała śnieżyca. Pozostał tydzień do świąt. 
Kiedy dojechali pod blok, w którym mieszkała Violetta, oboje wysiedli z pojazdu.
- Nie musisz ze mną iść - rzuciła.
- Poradzisz sobie sama z taką ilością książek? - zaczął się śmiać.
- Raczej nie - przyznała. 
Kiedy wzięli wszystkie potrzebne do nauki przedmioty, wrócili do auta. Ponownie cisza.
Po dłuższej chwili weszli do domu mężczyzny. Rozebrali się z zimowych ubrań i ruszyli do salonu. 
Leon zrobił herbaty. Później razem usiedli na dużej kanapie. 
- No to, od czego zaczynamy? - spytał.
- Od początku - przyznała bezsilnie. 
- Ej, dasz radę! - powiedział. 
- Mam nadzieję - szepnęła - Dobra, zaczynajmy.
I zaczęli. Podczas nauki wiele się śmiali. Violetta sądziła, że przy Leonie wszystko szybciej jej wchodzi do głowy. 
- Violetto, muszę iść położyć spać Nico - zaczął.
- Jasne, już się zbieram - zaczęła pakować książki do torby. 
- Nie - powstrzymał ją przytrzymując jej dłonie. Spojrzeli sobie w oczy. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Przed oczami stanął jej obraz z ostatniego wieczoru spędzonego z mężczyzną, kiedy to prawie się pocałowali - Będę za 10 minut. Poczekaj tu na mnie - rzucił i ruszył w kierunku schodów. 
Po upływie 10 minut mężczyzna wrócił do salonu. 
- Już jestem - powiedział. Oboje się uśmiechnęli. Mężczyzna ponownie usiadł obok Violetty - Na czym skończyliśmy? 
W pewnym momencie Leon postanowił rozłożyć kanapę, by było im wygodniej. Oboje się rozłożyli. 
Uczyli się jeszcze przez 3 godziny.
W pewnym momencie Leona, jak i Violettę zmorzył sen. Nie postrzeżenie, rzez sen wtulili się w siebie.

Nagle Violetta się obudziła. Zauważyła, że leży wtulona w tors Leona. Przez chwilę w jej głowie pojawiła się myśl, by pozostać w tej pozycji i spać dalej u jego boku. Jednak szybko odgoniła tą teorię. Energicznie zerwała się z miejsca, tym samym budząc Verdasa. 
Dziewczyna, w objęciach mężczyzny czuła się bezpiecznie i ciepło. jednak wiedziała, że oboje nie byli świadomi, tego co robią. 
Wstała i zaczęła pakować swoje książki. Chciała jak najszybciej zniknąć z oczu Leona.
- Czy my zasnęliśmy? - spytał zaspanym, seksownym według dziewczyny głosem.
- Tak, jest 3:00.
- Co ty robisz? - przeniósł się do pozycji siedzącej. 
- Pakuję się. Muszę wracać do domu - rzuciła w jego stronę i ruszyła w kierunku wyjścia. Mężczyzna poszedł za nią.
- Zostań. Możesz spać u nas. Jest dużo miejsca. Nie powinnaś wracać sama - tłumaczył lekko przejęty.
- Nie, tak będzie lepiej - mówiła podczas zakładania butów. 
Leon wziął z wieszaka kurtkę Violetty. Dziewczyna obróciła się tyłem do niego i zgrabnie włożyła ręce do rękawów. Kiedy się obróciła, spotkała się twarzą w twarz z Verdasem. 
Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy. Później ich twarze zaczęły się niebezpiecznie zbliżać. Oboje byli świadomi tego co robią. Oboje tego chcieli. Mężczyzna swoją dłonią ujął policzek dziewczyny. Ich usta dzieliły centymetry.
- Tato, ni mogę spać - był to głos Nico. 
Dorośli szybko oderwali się od siebie. Leon obrócił się do syna. 
- Już do ciebie idę Nico. Biegnij do sypialni. Zaraz przyjdę - chłopczyk posłuchał polecenia ojca i już go nie było. 
Obrócił się w stronę dziewczyny. Właśnie rozmawiała z kimś przez telefon. Był to pewnie taksówkarz. Kiedy się rozłączyła, powiedziała.
- Przepraszam
- Ja również - dopowiedział.
- Do wtorku - rzuciła i wyszła z domu mężczyzny. 
Obje wzięli głęboki wdech. Tak mało brakowało. Było mroźno i śnieżnie. Zbliżały się święta, podczas których Violetta miała wrócić do rodzinnego domu. 
Leon wrócił do syna. Kiedy chłopiec zasnął, poszedł się umyć. Zasnął myśląc o brązowowłosej. 

Dni mijały szybko. We wtorkowe popołudnie, kiedy Leon i Nico siedzieli przed telewizorem zadzwonił telefon. 
-Słucham? - spytał Leon nie patrząc na to, kto dzwonił.
- Cześć - ponownie usłyszał ten słodki, ciepły głos. Momentalnie zerwał się z miejsca. 
- Hej - powiedział podekscytowany.
- Leon, chodzi o to, że dzisiaj nie mogę przyjechać do Nico - zaczęła. Serce Leona krwawiło. Tak długo czekał na spotkanie z Violettą.
- Ale dlaczego? 
- Nie wiem czy widziałeś co się dzieje za oknem, ale jest śnieżyca - była lekko rozbawiona - Komunikacja miejska nie zdziała. Mogłabym przyjść piechotą, ale to spory kawałek. 
- Rozumiem, to może przywiozę do ciebie Nico? - zaproponował. 
Zrobiły wszystko, byleby ją zobaczyć. 
- No dobrze. Jeśli chcesz - powiedziała. W głębi duszy Violetta szalenie się cieszyła.
- Czyli o 18:00 u ciebie? 
- Tak. 
- Do zobaczenia - pożegnał się.
- Do zobaczenia.

Kiedy wybiła 17:40, syn i ojciec wsiedli do auta i ruszyli w kierunku domu Violetty. Po 20 minutach drogi przez zaśnieżone ulice, dojechali na miejsce. 
Violetta otworzyła im drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Przyjadę za godzinę - powiedział mężczyzna. 
- Dobrze.
Po godzinie, do drzwi domu Violetty zapukał Leon. Jednak otworzyła mu jakaś kobieta. Była młoda i piękna jak brązowooka. 
- Pan pewnie do Violetty? - spytała.
- Tak
- Zapraszam - otworzyła szerzej drzwi. Leon wszedł do środka. Po paru chwilach siedzenia w salonie, usłyszał 2 głosy. Oba kochał równie mocno. Był to Nico i Violetta. Zobaczył jednak, że za dwójką idzie drugi chłopiec. Z zaciekawieniem spojrzał na niego.
- Już jesteś tato - powiedział smutno Nico. Podszedł do ojca - Moglibyśmy zostać jeszcze trochę?
- Dlaczego?
- Bo tu mieszka Sam, mój kolega z klasy - rzucił i pobiegł w stronę chłopca.
Leon niepewnie spojrzał na Violettę. Dziewczyna do niego podeszła.
- Sam to syn mojej koleżanki, z którą mieszkam - wytłumaczyła.
- Rozumiem - zaśmiał się. 
- Myślałeś, że to moje dziecko? 
- Przez chwilę - przyznał. Oboje się zaśmiali. 
- To zostaniemy jeszcze trochę - spytał Nico.
- Jeśli pani Violetta nie ma nic przeciwko - spojrzał na kobietę. 
- Oczywiście, że nie mam. 
- Super! - krzyknął chłopiec i ruszył do jednego z pokoi. 
- Może chcesz się czegoś napić? - spytała dziewczyna.
- Herbatę.
- Już się robi - powiedziała i zniknęła za drzwiami do kuchni. 
Po chwili wróciła i przysiadła obok Leona na kanapie. 
- We czwartek wigilia - zaczął - Wyjeżdżasz?
- Tak, mam zamiar wrócić na kilka dni do domu, w Hiszpanii, a ty?
- Ja jak zawsze święta spędzę z moimi rodzicami.
- To miło. 
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Koleżanka Violetty szybko je otworzyła. Wtem Leon i Violetta zobaczyli namiętnie całujących się ludzi. 
- Może pójdźmy do mojego pokoju.
- Tak, chodźmy - powiedział.
W pokoju Violetty panował ład i porządek. 
Jeszcze w progu Leon zapytał:
- Jak ci poszedł egzamin? 
- Dostałam 5! - krzyknęła radośnie.
- To cudownie 
Wtem dziewczyna rzuciła się na Verdasa. Stali przez pewien moment wtuleni w siebie.
Po chwili dziewczyna oderwała się od niego.
- Przepraszam, nie powinnam - mówiła patrząc w ziemię.
- Nic się nie stało - przyznał.
Leon, jak i Violetta byli zadowoleni z tego co się własnie stało. A nawet, chcieli więcej. 
Patrzyli na siebie przez kilka sekund. Ich oddechy były przyspieszone. Wszystko działo się w zabójczym tempie. 
- Violetta - szepnął zbliżając się do ust dziewczyny.
Ich wargi ponownie miały się złączyć w pocałunku, jednak ktoś wtargnął do pokoju. Odskoczyli od siebie jak oparzeni. 
- Przepraszam - powiedziała nieśmiało koleżanka Violetty i wyszła.
- Chyba powinienem już iść - rzucił Leon. 
Przy wyjściu złożyli sobie świąteczne życzenia i pożegnali się w lekkim zakłopotaniu.

Verdas cały czas myślał, co byłoby gdyby. . .

W dniu Wigilii śnieg padał niemiłosiernie. Rodzice Leona nie mogli przyjechać do niego, ponieważ drogi były zasypane. 
Święta miał spędzić z Nico. 
W Wigilię rano, Leon poszedł do sklepu. Kiedy stał przy kasie, usłyszał.
- Leon? 
Obrócił się za siebie. Za nim, w kolejce stała Violetta.
- Co ty tu robisz? - spytał mężczyzna.
- Ja? Co ty tu robisz? - oboje byli zdziwieni swoją obecnością.
Kiedy oboje zapłacili za swoje zakupy, zaczęli rozmawiać. 
- No więc? - zapytał Leon.
- Jak widzisz, nie pojechałam do Hiszpanii.
- Dlaczego? 
- Lot został odwołany z powodu śnieżycy. 
- Przykro mi - przyznał.
- A ty? Dlaczego nie jesteś u rodziców albo nie gościsz ich u siebie?
- Zawiało wszystkie drogi dojazdowe. Nie mają możliwości ruszyć się z domu.
- Oj, przykro mi.
Nagle do głowy Verdasa wpadł pomysł.
- Co powiedziałabyś na wspólną Wigilię? 
Violetta wytrzeszczyła oczy.
- Ale . . .
- Żadne "ale". Przyjadę po ciebie o 18:00 - puścił do niej oczko i radosny wyszedł ze sklepu. 

Równo o 18:00 zadzwonił do drzwi mieszkania dziewczyny. Kiedy zobaczył Violettę, wytrzeszczył oczy z podziwu. Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie skromną, opinającą jej idealne ciało, czarną sukienkę. Jej usta miały styczność z czerwoną pomadką. 
- Gotowa? - wycedził Leon, był w dalszym szoku. 
- Tak - powiedziała i chwyciła płaszcz - Jednak wciąż uważam, że to nie jest konieczne. 
- Nic już nie mów - powiedział i razem ruszyli w kierunku samochodu. 

Wigilia minęła w niesamowitej atmosferze. Można powiedzieć, że wszyscy zachowywali się, jakby byli prawdziwą rodziną. Leon cały czas przyglądał się Violettcie. 
- Możemy rozpakować prezenty? - spytał Nico.
- Oczywiście - powiedział ojciec.
Wszyscy wstali od stołu i usiedli na kanapie. 
Violetta niezmiernie się zdziwiła, kiedy chłopiec przyniósł jej maleńkie pudełeczko. Brązowooka spojrzała na Leona. 
- Otwórz - szepnął. Tak też zrobiła. 
Jej oczom ukazał się złoty naszyjnik z maleńkim diamentem jako zawieszka. 
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziała.
- Nie możesz, ty musisz to przyjąć - poprawił ją Verdas.
- Ja dla ciebie nic nie mam - mówiła z żalem.
- Nie szkodzi. Twoja obecność jest dla mnie prezentem. 

Czas mijał szybko i przyjemnie. 
Kiedy Nico poszedł spać, dorośli wciąż siedzieli w salonie. Rozmawiali, śmiali się. 
- Leon, nie wiem jak ci dziękować za to wszystko. 
- Przestań, to drobiazg. 
- Jesteś cudowny - powiedziała.
Po chwili lekko zbliżyli się do siebie. Ich twarze dzieliły milimetry. Wtem ich wargi się połączyły w namiętnym pocałunku. Mężczyzna ujął twarz dziewczyny w dłoń. Czuli się błogo i wspaniale. 
Później oderwali się od siebie.
- Wesołych świąt Violetto - szepnął.
- I szczęśliwego Nowego Roku Leonie - mówiła szeptem.
Ponownie złączyli swoje wargi. 

Po kilku godzinach namiętnych pocałunków, Leon odwiózł dziewczynę do domu. Na pożegnanie ostatni raz tego dnia się pocałowali.
- Dziękuję - rzuciła i wyszła.

Verdas pełen radości wrócił do domu. Położył się spać myśląc o Violettcie.



____________________________________________________________________________________



Hej!
Kochani, tak oto prezentuje się kolejna część OS :)
Mam nadzieję, że jest ok!

Z okazji świąt, wplotłam wątek świąteczny :P

Dziękuję za komentarze!

UWAGA: Będzie jeszcze jedna część OS! Ale to pewnie po świętach :D
KOMENTUJCIE PROSZĘ :D

 Ps: Przepraszam za brak korekty!
* * * 
Kochani, życzę Wam cudownych, niezapomnianych Świąt, spędzonych w gronie najbliższej rodziny.
Życzę Wam uśmiechu na twarzy, prawdziwych przyjaciół i samych pięknych chwil!
Bądźcie radośni i szczęśliwi w Nowym Roku <3
Niech Wasze marzenie się spełnią. 
Życzę Wam przede wszystkim zdrowia i miłości!

Wesołych Świąt!

Wasza 
Ola :)

wtorek, 22 grudnia 2015

♥ One Shot ♥ "Korepetytorka" cz.2








Verdas niecierpliwie czekał na wtorek. Chciał ponownie spojrzeć w oczy pięknej dziewczyny. Można powiedzieć, że zwróciła jego uwagę. 
W weekend Leon i Nico pojechali do rodziców mężczyzny. To właśnie tam mężczyzna mógł wypocząć. Z dala od miasta, z dala od problemów. 
W niedzielny wieczór razem z synem wrócił do domu. Po 22:00 położyli się spać. Zaczynał się nowy tydzień. 
Poniedziałek to dzień znienawidzony przez wszystkich. W wypadku Leon było to różnie. Można powiedzieć, że poniedziałek to dzień, który dzielił go od spotkania z brązowooką. Jednak był to też dzień, po którym następował wtorek. 
Pierwszy dzień tygodnia minął jak każdy. Wieczorem, przy kolacji Verdas był zajęty myśleniem o dziewczynie.
- Tato, o czym myślisz? - spytał Nico.
Leon wrócił do rzeczywistości. 
- O niczym ważnym - odpowiedział - Synku, jeśli skończyłeś jeść możesz iść się umyć. Za 20 minut do ciebie przyjdę. 
- Dobrze - rzucił i ruszył w kierunku łazienki. 
Zamyślony Verdas posprzątał po posiłku. Następnie udał się do pokoju syna. 
Chłopczyk leżał w łóżku z lekko wilgotnymi włosami. Na jego widok, jak z resztą zawsze, na twarzy Leona pojawiał się uśmiech. 
Mężczyzna podszedł do łóżka Nico i położył się obok niego. Chłopczyk wtulił się w tors taty.
- Kocham cię tato - szepnął.
Serce Leon rosło w oczach. Przepełnione było ciepłem i miłością. 
- Ja ciebie tez kocham synku - odpowiedział i pocałował go w czoło. 
Nim się spostrzegli, zasnęli wtuleni w siebie.
Verdas przebudził się w środku nocy. Delikatnie wstał i okrył kołdrą Nico. Następnie zgasił lampkę nocną i wyszedł z sypialni. 
Po umyciu się pogrążył się we śnie. 

Nastał wtorek, dzień długo wyczekiwany przez Verdasa. 
Po pracy z wielkim uśmiechem na twarzy odebrał syna ze szkoły i razem z nim wrócił do domu. 
Nico odrabiał lekcje, a Leon brał prysznic, gdy po domu rozległ się głos dzwonka do drzwi. 
Na 99% była to korepetytorka. Jednak Leon bał się prosić Nico o otworzenie drzwi. Szybo zakręcił wodę i lekko przetarł ciało ręcznikiem. Założył bokserki i spodnie dresowe. Szybko zbiegł na dół w jeszcze mokrych włosach. Na jego umięśnionym ciele znajdował się sporo kropelek wody. 
Gdy otworzył drzwi zobaczył brązowooką dziewczynę. Cały był w skowronkach. 
Na widok Verdasa w samych spodniach, z lekko wilgotnym ciałem i włosami Violetta poczuła falę gorąca. On był boski.
- Dobry wieczór - wydukała. 
- Dobry wieczór - odpowiedział jej mężczyzna - Zapraszam 
Dziewczyna weszła do salonu, zaraz za nią Leon. 
- Przyniosę coś do picia, a pani może iść do pokoju Nico. Poradzi sobie pani? 
- Z pewnością - powiedział z uśmiechem na twarzy i ruszyła na górę. 
Po paru chwilach mężczyzna zaniósł kobiecie szklankę soku. 
Podczas wolnej godziny Leon zdążył się ubrać i zrobić kolację. Nakrywając do stołu usłyszał ciche rozmowy. 
Jego oczom ukazała się drobna kobieta i jego syn. Byli zajęci rozmową. Leon wpatrywał się w brązowooką piękność. W pewnym momencie ona również na niego spojrzała. 
Wpatrywali się w siebie przez krótką chwilę.. . .  A może to była godzina?! 
Nie, z pewnością trwało to moment. Mężczyzna był zdumiony pięknem korepetytorki. Nie wiedział dlaczego, ale chciał bliżej ją poznać. 
Violetta była lekko skrępowana całą sytuacją. Jednak coś ciągnęło ją w kierunku Verdasa.
- Zapraszam na kolację - powiedział Leon, wciąż zapatrzony w dziewczynę.
Nico szybko zajął miejsce przy stole. 
- Panią też zapraszam - dodał. Był lekko zawstydzony? Ta dziewczyna działała na niego odurzająco.
- Nie chcę przeszkadzać.... - tłumaczyła
- Nie będzie pani przeszkadzać. 
- Właśnie - dodał Nico.
- No więc? - spytał ponownie Leon.
- Jak pan tak nalega... Ale to nie problem? - wciąż była speszona.
- Żaden. Proszę siadać - odpowiedział Leon i wskazał miejsce przy stole. 

Kolacja minęła w miłej atmosferze. Dorośli co chwila spoglądali na siebie. Jedak kiedy Nico udał się do swojego pokoju, nastał dziwna cisza.
- Widzę, że obranie marchewki nie sprawia już panu problemu - zaczęła brązowooka powstrzymując śmiech.
- Dzięki pani, nie sprawia - odpowiedział. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Napięta atmosfera lekko opadła.
- Wydaje mi się, że powinnam już iść - powiedziała wstając od stołu.
Leon chciał zatrzymać dziewczynę, ale uważał, że zrobi z siebie idiotę. Widzą się 3 raz w życiu!
Oboje ruszyli w kierunku drzwi wyjściowych. 
- No więc dziękuję za pyszną kolację. 
- Nie ma za co - posłał jej przyjazny uśmiech.
Jego uśmiech sprawiał, że nogi dziewczyny stawały się jak z waty. Nie chciał zrobić niczego głupiego, wiec rzucił:
- Do widzenia 
- Do zobaczenia we czwartek.
I wyszła. Mężczyzna zamknął drzwi i oparł się o nie. Myślał...
Kompletnie zawróciła mu w głowie, pomimo tak krótkiej znajomości. Cały czas o niej myślał. Nie mógł się doczekać kolejnego spotkania, kolejnego spojrzenia w jej magiczne oczy.

Po odprężającej kąpieli dziewczyna położyła się do łóżka. Przymknęła oczy. Wówczas pojawił się obraz w pół ubranego Verdasa. Szybko otworzyła powieki. To było nierealne, niedobre, nieodpowiednie! Skarciła się w myślach. Po chwili ponownie spróbowała zasnąć. Ten sam obraz. 
Ostatecznie poddała się przyjemnym wspomnieniom i zasnęła myśląc o Verdasie. 

Leon żył od wtorku do czwartku. Od czwartku do wtorku. Podobnie było też z Violettą.
W czwartkowy wieczór, równo o 18:00 dziewczyna zadzwoniła do drzwi Verdasów. Po paru chwilach jej oczom ukazał się Leon. Miał na sobie jeansy i granatową koszulkę. Wyglądał seksownie...
- Dobry wieczór - rzucił w jej stronę i wpuścił ją do pięknego domu.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Chociaż, bardziej nie dała rady, niż nie wiedziała. Mężczyzna sprawiał, że znikał jej język. 
Tak jak zawsze, Violetta udała się do pokoju Nico.
Po godzinie zajęć zostawiła chłopca i zeszła na dół. Szła na palcach w kierunku kuchni. Po pewnym czasie jej oczom ukazał się Verdas. Jak zawsze o tej porze przyrządzał kolację. Brązowooka wpatrywała się w niego przez parę chwil. Nie widział jej, gdyż obrócony był do niej plecami. 
Wtem rozległ się dźwięk telefonu dziewczyny.  Leon momentalnie obrócił się za siebie. Od razu zrozumiał, że Violetta mu się przyglądała. Ta myśl go cieszyła. 
- Słucham? - spytała zarumieniona ze wstydu. Dobrze wiedziała, że Leon ją zauważył i wszystko rozumie - Jasne - mówiła - a nie możemy tego przełożyć na piątek? - ciągnęła. 
Verdas cały czas się jej przyglądał. Ona czasem na niego zerkała i przez to jeszcze bardziej się czerwieniła.
Po paru chwilach dziewczyna się rozłączyła. Spojrzała w zielone oczy mężczyzny. Głośno przełknęła ślinę. 
- Już skończyliśmy - powiedziała ledwo słyszalnie. Leon posłała jej pocieszający uśmiech.
- Wspaniale - odparł - Dzisiaj zje pani z nami? 
Violetta się wahała. Serce krzyczało - "nawet się nie zastanawiaj, siadaj z tym przystojniakiem do stołu". Ale rozum mówił przeciwnie. Z jednej strony chciała go lepiej poznać, spędzić z nim trochę czasu, z drugiej wiedziała, że jej zachowanie i chęci były karygodne. Nie mogła spotykać się, zbliżać się do rodzica swojego ucznia. 
- Dlaczego mi pan to proponuje? - nie wiedziała jak z tego wybrnąć, więc odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
- Nie znam pani sytuacji - mężczyzna był zestresowany - z pewnością nie ma pani czasu na gotowanie. Przecież studia to nie przelewki - dodał - To da się pani namówić? Oczywiście nie nalegam.
Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami. 
- No  dobrze, zostanę na kolację i dziękuję za propozycję - powiedziała miło. 
- Nie ma za co, dla mnie może pani zostawać na kolację po każdych zajęciach - po wypowiedzeniu tych słów, Leon zrozumiał, że palnął jakąś głupotę. 
- Dziękuję ? - nie wiedziała co odpowiedzieć. 
Po paru minutach Nico zszedł na dół i razem z dorosłymi usiadł przy stole. 
Podczas kolacji wszyscy się śmiali. Co chwila wymieniali się spojrzeniami. Kiedy Nico poszedł się umyć, Leon zaczął sprzątać naczynia. Dziewczyna od razu zerwała się z miejsca, by pomóc mężczyźnie. 
Gdy znosili naczynia z jadalni do kuchni wpadli na siebie. Violetta, która niosła szklany dzbanek z wodą upuściła go, a wcześniej wylała na Leona jego zawartość. Naczynie pękło rozbijając się na tysiące drobnych kawałków. 
- Matko, przepraszam. . .  - zaczęła z żalem w głosie. Szybko się zgięła i zaczęła zbierać dłońmi okruchy szkła. Nie zważała na to, że się kaleczy. Wszystko działo się tak szybko. 
- Niech pani przestanie! - krzyknął, widząc lekko poranione już palce kobiety. Zgiął się. Następnie chwycił nadgarstki dziewczyny. Oboje się wyprostowali. Patrzyli sobie w oczy. 
Wtem Leon przeniósł swój hipnotyzujący wzrok na dłonie Violetty. Ta spojrzała na jego mokrą koszulkę.
- Przepraszam, pomoczyłam panu bluzkę - jej głos był cichy.
Leon nic nie powiedział tylko pociągnął za sobą Violettę do łazienki. Idąc mocno ją trzymał za nadgarstki. Jemu, jak i jej po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. 
Dziewczyna usiadł na brzegu wanny. Na kilku pacach miała rany, z których leciała krew. 
Verdas szukał potrzebnych do opatrzenia skaleczenia rzeczy. Gdy się obrócił, usiadł obok niej i momentalnie chwycił jej dłonie. 
Dziewczynie najbardziej kojący był jego dotyk. Podczas opatrzenia ran, mężczyzna powiedział:
- Czy pani jest mądra? - spojrzał na nią spode łba - Przecież ma pani pokaleczone ręce. 
- Ja po prostu chciałam jak najszybciej to posprzątać - tłumaczyła, przyglądając się, jak zgrabne palce Verdasa delikatnie dotykają skóry jej dłoni - Przepraszam, że upuściłam pański dzbanek - przepraszała. Wnet spojrzała na tors Leona - Wylałam na pana tą wodę. . . . Tak mi przykro - ciągnęła.
- To mi jest przykro, że pani zaczęła zbierać szkło - zaczął - Pani jest nierozsądną osobą.
Violetta nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego, jednak w towarzystwie Verdasa traciła rozum. 
- Jeszcze raz przepraszam. Odkupię panu ten dzban. . .
- Niczego nie musi pani mi odkupywać. Wystarczy, że pozwoli pani ranom się spokojnie zagoić - powiedział naklejając ostatni plaster.
- Dziękuję - szepnęła i nieśmiało się do niego uśmiechnęła. Odpowiedział jej tym samym.
- Niech pani usiądzie na kanapie, ja to posprzątam - oznajmił i oboje wyszli z łazienki.
Dziewczyna z uwagą przyglądała się umięśnionemu ciału Verdasa, który właśnie sprzątał szkoło.
Po skończonej pracy, dziewczyna zdała sobie sprawę, że jest 22:00. Dawno powinna być w domu.
Pomimo tego, że mieszka sama z przyjaciółką nie czuje się samotnie.
Kiedy zaczęła pakować książki do torby, zobaczyła Leona. W jednej ręce trzymał on 2 kieliszki, w drugiej butelkę wina. Dziewczynie przyspieszył oddech.
- Ma pani ochotę na lampkę wina? - spytał uroczo. Tak bardzo działa na Violettę.
- Nie wiem czy powinnam.. .
- Jest pani samochodem?
- Nie, ale to jest trochę nieodpowiednie. Uczę pana syna i ...
- Ja nie mam nic przeciwko temu - powiedział i nalał wina do kieliszków - Proszę - powiedział podając jej jeden.
Dziewczyna go chwyciła i wygodniej usiadła na kanapie. Zaraz potem obok niej usiadł Verdas.
Po paru chwilach niezręcznej ciszy Leon powiedział.
- Jak idzie pani na studiach? Jeśli oczywiście mogę spytać...
- Oczywiście, że może pan spytać - zaczęła, a po chwili westchnęła - Studia to ciężka praca. W szczególności studia stomatologiczne - spojrzała na mężczyznę, a on twierdząco pokiwał głową - Zarywa się noce, żyje się na kawie, na nic nie ma czasu.
- Jeśli nie ma pani na nic czasu, to dlaczego udziela pani korepetycji?
- Bo to mi sprawia przyjemność, no i oczywiście w ten sposób dorabiam.
- A jak pani znajduje czas?
- Staram się mieć wszystko rozplanowane co do godziny - ciągnęła - Jednak pan przez swoje kolacje, czy namawianie mnie do wypicia lampki wina wybija mnie z rytmu -powiedziała, po czym się zaśmiała.
- Przepraszam, ale może pani powiedzieć - nie...
- Tak, wiem. Jednak jak na razie się wyrabiam - ponownie posłała mu ten serdeczny uśmiech.
- Cieszę się - szepnął Leon.
- Mam pytanie. .  - zaczęła nieśmiało Violetta. Mężczyzna spojrzał na nią pytająco - Czy moglibyśmy mówić sobie po imieniu? Szczerze mówiąc trochę mi to przeszkadza. Jestem młodsza o 2 lata.
- Jasne, mi też to trochę przeszkadza - potwierdził Verdas - Więc - szepnął i wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny - Leon.
Brązowooka się delikatnie uśmiechnęła.
- Violetta - uścisnęła jego męską dłoń.
Po ich ciałach przeszedł dreszczyk. oboje zdawali sobie sprawę, że druga osoba nie jest im obojętna.
- Violetto, dlaczego wybrałaś właśnie stomatologię?
- Ponieważ od małej dziewczynki chciałam być dentystą. Z wiekiem, ta chęć tylko rosła. A ty, dlaczego wybrałeś prawo?
- W sumie to nigdy nie wiedziałem, kim chce być. Jednak moi rodzice widzieli mnie w roli prawnika. Tak też się stało. Odziedziczyłem po nich kancelarię - mówił, a dziewczyna zapatrzyłam mu się w oczy.
- A czy w ogóle lubisz robić to, co robisz?
- Tak, uwielbiam swoją pracę.
Po chwili Leon chwycił butelkę wina i skierował ją w kierunku kieliszka dziewczyny.
- Leon, nie wiem czy powinnam - była niepewna.
- Spokojnie, to tylko lampka wina - powiedział i nalał jej alkoholu.
- Już znasz moją historię miłosną, więc chciałbym poznać twoją. Masz kogoś? - spytał z nadzieją, że odpowie "nie".
- Tak, jestem mężatką - odpowiedziała, a serce Leona powoli zaczęło pękać. Dziewczyna łobuzersko się uśmiechnęła - Żartuje! - zaśmiała się - Aktualnie nie mam nikogo. Po ostatnim związku postanowiłam dać sobie spokój z miłością.
- Rozumiem - powiedział.
Ich rozmowy trwały do 2:00 w nocy. Wypili 3 butelki wina, jednak wciąż trzeźwo myśleli.
- Leon, ja już muszę iść. Jest środek nocy!
Podczas rozmów, lepiej się poznali, otworzyli się przed sobą.
- Właśnie! Jest środek nocy! Nigdzie cie nie puszczę. Przykro mi.
- To wezwę taksówkę - powiedziała i chwyciła telefon.
Po krótkiej rozmowie z kierowcą rozłączyła się.
- Muszę się zbierać - powiedziała i wstała z kanapy. Ruszyła do holu, gdzie założyła buty i kurtkę. Był grudzień, na dworze było zimno.
Mężczyzna oparł się o ścianę i przyglądał się brązowowłosej.
- Dziękuję za kolację i wspólny wieczór. Było bardzo miło. - powiedziała. Leon podszedł bliżej dziewczyny.
- Nie ma za co. Widzimy się we czwartek, tak?
- Tak - odpowiedziała.
Ich twarze zaczęły się zbliżać. Coraz mniejsza odległość. . . ..
Nagle usłyszeli dźwięk klaksonu auta. Zrobili krok do tyłu.
- Do czwartku Leonie - szepnęła.
- Do zobaczenia Violetto - odpowiedział. Dziewczyna wyszła.
Leon wykonał wieczorne czynności i położył się spać.



####################################################################################




Hej!
Kochani, oto druga część OS :)
Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu.

Vilu i Leon mają szansę na normalny związek?

HMn..

Kolejna część pojawi się ...
a) jutro
b) w wigilię
c) albo później :/

Dożyjemy, zobaczymy :) 

To też zależy od Was i Waszego zaangażowania ( komentowanie ) :P

Przepraszam, że post dodaję tak późno, ale nie miałam czasu... 
:)

Wybaczcie!

Już za 2 dni Wigilia!!!!
Wy też cieszycie się tak bardzo jak ja!?
W końcu się wyśpię :)

Wam też życzę kolorowych snów!

Odpocznijcie Kochani <3

Komentujcie


<3 <3 <3 

Do następnego
Wasza Oleczka <3


poniedziałek, 14 grudnia 2015

♥ One Shot ♥ "Korepetytorka" cz.1 z okazji 10 k wyświetleń






Miłość bywa nieszczęśliwa. Wydaje ci się, że poznałeś osobę, z którą chcesz spędzić resztę życia, założyć rodzinę... 
Jednak wszystko przemija. W pewnym momencie budzimy się i zdajemy sobie sprawę, że to był błąd. To był błąd, którego skutkiem jest złamane serce. 
Miłość bywa okrutna, ale tylko wtedy, kiedy darzymy nią nieodpowiednią osobę.
Leon Verdas miał 20 lat kiedy się ożenił. Wydawało się mu, że to ta jedyna.
Rodzice chłopaka chcieli, by na początku przejął po nich firmę, a później zajął się życiem prywatnym.
Kilka miesięcy po ślubie, małżeństwo zostało rodzicami. Ich syn, Nico był kąpią ojca. Te same duże, zielone oczy. Oczy pełne miłości i dobroci. 
Leon ostatecznie przejął firmę po rodzicach. Był właścicielem, a zarazem szefem w ogromnej kancelarii prawniczej. 
Po 8 latach pięknego życia, zaczęły się problemy. 
Nico miał 8 lat. Potrzebował rodziców, a w szczególności kochającej matki. Matki, której nie widział zbyt często. Kobieta wyjeżdżała na kilkudniowe spotkania biznesowe. Leon miał na głowie całą kancelarię, dom oraz syna.
Żona Verdasa zaniedbywała obowiązki matki jak i żony. 
Ostatecznie, po wielu kłótniach, małżeństwo doszło do wniosku, że nie są sobie przeznaczeni. Wzięli więc rozwód. 
Po pewnym czasie, Leon dowiedział się, że kobieta go zdradzała, a była z nim tylko dla pieniędzy. Pozbawił ją praw do syna.  
Od tamtego czasu szatyn próbuje pogodzić rolę ojca jak i dobrego prawnika. Jest to trudne, jednak dostaje ogromne wsparcie ze strony przyjaciół oraz rodziny. Nie ma on czasu na poznanie kogoś, kto mógłby wypełnić pustkę w jego sercu. 

8-letni chłopiec był dla Verdasa całym światem. Nie wyobrażał sobie bez niego życia. 
Żyli sami. Sami w wielkim domu. Chłopiec nie rozumiał, dlaczego mama odeszła. Leon jednak nie potrafił mu tego wytłumaczyć. 

Z błogiego snu, mężczyznę wybudził donośny dźwięk budzika. Otworzył oczy. Była 7:30. Cicho westchnął i wstał z łóżka. Od razu udał się do kuchni w celu przygotowania śniadania. 
Tym razem zrobił omlety. 
Kiedy skończył, postanowił obudzić Nico. 
Wszedł więc po schodach na górę. Gdy stał już przy drzwiach do pokoju syna, delikatnie je otworzył. Chłopczyk nadal spał. 
Mężczyzna po cichu wszedł do sypialni. Podciągnął żaluzje, w celu oświetlenia pokoju światłem dziennym. 
Później podszedł do łóżka Nico i usiadł na nim. 
Zaczął gładzić chłopca po policzku. Bardzo go kochał. 
-Nico, musisz wstać - szeptał mężczyzna. Próbował go stopniowo obudzić. - Nico - wciąż szeptał. 
Chłopiec delikatnie otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Jeszcze chwila tato - powiedział chowając twarz w poduszkę. 
- Dobrze, za 15 minut znowu tu przyjdę - oznajmił - Ale wtedy nie ma wymówki. Rozumiemy się ? - spytał ze szczerym uśmiechem na twarzy. 
-Tak... - odpowiedział. 
Mężczyzna opuścił pokój swojego syna i udał się do łazienki. Tam wziął szybki prysznic. Później wszedł do garderoby. Wybrał, a następnie ubrał na siebie granatowy garnitur, krawat i białą koszulę. Tak właśnie wyglądał jego strój do pracy. 
Użył jeszcze perfum oraz założył zegarek. Przelotnie spojrzał na prawą dłoń. Jeszcze niedawno, na jednym z palców znajdowała się obrączka. Wróciły wspomnienia... 
Potrząsnął głową, by je odgonić. Nie miał zamiaru żyć przeszłością. Liczyło się teraz, dziś. 
Gotowy ponownie udał  się do pokoju 8-latka. 
-Nico, wstawaj - powiedział. Chłopczyk usiadł na łóżku, po chwili wstał na równe nogi.
-Tato... - zaczął - Mam prośbę - podszedł do ojca. Leon ukucnął, by malec mógł się przytulić. 
Tak też się stało. 
-Coś się stało? - Verdas był lekko przejęty. 
-Tak - odpowiedział Nico - Jeśli mnie kochasz, pozwól mi nie iść do szkoły - powiedział ojcu na ucho. 
Leon wybuchł śmiechem.
- Chodź na śniadanie - rzucił i wyszedł z pokoju chłopca. 

Przy posiłku, jak zawsze dużo rozmawiali i śmiali się. Potem malec poszedł się ubrać i umyć zęby. 
Gotowy zszedł na dół. 
- Nico, zakładaj buty i jedziemy. - powiedział ojciec. 
- Ale jesteś pewien, że nie mogę zostać w domu? - spytał uroczo Nico.
-Jestem pewien - odpowiedział Leon, śmiejąc się. Po chwili podszedł do syna i ucałował go w czubek głowy. 
Kiedy malec założył buty, mężczyzna wziął plecak syna i razem wyszli z domu. Potem wsiedli do czarnego auta. Młody Verdas z tyłu, starszy za kierownicą. 
Po 10 minutach drogi byli pod szkołą. Nico chodził do prywatnej podstawówki. Leon nie chciał, by jego syn zetknął się z nieodpowiednim zachowaniem wśród rówieśników. Miał pieniądze, więc posłał syna do prywatnej placówki. 
Razem wysiedli z samochodu. Chłopiec założył plecak. 
Potem ojciec i syn weszli do budynku. Przy szatni, mężczyzna ucałował chłopca w czoło
-Do zobaczenia po szkole. - rzucił i posłał mu ciepły uśmiech.
- Cześć tato - pożegnał się i dołączył do rówieśników.

Po 15 minutach drogi Leon był już w kancelarii. Jak zawsze, został miło powitany przez swoją sekretarkę. Po podpisaniu pewnych dokumentów udał się do swojego biura. Na dzisiejszy dzień nie miał zaplanowanych żadnych rozpraw i spotkań z klientami. Tylko papierkowa robota.
Wszedł do biura i stanął przy szklanej ścianie z okien. Oddychał miarowo. 
Zastanawiał się, dlaczego w jego życiu wszystko się nie układa. 
Był zniechęcony do kobiet. Jedna zniszczyła mu życie. Nie miał zamiaru dawać na to szansy innej. 
Po chwili przemyśleń usiadł przy burku i zaczął uzupełniać dokumenty. 

Kiedy wybiła 14:00, Verdas zerwał się z fotela i wyszedł z biura. Za 15 minut jego syn kończył lekcje. Machnięciem ręki pożegnał się z sekretarką. 
Po pewnym czasie siedział już w aucie. Odpalił silnik i ruszył. 
Po upływie 10 minut znalazł się pod szkołą. Wyszedł z auta i udał się w kierunku wejścia. 
Kiedy przeszedł przez próg szkoły, rozległ się donośny dźwięk dzwonka. Wszystkie dzieci zbiegły ze schodów. Mężczyzna czekał przy szatni. 
Wtem zobaczył swojego syna. Nie był on jednak sam. Towarzyszyła mu młoda kobieta. Leon ruszył w ich kierunku. 
- Dzień dobry - powiedziała 
- Dzień dobry. Czy coś się stało? - spytał lekko zdenerwowany Verdas.
- Spokojnie, nic złego - uspokoiła go - Jestem nauczycielem angielskiego. Uczę pańskiego syna. - mówiła z uśmiechem na twarzy.
- Ma jakieś tyły? - dopytywał się. 
- Nie, wręcz przeciwnie. Chodzi o to, że Nico jest bardzo dobry z angielskiego. Szczere mówiąc, jest najlepszy z całej klasy. Dlatego chciałabym prosić o to, aby ktoś udzielał mu korepetycji. Nie mam serca patrzeć jak taki talent się marnuje, a w tej klasie się nie rozwija. - wytłumaczyła kobieta. 
- Dobrze, więc zna może pani jakiegoś dobrego korepetytora? - spytał.
- Tak, moja koleżanka udziela korepetycji. 
- Mogłaby pani podać mi jej numer?
- Oczywiście - odpowiedziała i wyjęła telefon z torebki. - Ma na imię Violetta Castillo. Proszę się na mnie powołać. Moje nazwisko to Stone.
- Dobrze. 
Nauczycielka podała numer kontaktowy. Następnie pożegnała się i odeszła. 
Gdy chłopczyk się przebrał, razem z ojcem udali się w kierunku auta. Jak w każdy dzień tygodnia po szkole, zajechali na obiad do restauracji. Byli tam stałymi bywalcami. 
Po posiłku wrócili do domu. 
Chłopiec poszedł odrobić lekcje, a mężczyzna poszedł się przebrać. Wybrał jeansy i bluzkę z krótkim rękawkiem. 
Z zamiarem odpoczynku, usiadł wygodnie na kanapie i włączył jakiś film. 
Po godzinie oglądania wstał i poszedł do pokoju syna, by sprawdzić jak sobie radzi z nauką.
Leon był bardzo dumny z Nico. Nigdy nie miał z nim żadnych problemów. Chłopiec był bardzo dojrzały jak na swój wiek. 
Gdy zapukał do sypialni młodego Verdasa, ten odpowiedział mu "proszę". 
- Radzisz sobie? - spytał z troską ojciec.
- Tak. Już skończyłem. - odpowiedział. 
- Nico, chciałbym porozmawiać z tobą o tych dodatkowych zajęciach angielskiego - zaczął - Chciałbyś je mieć? 
- Tak tato. Ja naprawdę lubię angielski. Zazwyczaj nudzę się na lekcjach.
- Dobrze. To jeszcze dzisiaj zadzwonię do pani i umówię cię na pierwsze zajęcia. 
- Super!
Ojciec podszedł do syna i ucałował go w czoło. Później wyszedł z pokoju, lekko przymykając drzwi. Zszedł na dół i wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał zapisany wcześniej numer do korepetytorki. Wziął głęboki wdech i nacisnął przycisk "zadzwoń".
Po kilku sygnałach mężczyzna usłyszał ciepły głos młodej dziewczyny. 
- Słucham? - powiedziała. 
- Dobry wieczór. Pani Violetta Castillo?
- Tak, przy telefonie.
- Dostałem pani numer od panny Stone. Dzwonię w sprawię zajęć dodatkowych z języka angielskiego.
- Rozumiem.
- No więc oferta nadal jest aktualna? - spytał ojciec Nico.
- Jak najbardziej. 
- Wspaniale. 
- Rozumiem, że te korepetycje będą udzielane dla pańskiego dziecka? - lekko się zaśmiała.
- Tak, dla mojego syna. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna wydawała się być bardzo miłą i przyjazną osobą. - Kiedy mogłaby pani przyjść na pierwsze spotkanie? 
- Aktualnie douczam tylko jedną dziewczynkę, więc pasują mi wszystkie dni oprócz poniedziałku po południu. 
- Więc może we wtorek? - zaproponował.
- Nie ma sprawy. a gdzie i o której mam być? 
- Razem z synem jesteśmy w domu od 16:00, więc może pasuje pani 18:00? 
- Tak, pasuje. 
- Cudownie - powiedział. Następnie podał adres. Pożegnali się z uśmiechem na twarzy. 
Był czwartek. do pierwszych zajęć zostało kilka dni. Nie wiadomo dlaczego, Leon nie mógł doczekać się tego spotkania. 
Szybko poszedł do pokoju syna i mu o wszystkim powiedział. 


Według Verdasa, dni mijały niemiłosiernie wolno.
Kiedy we wtorkowy poranek otworzył oczy, jego serce zaczęło szybciej bić. To ten dzień. Dzień, w którym pierwszy raz spotka kobietę o ciepłym, pełnym radości głosie. 
Z radością przygotował śniadanie i obudził syna. Po posiłku oboje się ubrali. Mężczyzna odwiózł syna do szkoły, sam pojechał do kancelarii. 
Cały dzień siedział jak na szpilkach. Nie mógł się skupić. 
Po 2 godzinach rozmyślania postanowił wziąć się w garść i przestać myśleć o nadchodzącym spotkaniu. 
Kiedy spojrzał na zegarek, spostrzegł, że jest 14:00. Chwycił najważniejsze rzeczy z biurka i wyszedł z pomieszczenia. Pożegnał się z sekretarką i opuścił budynek. 
Przy wejściu do szkoły spotkał swojego syna.
- Co ty tu robisz? Lekcje się jeszcze nie skończyły.
- Dzisiaj pani wypuściła nas wcześniej - powiedział Nico. 
Starszy Verdas objął go ramieniem i razem ruszyli do auta. Ja zawsze zajechali do restauracji. Leon kompletnie zapomniał o korepetycjach. 
Na szczęście w czas spostrzegł, która jest godzina. 
Do domu przyjechali po 16:00. Chłopiec poszedł odrabiać lekcje, a mężczyzna, jak zawsze postanowił się przebrać. 
Później szatyn zaczął przyrządzać kolację. Wtem usłyszał dzwonek do drzwi. 
- To ona - szepnął do siebie. 
Ostatni raz spojrzał w lustro. Poprawił fryzurę i ruszył w kierunku drzwi. Wziął głęboki wdech. Ostatecznie otworzył drwi wejściowe. 
- Dobry wieczór - usłyszał ten sam ciepły, kobiecy głos. 
- Dobry wieczór - jego oczom ukazała się niewysoka brunetka z włosami do ramion. Była szczupła. Jej oczy poza tym, że były brązowe, były przepełnione radością i dobrocią. Dziewczyna była przepiękna. 
Mężczyzna szerzej otworzył drzwi. 
- Zapraszam - posłał jej przyjazny uśmiech. 
Kobieta weszła do środka, pozostawiając za sobą słodki zapach. Verdas wziął głębszy wdech. 
Gestem ręki, Leon zaprosił ją do salonu.
- Dobrze, więc na początku może zaproponuję pani coś do picia. - rzekł lekko zestresowany.
- Poproszę wodę, jeśli można - odpowiedziała nieśmiało.
- Nie ma sprawy. Za chwilę wrócę. Proszę się rozgościć.
Kiedy Verdas wszedł do kuchni zaczął rozmyślać.
 Dziewczyna wyglądała na góra 22 lata. Nie wiedział, dlaczego tak mocno się przy niej denerwuje. Czuł ogromną chęć poznania jej bliżej. 
Gdy wrócił do salonu, dziewczyna siedziała na kanapie. 
- Proszę - powiedział stawiając szklankę pełną wody na stoliku.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho - No więc, na samym początku chciałabym sprawdzić poziom angielskiego u pańskiego syna. 
- Dobrze, a co do stawki za godzinę? 
- Proponuję 60 zł - mężczyzna potwierdził kiwając głową. 
- To może zawołam syna - zaproponował.
- Dobry pomysł - lekko się uśmiechnęła. 
Leon poszedł na górę. Do salonu wrócił z ośmioletnim chłopcem.
- Dzień dobry - przywitał się nieśmiało.
- Dzień dobry. Jak masz na imię? - mówiła delikatnie dziewczyna. Jej głos był podobny do głosu kochającej matki.
- Nico - odpowiedział.
- A ile masz lat? 
- Osiem.
Chłopczyk usiadł obok swojego taty. 
- Może pan zostawić nas samych? Chciałabym przeprowadzić test diagnozujący. 
- Już mnie nie ma - rzucił Leon i ucałował syna w czoło.
Mężczyzna wrócił do kuchni i kończył przyrządzać kolację. 
Cały czas rozmyślał o pięknej brunetce. Nie wiedział, dlaczego utkwiła mu w głowie.
Do rzeczywistości przywrócił go głos Nico.
- Tato, już skończyliśmy. 
- Dobrze już idę - odpowiedział mężczyzna. 
Leon poprawił swoje gęste włosy i ruszył za synem. 
- I jak? - zapytał Verdas słodkiej dziewczyny.
- Uważam, że jak na ośmioletniego chłopca, Nico bardzo dobrze zna angielski. Po prostu pójdę z materiałem do przodu, rozwinę to czego uczył się dotychczas. 
- Wspaniale. 
- Więc godzina i dzień tygodnia panu odpowiada?
- Tak. 
- Tato, ja chciałbym mieć zajęcia dwa razy w tygodniu! - wtrącił Nico.
- Jesteś pewien? - dopytywał szatyn.
- Tak.
- No dobrze. Więc jest możliwość, by przychodziła do nas pani dwa razy w tygodniu? 
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. 
- Z przyjemnością. Tylko w jaki dzień? 
- Może we czwartek? 
- Ok. O tej samej porze, tak?
- Tak. 
- Dobrze, więc do zobaczenia we czwartek - zwróciła się do chłopca.
- Dobranoc - odpowiedział jej i pobiegł na górę. 
Leon wskazał ręką stronę wyjścia. Dziewczyna posłała mu uroczy uśmiech i ruszyła w tamtym kierunku.
- Dziękuję - zaczął mężczyzna.
- Nie ma za co. Douczanie pańskiego syna będzie przyjemnością.
Verdas się cicho zaśmiał. Cały czas w jego głowie pojawiało się jedno pytanie. Jednak nie wiedział czy może je zadać. Po krótkiej walce z samym sobą, powiedział:
- Wiem, że to nie jest odpowiednie pytanie, ale wciąż głowię się ile pani ma lat - był lekko skrępowany.
- Nic się nie stało - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy - Mam 24 lata.
- Bardzo młodo pani wygląda. 
- Dziękuję - speszyła się.
- Przepraszam, że tak panią wypytuję. 
- Nie szkodzi - powiedziała i pociągnęła za klamkę. Ich oczom ukazała się ściana padającego deszczu. 
- Przyszła pani piechotą ? 
- Tak - odpowiedziała nieśmiało. 
- Podwiozę panią - zaproponował.
- Nie, dziękuję. 
- Ale to nie problem. 
- Nie może pan zostawić syna samego.
- Spokojnie, powiem pani, która sprząta, żeby go na chwilę przypilnowała.
Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami.
- Proszę chwilę poczekać. Tylko pójdę po kluczyki.
- Dobrze. 
Po paru chwilach mężczyzna wrócił. Obydwoje wyszli z domu drzwiami prowadzącymi do garażu. 
Wsiedli do czarnego, drogiego auta. 
- Gdzie mam panią zawieść? 
Dziewczyna powiedziała adres. 
Jechali w ciszy. Czasami na siebie spoglądali. Po 10 minutach byli na miejscu. Violetta wysiadła, wcześniej dziękując za podwiezienie.
Leon wrócił do domu.
Cały wieczór myślał o szatynce z pięknymi oczami. Nie mógł przestać. 

Środa minęła spokojnie, tak jak każdy dzień. 

W czwartkowy poranek, Leon miał bardzo dobry humor. nie mógł się odczekać spotkania ze śliczną dziewczyną. 
Cały dzień w pracy próbował się skupić na dokumentach, rozprawach. Z trudem mu to wychodziło.
Po odebraniu syna ze szkoły, pojechali razem na obiad.
W domu pomógł synowi odrobić lekcje. 
Nim się obejrzał, usłyszał dzwonek do drzwi. Nie zdążył się nawet przebrać z granatowego, męskiego garnituru, na coś bardziej wygodnego. 
Z wielkim uśmiechem otworzył drzwi.
- Doby wieczór.
- Dobry wieczór - odpowiedziała jemu brunetka. Była ubrana w zwiewną sukienkę. 
Mężczyzna zaprosił ją do domu. Ta, weszła i usiadła na kanapie.
- Napije się pani czegoś? 
- Może sok pomarańczowy.
- Już przynoszę.
Po minucie Leon był znów w salonie. 
- Nico jest u siebie. Może panią do niego zaprowadzę? 
- Dobrze. 
Dziewczyna chwyciła szklankę i torbę z książkami. Podążała za szatynem. 
- Ma pan piękny dom - powiedziała idąc po schodach.
- Dziękuję. 
Kiedy stanęli przed drzwiami do pokoju chłopca, Leon delikatnie zapukał. Gdy uzyskał pozwolenie na wejście, otworzył drzwi.
- Synku, masz zajęcia angielskiego. 
Chłopczyk odwrócił się twarzą do ojca i Violetty. 
- Proszę, niech pani wejdzie - powiedział Leon.

Potem zszedł na dół i zaczął gotować. Próbował zastąpić synowi matkę. Nie zawsze mu to wychodziło, ale próbował.

Nim się spostrzegł, minęła godzina. 
Wtem usłyszał rozmowy dochodzące z salonu. 
- Nico, potrafisz naprawdę dużo - mówiła dziewczyna.
- Bez przesady - powiedział chłopiec. 
Leon umył dłonie i na ile mógł, ogarnął się. Przed chwilą miał styczność z mąką.
Z uśmiechem na twarzy wyszedł z kuchni. 
- Już skończyliście? 
- Tak - odpowiedziała dziewczyna. 
- Dobranoc - pożegnał się Nico i ruszył do swojego pokoju. 
Brunetka spojrzała na mężczyznę z lekkim rozśmieszeniem. 
- Ma pan we włosach mąkę - zaczęła się śmiać.
Leon energicznie potrząsnął włosami, co sprawiło, że pozbył się białego proszku.
- Tak to jest, jak próbuje się być ojcem i matką.
Dziewczyna spoważniała.
- Przepraszam, nie powinnam. 
- Spokojnie, nic się nie stało. To ja nie powinienem pytać pani o wiek. Jest mi głupio. - tłumaczył.
Brązowooka uśmiechnęła się pogodnie.
- Mam pytanie  - rzekł. Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem - Bo ja się kompletnie nie znam. Chodzi o to, czy marchewkę trzeba obierać? - mówił całkiem poważnie.
Brunetka wybuchła śmiechem.
- Ale ja mówię całkiem poważnie.
- Przepraszam - próbowała się powstrzymać - Tak, marchewkę trzeba obierać. 
- Dobrze, a czy mogłaby pani mi pokazać jak to się robi? 
- Nie ma sprawy.
Odłożyła na kanapę książki i ruszyła do kuchni.
Podczas obierania warzyw, dziewczyna postanowiła przerwać denerwującą ją ciszę. 
- Pańska żona. . . 
- Ona nie jest już moją żoną - rzucił trochę niemiło.
- Przykro mi. 
- Mi nie. Zabrała mi tylko mój cenny czas. Jednak bez niej nie miałbym syna.
- Myślałam, że umarła. . . 
Leon się zaśmiał.
- Nie umarła. Po prostu wzięliśmy rozwód. 
- Rozumiem  - odparła. 
- Czym się pani zajmuje, oprócz korepetycji oczywiście?
- W tym roku kończę studia stomatologiczne. 
- Da się to pogodzić? 
- Jeśli się chce, to można zrobić wszystko - odpowiedziała - A pan, czym się zajmuje?
- Mam własną kancelarię prawniczą. 
- Ciekawe. 
- Tak, jednak staram się jak najczęściej bywać w domu. Niestety, wówczas muszę siedzieć do późna i nadrabiać papierkową robotę, którą powinienem robić w pracy. Ale czego nie robi się dla dziecka. 
- Widać, że mocno pan kocha swojego syna.
- Tak. . .  Poza rodzicami i dalszą rodziną, mam tylko jego. 
Brunetka się lekko uśmiechnęła. Podziwiała mężczyznę za to, co robił i jaki był. 
- Nico ma cudownego ojca.
- Dziękuję, ale daleko mi do ideału. 
- Jak każdemu.

Kiedy skończyli krzątać się po kuchni, Leon zaproponował.
- Może zostałaby pani na kolację?
- Przepraszam, ale muszę podziękować.
- Trudno, następnym razem - odwzajemnił jej uśmiech.
Odprowadził brunetką do wyjścia.
- Do wtorku - powiedziała
- Dobranoc i dziękuję za wszystko.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Nie ma za co. 
I wyszła.

Leon spędził wieczór z synem. Razem oglądali film. Oboje wtuleni w siebie. Mężczyzna cały czas myślał o brązowookiej. 
Kiedy spostrzegł, że Nico zasnął, wziął go na ręce i zaniósł do sypialni. 
Później sam się umył i położył spać.




^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^

Hey :D

Przychodzę do Was z moim pierwszym w życiu OS!
Jak pewnie zauważyliście, będzie kilka części. 
Jeszcze nie wiem ile... 
Po prostu nie chciałam zrobić zbyt długiego :)

Mam nadzieję, że pomysł się Wam spodobał.

*^*^*^^*


Nie wiem czy zauważyliście, ale OS jest z okazji 10 k wyświetleń!

Dlatego chciałabym Wam serdecznie podziękować za te 3 lub 4 miesiące, które spędziliście czytając moje opowiadanie.
Mam nadzieję, że mnie szybko nie opuścicie, bo ja na razie nie zamierzam odchodzić.
Chociaż jest ciężko :P

Dziękuję też za GENIALNE komentarze <3
Jesteście niesamowici!

*^*^*^*

Bez bicia stwierdzam, że pisanie OS nie jest moją mocną stroną. 
Ja uwielbiam się rozpisywać. . . 
A pisząc OS mam pewne ograniczenia co do długości :)
 Ale mam nadzieję, że jest w miarę przyzwoity.

Czekam na Waszą opinie!

Nie wiem kiedy pojawi się kolejna część OS lub rozdział.
Z pewnością w tym tygodniu!


KOMENTUJCIE - MOTYWUJCIE 

Do następnego OS lub rozdziału 

Ola :*