niedziela, 20 września 2015

Prolog

JEŚLI CZYTASZ TEN POST ZOSTAW PO SOBIE ZNAK W POSTACI KOMENTARZA!
TO NAPRAWDĘ DODAJE MOTYWACJI!  ;)

Miłość- według ludzi zakochanych jest to bardzo silne uczucie, któremu nikt ani nic nie może zapobiec. Miłość to chęć szczęścia drugiej osoby. Kiedy kocha się kogoś, można zrobić dla niego naprawdę wszystko. Nawet poświęcić swoje szczęście. Podobno osoba, która kocha nie waha się. Bez wątpienia miłość jest czymś pięknym. Pozwala ona uwierzyć, że świat w którym żyjemy nie jest taki zły.. Zaczynamy go widzieć przez tak zwane "różowe okulary""...

Szczerze mówiąc nigdy nie doświadczyłam prawdziwej miłości... Oczywiście chodzi mi o miłość do chłopaka. Zawsze byłam, jestem i będę kochana przez moich rodziców i bliskich, ale sama boje się miłości...boje się jej doświadczyć. Myślę, że to przez sytuację, która zaistniała między moimi rodzicami. Kiedy byłam mała nie zauważałam tego, lecz teraz tak. Od kiedy pamiętam kłócili się. Na początku o bardzo błahe sprawy. Ale później przerodziło się to w awantury. Nigdy nie wiedziałabym po kogo stronie mam stać. Na szczęście rodzice nie zmuszali mnie do wyboru. Wiem, że kiedyś byli oni szczęśliwym małżeństwem. Miedzy nimi była właśnie miłość...Bardzo długo nad tym myślałam i w końcu doszłam do wniosku, że uczucie, które było między nimi się wypaliło...Teraz przez cały czas udają przede mną, moim bratem i chyba samymi sobą, że coś dalej ich łączy.. że nadal są ze sobą szczęśliwi.. Myślę, że boją się prawdy. Boją się jej i nie chcą dopuścić do siebie... A prawda jest taka, że już się nie kochają.

A więc po co się zakochiwać jeżeli to niesie za sobą tylko i wyłącznie ból i cierpienie?! Po co kogoś kochać jeśli i tak to uczucie kiedyś wygaśnie! Przynajmniej tak się stało z moimi rodzicami.
Jestem szczęśliwa, bo mam pełną rodzinę. Ale nie chce mojego szczęścia jeśli istnieje ono kosztem nieszczęścia moich rodziców!
Jak już mówiłam boję się pokochać jakiegoś chłopaka . Boję się mu bezgranicznie zaufać... Nie wiem czy to jest dobre, ale wolę to niż potem mieć złamane serce i cierpieć jak moi rodzice!
Miałam już kilku chłopaków. Na szczęście do żadnego z nich nic nie czułam. Wiem, że to okropne z mojej strony, bo bawiłam się ich uczuciami. Ale przez obraz nieszczęśliwej i w tym momencie udawanej miłości moich rodziców nie dopuszczałam do siebie żadnego uczucia. Może było to zauroczenie, ale nic więcej.
Oczywiście to  nie jest tak, że nie umiem kochać! Kocham mojego brata Federico, moich rodziców, przyjaciół i całą rodzinę... Ale to nie jest ta sama miłość jaką darzyłabym chłopka...To jest przecież kompletnie inny rodzaj miłości... Ale wątpię że jestem gotowa na to by pokochać mężczyznę...Przynajmniej teraz, w moim wieku i przy moich poglądach na ten temat.

Mam na imię Violetta Castillo. Mam 17 lat. Dotychczas mieszkałam w Barcelonie wraz z moim osiemnastoletnim bratem Federico i rodzicami, ale jutro wyjeżdżam stąd. Jedziemy do Buenos Aires. Powodem przeprowadzki jest zamiana pracy moich rodziców, więc ja i mój brat musimy się dostosować. Nie chcę opuszczać tego miasta. Poznałam tu wielu wspaniałych osób! Mam tu przyjaciół i bardzo ciężko jest mi się z nimi rozstać... Ale cóż...decyzja jest już podjęta. Przez pewien czas myślałam, że wyprowadzamy się na góra 2 lata. Wówczas miałam nadzieję na dalszy ciąg naszej przyjaźni. Lecz nadzieja prysła jak bańka mydlana, kiedy dowiedział się, że przeprowadzamy się na stałe. Cóż, mam nadzieję, że tam też ułożę sobie życie tak cudownie jak zrobiłam to tu. Jestem brunetką z brązowymi oczami. Kocham śpiewać i tańczyć. Dotychczas chodziłam do prywatnej szkoły muzycznej... Prywatnej, ponieważ zdaniem mojego taty tam mnie lepiej nauczą życia... Oczywiście ja uważam, że uczęszczałam do tej szkoły ze względu na to, że mój tata jest milionerem i nie che abym zadawała się z młodzieżą z "niższej półki". Nie przeszkadzało mi to ponieważ osoby w szkole prywatnej były bardzo fajne i nie zachowywały się jak rozpieszczone dzieci milionerów.

Jest godzina 23, a ja kończę pakowanie. Mój pokój zawsze wyglądał jak po wybuchu jakiejś bomby wspomnień. Nie chodzi mi o bałagan. Co to to nie! W moim pokoju było zawsze czysto, wszystko miało swoje miejsce. Ale na moich ścianach zawsze wisiało pełno zdjęć, plakatów, pocztówek. Teraz pozostały gołe ściany. Oczywiście wszystko spakowałam do odpowiedniej walizki ;) Nie chcę zapomnieć o tym cudownym życiu tutaj, w Barcelonie.. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk świadczący o dostanej wiadomości sms. Była to wiadomość od mojej najlepszej przyjaciółki.

Vilu! Będę tęsknić... Tak strasznie będzie mi Ciebie brakowało! Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz... <3 Kocham cię mocno :* 
Sara

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza telefonu i poczułam, że łzy napływają mi do oczu... Już miałam pozwolić im się wylać, lecz usłyszałam pukanie do drzwi.
-Violetto, spakowałaś się już?-powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju.
-Tak, już kończę...Mamo, czy naprawdę musimy wyjeżdżać?
-Tak kochanie. Przecież wiesz, że tata nie zmieni zdania.
-Ale ja tam nikogo nie znam, a tutaj mam tylu przyjaciół...tyle rzeczy mnie tutaj trzyma!- I w tym momencie z moich oczy popłynęły łzy...
-Oj Violu! Nie płacz! Tam też znajdziesz sobie przyjaciół. Poznasz nowych ludzi, nowe miasto..- Pocieszała mnie. - Wiem, że trudno jest rzucić wszystko na zawołanie, rzucić i zostawić na zawsze, ale pomyśl.. Może to jest przełomowy moment w twoim życiu? Moment, który zmieni twoje życie?- Wciąż próbowała mnie pocieszyć, ale ja nie mogłam zatrzymać potoku łez.
Przytuliłam się do kobiety... Siedziałyśmy tak ok 10 min. Ale w pewnym momencie usłyszałyśmy wołanie Federico.
-Mamo, przyjdź tutaj proszę!
Kobieta spojrzała na mnie przepraszająco, pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.
Zostałam sama... Sama z tym wszystkim... A może mama ma rację? Może to jest początek czegoś nowego? Może to będzie najlepszy czas w moim życiu ? Posiedziałam tak jeszcze chwilę i postanowiłam odpisać na sms-a od Sary.

Ja też będę strasznie tęskniła! Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę wyjeżdżać...Zawsze będę Cię pamiętać... Żegnaj.. <3
Vilu

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zapięłam wszystkie walizki. Następnie wzięłam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Potem położyłam się do łóżka. - To moja ostatnia noc tutaj - pomyślałam. Do oczu znów napłynęły mi łzy... Tym razem byłam silniejsza i nie rozpłakałam się. Po kilku minutach zasnęłam.. 

Rano obudziły mnie promienie słońca. Kocham tą chwilę. Czuję się wtedy tak błogo... Lecz mój stan nie trwał zbyt długo, bo ktoś zapukał do drzwi. 
-Proszę- powiedziałam.
I nagle w drzwiach ujrzałam mojego brata.
-Cześć Vilu... - przywitał się i podszedł do mojego łóżka. Podsunęłam się, a on położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego. Leżeliśmy chwilę w milczeniu. Po chwili chłopak przerwał błoga ciszę.
-Czy ty też tak bardzo nie chcesz wyjeżdżać?- zapytał Fede. Wypuściłam głośno powietrze...
-To chyba wiadome, że nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę zostawiać tego na zawsze.- powiedziałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam - Proszę- i do pokoju wszedł tata.
-Dzień dobry dzieci - powiedział z uśmiechem tata.
-Cześć tato - odpowiedział Fede.
-I jak, jesteście już gotowi? Jeśli nie, to dopakujcie się. A jeśli jesteście gotowi to chodźcie na śniadanie.- powiedział tata ściągając z nas kołdrę. Zmroziłam go wzrokiem, a on się zaśmiał i wyszedł z sypialni. Spojrzałam na Fede z lekkim uśmiechem.
-Może nie będzie aż tak źle?- spytał. I zaczął wstawać.
-Miejmy nadzieję....- odpowiedziałam i również zaczęłam wstawać z łóżka. Po chwili chłopak wyszedł z pokoju a ja poszłam się odświeżyć do łazienki. Następnie założyłam moje białe spodnie z przetarciami i zwiewną, żółtą koszulę z kołnierzykiem. Zrobiłam sobie lekki makijaż, rozpuściłam włosy i wróciłam do pokoju. Założyłam moją ulubioną bransoletkę z Pandory i psiknęłam w szyję ukochanymi perfumami. Spojrzałam w lustro stojące w rogu pokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy ujrzałam swoje odbicie. Potem wyszłam z sypialni. Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam całą rodzinę siedzącą już przy stole. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok brata. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po posiłku tata zniósł moje walizki z góry a ja poszłam umyć zęby.Po chwili ostatni raz weszłam do mojej sypialni. Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się po pokoju. Zostały tu tylko meble. Przysiadłam na łóżku...Pomyślałam o wszystkich pięknych chwilach jakie tu przeżyłam. Spojrzałam w kąt pokoju... Jeszcze nie dawno stał tam keyboard przy którym grałam i śpiewałam razem z przyjaciółmi. Wszystkie wspomnienia wydawały się takie miłe... Zrobiło mi się ciepło na sercu... Sercu którego cząstkę zostawiam w Barcelonie. Nie minęło zbyt dużo czasu, kiedy w drzwiach stanął Fede. Wszedł do pokoju i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się do niego i podałam mu dłoń. Pociągnął mnie do wyjścia. Mijając próg pokoju jeszcze raz obejrzałam się do tyłu... Czułam jak serce mi się kraja, ale chciałam być silna. Wiedziałam, że nie tylko mi trudno pożegnać się z tym miejscem. Po kilku minutach wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. - Dasz radę Vilu! Może nie będzie tak źle jak myślisz?- pomyślałam kiedy samochód ruszył. Patrzyłam w szybę i przyglądałam się pięknej Barcelonie. To moje ostatnie chwile w tym magicznym mieście. Po 30 minutach dojechaliśmy na lotnisko. Po pewnym czasie razem z bratem i rodzicami siedzieliśmy już w samolocie. Wystartowaliśmy a ja włożyłam słuchawki do uszu i zasnęłam...
Obudziło mnie szturchanie w rękę. Otworzyłam oczy i zdjęłam słuchawki.
-Violetto już jesteśmy na miejscu - powiedział Federico.
Odpowiedziałam mu ciepłym uśmiechem. Kiedy wyszliśmy z samolotu moją twarz musnął promień słońca. Nagle uderzył mnie podmuch ciepłego powietrza. - Może nie będzie tak źle? - pomyślałam i szłam razem z rodziną do miejsca odbioru bagażów...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i jest !! Prolog już gotowy :D
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. 
Czytałam już wiele blogów z opowiadaniami o Leonettcie.
Niektóre były bardzo dobre i do dziś dzień siedzą mi w głowie, niektóre były trochę gorsze. 
Ale pomimo tego, że może pomysł twórcy tegoż opowiadania nie przypadł mi do gustu to bardzo podziwiam i doceniam każdego, który podejmuje się pisania. :) 
Mam ogromną nadzieję, że podoba się Wam to co napisałam i będę ciągnęła dalej ;)
Jeszcze nie wiem jak często będą się pojawiały posty... Myślę, że w każdą sobotę, albo częściej ^^

Mam do Was prośbę... Piszcie w komentarzach swoje opinie! 
To naprawdę bardzo motywuje! 
 *********
A jeśli chodzi o mnie... To mam na imię Ola :) Mam 16 lat i właśnie zaczęłam 
naukę w liceum. 
***
Nie będę więcej przynudzać...
A więc do zobaczenia w następnym, pierwszym rozdziale!
Pozdro 600
Miłego tygodnia :*

3 komentarze :

  1. Buenos Dias!
    Zaprosiłaś, więc jestem.
    Prolog cudowny.
    Masz talent do pisania.
    Viola zaczyna nowe życie Buenos Aires.
    Czy będzie się uczyć w studiu? A może pozna nowych przyjaciół i miłość swojego życia? Na pewno dowiem się w następnych rozdziałach.
    Teraz jestem twoją stałą czytelniczką. Buziaczki i pozdrowienia. Patty;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej!!!
      Dziękuję za miły komentarz <3
      Pierwszy komentarz! - MISTRZ :P
      Do miłego zobaczenia !

      Usuń
  2. Ta historia zapowiada się bardzo ciekawie. Dopiero dziś zanazlam twojego bloga i po przeczytaniu prologu coś czuję za masz stałą czytelniczke :) <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka