sobota, 26 września 2015

Rozdział 3 "Wsiadasz?"

KOMENTUJECIE  -----> MOTYWUJECIE <3


Szybko chwycił mnie za rękę i prowadził w nieznanym mi kierunku. Po pewnym czasie znaleźliśmy się pod pięknym domem. On otworzył mi drzwi. Weszliśmy. Wszędzie było ciemno. Chłopak zapalił światło i ciągnął mnie za sobą. Kiedy znaleźliśmy się, jak przypuszczałam, w jego sypialni. zdjął koszulkę i spodnie. Stał przede mną w samych bokserkach! Podszedł do mnie i zaczął ściągać mi koszulkę, a potem szorty. Kiedy byłam już w samej bieliźnie chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. 

Nagle obudziłam się. Byłam cała roztrzęsiona. Co to ma być? Czy ja śniłam o tym szatynie? Nie możliwe. Usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę. Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na godzinę. 3:30. Genialnie! Odłożyłam telefon i zgasiłam światło. Ułożyłam się wygodnie, lecz nie mogłam zasnąć. Próbowałam przestać myśleć o przystojnym szatynie, lecz nie mogłam. VIOLA! STOP! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE!?  Nie mogłam pogodzić się z tym, że on jest tak okropny, że tak bardzo krzywdzi ludzi wokół. Myślałam tak przez kilka minut. Ale potem ponownie odpłynęłam...

Obudził mnie głośny huk, Zerwałam się i szeroko otworzyłam oczy. Nie wiedziałam co to za hałas. Nie musiałam długo czekać, aby dostać odpowiedź, ponieważ cały pokój nagle został oświetlony, a po chwili usłyszałam huk. No tak, burza. To genialna wiadomość! Przecież ja tak kocham burze.! Żartowałam sama do siebie... Burza zawsze kojarzy mi się to z horrorami. a poza tym boje się, że piorun uderzy w dom, auto czy cokolwiek znajdującego się blisko mnie lub w którym jestem ja. Ponownie spojrzałam na telefon. Była 5:00 . Tym razem postanowiłam nie dać za wygraną i wytrzymać całą burze. - Violetto, przecież jesteś bezpieczna! W domu nic ci się nie stanie! A te horrory to tylko wymysły reżyserów, których celem jest doprowadzić ludzi do szaleństwa! -pomyślałam i zakryłam głowę poduszką. Tak bardzo się starałam nie dać za wygraną zjawisku atmosferycznemu. Jednak to się nie udało. W pewnym momencie otworzyłam oczy. I już tego żałowałam, ponieważ oczy przeszył mi blask pioruna, a po chwili usłyszałam trzask. Szybko wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju. Bez pukania weszłam do sypialni rodziców. Kiedy tam weszłam zobaczyłam ich. Kobieta leżała wtulona w męża, trzymała głowę na jego torsie, a on otulał ją ręką. Nie chciałam ich budzić, więc wyszłam z pokoju. Następnym ratunkiem jest Fede. Ponownie bez pukania otworzyłam drzwi. Zobaczyłam brata, który leżał na łóżku, zapatrzony w telefon. 
-Vilu. coś się stało?
W tym momencie pokój przeszył blask, a po chwili zagrzmiało. 
-Nie musisz nic mówić-powiedział z uśmiechem na twarzy i przesunął się, tym samym robiąc dla mnie miejsce. Położyłam się obok niego i wtuliłam w jego tors. Przypomniałam sobie o rodzicach. i opowiedziałam o tym Fede. Chłopak był jeszcze bardziej zdziwiony niż ja. Już od długiego czasu uważaliśmy, że rodzice nigdy nie będą szczęśliwi. A to całe ich "małżeństwo": to fikcja. Jednak chyba coś się zmieniło. Kiedy piorun ponownie uderzył ja mocniej wtuliłam się w brata.
-Aż tak bardzo boisz się burzy?
-Nie Fede, ja tyko udaję...- odpowiedziałam bratu, a on zaczął się śmiać. 
-Nie bój się Violetto...ze mną jesteś bezpieczna.-uspokajał mnie.
-Fede, a ty się nie boisz burzy?
-Nie.- odpowiedział
- To dlaczego nie spałeś?
-Nie spałem, ponieważ obudziło mnie uderzenie pioruna. A potem nie mogłem zasnąć, bo było zbyt głośno.- rzekł Federico.
-Kocham cię Fede...-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Ja ciebie też Vilu.- odpowiedział chłopak przytulając mnie do siebie. 
Potem rozmawialiśmy jeszcze chwile. Z Federico czułam się naprawdę bezpiecznie. Czy z kimś oprócz niego, taty i mamy mogę się tak czuć ?  - Pewnie nie - odpowiedziałam sobie w myślach. Zanim się zorientowałam, już spałam.
Kiedy obudziłam się, otworzyłam oczy. Obok mnie nie było Federico. Rozejrzałam się po pokoju. Nikogo tam nie było. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał on 12:00. Co?!  Jeszcze nigdy tak długo nie spałam! Co mi się stało. Nagle zobaczyłam, że na poduszce leży mała karteczka.

Vilu...
Tak słodko spałaś, że nie chciałem Cie budzić. Powiem Ci,że musisz być naprawdę zmęczona, bo aktualnie jest 10:00. A Ty o tej porze zawsze jesteś już na nogach :) 
Wyszedłem na spotkanie z Maxim. Nie chcę abyś się martwiła. Bo nie będziesz mogła się dodzwonić do mnie. W nocy rozładował mi się telefon. A w domu nie ma prądu. 
Do zobaczenia później 
Fede 

Po przeczytaniu listu od brata wstałam i poszłam do mojego pokoju. Postanowiłam wziąć prysznic, ponieważ ta noc nie należała do spokojnych. Owinięta w ręcznik poszłam do garderoby wybrać sobie zestaw na dziś. Chwila..- Jaka dzisiaj pogoda?- pomyślałam. Kiedy wyszłam z pomieszczenia pełnego ubrań przeszłam przez sypialnię i zatrzymałam się przy szklanej ścianie. Podwinęłam żaluzję. Zobaczyłam że jest bardzo pochmurno. Otworzyłam balkon . Poczułam uderzenie wilgotnego, orzeźwiającego i chłodnego powietrza. Nie daje więcej niż 18 stopni. Wróciłam do garderoby. Wybrałam jasne jeansy z dziurami na kolanach i zwiewną, białą koszulę z kołnierzykiem. Potem wróciłam do łazienki. Ubrałam się, lekko pomalowałam i rozpuściłam włosy. Kiedy wyszłam z łazienki prysnęłam się perfumami i założyłam bransoletkę z Pandory. Potem zeszłam na dół. Na stole w jadalni zostało tylko nakrycie dla mnie. Kiedy usiadłam przy stole przyszła Olga
-Witaj skarbie! Jak się spało?
-Dzień dobry Olgo. Dobrze, tylko w spokojnym śnie przeszkodziła mi burza. Ale dziękuję. -odpowiedziałam kobiecie smarując nutellą pierwsza kromkę. Po śniadaniu umyłam zęby. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zeszłam na dół i odszukałam Olgę.
-Olga, nie wiesz gdzie są rodzice?-spytałam.
-Pojechali z samego rana załatwiać jakieś ważne sprawy. 
Westchnęłam i wyszłam z kuchni. Nie było prądu, więc nie było TV. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać FB, Instagrama, Twittera i wiele innych. Minęło kilka godzin, kiedy postanowiłam, że przejdę się. Powiedziałam Oldze, że wychodzę. i tak też zrobiłam. Szłam w nieznanym mi kierunku. Próbowałam zapamiętać jakieś szczególne miejsca, ponieważ mogłam się zgubić. Po pewnym czasie zaszłam do lodziarni. Kupiłam tam mrożony jogurt. Jadłam go idąc.  Po godzinie marszu doszłam do parku. Usiadłam na jednej z ławek i przyglądałam się zakochanym siedzącym naprzeciwko mnie. Po 15 minutach wstałam i szłam w kierunku domu. Spojrzałam na telefon. Był 17:30. - Może Fede już wrócił? - pomyślałam z nadzieją. Szłam sobie wolno. Wdychałam głęboko przyjemnie wilgotne powietrze. Nagle zaczęło kropić. Byłam w połowie drogi do domu. Pozostało mi około 10 minut szybkiego marszu. Kiedy nagle zaczęło lać. Biegłam ile sił w nogach. Byłam już kompletnie przemoczona. W pewnym momencie samochód przejeżdżający obok mnie zwolnił. Nie zwracając na niego uwagi biegłam dalej. Lecz gdy usłyszałam wołanie zatrzymałam się
-Hej! Poczekaj!-skądś znam ten głos. Kiedy się obróciłam nie miałam już najmniejszych wątpliwości do kogo należał. Był to głos szatyna, o którym dzisiaj śniłam. 
-Wsiadaj! - krzyknął przez otwarte okno. 
-Dziękuję za propozycję, ale wolę biec niż jechać z Tobą! - krzyknęłam w jego kierunku, obróciłam się i ruszyłam w kierunku domu. On jednak nie odpuszczał i wolno jechał obok mnie. 
-Wsiadaj, będziesz chora!
-Daj mi spokój! Nie chcę i koniec! 
Nagle błysnęło i zagrzmiało, a ja stanęłam jak wryta. - O nie! Tylko nie to! Dlaczego właśnie teraz?! - pomyślałam i spojrzałam w kierunku samochodu, który zatrzymał się obok mnie. 
-Wsiadasz? -jeszcze raz spytał szatyn. Wzięłam głęboki wdech. I ruszyłam w kierunku samochodu. Wsiadłam i zapięłam pasy. Powiedziałam mu adres pod jaki ma mnie zawieźć. On przytaknął i ruszył. Jechaliśmy w ciszy, takiej cudownej ciszy. Nie miałam zamiaru jej przerywać. Nie chciałam się do niego odzywać. Pomimo tego, że był tak miły i mnie podwiózł, nie zmieniłam zdania o nim. Nadal był chamem, na którego nie chce mi się nawet patrzeć. Niestety, on chyba nie myślał, tak jak ja. 
-Ładnie wyglądasz w tej koszuli.. - powiedział i uśmiechnął się szarmancko. W tym samym momencie spojrzałam na siebie. Moja biała koszula była cała mokra i przylegała do mojego ciała. Tym samym, prześwitywał się mój stanik. O nie! Schowałam twarz w moje przemoczone włosy, ponieważ cała się zarumieniłam. A on zaczął się śmiać. W tym czasie myślałam jak by mu dopiec.
-Jeśli ci coś nie pasuje to nie patrz na mnie albo się zatrzymaj, a ja wysiądę! - krzyknęłam.
-Spokojnie... Nie denerwuj się... - uspokajał mnie. A ja prychnęłam.
-Mam do ciebie pytanie...- zaczął, a ja zdałam sobie sprawę, że nie jestem bezpieczna. Jadę z nieznajomym chłopakiem. Jest to chłopak, który wczoraj proponował mi wspólną noc. Myśli on też, że może mieć każdą. Zerknął na mnie a ja spojrzałam na niego pytająco.
-Mów bo umrę z ciekawości! -powiedziałam z ironią w głosie. Tak naprawdę nie obchodziło mnie żadne jego słowo. Chłopak się zaśmiał i zaczął
-Dlaczego wczoraj tak się zachowałaś ?
- Niby jak?-dopytałam, chociaż wiedziałam o co mu chodzi. Chciałam po prostu z niego pożartować.
-Nie udawaj. Chodzi mi o tą sytuację przy napojach...-ciągnął
-Powiedz mi dokładnie o którą ci chodzi, bo nie mogę sobie przypomnieć.-droczyłam się, ale wiedziałam, że to może się źle skończyć. Może mnie przecież wysadzić na deszcz, wkurzyć się na mnie lub w najgorszym razie... wykorzystać?. Nie nie nie.. o czym ja myślę! Przecież to jest normalny chłopak! Tylko zbyt pewny siebie, zbytnio arogancki i pyszny. On jednak zachował powagę.
-Chodzi mi o moment, w którym po naszej krótkiej rozmowie wylałaś na mnie sok! -powiedział trochę głośniej.
-A... tak.! O tą sytuację ci chodzi. - udawałam głupią.
-No więc, dlaczego tak się zachowałaś? I nie udawaj głupiej, bo wiem, że teraz to ciągle robiłaś!
-Dlaczego tak się zachowałam...? Błagam cię! Jakbyś nie wiedział!
-Oświeć mnie proszę, bo nie wiem! - teraz on bawił się w tą grę.
- Zrobiłam to, ponieważ jesteś pieprzonym, aroganckim i samolubnym dupkiem, który bawi się uczuciami innych! - krzyknęłam. Wiedziałam, że mogę pożałować tych słów.
-Słucham?! Co ja takiego zrobiłem? Jeśli nie byłaś chętna na moją propozycję, to wystarczyło powiedzieć : "nie"! Nie rozumiem!
-Trzymajcie mnie! Jesteś aż tak głupi? Czy tylko udajesz?- powiedziałam a chłopak prychnął. - Podchodzisz do mnie, jak gdyby nigdy nic. Mówisz, że jestem "całkiem ładna" i proponujesz mi wspólną noc. Przedtem flirtowałeś z dwiema innymi dziewczynami, plus złamałeś serce trzeciej! Czego ty tu nie rozumiesz?! - krzyczałam.
Na szczęście podjechaliśmy pod mój dom. Nie miałam chęci tłumaczyć się mu z mojego zachowania. Szybko odpięłam pasy bezpieczeństwa i zaczęłam wysiadać. 
-Dzięki za fatygę. Cześć.-odparłam sucho - A! Zapomniałabym... pozdrów ode mnie swoje koleżanki na jedną noc! -Trzasnęłam drzwiami i ominęłam czarnego mercedesa. Idąc obejrzałam się do tyłu. On śledził mnie wzrokiem i uśmiechał się łobuzersko. - Co za tupet- pomyślałam.
 Kiedy weszłam do domu zobaczyłam rodziców i Fede siedzących na kanapie. Gdy mnie zobaczyli, tak jakby odetchnęli z ulgą. Podbiegła do mnie mama. 
-Violetto, kochanie! Gdzie ty byłaś? -spytała mama przytulając mnie.
-Byłam na spacerze i złapała mnie burza. 
-Właśnie wiedzę! Vilu jesteś cała mokra! Idź się przebierz, a ja zrobię ci herbatę. 
Posłuchałam się kobiety i ruszyłam do pokoju. Tam zmieniłam ubranie na ciepłą bluzę i szare dresy. Wysuszyłam włosy i poprawiłam makijaż. Potem zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Tam siedzieli rodzice. 
-Violetto, dlaczego nie odbierałaś od nas telefonów?- spytała tata - Martwiliśmy się o ciebie!
- Przepraszam, ale rozładował mi się telefon . - tłumaczyłam
Mama podała mi gorącą herbatę. Usiadłam na jednym z barowych krzeseł i porozmawiałam z rodzicami. Potem udałam się do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i weszłam na FB. Miałam kilka powiadomień. Były to zaproszenia do grona znajomych od Fran, Camili, Maxiego, Andresa, Ludmiły, Diego i Naty. Wszystkie zaakceptowałam. Nagle napisała do mnie Fran:
-Violetto, spotkamy się jutro?
-Jasne - odpowiedziałam.
-To świetnie! Widzimy się jutro w parku o 11:00, ok? - napisała dziewczyna.
-OK :) -odpisałam i wyszłam z portalu.
Po chwili podeszłam do keyboardu i zaczęłam spontanicznie grać. Melodia bardzo mi się spodobała. Po pewnym czasie do pokoju wszedł Fede. Zaczęliśmy rozmawiać i nim się obejrzeliśmy było już po 20:00. Poszliśmy zjeść kolację. Potem wróciłam do pokoju, umyłam się i poszłam spać.

Szliśmy drogą usłaną płatkami kwiatów. Trzymaliśmy się za ręce. Byłam taka szczęśliwa... Kiedy spojrzałam w jego zielone oczy poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić. Stanęliśmy i zaczęliśmy zbliżać się do siebie. Kiedy nasze usta dzieliło kila milimetrów...

Otworzyłam przerażona oczy. W pokoju było ciemno. Co to ma znaczyć!? Violetta, przestań o nim śnić! Nawet nie znasz jego imienia! A on zachowuje się jak idiota! Nie wiem co się ze mną dzieję.. Mogłabym śnić o czymś cudownym... A śnię o pocałunku z tym chłopakiem ! FUJ! Spojrzałam na telefon. Była 1:05. Okryłam się kołdrą i pogrążyłam w dalszym śnie...


~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~



I jest rozdział numer 3 ! 
Jak człowiek coś chce to potrafi :) 
Jak Wam się podoba ? 
Co sądzicie o relacji między Violettą a szatynem?
Czy sny Violetty o czymś świadczą? 
Tego wszystkiego dowiecie się w przyszłych rozdziałach :* 
Dziękuję za to, że dotrwałeś\aś do końca <3 
Kolejny rozdział pojawi się w tygodniu.. 

Dziękuję, że jesteście :) 
KOMENTARZ=MOTYWACJA
 Pamiętajcie aby zostawiać po sobie jakiś znak.. :) 
Najlepiej w postaci komentarza! 

Do następnego 
~Ola~

Rozdział 2 "Co za dupek!"

PAMIĘTAJ DODAĆ KOMENTARZ :*

Już tylko 2 dni dzieliły mnie od rozpoczęcia szkoły. Kiedy zakończy się dzisiaj, pozostanie mi tylko sobota i niedziela. Pozostanie mi tylko 48 godzin, 2880 minut, 172800 sekund... Odliczałam sobie długość moich ostatnich wolnych chwil. Leżałam na łóżku, okryta ciepłą kołdrą, wtulona w miękką poduszkę, pieszczona porannymi promieniami słońca. Mogłabym pozostać w tej pozycji na zawsze. Niestety mój spokój nie trwał wiecznie, gdyż do mojego pokoju wszedł Federico i rzucił się na moje łóżko, tym samym lekko mnie przygniatając. Lekko pisnęłam, a on się przesunął.
-Cześć Vilu!
-Dzień dobry Fede,- odpowiedziałam ciepło.
-Jak minęła Ci pierwsza noc w nowym łóżku?
-Bardzo dobrze, a tobie?-spytałam
-Całkiem nieźle. Vilu, mam propozycję... Dzisiaj o 20 organizowane jest ognisko. Jestem zaproszony, a powiedzieli mi, że mogę wziąć kogoś ze sobą, więc pomyślałem o tobie...
Ucieszyłam się tą propozycją. Może poznam nowych ludzi? Lubię wieczory przy ognisku. Zawsze spędzaliśmy tak wakacyjne wieczory razem z moimi przyjaciółmi z Barcelony.
-A kto je organizuje?- spytałam
-Ludzie z mojej klasy. Z resztą z twojej też pewnie ktoś będzie.- odpowiedział.
O nie! Tylko nie to. Ludzie z mojej klasy? Chyba nie chcę się jeszcze z nimi spotykać. Chcę jeszcze przez chwilę żyć wakacjami, znajomościami, które już mam. Z tymi ludźmi spędzę całe 2 lata! Jeszcze będę miała ich dosyć!
-Wiesz Fede.. Bardzo bym chciała, ale mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Muszę kupić książki, rzeczy do szkoły..-próbowałam się wykręcić.
-Vilu, nie wykręcaj się. O 20 będziesz kupowała książki? Nie bądź taka aspołeczna! To tylko głupie ognisko. Poznasz nowych ludzi.. Pobawisz się trochę, rozerwiesz. Same korzyści!
-No nie wiem..
-Vilu! Idziesz i koniec!
-Skąd ty w ogóle znasz tych ludzi?
-Zagadałem do chłopaków na Facebooku.
-Od jak dawna masz z nimi kontakt ? - zapytałam zdziwiona
-Od miesiąca. Są naprawdę spoko. Mimo, że nie widziałem ich jeszcze w realnym życiu myślę, że nie będę zaskoczony tym jak wyglądają lub w jaki sposób się wypowiadają.
-Fede, ja chyba nie pójdę. Nie będę się narzucać. - miałam nadzieję, że tym razem uwierzy. Niestety, to było nierealne.
-Nie ma mowy. Violetto, nie wykręcisz się. - krzyknął i wstał z łóżka. Spojrzałam na niego błagalnie. To też nic nie dało. Chłopak wyszedł z mojego pokoju a ja spojrzałam na zegarek. Była 10:15. - Chyba czas wstać - pomyślałam. Po chwili wstałam i wzięłam telefon do ręki. Przejrzałam Facebooka i Instagrama. Następnie przygotowałam sobie ubranie. Wybrałam białą spódniczkę i zwiewny T-shirt w kolorze pudrowego różu. Wzięłam ciuszki i poszłam do łazienki, gdzie się odświeżyłam, lekko pomalowałam, rozpuściłam włosy. Po jakimś czasie zeszłam na dół do jadalni. Siedziała tam cała moja rodzina. Przysiadłam się. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po chwili mama zaczęła poganiać mnie i Fede.
-Szybciej dzieci. Idziemy kupić książki i rzeczy potrzebne do szkoły. - powiedziała.
Szybko skończyliśmy śniadanie, umyliśmy zęby i wyszliśmy z domu. Po kilku minutach dojechaliśmy do księgarni, potem do sklepu papierniczego. Kiedy wszystko kupiliśmy wróciliśmy do domu. Było już po 14 więc zjedliśmy obiad. Później wzięłam moje zakupy i poszłam do swojego pokoju. Rozpakowałam wszystkie rzeczy. Spojrzałam na stos nowych książek leżący na moim biurku. Naprawdę robi wrażenie. Przejrzałam kilka podręczników z czystej ciekawości. Po chwili położyłam się na łóżku i wzięłam laptopa. Przejrzałam kilka stron internetowych i włączyłam muzykę. Laptopa odłożyłam na biurko. Muzyka wypełniała cały pokój, jednak nie była zbyt głośna. Wystarczyła chwila abym pogrążyła się w błogim śnie. Nie wiem jak długo spałam, ale kiedy obudziłam się, przez okno widziałam zachód słońca. Po chwili wstałam i zeszłam na dół. W salonie siedziała mama i uzupełniała jakieś dokumenty.
-Vilu, czy chcesz coś zjeść?
-Nie. Dlaczego miałabym tak wcześnie coś jeść?
-Federico wspominał coś o jakimś ognisku, więc pomyślałam, że może będziesz chciała coś zjeść przed wyjściem.- powiedziała
O nie! Kompletnie o tym zapomniałam. OGNISKO! Co ja mam wymyślić? Ja tak bardzo nie chce iść. W tym czasie mogłabym zrobić...cokolwiek innego!  Mama chyba zauważyła strach w moich oczach.
-Violetto, czy coś się stało?
-Nie, nie nie.. wszystko jest ok. - powiedziałam.
-Może poznasz tam kogoś z twojej klasy? Wówczas w poniedziałek będzie ci łatwiej się odnaleźć w nowej szkole?
-Możliwe...
Po chwili ruszyłam do kuchni. Wzięłam jabłko i z chęcią je zjadłam. Po chwili postanowiłam wrócić do pokoju. Przekraczając próg pomiędzy kuchnią a jadalnią usłyszałam śmiechy dochodzące z salonu. Skryłam się za ścianą i wyjrzałam. Zobaczyłam tam mamę z tatą siedzących obok siebie. Tata szeptał coś do ucha mamy. Ta się uśmiechała i odszeptywała. W pewnym momencie tata położył rękę za udzie mamy i spojrzał na nią z miłością. - Co tu się dzieję ? - pomyślałam. Przecież oni się ciągle kłócili, sprzeczali, nie mogli na siebie patrzeć. A teraz co? To nie może być prawdą. Oni robią to pewnie na pokaz, bo wiedzą, że jestem w kuchni. A może oni się pogodzili? Może miłość między nimi się odrodziła? Nie nie nie.. co to, to nie. .. To pewnie na pokaz. Stałam jeszcze chwilę w zamyśleniu. Potem wyszłam zza ściany i spojrzałam na rodziców. W tym momencie odskoczyli od siebie jak zakochani nastolatkowie, kiedy rodzice przyłapują ich na czułościach. Uśmiechnęłam się do nich i poszłam do pokoju Fede. Zapukałam i weszłam. Chłopak stał przy szafie i wpatrywał się w nią. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Co tam Vilu?
-Fede, nie uwierzysz co przed chwilą zobaczyłam...- zaczęłam opowiadać mu całą sytuację, która miała miejsce w salonie. Chłopak był bardzo zdziwiony. Kiedy skończyłam, wstałam i zmierzałam do wyjścia. Miałam wielką nadzieję, że mój brat nie wspomni o ognisku. Jednak się myliłam.
-Vilu przygotowuj się na ognisko. Za godzinę wychodzimy. - oznajmił-
Nie oglądając się za siebie wyszłam z pokoju.
Kiedy weszłam do mojej sypialni rzuciłam się na łóżko. - Nigdzie nie idę- pomyślałam i zamknęłam oczy. Ponownie nie musiałam długo czekać aby zasnąć.
Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Federico stojącego nade mną.
-Violetto! Co ty sobie wyobrażasz!? Nie jesteś jeszcze gotowa? Przecież za 20 minut musimy wychodzić! Zbieraj się! - krzyczał
-Fede..ale ja nie chcę iść na te ognisko...- zaczęłam niepewnie.
-Nie ma mowy! Wstawaj! No już ! - ciągle krzyczał i zaczął ciągnąć mnie za rękę. - Proszę, Violetto. Ja też się trochę stresuję. Razem będzie nam raźniej. Proszę, nie zostawaj mnie...-błagał. Jak mogłam mu odmówić? Wstałam i zaczęłam się ogarniać. Chłopak wyszedł z pokoju, a ja weszłam do garderoby. Stanęłam przed nią bezradnie.
- Co ja mam założyć? - powiedziałam do siebie.
Żeby upewnić się jaka jest temperatura wyszłam na balkon. Na zewnątrz było przyjemnie ciepło. Postanowiłam założyć białe szorty z wysokim stanem i pudrowo-różowy crop top. Zmyłam sobie dotychczasowy makijaż i nałożyłam nowy, trochę mocniejszy, bo wzbogacony o czarne kreski i czerwone usta. Założyłam delikatną bransoletkę i prysnęłam się perfumami. Spojrzałam w lustro. - Jest ok- pomyślałam. Chwyciłam małą torebkę, włożyłam do niej telefon, chusteczki i portfel. Potem wyszłam z pokoju. Federico czekał już na mnie w salonie. Kiedy mnie zobaczył, wstał i objął mnie ramieniem. W ten sposób próbował mnie pewnie pocieszyć. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Po 15 minutach marszu w oddali zobaczyłam pomarańczowy płomień , który otoczony był mrokiem. Wzięłam głęboki oddech. Niestety, nie pomógł mi się uspokoić.
-Vilu, uśmiechnij się! - powiedział Federico.
Spełniłam jego życzenie i wymusiłam uśmiech. Około 150 metrów dzieliło mnie od nowego etapu w moim życiu. Szliśmy w milczeniu. Po chwili mogłam już dostrzec pierwsze twarze. Oczywiście nikogo nie znałam. Kiedy podeszliśmy jeszcze bliżej niektórzy odwrócili się w naszym kierunku. Czułam na sobie ich wzrok. Dostrzegłam tam około 20 twarzy. Tyle osób? Ja sobie nie poradzę! Po co ja tu w ogóle przychodziłam?! W pewnym momencie podeszliśmy już bardzo blisko. Tylko kilka kroków dzieliło nas od ogniska, wokół którego stały ławki, pieńki starych drzew, na których siedzieli ludzie. Na ziemi leżały patyki, na których prawdopodobnie można smażyć ogniskowe specjały. Nagle podszedł do nas pewien chłopak.
-Cześć Federico! - przywitał się z moim bratem.
-Siemka Maxi. - odpowiedział Fede.
-Maxi to jest moja siostra Violetta. - wskazał na mnie, a ja się uśmiechnęłam - Vilu, to jest Maxi, chłopak, który nas tu zaprosił..
-Cześć Maxi.- przywitałam się i podałam mu rękę.
-Miło Cię poznać. - powiedział chłopak. - Chodźcie za mną. Poznacie resztę ekipy.
Podeszliśmy do ławki, na której siedziało kilka dziewczyn.
-Dziewczyny, to jest Federico i Violetta. Będą się uczyć w naszej szkole. Są tutaj nowi. - powiedział Maxi
-Cześć!-przywitały się.
-To jest Naty, moja dziewczyna, dalej to Camila, Francesca, Ludmiła i Lara. - przedstawiał imiona dziewcząt wskazując na nie palcem. - Nie będę wam przedstawiał reszty, poznacie się podczas ogniska. - oznajmił. - Chodź za mną Fede.  A ty Vilu może zostań z dziewczynami?
-Jasne. -odpowiedziałam mu z uśmiechem i przysiadłam na jednym z pieńków.  Kiedy chłopcy odeszli jedna z dziewczyn zapytała
-Violetto, jak podoba ci się w Buenos Aires?
- W sumie jest ok. Miasto nie różni się zbytnio od Barcelony, w której wcześniej mieszkałam. - odpowiedziałam. Dziewczyny wydawały się bardzo miłe. Po chwili zaczęłyśmy rozmawiać na inne tematy. Spędziłam tak dobrą godzinę. Później Razem z Larą poszłam po coś do picia. Po drodze spotkałam kilka chłopaków i dziewczyn, z którymi się zapoznałam. Kiedy znalazłyśmy się przy napojach Lara podała mi puszkę pepsi. Popijając gazowany napój rozmawiałam z dziewczyną. Potem poszłyśmy na rozkładane krzesełka wakacyjne, które były ustawione nieco dalej niż ławki. Usiadłyśmy i zobaczyłam, że oczy Lary błądzą gdzieś w oddali. W końcu obróciłam się i spytałam.
-Co ciekawego tam jest?
Dziewczyna zrobiła smutną minę.
-To nic wielkiego...-odpowiedziała smutna.
-Nie! Powiedz mi proszę..
Dziewczyna popatrzyła na mnie błagalnie. Ja jednak nie dałam się złamać. W końcu Lara powiedziała
-Widzisz tego bruneta stojącego z jakąś blondynką przy drzewie?
-Tak widzę. Co w tym wielkiego? -spytałam
-A widzisz co oni robią?
-Flirtują ze sobą... -powiedziałam. - A teraz się całują.. Nadal nie wiem o co ci chodzi. Przecież to nic złego!
-To prawda. To nic złego. Ale myślałam, że między nami coś jest... Czuję, że się zbliżyliśmy.. Kilka razy się pocałowaliśmy... Wiesz myślałam, że jestem wielką szczęściarą, bo on jest super przystojny. On jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole... Myślałam, że coś do mnie czuje.. Bo ja do niego tak... -opowiedziała ze smutkiem na twarzy
Siedziałam z otwartą buzią. Nie wierzyłam w to co przed chwilą usłyszałam. Co za DUPEK!
-Lara, przykro mi. On jest pieprzonym dupkiem. Nie wiem dlaczego tacy okropni ludzie chodzą po tej planecie. Ale nie smuć się. On nie jest ciebie wart. -powiedziałam i przytuliłam dziewczynę. Ta też mnie objęła. Po chwili wstałyśmy, bo Fede i dziewczyny zawołali nas. Podeszłyśmy do ogniska. Zajęłam miejsce obok Fran i Fede. Od ogniska biło przyjemne ciepło. Po chwili dołączył do nas chłopak, któremu przed chwilą przyglądałam się z Larą. Nie usiadł on obok swojej dziuni, z którą przed chwilą kręcił. Nagle podeszła do niego jakaś szatynka ubrana w wyzywająco krótkie szorty i usiadła obok niego. On się uśmiechnął a ta położyła mu głowę na kolanach. Chłopak zaczął gładzić ręką jej głowę, pocałował w ucho. Dziewczyna tylko cię uśmiechała i pomrukiwała. Usiedli oni po przeciwnej stronie ogniska, naprzeciwko mnie. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Jak on tak może?! Może jeszcze każdej mówi, że jest jego jedyną, że coś do niej czuje...? Pieprzony dupek! Dobrze, że z transu przyglądania się tej sytuacji wyrwał mnie głos Maxiego. Rozejrzałam się wokół. Wszystkie miejsca były zajęte. Było około 20 osób. Ci, którym nie starczyło miejsca na ławkach, pieńkach lub rozkładanych krzesłach musieli usiąść na ziemi lub kolanach, jak się domyślam swojego chłopak.
- Co zaśpiewamy?- spytał Maxi
W tym samym momencie czarnoskóry chłopak i Diego, których poznałam idąc po coś do picia z Larą wyjęli gitary i zaczęli na nich cicho grać.
- Może piosenkę Rihanny, Paula Mccartney'a i Kenye'go Westa, Four Five Seconds? - zaproponowała Francesca.
-Ok. -odpowiedzieliśmy zgodnie.
Po chwili chłopaki zaczęli grać. Bardzo dobrze znałam tą piosenkę. Ostatnio należała do moich ulubionych. Po chwili rozległ się głos Brodwey'a. Potem inne głosy zaczęły się mieszać. Atmosfera była cudowna. Pamiętam, jak z moimi starymi przyjaciółmi śpiewaliśmy przy ognisku. Każdy po kolei śpiewał wers piosenki. Kiedy Fede skończył śpiewać skapnęłam się, że teraz moja kolej. Musiałam zaśpiewać najtrudniejszy moment. Na szczęście poradziłam sobie. Wszyscy spoglądali na mnie kiedy śpiewałam. Czułam się trochę niekomfortowo. Kiedy skończyłam Federico objął mnie ramieniem, tak jakby miało to oznaczać - Tak, tak, to moja siostra. Cudowna, prawda?. Uśmiechnęłam się do siebie i mój wzrok zatrzymał się na szatynie, który całował się z dziewczyną, która przed chwilą leżała mu jeszcze na kolanach. - Co za cham! - pomyślałam. Robiło mi się nie dobrze od patrzenia na niego, więc popatrzyłam w stronę Lary. Ona, tak jak ja przed chwilą, spoglądała na bruneta z bólem w oczach. Potem zaśpiewaliśmy jeszcze kilka piosenek. Później z torebki wyjęłam telefon. Była 23;45! Jak ten czas szybko leci. Potem podszedł do mnie Diego i Brodwey.
-Violu, jak ty cudownie śpiewasz!-powiedział Diego.
-Tak to prawda.. Dobrze, że będziesz chodziła do naszej szkoły, bo taki talent nie może się zmarnować.-dopowiedział czarnoskóry chłopak, a ja się zarumieniłam. Dobrze, że jest już kompletnie ciemno.
Porozmawialiśmy z 15 minut. A następnie chłopcy odeszli. Po chwili dołączyłam się do rozmowy Fran, Cami, Naty i Ludmi. Przez cały czas czułam na sobie kogoś wzrok. W pewnym momencie nie wytrzymałam i rozejrzałam się. Nagle moje spojrzenie przecięło się ze wzrokiem szatyna. To on ciągle się mi przyglądał! Po chwili odwróciłam się do dziewczyn. Rozmawiałam z nimi jeszcze chwile. Potem zaschło mi w gardle i postanowiłam pójść po coś do picia. Przeprosiłam dziewczyny i ruszyłam w kierunku napojów. Do dużego plastikowego kubeczka wlałam sobie zimnego soku pomarańczowego. Po chwili spostrzegłam, że ktoś stoi obok mnie.
- Masz wielki talent.-powiedział szatyn. O nie! To ten dupek, który bawił się uczuciami Lary!
Spojrzałam na niego spod byka. On się szarmancko uśmiechnął. O jeju, Lara nie kłamała. On jest szaleńczo przystojny. Uśmiechając się pokazał rządek białych ząbków.
-Dziękuję. - odpowiedziałam i obróciłam się na pięcie. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nagle chwycił mnie za rękę. Kiedy się obróciłam powiedział:
- Jesteś też bardzo ładna. Może zmyjemy się stąd do mnie?- powiedział a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Słucham? -krzyknęłam. Wszyscy obrócili się w naszym kierunku. O to mi chodziło. Dupek myśli, że jestem kolejną pustą dziewczyną, która tylko prosi o komplementy, a potem o szybki numerek. A więc grubo się pomylił!!! Upewniłam się, czy wszyscy na nas patrzą. Tak też było. Nagle wyrwałam rękę z jego uścisku  i wylałam mu na głowę cały kubek soku pomarańczowego. Wszyscy wybuchli śmiechem
-Dziękuję za propozycję, ale muszę odmówić, ty pieprzony dupku! - powiedziałam i odeszłam od niego niego. Chwyciłam torebkę i podeszłam do Lary.
-Nie ma za co.-szepnęłam jej do ucha. Ta się uśmiechnęła i podziękowała. Czułam na sobie wzrok wszystkich tu zgromadzonych.
-Ja już lecę, Do zobaczenia. -Machnęłam ręką i ostatni raz spojrzałam na szatyna. Był cały przemoczony i zdenerwowany. - Dobrze mu tak- pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Po chwili podbiegł do mnie Fede i razem wróciliśmy do domu. Po drodze opowiedziałam mu o zajściu. On powiedział, że jest ze mnie dumny, i że nie spodziewał się tego po mnie. Kiedy byliśmy już w domu wzięłam szybki prysznic. Potem płożyłam się na łóżku i pomyślałam - Tu jest całkiem fajnie. Tylko szkoda, że ten dupek zepsuł mi idealny wieczór. Ale chociaż było śmiesznie. - uśmiechnęłam się do siebie i pogrążyłam się we śnie.



_________________________________________________________________________________


Tak oto prezentuje się 2 rozdział :) 
Mam nadzieję, że się spodobał. 
Myślę, że pojaw się jeszcze jeden. Dzisiaj albo jutro. I może w tygodniu? 
Nie wiem jeszcze... Ale bądźcie dobrej myśli :D 

No to pa ;) 
Ola ^

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 1 "On na pewno się nie zmienił"

Po odbiorze bagażów całą rodziną ruszyliśmy do wyjścia. W pewnym momencie podszedł do nas pewien mężczyzna. Była on wysoki, miał siwe włosy i okulary. Przywitał się z rodzicami i podszedł do mnie i Fede.
-Witajcie w Buenos Aires! - powiedział
-Dzieci, to jest Ramallo. Mój stary przyjaciel. Będzie on pracował w naszej firmie.-powiedział tata trzymając rękę na ramieniu mężczyzny.
-Dzień dobry Ramallo.- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Kiedy ostatni raz was widziałem ledwo potrafiliście mówić. Dzieci tak szybko rosną... - wspominał. Ja w tym czasie spoglądałam na rozbawionego Fede.
-To co jedziemy?- przerwał mu tata.
-Oczywiście. Chodźcie za mną. - I machnął ręką w naszym kierunku, dając znak abyśmy szli za nim. 
 No i ruszyliśmy. Po jakimś czasie doszliśmy do parkingu i zatrzymaliśmy się przy czarnym BMW. Jedynie to mogłam określić, ponieważ nie znam się na samochodach... Ramallo i tata włożyli nasze walizki od bagażnika, a ja, mama i Federico wsiedliśmy do samochodu. Po chwili dołączyli do nas mężczyźni, którzy zajęli miejsca z przodu auta. Byłam lekko przerażona tym wszystkim. W pewnym momencie spojrzałam na brata. On też na mnie spojrzał. Chyba zobaczył strach w moich oczach, bo złapał mnie za rękę i uśmiechnął się ciepło.
-Wszystko będzie dobrze Vilu... Razem damy radę. - szepnął mi do ucha. Zrobiło mi się lżej. Bardzo kocham Fede. Jest on jedyna osobą, która mnie tak dobrze rozumie. Zawsze byliśmy w dobrych kontaktach. Bardzo rzadko się kłóciliśmy. Bardzo się ciesze, że jest teraz ze mną. 
-Fede, dziękuję ci. - odpowiedziałam bratu i położyłam głowę na jego ramieniu. 
Podczas podróży z lotniska do naszego nowego domu, przez cały czas patrzyłam w szybę. To miejsce nie różniło się dużo od Barcelony. - Nie jest źle - pomyślałam. Wszędzie było zielono. Na ulicach pełno było ludzi i co najważniejsze niewielu z nich nie było uśmiechniętym. Kiedyś byłam tutaj na wakacjach z rodzicami , ale to było dawno temu i praktycznie cały czas siedzieliśmy w hotelu.
Po 45 minutach podjechaliśmy pod biały, nowoczesny budynek. - To chyba mój nowy dom - pomyślałam.
-Kochani, to jest nasz nowy dom - oświadczył tata.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyszliśmy z samochodu i szliśmy za Ramallo. Kiedy stanęliśmy przed murem mężczyzna wcisną kilku cyfrowy kod na elektronicznym czytniku. Otworzył nam bramkę, a ja spojrzałam w górę. Z bliska dom wyglądał jeszcze lepiej  niż z auta. Po chwili znaleźliśmy się pod drzwiami frontowymi. Ramallo otworzył drzwi. Wszyscy weszliśmy do środka. 
Wewnątrz było mnóstwo przestrzeni i światła. Weszliśmy do salonu. W rogu stał czarny fortepian. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Na środku stała biała kanapa, lampa, stolik do kawy. Wszystko było bardzo nowoczesne, czyste, robiące ogromne wrażenie. Ramallo zaprowadził nas do przestronnej kuchni, pięknej jadalni, gabinetu taty. Następnie poszliśmy po schodach na górę. Otworzyliśmy pierwsze drwi. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy wielkie łóżko. Była to sypialnia rodziców. - Ciekawe czy będą razem spać - pomyślałam . Mężczyzna otworzył tez drzwi do wielkiej, przestronnej łazienki, a potem do garderoby rodziców. Następnym pomieszczeniem, które odwiedziliśmy była sypialnia Fede. Chyba mu się spodobała, bo z jego twarzy nie schodził uśmiech.
Potem Ramallo otworzył nam drzwi do kolejnego pomieszczenia. Była to sypialnia dla gości. Ostatnie drzwi mogły prowadzić tylko do jednego pomieszczenia- mojej sypialni. Drzwi otworzył mi tata. Kiedy weszłam do pokoju od razu w oczy rzucił mi się kolor ścian. Był to pudrowy róż. Szczerze mówiąc lubię ten kolor. Myślę, że jest on bardzo dziewczęcy. Na środku pokoju stało łóżko, w rogu biurko, a pod ścianą keyboard.na ścianach wisiało wiele półek i szafeczek. Jedna ściana pokoju była ze szkła. a za nią balkon. W moim nowym pokoju były też drzwi do pięknej łazienki i garderoby. Po dokładnym rozejrzeniu się po pokoju usiadłam uśmiechnięta na łóżko. W pewnym momencie obok mnie usiadła mama. 
-Jak ci się podoba twój pokój? - zapytała
-Jest przepiękny... Naprawdę mi się podoba.- odpowiedziałam i mocno ją przytuliłam. 
-Cieszę się, że ci się podoba Vilu. 
Siedziałyśmy tak wtulone w siebie, kiedy do pokoju wszedł Fede. 
-Vilu jak ci się podoba twój pokój? Mój jest genialny... i ten widok z okna... No po prostu wspaniały! - mówił Fede gestykulując przy tym dłońmi.
-Mój też mi się podoba. I to bardzo! - odpowiedziałam. 
Po jakimś czasie zeszliśmy na dół i zjedliśmy kolację, którą przygotowała nasza gosposia Olga. 
Po posiłku razem z rodzicami i Fede poszliśmy na spacer. Ku mojemu zdziwieniu mama i tata trzymali się za ręce. Szturchnęłam Fede. On na mnie spojrzał, a ja wskazałam mu kierunek, w którym powinien patrzeć. Wytrzeszczył oczy i znów przeniósł swój wzrok na mnie. 
-O co im chodzi? - spytał
- Ja też tego nie rozumiem... Myślałam, że są w wiecznej kłótni?! 
- Też tak myślałem... Może robią to na pokaz, bo wiedzą, że się domyślamy?
-Może..-opowiedziałam.-Fede, a może oni się pogodzili? - powiedziałam i w mojej głowie zaczął układać się obraz naszej szczęśliwej rodziny.
 Byłam taka podekscytowana. - Może to zmieni moją opinie na temat miłości ?- pomyślałam. -Kogo ja oszukuję, to się na pewno nie zmieni. Musiałby się zdarzyć cud.- odpowiedziałam sobie w myślach. Podczas spaceru odwiedziliśmy lodziarnię. Po około 2 godzinach wróciliśmy do domu. Była już 21 więc poszłam do swojego pokoju i przygotowałam piżamę. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie znam tu nikogo , a za 3 dni wracam do szkoły, ponieważ wakacje się kończą. Przeraziłam się i szybko pobiegłam do kuchni. Wiedziałam, że tam znajdę mamę. Ona zawsze mnie pociesza.. Ona jest moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy zobaczyłam kobietę siedzącą na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i czytającą książkę, przysiadłam się do niej. Kiedy zauważyła mnie zapytała
-Vilu, coś się stało? Dlaczego nie śpisz.?
- Mamo, strasznie boję sie nowej szkoły. Ja przecież nikogo tam nie znam! - opowiedziałam kobiecie.
-Nie martw się córciu. Na pewno się tam odnajdziesz. Wiesz jest tu ktoś, kogo znasz.- powiedziała mama. Po jej słowach zrobiło mi się lżej na sercu. 
-Kogo?
-Leon Verdas, pamiętasz go?
Tak, pamięta go bardzo dobrze. Poznaliśmy się w wieku 10 lat. Z tego co pamiętam był on bardzo nie miły w stosunku do mnie. Przezywał mnie i obrażał. Nigdy nie mówiłam o tym mamie, bo dawniej jego mama kolegowała się z moją. Spotkaliśmy się kila razy. Ale chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. Nie lubię go. Niestety musiałam skłamać.
-Nie. 
- Spotkaliście się kilka razy, jak jeszcze kolegowałam się z jego mamą. On podobno chodzi do liceum, w którym będziesz się uczyć. Może zadzwonię do jego mamy i poproszę, aby cię oprowadził po szkole?
O nie! Tylko nie to ! Nie chcę go widzieć na oczy! Mam nadzieję, że go nie spotkam.... już nigdy!
-Nie trzeba mamo... -powiedziałam.
Kobieta zauważyła niezadowolenie na mojej twarzy i powiedziała: 
-Vilu, wiem że za nim nie przepadałaś w dzieciństwie, ale ludzie się zmieniają! - rzekła. Ludzie się zmieniają, ale nie on. On nigdy się nie zmieni. Dobrze, że nie wiem jak teraz wygląda. Jeśli bym wiedziała i spotkała go na korytarzu czułabym się nieswojo, a przede wszystkim ciągle przypominałyby się mi te okropne słowa wypowiedziane przez niego w moim kierunku. Zawsze był nieznośny i wkurzający. Z rozmyślań wyrwała mnie mama.
-Więc nie dzwonić do jego mamy?
-Nie mamo...Chyba wolę zaryzykować niż spotkać się z nim. - opowiedziałam mamie 
Kobieta uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Idź spać Vilu. Dość wrażeń na dziś. - powiedziała i przytuliła mnie do siebie. Ja również ją objęłam. Po chwili pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc córeczko!
- Dobranoc mamo.- powiedziałam odchodząc. 
W salonie siedział tata i oglądał jakiś film. Kiedy spojrzał na mnie, uśmiechnął się. 
-Dobranoc Violetto.- rzekł
-Dobranoc tato- podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Potem poszłam do mojego pokoju, wzięłam prysznic, i wysuszyłam włosy. Wychodząc z mojej własnej łazienki spojrzałam na mrok panujący za oknem. W pewnej chwili pomyślałam o Verdasie. - On na pewno się nie zmienił - pomyślałam i otworzyłam drzwi na balkon. Wyszłam z sypialni i spojrzałam na niebo. Pełno było na nim gwiazd. Po chwili patrzenia na niebo spojrzałam na plażę, która znajdowała się w oddali. Była bardzo oświetlona. Po pewnym czasie wróciłam do pokoju. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dostałam sms-a. Od Sary.

Jak tam u Ciebie Vilu? Strasznie tęsknię... Wszyscy tęsknimy... cała nasz paczka! Dobranoc kochana! 
Sara <3

Od razu odpisałam na wiadomość.

Ja też bardzo tęsknię! U mnie wszystko dobrze. Buenos Aires jest pięknym miastem ale nie ma tu Was!  Dobranoc . 
Vilu :D

Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam. To był bardzo długi dzień.




*******************************************************************************
Tak oto prezentuje się pierwszy rozdział mojego opowiadania ! 
Mam nadzieję że się spodobał :) 
Jak myślicie, Leon się zmienił? 
Czy Violetta będzie szczęśliwa w Buenos Aires?
Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w przyszłych rozdziałach! 

PS: KOMENTUJCIE PROSZĘ! JAK JUŻ MÓWIŁAM TO JEST WIELKA MOTYWACJA!
Do następnego! 
Ola ;*

Prolog

JEŚLI CZYTASZ TEN POST ZOSTAW PO SOBIE ZNAK W POSTACI KOMENTARZA!
TO NAPRAWDĘ DODAJE MOTYWACJI!  ;)

Miłość- według ludzi zakochanych jest to bardzo silne uczucie, któremu nikt ani nic nie może zapobiec. Miłość to chęć szczęścia drugiej osoby. Kiedy kocha się kogoś, można zrobić dla niego naprawdę wszystko. Nawet poświęcić swoje szczęście. Podobno osoba, która kocha nie waha się. Bez wątpienia miłość jest czymś pięknym. Pozwala ona uwierzyć, że świat w którym żyjemy nie jest taki zły.. Zaczynamy go widzieć przez tak zwane "różowe okulary""...

Szczerze mówiąc nigdy nie doświadczyłam prawdziwej miłości... Oczywiście chodzi mi o miłość do chłopaka. Zawsze byłam, jestem i będę kochana przez moich rodziców i bliskich, ale sama boje się miłości...boje się jej doświadczyć. Myślę, że to przez sytuację, która zaistniała między moimi rodzicami. Kiedy byłam mała nie zauważałam tego, lecz teraz tak. Od kiedy pamiętam kłócili się. Na początku o bardzo błahe sprawy. Ale później przerodziło się to w awantury. Nigdy nie wiedziałabym po kogo stronie mam stać. Na szczęście rodzice nie zmuszali mnie do wyboru. Wiem, że kiedyś byli oni szczęśliwym małżeństwem. Miedzy nimi była właśnie miłość...Bardzo długo nad tym myślałam i w końcu doszłam do wniosku, że uczucie, które było między nimi się wypaliło...Teraz przez cały czas udają przede mną, moim bratem i chyba samymi sobą, że coś dalej ich łączy.. że nadal są ze sobą szczęśliwi.. Myślę, że boją się prawdy. Boją się jej i nie chcą dopuścić do siebie... A prawda jest taka, że już się nie kochają.

A więc po co się zakochiwać jeżeli to niesie za sobą tylko i wyłącznie ból i cierpienie?! Po co kogoś kochać jeśli i tak to uczucie kiedyś wygaśnie! Przynajmniej tak się stało z moimi rodzicami.
Jestem szczęśliwa, bo mam pełną rodzinę. Ale nie chce mojego szczęścia jeśli istnieje ono kosztem nieszczęścia moich rodziców!
Jak już mówiłam boję się pokochać jakiegoś chłopaka . Boję się mu bezgranicznie zaufać... Nie wiem czy to jest dobre, ale wolę to niż potem mieć złamane serce i cierpieć jak moi rodzice!
Miałam już kilku chłopaków. Na szczęście do żadnego z nich nic nie czułam. Wiem, że to okropne z mojej strony, bo bawiłam się ich uczuciami. Ale przez obraz nieszczęśliwej i w tym momencie udawanej miłości moich rodziców nie dopuszczałam do siebie żadnego uczucia. Może było to zauroczenie, ale nic więcej.
Oczywiście to  nie jest tak, że nie umiem kochać! Kocham mojego brata Federico, moich rodziców, przyjaciół i całą rodzinę... Ale to nie jest ta sama miłość jaką darzyłabym chłopka...To jest przecież kompletnie inny rodzaj miłości... Ale wątpię że jestem gotowa na to by pokochać mężczyznę...Przynajmniej teraz, w moim wieku i przy moich poglądach na ten temat.

Mam na imię Violetta Castillo. Mam 17 lat. Dotychczas mieszkałam w Barcelonie wraz z moim osiemnastoletnim bratem Federico i rodzicami, ale jutro wyjeżdżam stąd. Jedziemy do Buenos Aires. Powodem przeprowadzki jest zamiana pracy moich rodziców, więc ja i mój brat musimy się dostosować. Nie chcę opuszczać tego miasta. Poznałam tu wielu wspaniałych osób! Mam tu przyjaciół i bardzo ciężko jest mi się z nimi rozstać... Ale cóż...decyzja jest już podjęta. Przez pewien czas myślałam, że wyprowadzamy się na góra 2 lata. Wówczas miałam nadzieję na dalszy ciąg naszej przyjaźni. Lecz nadzieja prysła jak bańka mydlana, kiedy dowiedział się, że przeprowadzamy się na stałe. Cóż, mam nadzieję, że tam też ułożę sobie życie tak cudownie jak zrobiłam to tu. Jestem brunetką z brązowymi oczami. Kocham śpiewać i tańczyć. Dotychczas chodziłam do prywatnej szkoły muzycznej... Prywatnej, ponieważ zdaniem mojego taty tam mnie lepiej nauczą życia... Oczywiście ja uważam, że uczęszczałam do tej szkoły ze względu na to, że mój tata jest milionerem i nie che abym zadawała się z młodzieżą z "niższej półki". Nie przeszkadzało mi to ponieważ osoby w szkole prywatnej były bardzo fajne i nie zachowywały się jak rozpieszczone dzieci milionerów.

Jest godzina 23, a ja kończę pakowanie. Mój pokój zawsze wyglądał jak po wybuchu jakiejś bomby wspomnień. Nie chodzi mi o bałagan. Co to to nie! W moim pokoju było zawsze czysto, wszystko miało swoje miejsce. Ale na moich ścianach zawsze wisiało pełno zdjęć, plakatów, pocztówek. Teraz pozostały gołe ściany. Oczywiście wszystko spakowałam do odpowiedniej walizki ;) Nie chcę zapomnieć o tym cudownym życiu tutaj, w Barcelonie.. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk świadczący o dostanej wiadomości sms. Była to wiadomość od mojej najlepszej przyjaciółki.

Vilu! Będę tęsknić... Tak strasznie będzie mi Ciebie brakowało! Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz... <3 Kocham cię mocno :* 
Sara

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza telefonu i poczułam, że łzy napływają mi do oczu... Już miałam pozwolić im się wylać, lecz usłyszałam pukanie do drzwi.
-Violetto, spakowałaś się już?-powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju.
-Tak, już kończę...Mamo, czy naprawdę musimy wyjeżdżać?
-Tak kochanie. Przecież wiesz, że tata nie zmieni zdania.
-Ale ja tam nikogo nie znam, a tutaj mam tylu przyjaciół...tyle rzeczy mnie tutaj trzyma!- I w tym momencie z moich oczy popłynęły łzy...
-Oj Violu! Nie płacz! Tam też znajdziesz sobie przyjaciół. Poznasz nowych ludzi, nowe miasto..- Pocieszała mnie. - Wiem, że trudno jest rzucić wszystko na zawołanie, rzucić i zostawić na zawsze, ale pomyśl.. Może to jest przełomowy moment w twoim życiu? Moment, który zmieni twoje życie?- Wciąż próbowała mnie pocieszyć, ale ja nie mogłam zatrzymać potoku łez.
Przytuliłam się do kobiety... Siedziałyśmy tak ok 10 min. Ale w pewnym momencie usłyszałyśmy wołanie Federico.
-Mamo, przyjdź tutaj proszę!
Kobieta spojrzała na mnie przepraszająco, pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.
Zostałam sama... Sama z tym wszystkim... A może mama ma rację? Może to jest początek czegoś nowego? Może to będzie najlepszy czas w moim życiu ? Posiedziałam tak jeszcze chwilę i postanowiłam odpisać na sms-a od Sary.

Ja też będę strasznie tęskniła! Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę wyjeżdżać...Zawsze będę Cię pamiętać... Żegnaj.. <3
Vilu

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zapięłam wszystkie walizki. Następnie wzięłam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Potem położyłam się do łóżka. - To moja ostatnia noc tutaj - pomyślałam. Do oczu znów napłynęły mi łzy... Tym razem byłam silniejsza i nie rozpłakałam się. Po kilku minutach zasnęłam.. 

Rano obudziły mnie promienie słońca. Kocham tą chwilę. Czuję się wtedy tak błogo... Lecz mój stan nie trwał zbyt długo, bo ktoś zapukał do drzwi. 
-Proszę- powiedziałam.
I nagle w drzwiach ujrzałam mojego brata.
-Cześć Vilu... - przywitał się i podszedł do mojego łóżka. Podsunęłam się, a on położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego. Leżeliśmy chwilę w milczeniu. Po chwili chłopak przerwał błoga ciszę.
-Czy ty też tak bardzo nie chcesz wyjeżdżać?- zapytał Fede. Wypuściłam głośno powietrze...
-To chyba wiadome, że nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę zostawiać tego na zawsze.- powiedziałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam - Proszę- i do pokoju wszedł tata.
-Dzień dobry dzieci - powiedział z uśmiechem tata.
-Cześć tato - odpowiedział Fede.
-I jak, jesteście już gotowi? Jeśli nie, to dopakujcie się. A jeśli jesteście gotowi to chodźcie na śniadanie.- powiedział tata ściągając z nas kołdrę. Zmroziłam go wzrokiem, a on się zaśmiał i wyszedł z sypialni. Spojrzałam na Fede z lekkim uśmiechem.
-Może nie będzie aż tak źle?- spytał. I zaczął wstawać.
-Miejmy nadzieję....- odpowiedziałam i również zaczęłam wstawać z łóżka. Po chwili chłopak wyszedł z pokoju a ja poszłam się odświeżyć do łazienki. Następnie założyłam moje białe spodnie z przetarciami i zwiewną, żółtą koszulę z kołnierzykiem. Zrobiłam sobie lekki makijaż, rozpuściłam włosy i wróciłam do pokoju. Założyłam moją ulubioną bransoletkę z Pandory i psiknęłam w szyję ukochanymi perfumami. Spojrzałam w lustro stojące w rogu pokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy ujrzałam swoje odbicie. Potem wyszłam z sypialni. Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam całą rodzinę siedzącą już przy stole. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok brata. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po posiłku tata zniósł moje walizki z góry a ja poszłam umyć zęby.Po chwili ostatni raz weszłam do mojej sypialni. Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się po pokoju. Zostały tu tylko meble. Przysiadłam na łóżku...Pomyślałam o wszystkich pięknych chwilach jakie tu przeżyłam. Spojrzałam w kąt pokoju... Jeszcze nie dawno stał tam keyboard przy którym grałam i śpiewałam razem z przyjaciółmi. Wszystkie wspomnienia wydawały się takie miłe... Zrobiło mi się ciepło na sercu... Sercu którego cząstkę zostawiam w Barcelonie. Nie minęło zbyt dużo czasu, kiedy w drzwiach stanął Fede. Wszedł do pokoju i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się do niego i podałam mu dłoń. Pociągnął mnie do wyjścia. Mijając próg pokoju jeszcze raz obejrzałam się do tyłu... Czułam jak serce mi się kraja, ale chciałam być silna. Wiedziałam, że nie tylko mi trudno pożegnać się z tym miejscem. Po kilku minutach wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. - Dasz radę Vilu! Może nie będzie tak źle jak myślisz?- pomyślałam kiedy samochód ruszył. Patrzyłam w szybę i przyglądałam się pięknej Barcelonie. To moje ostatnie chwile w tym magicznym mieście. Po 30 minutach dojechaliśmy na lotnisko. Po pewnym czasie razem z bratem i rodzicami siedzieliśmy już w samolocie. Wystartowaliśmy a ja włożyłam słuchawki do uszu i zasnęłam...
Obudziło mnie szturchanie w rękę. Otworzyłam oczy i zdjęłam słuchawki.
-Violetto już jesteśmy na miejscu - powiedział Federico.
Odpowiedziałam mu ciepłym uśmiechem. Kiedy wyszliśmy z samolotu moją twarz musnął promień słońca. Nagle uderzył mnie podmuch ciepłego powietrza. - Może nie będzie tak źle? - pomyślałam i szłam razem z rodziną do miejsca odbioru bagażów...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i jest !! Prolog już gotowy :D
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. 
Czytałam już wiele blogów z opowiadaniami o Leonettcie.
Niektóre były bardzo dobre i do dziś dzień siedzą mi w głowie, niektóre były trochę gorsze. 
Ale pomimo tego, że może pomysł twórcy tegoż opowiadania nie przypadł mi do gustu to bardzo podziwiam i doceniam każdego, który podejmuje się pisania. :) 
Mam ogromną nadzieję, że podoba się Wam to co napisałam i będę ciągnęła dalej ;)
Jeszcze nie wiem jak często będą się pojawiały posty... Myślę, że w każdą sobotę, albo częściej ^^

Mam do Was prośbę... Piszcie w komentarzach swoje opinie! 
To naprawdę bardzo motywuje! 
 *********
A jeśli chodzi o mnie... To mam na imię Ola :) Mam 16 lat i właśnie zaczęłam 
naukę w liceum. 
***
Nie będę więcej przynudzać...
A więc do zobaczenia w następnym, pierwszym rozdziale!
Pozdro 600
Miłego tygodnia :*

sobota, 19 września 2015

Cześć wszystkim!

Nadszedł ten długo oczekiwany ( przynajmniej przeze mnie) dzień. Dzień, w którym rozpoczynam pisanie opowiadania.. Chyba wiadomo o kim...Ale jeśli się nie domyślasz będę pisała o jednej z par z serialu "Violetta"... Mowa tu o Violettcie i Leonie. :) Ale żeby nie przedłużać.. Mam wielką nadzieję, że podołam zadaniu i uda mi się tworzyć coś ciekawego i przyjemnego do czytania :D 

Życzcie mi powodzenia.. :* 
I do miłego zobaczenia!
<3
xxx

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka