niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 33 : " Mam propozycję "

Rozdział dedykuję  #BeHappy #beSmile  <3


Dziwnie było się budzić samej. Brakowało mi ciepła ciała Leona, które otulałoby mnie z każdej strony.
Otworzyłam oczy. Pierwsza myśl? Odpowiedź powinna brzmieć : Leon Verdas. Jednak tego ranka brzmiała ona : Clara. Sama siebie nie rozumiałam. Ona nie żyła, a ja czułam, jakby zaraz miała się zjawić i odebrać mi ukochanego. To było nielogiczne i głupie.
Kolejną rzeczą, o której następnie pomyślałam, była poprzednia noc. Uśmiechnęłam się do siebie. Stałam się prawdziwą kobietą. Moje dziewictwo straciłam z chłopakiem, którego kochałam nad życie. Wiedziałam, że zrobiłam dobrze. Oboje tego chcieliśmy. Po tej nocy, przeszliśmy na kolejny etap naszego związku. Staliśmy się sobie bliżsi. Nasza miłość stała się jeszcze większa i jeszcze bardziej prawdziwa.
Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do pokoju Fede.
Zapukałam do drzwi. Po chwili lekko je otworzyłam.
- Hej - szepnęłam, widząc śpiącego jeszcze brata.
- Vilu? Coś się stało? - jego głos był zachrypnięty.
- Nic się nie stało. Chciałam zrobić to co zawsze robiłam - rzuciłam i szybkim krokiem wskoczyłam mu pod kołdrę.
- Właśnie, dlaczego już teraz tego nie robisz? - spytał, a ja pogrążyłam się w myślach i wspomnieniach.
To była prawda. Od kiedy pamiętałam, co ranek przychodziłam do pokoju Fede. Kładłam się obok niego, po czym zaczynaliśmy rozmawiać, śmiać się. To był taki mały rytuał, przez pójściem na śniadanie, do szkoły. Z niewiadomych przyczyn przestałam to robić. Dopiero teraz zauważyłam, że zaczęłam się oddalać od Federico. A zaczęło się od przyjazdu do Buenos Aires.
Posmutniałam. Nie chciałam, by tak się działo. Miałam jednego brata. Powinnam spędzać z nim więcej czasu, doceniać to, że go mam.
- Fede, nie mam pojęcia. Chce, żeby było jak dawnej - mówiłam przejęta. Chłopak pocałował mnie w czoło.
- Nie przejmuj się. Przecież wszystko się kończy. Może ten okres przeminął? - posłał mi ciepły uśmiech.
- Nie! - podniosłam głos - Nie mów tak!
- Spokojnie Vilu - rzucił i mocniej mnie do siebie przytulił - Kocham cie.
- Ja ciebie też Fede - odpowiedziałam. W pewnym momencie usłyszeliśmy głos mamy, która wołała nas na śniadanie. Niechętnie zwlekliśmy się z łóżka. Po chwili siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy pyszne naleśniki.
Wróciłam do pokoju i wzięłam szybki prysznic. Chwila relaksu nie trwała jednak wiecznie. Szybko wyszłam z kabiny i stanęłam na chłodne kafelki. Wytarłam ciało ręcznikiem i wtarłam brzoskwiniowy balsam do ciała. Założyłam bieliznę, później ubranie. Wybrałam zwiewną, białą koszule i różowe, pastelowe szorty z wysokim stanem. Włożyłam buty i użyłam perfum. Chwyciłam torbę z książkami i wyszłam z pokoju.
Na dole czekał Fede, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Idziemy? - spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową.
Kiedy wsiedliśmy do auta, zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się tak, jak kiedyś. Brakowało mi tego. Nasz wspólny czas znikł, ponieważ poznałam Leona. Jednak miałam zamiar to trochę zmienić i chociaż trochę czasu spędzać z bratem.
Kiedy dojechaliśmy pod szkołę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to Leon. Chłopak stał oparty seksownie o maskę swojego auta. Ciśnienie mi skoczyło, przełknęłam głośno ślinę. Verdas śledził nas swoim wzrokiem. Po chwili założył na nos okulary przeciwsłoneczne i delikatnie się uśmiechnął. Po ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wiedziałam, że ten uśmiech był posłany tylko i wyłącznie do mnie. Pomimo tego, że nie widziałam go kilka godzin, stęskniłam się niemiłosiernie.
W tym samym czasie co Fede, opuściłam samochód. Od razu ruszyłam w stronę ukochanego. Mój brat szedł tuż obok mnie. Chciałam jak najszybciej poczuć smak ust Leona. Idąc w jego kierunku, cały czas czułam się przez niego obserwowana. Wiedziałam to, pomimo ciemnych okularów szatyna.
W pewnym momencie przypomniałam sobie, że zostawiałam telefon w aucie. Powiedziałam o tym Fede. Chłopak stanął i otworzył mi pilotem drzwi. Szybko pobiegłam w kierunku samochodu. Nim się obejrzałam, trzymałam go w ręku. Obróciłam się i pomachałam komórką do brata. On momentalnie zamknął auto i zaczął iść w stronę swojego przyjaciela - Verdasa. Szłam za nim. Odległość między mną a nim wynosiła niecały metr. Im bliżej Verdasa byłam, tym bardziej zapominałam o otaczającej mnie rzeczywistości.
- Hej Leon - przywitał się Fede, kiedy był obok szatyna.
- Hej - odparł Verdas.
Nie minęło 5 sekund, a ja wpiłam się w słodkie usteczka Leona. Objął mnie w talii i przycisnął delikatnie do siebie. Kiedy się oderwaliśmy, szepnął:
- Witaj śliczna - zarumieniłam się i jeszcze raz go cmoknęłam w wargi.
- Czy ja o czymś nie wiem? - usłyszałam głos Federico. Zamarłam. Co ja najlepszego zrobiłam!? Przecież on nie wiedział o tym, że ja i Verdas jesteśmy parą.
Powoli przeniosłam wzrok z pięknych oczu Leona na twarz swojego brata. Była ona pełna zdziwienia. Było mi strasznie głupio, że nie powiedziałam mu o tym...
- Fede - zaczęłam cicho odsuwając się od Leona. Federico uniósł pytająco brew - Ja i Leon jesteśmy razem - rzuciłam i podeszłam bliżej brata.
- Od jak dawna? - spytał Fede.
- Od 3 tygodni - szepnęłam nieśmiało.
- A zamierzałaś mi kiedykolwiek powiedzieć? - w jego głosie słyszałam lekką złość.
- Tak, ale ty miałeś wypadek, byłeś w szpitalu - wymieniałam - były ważniejsze rzeczy.
- Vilu, cieszę się, że jesteście szczęśliwi, ale jest mi trochę przykro, że to ukrywaliście - przyznał.
Federico miał rację. Błędem było niepowiedzenie mu prawdy. Czułam się źle. Nie powinnam się tak zachowywać.
Nagle poczułam na plecach czyjąś dłoń.
- Fede, nie gniewaj się na nas. Wiem, że to co zrobiliśmy nie było fair - mówił Leon.
Oboje patrzyliśmy na Federico z nadzieją. Wtem na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Poczułam ulgę.
- Ciesze się waszym szczęściem, ale mam nadzieję, że wasz związek nie utrudni nam wspólnego spędzania czasu - tłumaczył lekko rozśmieszony.
- Nie martw się o to - odpowiedział Verdas - Radziłbym ci jednak znaleźć sobie kogoś - dopowiedział i puścił mu oczko. Zaśmialiśmy się.
- Nie bądź taki mądry Verdas - rzucił i uderzył go pięścią w ramię.
Potem podszedł do niego bliżej. Patrzyłam na nich z zaciekawieniem. Fede przymrużył oczy, a z jego twarzy znikł uśmiech.
- Nie masz prawa jej skrzywdzić - wyszeptał bardzo poważnie.
- Nie mam takiego zamiaru - odparł Verdas.
- Bardzo dobrze - rzucił Federico.
Postanowiłam przerwać ich pogawędkę.
- Może chodźmy już do szkoły, co? - momentalnie spojrzeli na mnie.
- Tak, masz rację - odparł Leon i chwycił mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się do siebie. Obok mnie stali najważniejsi mężczyźni w moim życiu. To była pełnia szczęścia. Mocniej ścisnęłam dłoń ukochanego. On badawczo na mnie spojrzał.
- Chodźmy - szepnęłam. Potem ruszyliśmy w kierunku wejścia.
Za każdym razem, kiedy Fede spoglądał w naszą stronę, uśmiechał się ciepło.
Kiedy weszliśmy do szkoły, razem z Leonem udaliśmy się pod salę angielskiego. Miałam wyśmienity humor i nikt nie mógł go zepsuć. Nawet kobieta od angielskiego. Chociaż zawsze, kiedy na nią patrzyłam przypominało mi się wszystko, niezdany egzamin, jej romans z Leonem...
Gdy zadzwonił dzwonek weszliśmy do sali. Tak jak zawsze, nauczycielka śledziła nas wzrokiem. Jednak miałam to gdzieś. Cieszyłam się moim szczęściem.
Lekcja minęła spokojnie. Powoli zaczynałam przyzwyczajać się do piorunującego wzroku kobiety.
Podczas wychodzenia z sali, usłyszałam.
- Leon, proszę zostań na chwilę - w jej głosie było pełno nienawiści i pogardy. Verdas cały się spiął. Wiedziałam, że nie ma zamiaru zostać z nią sam na sam.
- A w jakim celu?
- To zajmie nam minutkę Vilu - zwróciła się do mnie - Zostaw nas samych, nie zrobię niczego złego, a przynajmniej się postaram.
Po jej słowach głośno przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki wdech. Potem spojrzałam pytająco na Verdasa. Nie wiedziałam co mam robić. On za to podszedł do mnie i pocałował czule w czoło.
- Poczekaj przed klasą - wyszeptał mi na ucho.
Potwierdziłam, kiwając głową. Ostatni raz spojrzałam w oczy nauczycielce. Widziałam w nich pełno pogardy. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam.


~ Leon ~


Gdy Vilu opuściła klasę spojrzałem pytająco na kobietę. 
- Więc? 
- Mam propozycję - patrzyła mi prosto w oczy.
- Mów zanim się rozmyślę - rzuciłem od niechcenia. 
- Z tego co wiem, zależy ci na twojej nowej dziewczynie. 
- Do rzeczy.
- Violetta nie zdała egzaminu z angielskiego. Może nie zdać do następnej klasy - mówiła, a w moim sercu rosła nienawiść do nauczycielki - Mam propozycję.
- Jaką?
- Violetta będzie miała okazję podejść do egzaminu jeszcze raz, ale... - uśmiechnęła się szyderczo.
- Ale? - podniosłem głos.
- Ale ty musisz z nią zerwać. 
Wytrzeszczyłem oczy. Nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem. Nie mógłbym rozstać się z Vilu. To byłoby zbyt okrutne dla niej, jak i dla mnie. Obiecałem przecież, że jej nie skrzywdzę. 
- Ty chyba żartujesz - mówiłem przez zaciśnięte zęby. Kobieta pokręciła przecząco głową.
- Chyba nie chcesz nieszczęścia Vilu, prawda? 
- Po moim trupie - rzuciłem i ruszyłem w stronę wyjścia. 
- Przemyśl to sobie - krzyknęła na odchodne. 
Kiedy wyszedłem z sali, zacząłem szukać Violetty. Potrzebowałem jej w swoich ramionach.
Przez chwilę rozmyślałem nad propozycją kobiety. Może jednak powinienem rozstać się z moją ukochaną? Przeze mnie miała same kłopoty. Ale cholernie bym ją zranił...


~ Violetta ~


Stałam obok Fran i Ludmi, kiedy spostrzegłam Leona. Szedł on dość szybko w naszym kierunku. Byłam ciekawa, co powiedziała mu nauczycielka. 
Nim się obejrzałam, stałam wtulona w Verdasa. Nie mówiliśmy nic, wystarczyła nasza obecność. Po chwili podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Jednak on mnie namiętnie pocałował. 
- To my nie będziemy wam przeszkadzały - usłyszałam głos Fran.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam pytająco na Leona.
- Co chciała? - spytałam.
- Nieważne - odparł i ponownie wpił mi się w usta. 

Następnego dnia mieliśmy test z chemii. Uczyłam się z lekcji na lekcję, więc wystarczyło mi powtórzyć materiał. 
Kiedy wychodziliśmy ze szkoły, ruszyliśmy w kierunku parkingu. 
- Vilu, mogłabyś mi pomóc w chemii? - spytał Verdas. 
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam - A o której chcesz się spotkać? 
- Może za godzinę? 
- Ok, a gdzie? 
- Przyjdź do mnie - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Dobrze - szepnęłam mu na ucho i lekko przygryzłam jego płatek. Leon położył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął do siebie. 
- Będę czekać - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, a ja wspięłam się na palce i musnęłam jego malinowe wargi. Staliśmy tak przez krótką chwilkę. Później pożegnaliśmy się i poszliśmy do swoich aut. 
W drodze do domu Fede rozpoczął temat mojego związku z Leonem.
- Jesteś szczęśliwa? 
- Oczywiście, że tak. 
- Vilu, jeżeli miałabyś jakiś problem, to mi mów - ciągnął.
- Dobrze Fede, nie bądź nadopiekuńczy - odpowiedziałam.
Na szczęście dojechaliśmy już pod dom. 

Razem z rodzicami zjedliśmy pyszny obiad. Następnie odrobiłam lekcje i wyszła z domu. 
Idąc w kierunku miejsca zamieszkania Verdasa dużo myślałam. 
Dlaczego Leon po rozmowie z nauczycielką stał się taki tajemniczy? Nie chciał mi powiedzieć o czym rozmawiali.. To było dziwne. 
Przez cały pobyt w szkole namiętnie myślałam o Clarze. Miałam zamiar wypytać o nią Leona. Oczywiście na tyle, ile będzie to możliwe. Nie chciałam robić niczego na siłę. Skoro był to dla niego nieprzyjemny temat, nie miałam zamiaru go do niczego zmuszać. 

Drzwi do domu Verdasa otworzyła mi szczupła kobieta. 
- Dzień dobry, przyszłam do Leona - mówiłam nieśmiało.
- Dzień dobry. Wejdź, już go wołam. 
Na chwilkę zostałam sama. Jednak szybko kobieta wróciła.
- A ty jesteś ...- zaczęła.
- Mamo, to Violetta - wyprzedził ją głos Leona - Moja dziewczyna.
- Miło mi cię poznać - powiedziała ciepło. Wydawała się być bardzo miłą osobą. 
- Idziemy? - przerwał jej Verdas.
- To my gdzieś idziemy? - byłam zdziwiona.
- Tak - potwierdził - To ja wychodzę, będę za kilka godzin - pożegnał się Leon i chwycił mnie za rękę. 
W garażu stał motor. Jako pierwsza na niego wsiadłam.
- Leon, gdzie jedziemy? 
- Zobaczysz - powiedział i włożył na głowę kask.

Jechaliśmy 15 minut. Cały czas miałam zamknięte oczy. Rozmyślałam, odpoczywałam... 
Kiedy motor zgasł otworzyłam powieki. Moim oczom ukazała się zielona łąka. Gdzieniegdzie rósł biały kwiat. Zdjęłam kask, by się lepiej rozejrzeć. Było cicho. Tylko ja i Leon. Czasem słyszalne były śpiewy ptaków. 
Pachniało świeżością. Wszystko było piękne i urocze.
- Podoba ci się? - wyszeptał mi do ucha Verdas. Po ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak oplótł mnie swoimi ramionami od tyło. Odchyliłam do tyłu głowę, tym samym opierając ją o klatkę piersiową Verdasa. 
Słońce pieściło moją uśmiechniętą twarz. Kilka razy wzięłam głęboki oddech. 
- Oczywiście, że tak - odpowiedziałam.
- Chodźmy - szepnął chłopak i pociągnął za sobą.
Szliśmy przez chwilę. Cały czas rozglądałam się wokół, podziwiając piękno przyrody. Wtem Leon się zatrzymał, a ja przeniosłam na niego swój wzrok. 
- To tutaj - powiedział chłopak. 
Spojrzałam przed siebie. Na trawie leżał koc, a na nim książki, owoce i napoje. Uśmiechnęłam się do niego.
- Sam to przygotowałeś? 
- Chciałem, żeby miło nam się uczyło - tłumaczył - biorąc pod uwagę też to, że z chemii nie jestem najlepszy... Mam nadzieję, że w tym wypadku trochę milej mnie potraktujesz - dopowiedział i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
Nim się obejrzeliśmy oboje siedzieliśmy na kocu, wtuleni w siebie. 
- To zaczynamy? - spytałam patrząc mu w oczy. 
- Tak - potwierdził i delikatnie mnie pocałował. 
Otworzyłam książę i zaczęłam mu tłumaczyć...
- Stopień utlenienia wskazuje, ile ładunków dodatnich lub ujemnych - tłumaczyłam, cały czas czując wzrok chłopaka na sobie - Patrz w książkę - rzuciłam i tłumaczyłam dalej - można przypisać atomowi danego pierwiastka przy założeniu - przerwałam, bo poczułam jak Verdas składa na mojej szyi delikatne pocałunki.
Delikatnie przymknęłam oczy. To było szalenie przyjemne. Leon widząc, że mi się to podoba zaczął błądzić swoją dłonią pod moją koszulą. Mój oddech przyspieszył, wciąż miałam zamknięte oczy.
- Leon - wyszeptałam lekko dysząc - Przestań, nie mogę się skupić - on jednak nie zamierzał przestawać - Rozpraszasz mnie - dodałam. 
Na moment oderwał się ode mnie i spojrzał pytająco w moje oczy.
- Przecież miałam cię uczyć - tłumaczyłam.
Nagle Leon przewrócił mnie na plecy i delikatnie się na mnie położył.
- Miałaś mnie uczyć o tym, że stopień utlenienia pierwiastka w związku chemicznym podaje się w postaci rzymskiej cyfry nad symbolem pierwiastka? - spytał, a ja wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
- Przecież sądziłeś, że jesteś kiepski z chemii - mówiłam.
- To był tylko pretekst, żeby cię gdzieś wyciągnąć - wytłumaczył z łobuzerskim uśmieszkiem. 
- Jesteś głupi - rzuciłam rozbawiona. Potem zruciłam go z siebie. Wówczas szatyn leżał na plechach. Szybko usiadłam na nim okrakiem i wpiłam się w jego usta. Chłopak położył swoje dłonie na moje pośladki. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Ale nie tak, jak to zawsze bywało. To był pocałunek pełny miłości. Usta Verdasa pochłaniały moje z taką delikatnością i czułością. Jakby był to nasz ostatni pocałunek. 
- Możesz mnie zawsze karać w ten sposób - powiedział rozśmieszony. 

Leżeliśmy przytuleni, zajadaliśmy owoce. Postanowiłam poruszyć jeden z tematów.
- Leon, powiedz mi o czym rozmawiałeś z tą nauczycielką - poprosiłam, po czym spojrzałam na niego. 
- Vilu, już ci mówiłem, że to było mało istotne. Znowu namawiała mnie do powrotu do niej - tłumaczył, ale nie było to przekonujące. Ostatecznie postanowiłam dać mu spokój. 
- No dobrze. No więc opowiedz mi coś o Clarze - zaczęłam inny temat. Chłopak się spiął i głośno westchnął. 
- A co chcesz wiedzieć? 
- Jak wyglądała? 
- Była niewysoką brunetką o piwnych oczach, mlecznej cerze. 
- Była śliczna - przyznałam.
- Tak, była. 
- Jak się poznaliście, to ona już była chora? - podniosłam się do postawy siedzącej, Leon wciąż leżał. Patrzył w niebo. 
- Nie była. Jak postanowiliśmy być parą, ona zaczęła chudnąć, coraz gorzej wyglądać. Na początku nie zwracała na to uwagi, ale potem postanowiła pójść na badania - przerwał i przymknął oczy. Ponownie się położyłam i mocno wtuliłam się w tors Verdasa. 
- Nie musisz mówić, jeżeli sprawia ci to ból - szepnęłam. Nie chciałam, by cierpiał. 
- Nie, jest ok. Jeśli chcesz wiedzieć, opowiem ci. 
- No dobrze.
- No więc z badań wynikło, że jest chora na białaczkę - wziął głęboki wdech - Postanowiła maksymalnie korzystać z życia. Jeździliśmy po świecie, zwiedzaliśmy, bawiliśmy się. Ale potem Clara czuła się gorzej i trafiła do szpitala. Leżała tam kilka tygodni. Przychodziłem do niej codziennie. Po tych kilku tygodniach Clara wyszła ze szpitala. Lekarze kazali jej na siebie uważać, więc nic nie było już takie same.
- Dlaczego powiedziałeś, że nie zdążyłeś się z nią pożegnać?
- Okazało się, że razem z rodzicami muszę wyjechać na tydzień do USA.  Kiedy tam byłem, zadzwonili do mnie rodzice Clary - przerwał i głośno przełknął ślinę - Powiedzieli mi, że Clara zmarła.
Po słowach Leona jeszcze mocniej się do niego przytuliłam. 
- Przepraszam, że kazałam ci o tym wszystkim mówić - szeptałam z żalem w głosie - Tak bardzo cię przepraszam. 
- Spokojnie Vilu, nic się nie stało - odpowiedział. 
Oparłam się na łokciu, a drugą dłoń położyłam na jego policzku. Lekko się uniosłam i dotknęłam swoim nosem jego. Potem delikatnie musnęłam usta Verdasa. 
- Chodźmy już - zaproponował chłopak. 

Kiedy wróciłam do domu, zjadłam kolacją i spakowałam się na następny dzień. Potem wzięłam kąpiel i przebrałam się w piżamę. 
Na moment postanowiłam zajrzeć do Fede. 
- Fede - szepnęłam. W całym pokoju panował mrok.
- Tak Vilu, coś się stało? 
- Nie, chciałam ci życzyć dobrej nocy.
- Dziękuję i wzajemnie - odpowiedział. 

Kiedy wróciłam do pokoju i położyłam się łóżku. Męczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie potrzebnie rozpoczynałam temat Clary. 
Postanowiłam napisać do Leona. 

Do: Leon 
Hej, czy wszystko ok? 

Nie liczyłam na odpowiedź, była bowiem 24:00. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. 

Od: Leon
Tak, wszystko dobrze. Mam nadzieję, ż u ciebie też. Dobranoc Vilu <3 Kocham Cie

Do: Leon
Ja też Cie kocham. Dobrej nocy Leon 


Następnie odłożyłam telefon i zasnęłam.




"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""








Hej!
Przychodzę do Was moi Kochani Czytelnicy z 33 rozdziałem ;)
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba. 
:D

Rozdział zawiera fragment z punktu widzenia Leona. 
Umieściłam go, bo chciałam, żeby wszystko było jasne.
Pewnie jeszcze kilka razy pojawi się taki fragment :)

"""""""

Przepraszam, że już po raz drugi, na rozdział musieliście czekać dwa tygodnie. 
:(

Jest mi głupio, bo pod ostatnim rozdziałem, też Was przepraszałam za spóźnienie. 
Powody niedodawania co tydzień? 
Hmn... Przede wszystkim nauka.
:P

Ale zaczęłam już ferie zimowe :D
Więc rozdziały będą częściej.. ( ale niczego nie obiecuję )

No więc, tak jak zawsze czekam na Wasze komentarze :D

:*

Do następnego :D
Wasza 
Ola :)

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 32 : " Ona nie żyje "


Rozdział dedykuję Żelci Boom :*

Wszystko wyglądało tak cudownie. Leon musiał poświęcić mnóstwo czasu, by to przygotować.
Kiedy usiedliśmy do stołu od razu rozpoczęliśmy jedzenie.
Podczas posiłku cały czas na siebie patrzyliśmy. Było tak romantycznie i pięknie. Cudowny nastrój pogłębiany był przez zgaszone światło i palące się świece, rozstawione po całym salonie. On zrobił to dla mnie. Mój Leon, tylko mój. Byłam szczęściarą....
Po skończonej kolacji udaliśmy się na spacer po plaży. Panował już mrok. Miałam na sobie zwiewną, pastelową sukienkę. Szłam boso. Moje stopy otulane były przez jeszcze ciepły piasek. Słyszałam tylko szum morza i moje serce, które biło bardzo szybko.
W końcu byłam szczęśliwa. Miałam wszystko czego wówczas pragnęłam i potrzebowałam, miłość, rodzinę i przyjaciół. Nic więcej się nie liczyło.
Głęboko wdychałam powietrze pełne jodu. Za rękę trzymałam mojego ukochanego. Nic nie mówiliśmy. Milczenie było najbardziej wartościowe. Spojrzałam w niebo. Było pełne gwiazd. Uśmiechnęłam się na ich widok. Przed oczami pojawił mi się obraz mnie i Fede jako dzieci. Właśnie wtedy kładliśmy się na trawie i patrzyliśmy na czarne niebo. Śmialiśmy się, układaliśmy figury, postacie z drobnych, świecących punktów. Potem pojawiły się problemy. Rodzice zaczęli się od siebie oddalać, kłócić. Udawaliśmy, że nie zdajemy sobie z tego sprawy. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku. Jednak każdego wieczoru zasypiałam ze strachem i przerażeniem. Bałam się, że nasza rodzina się rozpadnie. Miałam wtedy 12 lat.
Ale po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do do tego. Z dnia na dzień, coraz bardziej wątpiłam w istnienie miłości. Uważałam, że to bajka, którą wymyślili ludzie. Przez bardzo długi okres nie widziałam rodziców, którzy się całują, czy nawet na siebie spoglądają. Nic. Pustka. Nicość.
Rodzice byli dla mnie autorytetem od samego początku. Każda ich decyzja lub zachowanie było dla mnie czymś istotnym i ważnym.
Widziałam jak cierpią. Cierpią z powodu braku miłości.
To właśnie wtedy postanowiłam przestać w nią wierzyć. W nią i w jej działanie. Stałam się bezduszna. Bawiłam się kosztem innych. Miłość była dla mnie fikcją. Postępowałam tak jak moi rodzice, którzy wciąż się kłócili.
W takim przekonaniu dorastałam.
Wszystko się zmieniło, kiedy przyjechałam do Buenos Aires. To właśnie tu dostrzegłam, jak bardzo się pomyliłam.
Szłam zamyślona, wciąż przyglądając się gwieździstemu niebu. Oddychałam głęboko, starając się pochłonąć wszystko co mi dane.
- O czym myślisz? - szepnął Leon. Przymknęłam powieki.
- O wszystkim i o niczym - rzuciłam i położyłam głowę na jego ramieniu. Verdas ucałował mnie w czubek głowy - Leon, opowiedz mi coś o sobie. Tak na prawdę nic o tobie nie wiem - zaczęłam
- Co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej wszystko - odpowiedziałam i otworzyłam oczy. Spojrzałam w jego szmaragdy. Były pełne miłości i radości. Wspięłam się na palce i delikatnie musnęłam jego miękkie wargi.
- No więc - rozpoczął - Nie wiem czy pamiętasz, ale mam starszego brata.
- Nie pamiętam - byłam lekko zdezorientowana.
- Ma na imię Alex, jest starszy ode mnie o 5 lat. Nie mieszka już z nami. Po skończeniu szkoły wyjechał do innego miasta, założył rodzinę - mówił - Moi rodzice mają firmę. Prawdopodobnie będę musiał ją po nich przejąć.
- A co z muzyką, tańcem, motocrossem? - przerwałam.
- Będę musiał się z tym pożegnać - przyznał - Wracając. Mieszkam z rodzicami, chociaż ich praktycznie nigdy nie ma w domu. Można więc powiedzieć, że mieszkam sam.
- Rozumiem. A czy ty chcesz przejąć tą firmę? - spytałam patrząc mu w oczy. Leon odwrócił wzrok w inną stronę - Patrz na mnie - upomniałam. Wiedziałam, że patrząc mi w oczy nie skłamie. Ponownie spojrzał na mnie.
- Vilu, i tak i nie. Nie chce sprawiać przykrości rodzicom. Jedno dziecko już ich zawiodło.
- To bardzo honorowo z twojej strony, ale - zaczęłam.
- Nie widzę nic złego w pracy za biurkiem. A ktoś musi to przejąć - delikatnie podniósł głos.
Nie chciałam się kłócić. Umilkłam, kiwając twierdząco głową.
Podeszłam do niego i delikatnie się wtuliłam w jego tors.
- Rozumiem - szepnęłam i ucałowałam go w ramie.
Staliśmy wtuleni w siebie przez chwilę. Leon gładził mnie po głowie. Czułam się przy nim taka potrzebna, kochana i ważna.
- Wracamy? - spytałam, ponieważ zrobiło mi się zimno. Chłopak pokiwał głową i ruszyliśmy w kierunku domu, cały czas wtuleni w siebie.
Nie wiem dlaczego, ale czułam, że ten wieczór będzie przełomowy dla nas i naszego związku.
Kiedy usiedliśmy na kanapie w salonie, Leon włączył jakiś banalny film.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie. Co chwile spoglądaliśmy sobie w oczy, ale milczeliśmy. Kiedy film się skończył, spostrzegłam, że jest 23:00. Chwyciłam Leona za rękę i wstałam, próbując go podnieść.
- Leon, chodźmy już spać. Jutro czeka nas kolejny dzień. Wstawaj - mówiłam, siłując się z nim. On jedynie się łobuzersko uśmiechnął. Potem wstał i przyciągnął mnie do siebie, trzymając swoje ręce na mojej talii. Położyłam swoje dłonie na policzkach Verdasa i wspięłam się na place. Delikatnie go pocałowałam.
- Dziękuję za cudowny wieczór - szeptałam - W ogóle, za to wszystko.
- Nie ma za co - odpowiedział i pocałował mnie trochę bardziej czule.
- Idę się umyć - rzuciłam i poszłam na górę.
Będąc w łazience zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Poczułam ulgę, kiedy o moje ciało zaczęły obijać się kropelki wody. Przymknęłam oczy, relaksując się.
Leon był moją pierwszą i prawdziwą miłością. Dla niego byłam gotowa zrobić wszystko. Najważniejsze było dla mnie jego szczęście. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, jednak jeśli byłby on ze mną nieszczęśliwy, pozwoliłabym mu odejść. Dzięki niemu zdałam sobie sprawę co to miłość. Poznałam ją na nowo i od nowa zaczęłam ją praktykować. Miałam 17 lat. Dopiero zaczynałam moją przygodę z miłością. Taką prawdziwą, nie chwilowym zauroczeniem, które przemija z tygodnia na tydzień. Nie zauroczeniem, przez które po jego stracie nie cierpisz. Wówczas miałam do czynienia z prawdziwą i szczerą miłością.
Kiedy skończyłam się myć, wyszłam z kabiny prysznicowej i wytarłam swoje ciało ręcznikiem. Ubrałam czystą bieliznę. Potem umyłam zęby i rozpuściłam włosy. Przez pewien czas patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Nie byłam tą samą Violettą co kilka miesięcy temu. Powoli stawałam się kobietą.
Wzięłam głęboki wdech. Później powoli wypuściłam powietrze.
Szybko nałożyłam dresowe szorty i luźną koszulkę z nadrukiem. Potem wyszłam z łazienki. Kiedy odkładałam rzeczy do walizki, słyszałam jak Leon tam wchodził.
Chwyciłam laptopa i usiadłam po turecku na podłodze. Przeglądałam strony internetowe i portale społecznościowe. Po 20 minutach Leon wyszedł z pomieszczenia znajdującego się przy naszej sypialni.
- Jeszcze nie śpisz? - spytał. Obróciłam się w jego stronę, tym samym posyłając uroczy uśmiech.
- Czekałam na ciebie - rzuciłam i zamknęłam laptopa. Później wstałam i odłożyłam go na stolik. Podeszłam do Verdasa, cały czas patrząc mu w oczy. Delikatnie się uśmiechnęłam. Kiedy byłam blisko niego, położyłam swoje dłonie na biodrach szatyna i wspięłam się na palce. Po chwili złożyłam na jego ustach słodki całus. Na tym jednak się nie skończyło.
Leon objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Serce zaczęło mi szybciej bić.
Nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej brutalne i namiętne. Chłopak błądził swoimi dłońmi po moich plecach. Ja swoje położyłam na jego umięśnionym torsie. Oboje dyszeliśmy.
W pewnym momencie Leon zaczął obcałowywać moją szyję. To sprawiło, że jeszcze bardziej się podnieciłam. Dobrze wiedział co na mnie działa. Zaczął więc delikatnie przygryzać skórę, składać na niej malinki. Kiedy jego dłonie zjechały na moje pośladki, spojrzałam na niego niepewnie.
Swoje dłonie wplotłam w jego bujną czuprynę i przyciągnęłam do siebie. Ponownie zaczęliśmy się całować. W pewnym momencie nasze języki zaczęły współpracę. Czułam, że nie wytrzymam zbyt długo. Byłam niewyobrażalnie podniecona.
To uczucie jeszcze bardziej się powiększyło, kiedy szatyn ścisnął moje pośladki. Cicho pisnęłam mu w usta. Zaśmialiśmy się, jednak potem ponownie złączyliśmy nasze wargi. Pochłanialiśmy się bez najmniejszego opamiętania. Czas jakby zatrzymał się w miejscu. To była ta noc. Noc, która należała do nas.
W pewnej chwili Leon zaczął mnie pchać w stronę łóżka, które znajdowało się tuż za mną. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
- Leon - szepnęłam patrząc mu w oczy. Głośno przełknęłam ślinę. Pragnęłam go. Moje ciało go potrzebowało, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć - Chcę się z tobą kochać - ciągnęłam.
Chłopak delikatnie się do mnie uśmiechnął. Potem ujął moją twarz w dłonie i spytał.
- Jesteś tego pewna?
W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową.
Niczego więcej nie chciałam. Nic więcej nie było mi w tym momencie potrzebne. Kochałam go i tylko to się liczyło.
- Kocham cie - powiedziałam i wbiłam się w jego słodkie usta.
Po chwili poczułam jak Verdas całuję moją szyję. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Poczułam, że jest podniecony.
Leon delikatnie przejechał palcami po moim ramieniu, powodując lekki dreszcz. Pocałował mnie w obojczyk. Potem przesunął swoje usta w kierunku mojego ucha. Delikatnie przygryzł płatek uszny. Jęknęłam. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś bardziej podniecającego.
- Ja ciebie też kocham Vilu - szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się do siebie.
W pewnym momencie Verdas włożył swoje dłonie pod moją koszulkę. Nim się obejrzałam, leżała już na podłodze. Nie chcąc zostać w tyle, uczyniłam to samo z jego bluzką. Stałam przed nim w samym staniku. Chłopak pożerał mnie wzrokiem. Czułam się trochę skrępowana. Niby widział mnie w stroju kąpielowym. Jednak bielizna była według mnie czymś bardziej intymnym i prywatnym. Nieśmiało uśmiechnęłam się do ukochanego. On odwzajemnił to ze zdwojoną siłą. Po chwili zbliżył się do mnie i objął moją talię. Moje serce biło jak szalone. Bałam się, ale byłam pewna tego, czego chcę. Kochałam go i chciałam oddać się mu całkowicie.
- Jesteś przepiękna - szepnął mi na ucho, a ja się zarumieniłam. Mój oddech przyspieszył. Zaczął obcałowywać moją szyję, obojczyk...
Potem ponownie złączyliśmy nasze usta. Wtem znalazłam się na łóżku, leżąc na nim plecami. Nie odrywaliśmy się od siebie. To było zbyt piękne, by przerywać.
Leon obcałowywał cały mój brzuch. Robił to delikatnie i czule. Czułam się jak w niebie. Moje zmysły szalały, a ja nie chciałam tego przerywać.
Po chwili wrócił do moich ust. Moje ręce oplotły jego klatkę piersiową, a paznokcie delikatnie wbijały się w jego miękką skórę.
W pewnym momencie szatyn zdjął moje spodenki. Delikatnie przejechał dłonią po moim udzie, pozostawiając na niej gęsią skórkę. Ostatecznie spoczęła ona na moich żebrach. Jego dłoń idealnie tam pasowała.
Atmosfera był dość poważna, nawet nie widziałam dlaczego. W powietrzu czuć było miłość, namiętność, podniecenie.
Chłopak leżał nade mną, opierając się na jednej ręce. Byłam pod nim, w samej bieliźnie, rozpalona i podniecona. Na moment oderwaliśmy się od siebie. Verdas ściągnął swoje spodnie dresowe i znowu wpił się w moje usta.
Czułam się tak błogo. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak cudownego uczucia. Nasze igraszki, które miały miejsce w Buenos Aires były niczym w porównaniu do tego, co działo się teraz.
Leon obejrzał mnie od czubka głowy po krańce stóp. Następnie złożył soczystego buziaka na moim brzuchu. Zaraz potem zaczął kierować się do góry. Nosem znaczył prostą linię. Uwielbiałam czuć jego dotyk na sobie.
Kiedy jego twarz mijała moje jędrne piersi odziane w czarny stanik, zatrzymał się. Zaczął je obcałowywać, co sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność. Był pierwszym i miałam nadzieję, że ostatnim chłopakiem, któremu na to pozwoliłam.
W pewnej chwili poczułam jak jego dłoń nurkuje pode mnie, szukając zapięcia. Jednym zgrabnym ruchem pozbył się jednej z części bielizny.
Przyjrzał się mi uważnie. Zobaczyłam błysk podniecenia w jego oku. Następnie schylił się i przyssał do jednej z moich piersi. Momentalnie wygięłam się w łuk.
Leon delikatnie przygryzał i pieścił mój twardy sutek. Podobało mi się to, wiem też, że jemu również.
Gdy przestał drażnić moją pierś spojrzał na mnie oczami pełnymi miłości. Wpatrywaliśmy się w siebie przez pewien czas. Ujęłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie. Chciałam mu powiedzieć wszystko co wówczas czułam, ale z niewiadomych dla mnie powodów, nie mogłam z siebie nic wydusić.
Jedyne co mogłam zrobić, to go pocałować. Tak też zrobiłam. Ostatecznie zdałam się na odwagę i wyszeptałam
- Leon, ja nigdy tego nie robiłam - przyznałam. Nie wiedziałam, czy to coś zmieni. Miałam jedynie nadzieję, że nie.
Szatyn spojrzał na mnie z czułością. Po czym szczerze się uśmiechnął.
- Ja też nie - rzucił i wpił się w moje usta. Zaczęłam się śmiać. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że to kłamstwo.
Potem oderwał się ode mnie.
- Vilu, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że swój pierwszy raz przeżyjesz właśnie ze mną - szepnął.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Uśmiechnęłam się nieśmiało i położyłam dłoń na jego policzku.
- Dla mnie też to wiele znaczy - odparłam w końcu. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nawet nie wiedziałam czemu.
Kochałam go, a jego słowa jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tych przekonaniach.
Ponownie tego wieczoru złączyliśmy nasze wargi. Jednak nie tak jak ostatnim razem. Ten pocałunek pokazywał wszystko co czuliśmy.
Po paru minutach Leon ściągnął ze mnie dolną cześć bielizny. Teoretycznie, nie było już odwrotu. Właśnie tego wieczoru miałam stracić dziewictwo. Ale miałam je stracić z osobą, w której byłam szalenie zakochana.
Verdas również pozbył się swoich bokserek. Moim oczom ukazał się jego członek. Był sporych rozmiarów, co mnie trochę przeraziło. Szatyn ponownie zaczął obcałowywać moje kruche ciało. Ostatecznie jego usta zatrzymały się na mojej "przyjaciółce". Przymknęłam delikatnie oczy, czując jego język wewnątrz. Nie wierzyłam w to, co czułam. Było to podniecenie z nutką miłości i pożądania. Ponownie tej nocy wygięłam się w łuk.
Gdy szatyn opuścił moje intymne miejsce, nachyli się nade mną i musnął moje rozgrzane wargi. W pewnym momencie poczułam, że jego "przyjaciel" muska moją kobiecość.
- Vilu, na pewno tego chcesz? - szepnął mi do ucha.
- Niczego więcej nie pragnę - odpowiedziałam szybko, lekko dysząc - Kocham cie  - dodałam.
- Ja ciebie też - ucałował moje usta - Ufasz mi?
- To chyba oczywiste -  odparłam i przejechałam kciukiem po jego ustach.
- Będę delikatny - dopowiedział. Pokiwałam twierdząco głową. Wiedziałam, że za chwilę stanę się kimś innym. Stanę się prawdziwą kobietą.
Po kilku sekundach poczułam w sobie obecność Leona. Przymknęłam oczy. Momentalnie poczułam ból. Szybko zachłysnęłam się powietrzem i głośno jęknęłam. Przez dość długi czas ból nie mijał. Pomimo starań, z moich oczu popłynęły łzy. Kiedy chłopak to spostrzegł, spytał
- Wszystko dobrze? Mam przestać? - był przejęty. Wiedział, że sprawia mi ból.
- Nie - odpowiedziałam cicho.
Gdy Verdas przebił się przez błonę, nie wytrzymałam. Krzyknęłam i zaczęłam cicho szlochać. Wbiłam swoje paznokcie w plecy chłopaka i mocniej go do siebie przysunęłam.
Nie minęło kilka minut, a ja czułam jedynie rozkosz.....

Kiesy się obudziłam, otworzyłam oczy. Czułam, że tuż obok mnie leży mój ukochany. Spojrzałam w górę. Jeszcze spał, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wyglądał powalająco. Jego potargane włosy były szalenie seksowne. Uśmiechnęłam się do siebie.
Ta noc była magiczna, pełna miłości i namiętności. Była idealna.
Ostrożnie się przeciągnęłam. Szybko przerwałam, ponieważ poczułam ból. Wszystko jest jeszcze świeże. Ale nie przeszkadzało mi to. Nie żałuję tego, co zrobiłam.
Zamknęłam oczy i zasnęłam, pomimo tego, że było już jasno.

Gdy obudziłam się kolejny raz, spostrzegłam, że obok mnie nie ma już Verdasa. Od rzazu posmutniałam. Poleżałam chwilkę, a następnie wstałam zgarniając z podłogi bieliznę. Weszłam do łazienki. Zapomniałam jednak zamknąć drzwi. Założyłam stanik i majtki. Po chwili spojrzałam w lustro. Zobaczyłam w nim w pół nagą postać. Podeszłam bliżej. Chciałam zobaczyć, czy przypadkiem nie zaszły we mnie jakieś zmiany.
Niczego nie dostrzegłam, poza nieułożonymi włosami i podkrążonymi oczami. Dotknęłam swojego brzucha, następnie szyi i ust. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy przypomniałam sobie, że jeszcze kilka godzin temu te części mojego ciała były obcałowywane przez szatyna.
- Wszystko ok ? - usłyszałam jego głos. Po chwili ujrzałam jego odbicie w lustrze. Nieśmiało pokiwałam głową na "tak". Szybko podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Momentalnie złożył na moim ramieniu całus. Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Kiedy ujęłam jego twarz w dłonie, wspięłam się na palce i delikatnie go pocałowałam.
- Nie zrobiłem ci krzywdy? - spytał z troską w głosie.
- Nie - rzuciłam i ponownie go ucałowałam. Pomimo bólu, który czułam w tamtym miejscu, udawałam, że wszystko jest dobrze. Nie chciałam sprawiać mu przykrości.
- Ogarnę się i zejdę na dół. Daj mi chwilę, ok ?
- Oczywiście - powiedział i ucałował mnie w czoło. Wyszedł.
Wzięłam odprężającą kąpiel.  Potem założyłam czystą bieliznę. Wyszłam z łazienki. W pokoju narzuciłam na siebie przewiewną, białą sukienkę z krótkim rękawkiem.
Potem zrobiłam lekki makijaż i związałam  włosy w koka. Zeszłam na dół.
W kuchni przywitał mnie uśmiechnięty Leon. Od razu mnie pocałował.
- Zapraszam na śniadanie  - rzucił i postawił na stole talerze. Na nich znajdowała się sałatka.

Po posiłku poszliśmy na plażę. Spacerowaliśmy, śmialiśmy się. Jak zawsze, dobrze spędzaliśmy czas. Kiedy wróciliśmy do domu, rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy film. Był on szalenie nudny, więc postanowiłam zagadać Leona.
- Leon - zaczęłam niepewnie. Spojrzał na mnie pytająco i cmoknął w policzek. Posłałam mu uroczy uśmiech - Czy ... - ciągnęłam - Czy byłam wystarczająco dobra?
Chłopak spojrzał na mnie z miłością.
- Byłaś najlepsza - powiedział powoli. Te słowa miały dla mnie ogromne znaczenie.
- Z kim przeżyłeś swój pierwszy raz? - zapytałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- Z moją dziewczyną - odparł i trochę posmutniał - Była starsza o 2 lata - ciągnął. Uniosłam brwi ze zdziwienia. Chłopak widząc to, dopowiedział - Uważałem, że mnie czegoś nauczy.
- I nauczyła?
- Sama oceń - rzucił i wstał z miejsca. Coś mi tu nie grało. Obraził się?
Zdezorientowana zerwałam się z kanapy i wyszłam na taras. Stał tam Verdas. Opierał się rękoma o barierkę, patrzył na plażę, morze..
Podeszłam do niego i od tyłu się wtuliłam.
- Powiedziałam coś nie tak?
Obrócił się do mnie i objął mnie swoimi bezpiecznymi ramionami.
- Nie, tylko.... - nie dokończył.
- Tylko co? - dopytywałam unosząc wzrok na niego.
- Ona nie żyje - odparł.
- Ta dziewczyna?
- Tak. Miała na imię Clara. Była moją pierwszą, nastoletnią miłością. Miałem 15 lat. Podobał mi się związek ze starszą. Przypadkowo zakochaliśmy się w sobie.- opowiadał. Poczułam ukłucie w sercu. Czy to zazdrość? To było komiczne. Przecież ona nie żyła, a ja byłam o nią zazdrosna. Nie mogłam znieść myśli, że Leon kiedyś kochał się z inną kobietą.
- Dlaczego zmarła? - spytałam niepewnie, a on odwrócił wzrok w inną stronę. Chwyciłam jego podbródek i skierowałam go tak, by patrzył mi w oczy.
Nie wierzyłam. On miał w oczach łzy!
- Leon.. - szepnęłam i mocno go przytuliłam.
Po pewnym czasie zaczął opowiadać.
- Clara zmarła na białaczkę - jego głos się trząsł - Nawet się z nią nie pożegnałem. Szalenie ją kochałem. Kiedy umarła, chciałem umrzeć razem z nią.
- Spokojnie - szeptałam, wciąż wtulona w niego.
- Jednak życie toczy się dalej. Musiałem o niej zapomnieć. Chociaż było bardzo trudno. Zacząłem pić, palić, zabawiać się z dziwkami. Ale spotkałem ciebie. Ty nauczyłaś mnie co to znaczy kochać. To ty wskazałaś mi dobrą drogę. Dzięki tobie zapomniałem o tej złej. Dziękuję Violetto - skończył i mocno mnie pocałował.

Kolejną połowę dnia spędziliśmy kąpiąc się w morzu. Było cudownie, ale wciąż miałam w głowie historię Clary. Szatyn był w niej szaleńczo zakochany....

O 22:00 dojechaliśmy do Buenos Aires. Wróciła codzienność, problemy i pytania, na które nie znałam odpowiedzi.
Po czułym pożegnaniu z Verdasem weszłam do domu. Nie miałam siły jeść. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na łóżku. Myślałam o Leonie, o mnie i.... Clarze.


***********************************************************************************








Cześć Wam!

Na początek przeprosiny.

Wiem, wiem, wiem.... Rozdział miał pojawić się wieki temu.. 
A pojawił się dopiero dzisiaj. 
Powód? 
Hmn.. Rozleniwiłam się przez te święta xD
Poza tym, miałam wyjazd... Co prawda mogłam pisać na telefonie.
Ta.. Tylko nie mam tyle cierpliwości.
No cóż :D
Rozdział jest! Cieszcie się i wiwatujcie!

:*

Jak widać, rozdział zwiera treść.."18+"
Nie chciałam pisać w tytule, bo wszystko byłoby jasne!
:)

Sądzę jednak, że ten fragment jest ... nieudany. 
I raczej długo nie zobaczycie go na tym blogu.

*^*^*

Vilu i Leon - pierwszy raz.... !
Violka poznaje historię zmarłej dziewczyny Verdasa :D

*^*

Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. 
Jak zawsze, PROSZĘ O KOMENTARZE :D

Czekam na Wasze opinie!

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend. Jest mała, malutka szansa, ze w tygodniu.. Ale nie liczyłbym na to!

Do następnego 
Ola :*

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka