środa, 28 października 2015

Rozdział 19 : " Dziękuję ci za wszystko... "



Otworzyłam powoli oczy. Moją twarz pieściły promienie porannego słońca. Mogłabym przeleżeć tak cały dzień.
Przewróciłam się na drugi bok, jednocześnie spoglądając na zegarek. Była 6:58. Za 2 minuty rozlegnie się najgorszy dźwięk jaki znam. Żeby tego uniknąć, wyłączyłam budzik. Przetarłam delikatnie oczy. Po chwili wstałam i udałam się do garderoby. Wybrałam zwiewny kombinezon w kolorze pudrowego różu. Następnie poszłam się do łazienki. Tam odświeżyłam się, pomalowałam i upięłam włosy w luźny koczek. Ubrana, wyszłam z pomieszczenia. Założyłam naszyjnik od rodziców oraz użyłam perfum. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół.
Przy stole siedziała cała moja rodzina.
-Dzień dobry Violetto - odezwał się tata.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam.
-Mam nadzieję, że nie macie na dzisiejsze popołudnie żadnych planów - zaczęłam mama. Spojrzałam na nią pytająco.
-Dlaczego ? - spytał Fede.
-Bo idziemy do teatru. - wytłumaczył tata. Serce zaczęło mi szybciej bić. Jak by się tu wykręcić? Obiecałam Leonowi, że będę mu kibicowała podczas zawodów... A tu co? Jakieś głupie wyjście do teatru?
-Mamo, ale ja nie mogę z wami pójść. - oznajmiłam. - Przepraszam, ale już się umówiłam.
-Vilu, niestety musisz odwołać swoje spotkanie. Przecież wiesz, że chodzenie do teatru to nasza tradycja.. - tłumaczył ojciec. To prawda. Raz na 2 miesiące wychodziliśmy we 4 do teatru lub opery. Zazwyczaj szalenie się tam nudziłam.
Vilu...myśl!!!
-Proszę was. To spotkanie jest dla mnie ważne. Pójdę następnym razem - obiecałam.
-Nie Vilu. - powiedział stanowczo ojciec.
-Przecież powinnam się integrować z klasą. Oni znają się już bardzo długo, a ja nie poznałam ich jeszcze dobrze! To nie jest proste! - podniosłam głos. - Proszę..
Tata cicho westchnął.
-No dobrze Violetto. Ale pamiętaj, następnym razem się nie wykręcisz. - rzekł mężczyzna.
-Dziękuję.
Po zjedzonym śniadaniu, poszłam umyć zęby. Następnie założyłam buty i razem z Fede pojechaliśmy do szkoły.
-Vilu, z kim się umówiłaś? - zapytał kierując białe auto. Nie spodziewałam się tego pytania. Nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nie dziś, nie teraz.
-Wiesz.. Umówiłam się z dziewczynami na obiad. - skłamałam. Chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem. - Patrz na drogę! -krzyknęłam. Federico przeniósł wzrok na jezdnię.
- Niech ci będzie..- odetchnęłam z ulgą. Już się bałam, że coś podejrzewa.
Gdy zajechaliśmy na szkolny parking, spokojnie wysiadłam z auta. Pożegnałam się z bratem i ruszyłam w kierunku wejścia. Wówczas przypomniałam sobie o obiecanej rozmowie z Sarą. Jejku.. Zapomniałam. Muszę to zrobić dzisiaj! Zamyślona weszłam do budynku. Kompletnie zapomniałam o Leonie.
W pewnym momencie przypomniałam sobie, że zostawiłam książkę od chemii w szkolnej szafce. Ruszyłam więc w tamtym kierunku.
Spokojnie otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej książkę. Upewniłam się czy to ta, przeglądając strony. Stałam zwrócona twarzą do szafek, gdy nagle obok mnie znalazła się ręka. Dłoń oparła się o rząd mebli znajdujących  się przede mną. Poczułam na sobie czyjś oddech. Z przerażenia, z rąk wypadła mi książka. Szybko się obróciłam, jednocześnie przyklejając się do ściany. Moim oczom ukazał się roześmiany i jednocześnie zdziwiony Verdas. Odetchnęłam z ulgą. Jego twarz i moja twarz były niebezpiecznie blisko siebie.
-Wszystko ok? - zapytał.
-Tak. Tylko mnie przestraszyłeś. Proszę nie rób tego więcej. - powiedziałam i głośno przełknęłam ślinę. Chłopak jak zawsze wyglądał przecudownie.
- Przepraszam. - oznajmił. - A tak w ogóle to cześć.- przywitał się. Na jego twarzy pojawił się uroczy uśmiech. Odwzajemniłam mu tym samym.
-Hej.  - odpowiedziałam. Strasznie chciałam go przytulić. Potrzebowałam tego do dalszego funkcjonowania. Serce biło mi jak szalone. - Mogę cie przytulić ?  - spytałam nieśmiało.
-Cały poranek na to czekałem - stwierdził.
Nie zwlekałam dłużej, od razu przykleiłam się do przyjaciela. Ręce zarzuciłam mu na szyję, on swoimi otulił mnie. Czy już mówiłam, że jego zapach jest niesamowity?
Staliśmy w bezruchu pewien czas. Nagle poczułam jak się odchyla, próbując spojrzeć mi w oczy. Pomogłam mu i też się odchyliłam. Przyglądaliśmy się sobie. Mój oddech przyspieszył, serce wciąż łopotało, nogi się uginały. Od pewnego  czasu nie wiem, co się ze mną dzieję. Nigdy się tak nie zachowywałam!
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Leon. Oderwał się ode mnie całkowicie i schylił się po opuszczoną wcześniej przeze mnie książkę.
-Proszę - powiedział cicho podając mi ją.
-Dzięki - odpowiedziałam z uroczym uśmiechem na twarzy.
Chłopak ubrany był w czarne spodnie i zwyczajną bluzkę z krótkim rękawem w kolorze khaki. Wyglądał tak przystojnie...
-Dzisiaj zawody... - zaczęłam.
-Tak.
-Kiedy się zaczynają?- dopytywałam.
-Po przedostatniej lekcji.
-Świetnie. Przyjdę na przerwie, a potem po lekcjach, ok? - chłopak cicho westchnął.
-Byłoby mi miło. - przyznał i posłał mi szczery uśmiech.  - to dla mnie naprawdę ważne...
-Wiem, dlatego przyjdę. - oznajmiłam.
Po chwili rozległ się głos dzwonka. Wywróciłam teatralnie oczami .
-Idziemy? - spytał. Pokiwałam twierdząco głową. Ruszyliśmy w stronę sali chemicznej.
Na lekcji było spokojnie. Leon nie odzywał się do mnie. Czasem miło się uśmiechał. Wiedziałam, że jest pewnie zestresowany zawodami. W jego rękach jest wygrana całej szkoły. To musi być ciężkie.
Kolejnym przedmiotem był hiszpański. Minął on podobnie do poprzedniej lekcji.
Kiedy wyszłam z pracowni językowej, dołączył do mnie Verdas. Razem szliśmy korytarzem. Nie rozmawialiśmy, jednak jego obecność wystarczała do polepszenia mojego humoru.
Nagle, idąc minęliśmy nauczycielkę angielskiego. Młoda kobieta patrzyła na mnie, jakbym robiła coś złego. A przecież nic takiego nie zrobiłam! Chociaż nie. Kochanka mojego przyjaciela kazała mi nie zadawać się z szatynem. Ja jednak właśnie szłam obok niego, szczerze uśmiechnięta. Ale ona nie ma prawa zabraniać mi spotykać się z Verdasem! Jesteśmy przyjaciółmi!
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, przeszedł mnie dreszcz. Ona mnie przeraża. W pewnym momencie poczułam na dolnym odcinku swoich pleców dłoń. Delikatnie się obróciłam. Należała do Leona. Chciał pewnie dodać mi otuchy. Wiedział, że jest to trudne również dla mnie.
Spojrzałam na niego. Cały czas się do mnie uśmiechał. Serce zaczęło mi szybciej bić. Próbowałam je uspokoić oddychając głęboko. Bez skutku. Leon Verdas tak na mnie działa?
-Wszystko dobrze Violetto? - zapytał z troską w głosie.
-Tak, wszystko jest ok. - potwierdziłam.

Lekcje mijały spokojnie. Ja i Verdas nie rozmawialiśmy dużo, ale to mi nie przeszkadzało..
Na jednej z przerw zadzwonił do mnie tata.
-Violetto, mam dla ciebie przykrą wiadomość. - stwierdził.
-Co się stało?
-Dzisiaj o 15:00 przychodzą do nas na obiad moi wspólnicy. Twoja obecność jest obowiązkowa!
-Co? Tato. Umawialiśmy się inaczej! - krzyknęłam. Co ja mam powiedzieć Leonowi? Moja obecność jest dla niego ważna...
-Niestety. Zmiana planów. - oznajmił. Byłam zdenerwowana - Przepraszam, ale muszę kończyć. Do zobaczenia o 15;00.
Szybko się rozłączyłam. Westchnęłam cicho. Spojrzałam na szatyna, który właśnie rozmawiał z Maxim. Nie chce go zranić..Ale nie mam innego wyjścia.
Po fizyce postanowiłam mu o tym powiedzieć. Właśnie szedł w kierunku szatni, gdyż była to przedostatnia lekcja. Nie pożegnał się ze mną, gdyż uważał, ze do niego przyjdę.
-Leon! - zawołałam. Chłopak się obrócił i spojrzał na mnie z troską.
-Tak Vilu? - spytał, gdy już stałam obok niego.
Jak ja mam mu to powiedzieć?
-Wiesz- zaczęłam. Spuściłam wzrok na ziemie.- przepraszam, że tak wyszło..- ciągnęłam.
-Ale co ? -zapytał zdezorientowany. Cicho westchnęłam.
-Leon, obiecałam, że będę ci kibicować podczas zawodów.. - zacięłam się. Kiedy udało mi się przełknąć wielką gulę w moim gardle, kontynuowałam - ale moi rodzice mają jakieś spotkanie ze współpracownikami..Starałam się przekonać tatę do zmiany decyzji..Ale nie udało mi się. - stwierdziłam. Dyskretnie spojrzałam na Verdasa. Znacznie posmutniał. Serce krajało mi się, gdy na niego patrzyłam. Jak mogłam go tak zawieźć. - Przepraszam, że tak wyszło...
-Nic się nie stało Vilu. - zaczął. - To nie twoja wina. - powiedział i posłał do mnie ciepły uśmiech.
-Strasznie mi głupio.. - znowu spojrzałam w ziemię. Nagle chłopak chwycił mnie za podbródek. Serce przyspieszyło swoją pracę, nogi zaczęły się uginać. Czemu tak się dzieje? O czym to świadczy?!
-Przestań. - zmusił mnie do patrzenia mu w oczy. Chciałam tego uniknąć. Wiedziałam jak na mnie działają, paraliżująco. - Violetto, wszystko jest ok. Nic się nie stało. Nie zadręczaj się.
-Nie jesteś zły?
-Co? Dlaczego miałbym być? - był zdziwiony.- Vilu, jest mi trochę przykro... Zależało mi na twojej obecności..Jesteś dla mnie takim...amuletem. - po tych słowach zamarłam. - Z tobą wszystko mi się udaje...Ale poradzę sobie bez ciebie - stwierdził, wciąż patrząc mi w oczy.
-Leon.. Nie wiem co powiedzieć. - przyznałam. Szatyn posłał mi uroczy uśmiech. Czułam, że się rumienie.
-Przepraszam cie Vilu, ale już muszę iść. - oznajmił ze smutkiem.
-No tak, rozumiem.. - ja również byłam smutna. Nagle wpadłam na pomysł.- Wiesz, skoro ja nie mogę być obecna podczas zawodów..A podobno jestem twoim ..- zacięłam się.
-Amuletem? - zapytał lekko rozbawiony.
-Tak, amuletem. - przytaknęłam.- To może dam ci coś, co będzie przypominało ci o mnie?
-Tak, to dobry pomysł.
Vilu! Myśl..co mam mu dać?! Po chwili namysłu ściągnęłam gumkę z włosów.
-Wiem, że to trochę głupie..ale jeśli ci to pomorze..- mówiłam wkładając mu gumkę na nadgarstek. Leon się szeroko uśmiechnął.
-To nie jest głupie. - powiedział. - Z pewnością mi pomoże. - stwierdził. - Dziękuję.
Nagle znalazłam się w jego objęciach. Nie chciałam się od niego odrywać. Już nigdy!
MATKO! O czym ja myślę?! Jesteśmy przyjaciółmi! Czy przyjaciółka powinna tak myśleć o przyjacielu?
-Jeszcze raz cie przepraszam.. - zaczęłam, wtulona twarzą w jego tors.
-Nic się nie stało. - po moim ciele przeszedł dreszcz, ponieważ Verdas pocałował mnie w czubek głowy.- Nie przejmuj się.- po tych słowach oderwaliśmy się od siebie. Zrobiłam to z żalem...
-A więc powodzenia..- powiedziałam cicho.
-Dziękuję - odpowiedział. Lekko się do mnie uśmiechnął i ruszył w stronę szatni.

Ostatnie lekcje mijały bardzo wolno. Kiedy wreszcie się skończyły  ruszyłam do domu. Całą drogę myślałam o Verdasie. - Co teraz robi? Czy zawody już się zaczęły? Które miejsce zajął? - na te wszystkie pytania chciałam znać odpowiedź.
Gdy weszłam do domu, napotkałam mamę. Ubrana była w granatową, obcisłą sukienkę. Wyglądała genialnie!
-Dobrze, że już jesteś Vilu. Idź się szybko przebierz! Goście będą za 15 minut! - poganiała mnie.
Bez słów udałam się do pokoju. Wyjęłam z szafy białą, przeuroczą sukienkę oraz jeansową kurtkę. Użyłam jeszcze moich ulubionych perfum i już byłam gotowa.

Była 17:00. Przy stole siedziałam od dobrych 2 godzin. Rozmowy biznesmenów były bardzo nudne. Cały czas rozmyślałam o Verdasie. Tak mocno chciałam go zobaczyć, przytulić.  - Może nie wygrał zawodów..Dla mnie i tak jest najlepszy - myślałam.
W końcu nie wytrzymałam. Wstałam od stołu i powiedziałam:
- Przepraszam, ale mam ważną rzecz do zrobienia. - rodzice patrzyli na mnie ze złością.
-Violetto, siadaj przy stole..- zaczął tata. Ja jednak nie miałam zamiaru tego robić.
-Przepraszam, ale mam ..- Vilu myśl! - y.. projekt. Kompletnie o nim zapomniałam. A on jest na jutro. Robię go z koleżanką. Umówiłam się z nią na 17;10. Wybaczcie. - oznajmiłam i wyszłam z domu.
Szłam przez park dość szybko. Chciałam zdążyć chociaż na rozdanie nagród. Nie liczyłam już ile razy potknęłam się o własną nogę. Pędziłam, jak najszybciej mogłam.
Po 15 minutach dotarłam na szkolne boisko. Nikogo tam nie było. Westchnęłam cicho. - Wszystko się już skończyło- przyznałam w myślach. Byłam na siebie zła. Może, gdybym szła szybciej zdążyłabym? Z rozmyślań wyrwał mnie pewien głos...
-Co ty tutaj robisz? - obejrzałam się. To Leon! O mało co, a pękłabym ze szczęścia!
-Leon? - powiedziałam i szybko do niego podbiegłam.
-Vilu, co ty tutaj robisz? Nie miałaś być na obiedzie z wspólnikami twoich rodziców? - spytał zdziwiony.
-Tak.. Ale nie mogłam już słuchać ich nudnych konwersacji..- wytłumaczyłam. Spojrzałam w dół, na jego nadgarstek. Moja gumka do włosów wciąż tam była! Uśmiechnęłam  się do siebie.
-Cieszę się, że przyszłaś.. - zaczął.
-Wiem. Leon, jak ci poszło? - musiałam wiedzieć. Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął.
-Byłem pierwszy... - powiedział i puścił do mnie oczko.
-Gratuluję! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak objął mnie w talii. Trzymał, jakby bał się, że zaraz gdzieś odejdę. Ale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.. podobało mi się to! - Wiedziałam, że to wygrasz. - mówiłam. Głęboko oddychałam, by jak najlepiej zaciągnąć się jego zapachem. Moja twarz wtulona była w szyję i bark Verdasa.
-To twój amulet mi pomógł. - odrzekł. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
-No pewnie, że tak.- odpowiedziałam. - Jeszcze raz ci gratuluję!
-Dziękuję. Dziękuję ci też za to, że przyszłaś...- ciągnął. - Vilu, jesteś dla mnie ważna. Twoja obecność dodaje mi otuchy, radości, siły ... - opowiadał. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Moje nogi zrobiły się jak z waty.. - Tak bardzo się cieszę, że cie mam..- szeptał mi do ucha.
Jego słowa..To co powiedział. Chyba na zawsze utkną mi w pamięci. To było piękne, cudne..
-Leon...- zatrzymałam się, bo nie wiedziałam co mu powiedzieć. - nawet nie wiesz, jak mocno się cieszę, że dałam ci kolejną szansę.. Ty też jesteś dla mnie ważny.. Naprawdę. Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem.
-Dziękuję. Vilu, dziękuję ci za wszystko.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Razem ruszyliśmy do domów.
Całą drogę rozmawialiśmy,  śmialiśmy się.. Było świetnie. Lecz kiedy znalazłam się pod swoim domem, posmutniałam. Musiałam rozstać się z szatynem.
-No to do jutra. - rzuciłam smutno. Chłopak westchnął. Po chwili podszedł i mnie przytulił. On wiedział czego potrzebuję..
-Vilu, ja też nie chce się z tobą rozstawać.. - zaczął. Czułam na sobie jego oddech...Byłam jak w niebie. Miałam dosyć rozmyślania nad tym, co robię, jak się zachowuję i dlaczego...Liczyło się tylko tu i teraz. - Ale musimy. Jutro się zobaczymy. Obiecuję.- przyrzekł. Lekko się od niego oderwałam, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Tylko to podtrzymuje mnie na duchu.. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Do jutra?
-Tak, do jutra.. - potwierdziłam. Oderwałam się lekko od Leona. Nadal jednak patrzyliśmy sobie w oczy.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddech przyspieszył. W nieświadomy sposób nasze twarze zbliżały się do siebie... Moje oczy błądziły między jego pięknymi szmaragdami a całuśnymi ustami..
Po chwili Verdas pocałował mnie w policzek! Na moment przymknęłam oczy, delektując się dotykiem jego warg na moim policzku. Zaraz potem na niego spojrzałam.
-Dobranoc Vilu. - powiedział.
-Do jutra Leon.- odpowiedziałam i w ciągłym szoku weszłam do domu.
Cały wieczór myślałam o zdarzeniu.
Czy ja coś do niego czuję? A może on czuje coś do mnie? Dlaczego to jest takie skomplikowane!?
Po odprężającej kąpieli położyłam  się spać...


______________________________________________________________










Witajcie Kochani!
Tak oto prezentuje się kolejny rozdział!
Następny w sobotkę :D

Czy Vilu czuje coś do Leona?
A co sądzicie o pocałunku Verdasa w policzek Vilu?
<3

Mam nadzieję, że podoba się Wam ten post.
Pisanie rozdziałów..tej całej historii jest szalenie wkręcające!
Ten rozdział pisałam kilka dni.. 
W godzinach..nocnych ? :P
Nie ważne.
Ważne, że jest!

Jeśli macie jakieś uwagi, pytania, pomysły..
to walcie :*

NADAL PROSZĘ O KOMENTARZE !

Do kolejnego rozdziału moi mili

* OLA *

13 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Zajebisty ^^ xD
      Ta Vilu, czujesz coś do Leóna xD Żeś się kobiecino zakochała! :D
      Wali mi totalnie xD Dlaczego wgl Vili przyszła do domu? Ja bym ich olała. W końcu nic nie mogą zrobić xD
      Czekam z niecierpliwością na next!
      Buziaki♥

      Usuń
  2. Możesz mnie zabić! Pozwalam!
    Dlaczego?
    Pierwszy i ostatni komentarz ode mnie pojawił się pod rozdziałem 3? Dobrze pamiętam?
    Chyba tak. A później ? Cisza...
    Teraz się poprawie! Nadrobilam wszystkie rozdziały!
    Przeczytałam każda perełke!
    Rozdział jest cudowny.
    Piszesz zajebiście!
    Przytulas!
    Czekam na next :-)

    Pozdrawiam Królik!
    Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Mam furę zadania, musze je jeszcze zrobić, a i tak zaglądnołem do Cb kochanieńka.
    Thx za sweet komentarz u mnie ♡♡♡
    Rozdział prze piękny! V taj chciała kibicować Verdasowi!
    Ah, ta miłość. Oni są słodcy.
    Tak szybko się skończył... eh... idealny jak ty.
    Kończę.
    Xoxo.
    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa moje xD Wrócę jak przeczytam perełke i odrobię matme :'D
    Twój Allyś ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha opłacało się xD Odrobić te lekcje :p
      Haha wiedziałam xD moje przemyślenia się sprawdzają xD V zakochała sie w Lajonie *-*
      Nudne spotkanie xD
      Ucieczka Fiolki z kolacji :'D
      Rozdział? Diamencik ^^
      (Ps pisałam tego koma wczoraj i nie chce mi się go poprawiać xD)
      Czekam na next ;*
      Kocham
      Całuje
      Pozdrawiam ^^
      Nati ♥♥♥

      Usuń
  5. Awww cudeńko. Piękny rozdział :**
    Pozdrawiam
    Tini Aleksandra ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny podoba mi się <3 zapraszam do mnie jak będziesz miała czas :** http://jortinimylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział :*
    Vils nie mogła być na zawodach ;c
    Ale i tak Leoś był najlepszy :*
    Czekam na więcej :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham tego bloga ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Znakomity blog a rozdział świetny :)
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj kochana ty moja ! Rozdział przecudowny!
    Czekam , aż wyznają sobie uczucia !
    Amulet ... Amulet... Przypomniała mi się scena
    z 3 serii Violetty... Ale wtedy dostał buziora !
    Ja robię sprzeciw oni mają być parą!
    Pozdrawiam
    Buziorki
    Melania ! Haha tak se wzięłam Melania !
    Tak naprawdę Melka to nie moje imię ! Melanie
    też nie ! Haha !

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty!
    Zawody.
    Kolacja biznesowa rodziców Violi.
    Vils daje Leonkowi amulet. Gumkę do włosów.
    Violka nie mogła być na zawodach szatyna, ale jednak przybiego na koniec.
    Leosiek wygrał. Pierwsze miejsce.
    Pod koniec dnia zbliżają się do siebie ich usta są niebezpiecznie blisko siebie, a tu bum w policzek. I czar znikł.
    Podrawiam Patty;*
    Buziaczki♥♡♥
    Zapraszam do mnie

    Kiedyś Patrycja Super.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka