<3 <3 <3 <3 <3 <3
Rozdział dedykuję Tini Aleksandra
<3
Obudził mnie nieznośny dźwięk budzika. Jednym gestem go wyłączyłam. Nie chce mi się iść do szkoły... Może udam, że źle się czuje? .. CHWILA! Co ja pierniczę!? Dzisiaj spotkam się z Leonem!
Energicznie wstałam z łóżka. Ruszyłam do garderoby w celu wybrania przyzwoitego kompletu. Padło na białe spodnie z wysokim stanem i crop top w granatowo - białe paski. Chwyciłam odzież i poszłam do łazienki. Tam się odświeżyłam, pomalowałam i pokręciłam lokówką włosy. Byłam pełna energii i radości. Następnie się ubrałam i użyłam ulubionych perfum. Na nadgarstku zawiesiłam delikatną bransoletkę. Potem założyłam buty i chwyciłam torbę z książkami. Zbiegłam na dół i usiadłam przy stole.
-Dzień dobry! - przywitałam się z rodzicami.
-Witaj Violetto. - powiedział tata. -Jak ci minęła noc?
-Szybko. I to bardzo
Mężczyzna się zaśmiał. Następnie zjadłam śniadanie i umyłam zęby. Wszystko w ekspresowym tempie. Po pewnym czasie razem z Fede pojechaliśmy do szkoły. Kiedy zaparkowaliśmy, wyskoczyłam jak z procy. Pewna siebie szłam w kierunku wejścia. Nagle dostałam sms-a. To wiadomość od Sary. Dziewczyna spytała się jak u mnie. Napisała też, że bardzo tęskni. Postanowiłam jej odpisać.
Sara! Jak się cieszę, że piszesz. Chciałabym Ci tyle powiedzieć, jednak rozmowa telefoniczna to nie jest to samo, co twarzą w twarz. Teraz idę do szkoły, ale obiecuję, że jak tylko wrócę, pogadamy na Skype ? Ok?
Ja też mocno tęsknie.
Vilu
Kiedy zablokowałam telefon, schowałam go do kieszeni. Szłam szkolnym korytarzem. Rozglądałam się, szukając szatyna. Bez skutku. Posmutniałam. Może nie będzie go dzisiaj w szkole? Szłam jednak dalej.
Moje oczy rozbłysły milionem barw. Jest! Stoi na końcu korytarza. Zaczęłam iść w tamtym kierunku. Im bliżej byłam, tym bardziej biło moje serce. Chłopak wyglądał bosko... W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnął się pogodnie. Odwzajemniłam mu tym samym. Verdas ruszył w moją stronę. Byliśmy coraz bliżej siebie, jednak wciąż daleko. Brakowało mi go, chciałam jak najszybciej się wtulić w jego umięśniony tors. Czy moje zachowanie jest normalne.? Jako przyjaciółka? Nie wiem i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Stęskniłam się za nim.
Dzieliło nas kilka metrów. Szliśmy z kilka sekund, ale dla mnie była to cała wieczność. Cały czas się do siebie uśmiechaliśmy.
Kiedy wreszcie byliśmy blisko siebie, chłopak wyciągnął delikatnie ręce w moją stronę. Szybko się w niego wtuliłam. Objął mnie swoimi ramionami, a ja go moimi. Wdychałam głęboko powietrze. Czułam jego piękny zapach. Cudo!
-Witaj Vilu..- zaczął Leon, szepcząc mi do ucha. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Mogłabym tak zawsze... Yyy... to znaczy często..
-Witaj Leonie. - odpowiedziałam nadal wtulona w jego klatkę piersiową. Nie miałam zamiaru go puszczać. Przynajmniej nie w tym momencie.
- Jak minęła ci noc? - zapytał cicho.
- Spokojnie i na szczęście szybko. - stwierdziłam. - A tobie?
- Również spokojnie. - oznajmił. Po chwili pocałował mnie w czubek głowy. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Jednak zdałam sobie sprawę, że musimy trochę dziwnie wyglądać.
- Leon, czy to nie jest dziwne, że jako przyjaciele się tak przytulamy? - zapytałam chłopaka.
-Nie obchodzi mnie opinia innych. A poza tym, przyjaciele mogą się przytulać.
- Masz rację. - poparłam.
Nagle zadzwonił dzwonek. Leon poluźnił uścisk. Nie chciałam tego, ale mieliśmy matematykę. Po chwili się od niego oderwałam. Spojrzałam smutnym wzrokiem. Chłopak był uśmiechnięty.
- Chodźmy. - powiedział. Westchnęłam cicho. - Przecież wiesz, że musimy.. - patrzył na mnie z troską.
-Masz rację. - pokiwałam głową. Chłopak delikatnie położył swoją rękę na moich plecach, kierując mnie w kierunku klasy. Ruszyliśmy.
Idąc przez korytarz nie było osoby, która by na nas nie spojrzała. Ciekawe co sobie pomyśleli? Może, że ja i Verdas jesteśmy razem? Chyba nie powinnam się tak do niego zbliżać, przywiązywać... To trochę dziwne.. Przecież nie dawno się nienawidziliśmy się! Nagła zmiana? Ja się w tym wszystkim nie łapię... A co dopiero inni?
Gdy znaleźliśmy się pod klasą, w której mieliśmy mieć lekcje, każdy na nas dziwnie patrzył. Jakbym zrobiła coś złego.
- Hej - rzuciłam do grupy przyjaciół.
-Hej wam! - odpowiedzieli wspólnie.
-Jak tam po biwaku? - zapytał Diego.
-Dobrze, a u ciebie? - powiedział Leon, który stał za moimi plecami.
- W porządku. - odpowiedział chłopak.
Po chwili zjawiła się nauczycielka matematyki i weszliśmy do klasy.
Szaleńczo cieszyłam się, że siedzę z szatynem. Dopiero teraz to doceniam. Gdy usiedliśmy na miejscach, spojrzałam na Verdasa. Był zajęty przeglądaniem czegoś w swoim telefonie. Po chwili włożył go do kieszeni i jego wzrok zatrzymał się na mnie.
-Wszystko ok? - zapytał.
- Tak. A u ciebie?
-Teraz już tak. - to były jego ostatnie słowa wypowiedziane na tej lekcji.
Po matematyce ruszyłam kierunku Ludmi, Fran i Cami. Razem poszłyśmy pod salę fizyczną. Na lekcji, Verdas nie zamienił ze mną ani słowa. Był zamyślony.- Czyli znowu jest tak, jak było przed biwakiem.? -Posmutniałam. -Dlaczego,?! Przecież mówił co innego. On mi to obiecywał!- Jednak postanowiłam trochę poczekać. Może wszystko się wyjaśni...
Jednak po fizyce chłopak nadal milczał. Spojrzałam na niego z wyrzutem i wyszłam z sali. Kompletnie go nie rozumiałam. Szłam sama, rozmyślałam na jego temat. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Obejrzałam się energicznie. To Leon. Jego twarz była pełna smutku i żalu.
- Vilu, dlaczego tak szybko wyszłaś z sali i na mnie nie poczekałaś? Jesteś zła? O co chodzi? - zadawał multum pytań.
-To ty mi powiedz o co chodzi! - krzyknęłam. - Całą lekcję siedziałeś zamyślony, nawet na mnie nie spojrzałeś! Nie rozumiem!
-Violetto.. Przepraszam.. - tłumaczył.
- Proszę, powiedz mi o czym myślałeś.. - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy. Verdas westchnął.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że teraz mamy angielski...- powiedział szeptem.
- No tak- zdałam sobie sprawę, że musi być dla niego ciężko. Nie wie jak kobieta zareagowała na jego bunt. - Nie rozmawialiście ze sobą od tamtej kłótni?
-Nie.
- A wtedy, jak rozmawialiśmy na korytarzu i ona do nas podeszła, wtedy przecież cie z nią zostawiłam..
-Tak, chciała porozmawiać, a raczej mnie namawiać na zmianę decyzji... Ale ja nie chciałem. Poszedłem więc na tor wyścigowy. Zostawiłem ją.- opowiedział.
- Czemu to tak przeżywasz? Myślałam, że Leonowi Verdasowi nic nie jet straszne... - powiedziałam, żeby trochę go rozluźnić.
- Nie boje się rozmawiać z nią. Nic nie zmieni mojego zdania. Jednak ona chce.. - zaciął się. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - porozmawiać z tobą. - oznajmił. Serce zaczęło mi szybciej bić. Czego ta kobieta ode mnie chce.?!
-Ale jak to? Nie rozumiem..Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego.!
-To znaczy.. Widziałaś i słyszałaś naszą rozmowę...- kontynuował. Westchnęłam. Byłam przerażona...
- O czym ona chce ze mną rozmawiać?
- Nie wiem, ale myślę, że chce się upewnić, czy aby na pewno nikomu nie powiesz.- powiedział Verdas. Jeszcze tego mi brakowało! Jejku..
- Nic więcej?
-Wątpię, ale z nią nic nie wiadomo...- chłopak spojrzał na mnie troskliwie. byłam przerażona, zdenerwowana. - Vilu, spokojnie. Będę przy tobie. Nie zostawię cie ani na sekundę samej! - obiecał. Po chwili mocno mnie przytulił. Właśnie tego mi brakowało. Jego umięśnionych, ciepłych i bezpiecznych ramion. Wtuliłam się w niego mocno. Napawałam się jego przecudnym zapachem. Naszą sielankę przerwał dzwonek. Oderwaliśmy się od siebie. Od razu na niego spojrzałam. On zrobił to samo. Czułam jak szybko bije moje serce. Nie wiedziałam jednak, czy to reakcja na nadchodzącą rozmowę z kochanką mojego przyjaciela, czy może na niego samego.
-Dasz radę Vilu. - powiedział i ujął moją twarz w swoje dłonie. Czy on chce mnie pocałować?! - Wierzę w ciebie. -szepnął. Po chwili jego usta znalazły się na moim czole. Nie wiem dlaczego, ale chyba byłam rozczarowana! Rozum odganiał tą myśl, jednak serce krzyczało : W USTA!. Potrząsnęłam głową, by odgonić te dziwne myśli.
- Chodźmy - powiedziałam.
Kiedy weszliśmy do sali, kobieta już tam była.
-Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie. - tłumaczyłam uprzejmie. Leon nic nie powiedział.
Nauczycielka patrzyła ma nas z wrogością. Co ja jej zrobiłam!? To ona uwiodła swojego ucznia. Nie ja!
-Violetto, siadaj proszę. - oznajmiła. Szybko wykonałam jej polecenie. - A ty Leon będziesz odpowiadał. - powiedziała sucho. - Odłóż tylko plecak i wracaj pod tablicę.
Chłopak ruszył w stronę ławki. Cały czas na niego patrzyłam. Moje serce krajało się z żalu, jednak na jego twarzy widniał uśmiech. Byłam zdziwiona.
-Leon.. -szepnęłam. Tylko on mnie usłyszał.
-Spokojnie Vilu.- powiedział i puścił do mnie oczko.
Po chwili był już przy tablicy. Kobieta zadawała mu naprawdę trudne pytania. On jednak odpowiadał na każde bez zawahania! Wiedział wszystko. Ale jej dopiekł! Miałam wielki uśmiech na twarzy. Rozpierała mnie duma.
-Siadaj. Dostajesz 5. - powiedziała kobieta. Była zła.
-Dziękuję. - odpowiedział uroczo Verdas. Po chwili siedział obok mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech.
-Gratuluję.- szepnęłam.
-Dzięki- odpowiedział, również szepcząc.
Lekcja minęła spokojnie. Ale kiedy zadzwonił dzwonek, po moim ciele przeszedł dreszcz. Spojrzałam na Verdasa. Jego twarz była spokojna. Głośno przełknęłam ślinę. Spakowałam się i razem z szatynem ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Już przekraczaliśmy próg sali, kiedy rozległ się kobiecy głos.
-Violetto, zostań proszę na chwilę. - poprosiła nauczycielka. Grzecznie się odwróciłam. Byłam speszona i przestraszona. Nagle poczułam czyjąś dłoń na plecach. Obróciłam się. To był Leon! Szedł ze mną. Nie zostawił mnie! Posłał mi pocieszający uśmiech.
- Tak ?- zapytałam. Kobieta spojrzała na mnie, później na szatyna.
-Leon, proszę, zostaw mnie samą z Violettą. - rozkazała. On jednak ani drgnął. - Czy ty nie słyszysz? Wyjdź z sali! - podniosła głos. Verdas jednak nadal stał za mną.- Mam wysłać cię do dyrektora? - zapytała. O nie.. Muszę sobie poradzić bez niego. Obejrzałam się za siebie.
-Poradzę sobie. - szepnęłam. Leon pokiwał głową i wszedł z sali.
Byłam sama, przerażona. Kobieta patrzyła na mnie ze złością.
-Violetto. Mam nadzieję, że to co zobaczyłaś kilka dni temu, zostaje między nam. - pokiwałam twierdząco głową. - Dobrze. Kim jesteś dla Leona? - spytała. Co ją to obchodzi.!
- Nie rozumiem...
- Kim dla siebie jesteście?!
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Jesteś tego pewna?- zapytała patrząc mi w oczy.
- Tak,. Ale co to ma do tego?
-Chcę, żebyś nie mieszała mu w głowie. Po prostu się z nim nie zadawaj. On jest jeszcze trochę rozkojarzony. Jestem przekonana, że za kilka dni mu to minie i wrócimy do swojej relacji. - oznajmiła kobieta. Co!? Po moim trupie!
Nie rozumiem, czułam się...zazdrosna? Czemu tak zareagowałam.?!
-Przepraszam, ale to już chyba nie jest pani decyzja. Ona należy do Leona. - rzuciłam.- To wszystko?
-Tak. Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam z sali.
Pod drzwiami stał Verdas. Plecami opierał się o ścianę. Wglądał tak przystojnie...
Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Chciałam, żeby mnie przytulił, pocieszył, porozmawiał, pocałował... - CO?! o czym ja myślę! Nie chce żeby mnie całował! - skarciłam siebie w myślach.
Chłopak, jakby czytał mi w myślach. Podszedł do mnie i mocno objął. Wtuliłam się w jego tors.
-Wszystko ok? - zapytał cicho.
-Tak. - odpowiedziałam.
-O co się ciebie pytała.?
Oderwałam się od szatyna. Teraz patrzyłam mu w oczy. On jednak cały czas trzymał dłonie na mojej talii. Nie przeszkadzało mi to. Nawet, było to bardzo miłe.
-Mówiła o tym, że ma to pozostać między nami.. - powiedziałam. Nie wiedziałam czy mówić mu o dalszej części rozmowy. Jednak postanowiłam mu to powiedzieć. - I pytała się, kim dla siebie jesteśmy...
-Co? - on też był zdziwiony.
-Też się zdziwiłam.
-Co jej odpowiedziałaś?
- Powiedziałam, że jesteśmy przyjaciółmi. - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jakby nie wierzył w to, co powiedziałam. - Powiedziała też, że nie chce, abym mieszała ci w głowie i się z tobą zadawała., bo ty jeszcze do niej wrócisz. - stwierdziłam. Chłopak zaczął się śmiać.
-Tak, wrócę - powiedział z sarkazmem. Po chwili się uspokoił i spojrzał mi w oczy. - Vilu, ale ty nie masz zamiaru zostawiać mnie w spokoju, prawda? - zapytał, jego twarz była pełna nadziei i żalu. Uśmiechnęłam się pogodnie.
-Oczywiście, że nie. - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Było mi tak dobrze. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Jednak ta przyjemność nie trwała wiecznie. Zadzwonił dzwonek. Razem poszliśmy na geografię.
Na lekcji zostaliśmy podzieleni na grupy. Na moje nieszczęście nie byłam z Leonem.
Lekcja mijała powoli. Kiedy się skończyła, spojrzałam na Verdasa. Machnął do mnie ręką. Odmachałam mu. Następną lekcją był w-f.
Gdy się przebrałam, razem z przyjaciółkami poszłam na boisko do koszykówki. Właśnie tam mieliśmy wychowanie fizyczne.
Po zajęciach wróciliśmy do szatni. Szybko się przebrałam, nie mogłam się doczekać spotkania z Leonem.
Szłam korytarzem. Nigdzie go nie było. Postanowiłam zapytać się Maxiego, co się stało.
-Maxi, wiesz może gdzie jest Leon?
-Wiesz, on chyba został na bieżni. Jutro są zawody w bieganiu, a on startuje. Na tej lekcji też go nie będzie. - oznajmił.
-Dzięki - powiedziałam i posłałam mu udawany uśmiech. Byłam smutna, stęskniona i rozczarowana. Brakowało mi jego obecności. - STOP! - Dlaczego znowu myślę w ten sposób?! Nie jesteśmy parą. Jesteśmy przyjaciółmi!!! Nie rozumiem, czemu on tak na mnie działa?!
Hiszpański minął spokojnie. Cały czas myślałam o szatynie. Gdy zadzwonił dzwonek, spakowałam się i udałam się w stronę wyjścia. To była ostatnia lekcja. Wyszłam z budynku. Dzisiaj nie wracałam z Fede. Już miałam schodzić po schodach, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię. Obejrzałam się. To był szatyn. Czym prędzej go przytuliłam. Moje ręce założyłam na jego szyje i uniosłam się na palce. On swoimi objął mnie w talii. Przyłożyłam swoją twarz do umięśnionego torsu.
-Już myślałam, że się nie spotkamy.. - szepnęłam cicho.
-Jednak jest inaczej... - on również szeptał.
Po kilku chwilach otworzyłam oczy. Parking był pusty. Stał tylko samochód Verdasa. Oderwałam się od niego.
-Podwieźć cię? - zapytał.
-Nie, przejdę się. - oznajmiłam. - To do jutra.
-Do zobaczenia Violetto.. - w jego oczach był smutek.. w moich pewnie też. Już miałam odchodzić, kiedy on zapytał - Jutro mam zawody. Wpadniesz pokibicować? - w jego głosie słyszałam nadzieję, że odpowiem : TAK.
- Oczywiście, że tak! - rzuciłam. Chłopak się szczerze uśmiechnął.
- Cieszę się. To dużo dla mnie znaczy..- przyznał. Chciałam mu powiedzieć, że dla mnie też, ale ugryzłam się w język.
-No więc do jutra. - powiedziałam. Pragnęłam jeszcze raz go przytulić, jednak wyszłabym na idiotkę. Odgoniłam tą myśl i się obróciłam.
-Hej. - pożegnał się .
Szłam przez park. Rozmyślałam o mnie i Leonie.
Czy to, co jest między nami to przyjaźń? Czemu tak na niego reaguję? Czy coś ze mną nie tak.?! Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. W sumie, nigdy nie doświadczyłam prawdziwej miłości. Takiej prawdziwej, do chłopaka, więc nie wiem jakie to uczucie...Nie rozumiem moich zachowań, moich myśli i pragnień.
Gdy wróciłam do domu zjadłam obiad i odrobiłam lekcję. Następnie postanowiłam pójść pobiegać. Założyłam sportowy strój i buty. Gotowa wyszłam z domu.
Biegałam po parku z godzinę. Zmęczona wróciłam do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Następnie zjadłam kolację i umyłam zęby.
Z nadzieją weszłam na FB. Chciałam, żeby Verdas był dostępny. Jednak się przeliczyłam. Obok jego imienia nie było zielonej kropki. Smutna, wylogowałam się i położyłam się spać.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
- Chodźmy. - powiedział. Westchnęłam cicho. - Przecież wiesz, że musimy.. - patrzył na mnie z troską.
-Masz rację. - pokiwałam głową. Chłopak delikatnie położył swoją rękę na moich plecach, kierując mnie w kierunku klasy. Ruszyliśmy.
Idąc przez korytarz nie było osoby, która by na nas nie spojrzała. Ciekawe co sobie pomyśleli? Może, że ja i Verdas jesteśmy razem? Chyba nie powinnam się tak do niego zbliżać, przywiązywać... To trochę dziwne.. Przecież nie dawno się nienawidziliśmy się! Nagła zmiana? Ja się w tym wszystkim nie łapię... A co dopiero inni?
Gdy znaleźliśmy się pod klasą, w której mieliśmy mieć lekcje, każdy na nas dziwnie patrzył. Jakbym zrobiła coś złego.
- Hej - rzuciłam do grupy przyjaciół.
-Hej wam! - odpowiedzieli wspólnie.
-Jak tam po biwaku? - zapytał Diego.
-Dobrze, a u ciebie? - powiedział Leon, który stał za moimi plecami.
- W porządku. - odpowiedział chłopak.
Po chwili zjawiła się nauczycielka matematyki i weszliśmy do klasy.
Szaleńczo cieszyłam się, że siedzę z szatynem. Dopiero teraz to doceniam. Gdy usiedliśmy na miejscach, spojrzałam na Verdasa. Był zajęty przeglądaniem czegoś w swoim telefonie. Po chwili włożył go do kieszeni i jego wzrok zatrzymał się na mnie.
-Wszystko ok? - zapytał.
- Tak. A u ciebie?
-Teraz już tak. - to były jego ostatnie słowa wypowiedziane na tej lekcji.
Po matematyce ruszyłam kierunku Ludmi, Fran i Cami. Razem poszłyśmy pod salę fizyczną. Na lekcji, Verdas nie zamienił ze mną ani słowa. Był zamyślony.- Czyli znowu jest tak, jak było przed biwakiem.? -Posmutniałam. -Dlaczego,?! Przecież mówił co innego. On mi to obiecywał!- Jednak postanowiłam trochę poczekać. Może wszystko się wyjaśni...
Jednak po fizyce chłopak nadal milczał. Spojrzałam na niego z wyrzutem i wyszłam z sali. Kompletnie go nie rozumiałam. Szłam sama, rozmyślałam na jego temat. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Obejrzałam się energicznie. To Leon. Jego twarz była pełna smutku i żalu.
- Vilu, dlaczego tak szybko wyszłaś z sali i na mnie nie poczekałaś? Jesteś zła? O co chodzi? - zadawał multum pytań.
-To ty mi powiedz o co chodzi! - krzyknęłam. - Całą lekcję siedziałeś zamyślony, nawet na mnie nie spojrzałeś! Nie rozumiem!
-Violetto.. Przepraszam.. - tłumaczył.
- Proszę, powiedz mi o czym myślałeś.. - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy. Verdas westchnął.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że teraz mamy angielski...- powiedział szeptem.
- No tak- zdałam sobie sprawę, że musi być dla niego ciężko. Nie wie jak kobieta zareagowała na jego bunt. - Nie rozmawialiście ze sobą od tamtej kłótni?
-Nie.
- A wtedy, jak rozmawialiśmy na korytarzu i ona do nas podeszła, wtedy przecież cie z nią zostawiłam..
-Tak, chciała porozmawiać, a raczej mnie namawiać na zmianę decyzji... Ale ja nie chciałem. Poszedłem więc na tor wyścigowy. Zostawiłem ją.- opowiedział.
- Czemu to tak przeżywasz? Myślałam, że Leonowi Verdasowi nic nie jet straszne... - powiedziałam, żeby trochę go rozluźnić.
- Nie boje się rozmawiać z nią. Nic nie zmieni mojego zdania. Jednak ona chce.. - zaciął się. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - porozmawiać z tobą. - oznajmił. Serce zaczęło mi szybciej bić. Czego ta kobieta ode mnie chce.?!
-Ale jak to? Nie rozumiem..Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego.!
-To znaczy.. Widziałaś i słyszałaś naszą rozmowę...- kontynuował. Westchnęłam. Byłam przerażona...
- O czym ona chce ze mną rozmawiać?
- Nie wiem, ale myślę, że chce się upewnić, czy aby na pewno nikomu nie powiesz.- powiedział Verdas. Jeszcze tego mi brakowało! Jejku..
- Nic więcej?
-Wątpię, ale z nią nic nie wiadomo...- chłopak spojrzał na mnie troskliwie. byłam przerażona, zdenerwowana. - Vilu, spokojnie. Będę przy tobie. Nie zostawię cie ani na sekundę samej! - obiecał. Po chwili mocno mnie przytulił. Właśnie tego mi brakowało. Jego umięśnionych, ciepłych i bezpiecznych ramion. Wtuliłam się w niego mocno. Napawałam się jego przecudnym zapachem. Naszą sielankę przerwał dzwonek. Oderwaliśmy się od siebie. Od razu na niego spojrzałam. On zrobił to samo. Czułam jak szybko bije moje serce. Nie wiedziałam jednak, czy to reakcja na nadchodzącą rozmowę z kochanką mojego przyjaciela, czy może na niego samego.
-Dasz radę Vilu. - powiedział i ujął moją twarz w swoje dłonie. Czy on chce mnie pocałować?! - Wierzę w ciebie. -szepnął. Po chwili jego usta znalazły się na moim czole. Nie wiem dlaczego, ale chyba byłam rozczarowana! Rozum odganiał tą myśl, jednak serce krzyczało : W USTA!. Potrząsnęłam głową, by odgonić te dziwne myśli.
- Chodźmy - powiedziałam.
Kiedy weszliśmy do sali, kobieta już tam była.
-Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie. - tłumaczyłam uprzejmie. Leon nic nie powiedział.
Nauczycielka patrzyła ma nas z wrogością. Co ja jej zrobiłam!? To ona uwiodła swojego ucznia. Nie ja!
-Violetto, siadaj proszę. - oznajmiła. Szybko wykonałam jej polecenie. - A ty Leon będziesz odpowiadał. - powiedziała sucho. - Odłóż tylko plecak i wracaj pod tablicę.
Chłopak ruszył w stronę ławki. Cały czas na niego patrzyłam. Moje serce krajało się z żalu, jednak na jego twarzy widniał uśmiech. Byłam zdziwiona.
-Leon.. -szepnęłam. Tylko on mnie usłyszał.
-Spokojnie Vilu.- powiedział i puścił do mnie oczko.
Po chwili był już przy tablicy. Kobieta zadawała mu naprawdę trudne pytania. On jednak odpowiadał na każde bez zawahania! Wiedział wszystko. Ale jej dopiekł! Miałam wielki uśmiech na twarzy. Rozpierała mnie duma.
-Siadaj. Dostajesz 5. - powiedziała kobieta. Była zła.
-Dziękuję. - odpowiedział uroczo Verdas. Po chwili siedział obok mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech.
-Gratuluję.- szepnęłam.
-Dzięki- odpowiedział, również szepcząc.
Lekcja minęła spokojnie. Ale kiedy zadzwonił dzwonek, po moim ciele przeszedł dreszcz. Spojrzałam na Verdasa. Jego twarz była spokojna. Głośno przełknęłam ślinę. Spakowałam się i razem z szatynem ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Już przekraczaliśmy próg sali, kiedy rozległ się kobiecy głos.
-Violetto, zostań proszę na chwilę. - poprosiła nauczycielka. Grzecznie się odwróciłam. Byłam speszona i przestraszona. Nagle poczułam czyjąś dłoń na plecach. Obróciłam się. To był Leon! Szedł ze mną. Nie zostawił mnie! Posłał mi pocieszający uśmiech.
- Tak ?- zapytałam. Kobieta spojrzała na mnie, później na szatyna.
-Leon, proszę, zostaw mnie samą z Violettą. - rozkazała. On jednak ani drgnął. - Czy ty nie słyszysz? Wyjdź z sali! - podniosła głos. Verdas jednak nadal stał za mną.- Mam wysłać cię do dyrektora? - zapytała. O nie.. Muszę sobie poradzić bez niego. Obejrzałam się za siebie.
-Poradzę sobie. - szepnęłam. Leon pokiwał głową i wszedł z sali.
Byłam sama, przerażona. Kobieta patrzyła na mnie ze złością.
-Violetto. Mam nadzieję, że to co zobaczyłaś kilka dni temu, zostaje między nam. - pokiwałam twierdząco głową. - Dobrze. Kim jesteś dla Leona? - spytała. Co ją to obchodzi.!
- Nie rozumiem...
- Kim dla siebie jesteście?!
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Jesteś tego pewna?- zapytała patrząc mi w oczy.
- Tak,. Ale co to ma do tego?
-Chcę, żebyś nie mieszała mu w głowie. Po prostu się z nim nie zadawaj. On jest jeszcze trochę rozkojarzony. Jestem przekonana, że za kilka dni mu to minie i wrócimy do swojej relacji. - oznajmiła kobieta. Co!? Po moim trupie!
Nie rozumiem, czułam się...zazdrosna? Czemu tak zareagowałam.?!
-Przepraszam, ale to już chyba nie jest pani decyzja. Ona należy do Leona. - rzuciłam.- To wszystko?
-Tak. Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam z sali.
Pod drzwiami stał Verdas. Plecami opierał się o ścianę. Wglądał tak przystojnie...
Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Chciałam, żeby mnie przytulił, pocieszył, porozmawiał, pocałował... - CO?! o czym ja myślę! Nie chce żeby mnie całował! - skarciłam siebie w myślach.
Chłopak, jakby czytał mi w myślach. Podszedł do mnie i mocno objął. Wtuliłam się w jego tors.
-Wszystko ok? - zapytał cicho.
-Tak. - odpowiedziałam.
-O co się ciebie pytała.?
Oderwałam się od szatyna. Teraz patrzyłam mu w oczy. On jednak cały czas trzymał dłonie na mojej talii. Nie przeszkadzało mi to. Nawet, było to bardzo miłe.
-Mówiła o tym, że ma to pozostać między nami.. - powiedziałam. Nie wiedziałam czy mówić mu o dalszej części rozmowy. Jednak postanowiłam mu to powiedzieć. - I pytała się, kim dla siebie jesteśmy...
-Co? - on też był zdziwiony.
-Też się zdziwiłam.
-Co jej odpowiedziałaś?
- Powiedziałam, że jesteśmy przyjaciółmi. - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jakby nie wierzył w to, co powiedziałam. - Powiedziała też, że nie chce, abym mieszała ci w głowie i się z tobą zadawała., bo ty jeszcze do niej wrócisz. - stwierdziłam. Chłopak zaczął się śmiać.
-Tak, wrócę - powiedział z sarkazmem. Po chwili się uspokoił i spojrzał mi w oczy. - Vilu, ale ty nie masz zamiaru zostawiać mnie w spokoju, prawda? - zapytał, jego twarz była pełna nadziei i żalu. Uśmiechnęłam się pogodnie.
-Oczywiście, że nie. - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Było mi tak dobrze. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Jednak ta przyjemność nie trwała wiecznie. Zadzwonił dzwonek. Razem poszliśmy na geografię.
Na lekcji zostaliśmy podzieleni na grupy. Na moje nieszczęście nie byłam z Leonem.
Lekcja mijała powoli. Kiedy się skończyła, spojrzałam na Verdasa. Machnął do mnie ręką. Odmachałam mu. Następną lekcją był w-f.
Gdy się przebrałam, razem z przyjaciółkami poszłam na boisko do koszykówki. Właśnie tam mieliśmy wychowanie fizyczne.
Po zajęciach wróciliśmy do szatni. Szybko się przebrałam, nie mogłam się doczekać spotkania z Leonem.
Szłam korytarzem. Nigdzie go nie było. Postanowiłam zapytać się Maxiego, co się stało.
-Maxi, wiesz może gdzie jest Leon?
-Wiesz, on chyba został na bieżni. Jutro są zawody w bieganiu, a on startuje. Na tej lekcji też go nie będzie. - oznajmił.
-Dzięki - powiedziałam i posłałam mu udawany uśmiech. Byłam smutna, stęskniona i rozczarowana. Brakowało mi jego obecności. - STOP! - Dlaczego znowu myślę w ten sposób?! Nie jesteśmy parą. Jesteśmy przyjaciółmi!!! Nie rozumiem, czemu on tak na mnie działa?!
Hiszpański minął spokojnie. Cały czas myślałam o szatynie. Gdy zadzwonił dzwonek, spakowałam się i udałam się w stronę wyjścia. To była ostatnia lekcja. Wyszłam z budynku. Dzisiaj nie wracałam z Fede. Już miałam schodzić po schodach, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię. Obejrzałam się. To był szatyn. Czym prędzej go przytuliłam. Moje ręce założyłam na jego szyje i uniosłam się na palce. On swoimi objął mnie w talii. Przyłożyłam swoją twarz do umięśnionego torsu.
-Już myślałam, że się nie spotkamy.. - szepnęłam cicho.
-Jednak jest inaczej... - on również szeptał.
Po kilku chwilach otworzyłam oczy. Parking był pusty. Stał tylko samochód Verdasa. Oderwałam się od niego.
-Podwieźć cię? - zapytał.
-Nie, przejdę się. - oznajmiłam. - To do jutra.
-Do zobaczenia Violetto.. - w jego oczach był smutek.. w moich pewnie też. Już miałam odchodzić, kiedy on zapytał - Jutro mam zawody. Wpadniesz pokibicować? - w jego głosie słyszałam nadzieję, że odpowiem : TAK.
- Oczywiście, że tak! - rzuciłam. Chłopak się szczerze uśmiechnął.
- Cieszę się. To dużo dla mnie znaczy..- przyznał. Chciałam mu powiedzieć, że dla mnie też, ale ugryzłam się w język.
-No więc do jutra. - powiedziałam. Pragnęłam jeszcze raz go przytulić, jednak wyszłabym na idiotkę. Odgoniłam tą myśl i się obróciłam.
-Hej. - pożegnał się .
Szłam przez park. Rozmyślałam o mnie i Leonie.
Czy to, co jest między nami to przyjaźń? Czemu tak na niego reaguję? Czy coś ze mną nie tak.?! Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. W sumie, nigdy nie doświadczyłam prawdziwej miłości. Takiej prawdziwej, do chłopaka, więc nie wiem jakie to uczucie...Nie rozumiem moich zachowań, moich myśli i pragnień.
Gdy wróciłam do domu zjadłam obiad i odrobiłam lekcję. Następnie postanowiłam pójść pobiegać. Założyłam sportowy strój i buty. Gotowa wyszłam z domu.
Biegałam po parku z godzinę. Zmęczona wróciłam do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Następnie zjadłam kolację i umyłam zęby.
Z nadzieją weszłam na FB. Chciałam, żeby Verdas był dostępny. Jednak się przeliczyłam. Obok jego imienia nie było zielonej kropki. Smutna, wylogowałam się i położyłam się spać.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hej!
Jak Wam się podoba?
Myślę, że jest ok :*
Kolejny pojawi się w tygodniu...lub w sobotę (?)
Tak, tak, tak... wiem, że to prawie z tydzień, ale inaczej nie mogę :(
Cóż, na pewno rozdział nie pojawi się w piątek wieczorem. Mam urodziny przyjaciółki!
<3
Dziękuję za każdy komentarz! To wiele dla mnie znaczy..
Tyle Was tu wchodzi!
Jeszcze nie tak dawno pisałam, że blog osiągnął 1 000 wyświetleń.
A przed wczoraj stuknęły 2 000!
Jesteście najlepsi <3
Jak myślicie, czy między V i L jest coś więcej niż przyjaźń?
Kiedy będzie Leonetta?
Nie wiecie? Oj..
Ale już niedługo się dowiecie!
KOMENTUJCIE PROSZĘ
Do kolejnego posta moi Kochani
<3
Oleczka :*
Rozdział fantastyczny!
OdpowiedzUsuńTa nauczycielka angielskiego mnie wnerwia, ale muszę przyznać, ze to pytanie, które zadała Violki nie jest bezpodstawne xD Jutro zawody ^^ I'm Happy! Verdas musi je wygrać xD Wali mi xD Taka szczerość xD Czemu ja ciągle piszę xD?
Czekam na next!
Buziaki♥
Moje ♡
OdpowiedzUsuń(Dzisiaj jestem 2 ^^)
Aaaaa kocham cię Olu ;*
UsuńLeoś i Viola ♡ Viola i Leoś ♡
Aaaa nie mogę doczekać się Leonetty :D
Czekam na next *-*
Kocham
Całuję i
Pozdrawiam :*
Ally ♥♥♥
Ojej! Z całego serca dziękuje za dedykacje! ♡ Cudowny rozdział! Leonetta coraz bliżej. Pewnie za kilka rozdziałów będą parą! Aww. A jak tam z weną u ciebie? Są pomysły na kolejne rozdziały? :-) Mam nadzieje że kolejny rozdział pojawi się jutro lub w najbliższych dniach. Bardzo chce wiedzieć jak potoczą się dalsze losy Violi i Leona ♡♡♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Tini Aleksandra ♡
Okej okej pewnie widzisz mnie tu pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńWiedz jedno dzisiaj poświęciłam dzień żeby czytać twoje rozdziały.
Strasznie mnie to zainteresowało!
Leon mścił się na Vilu bo ją kochał!
Związek z nauczycielką trochę mnie zszokował.
Matko ilu Viola ma wielbicieli Mike, Diego i pewnie Leon !
No okej powiem jedno będę tu wchodziła !
Oczekuj moich komów !!!
Heh ten rozdział cudowny liczę że niedługo będą parą !!!
Coś napisać więcej ...?
Eh już nie wiem bym ci tu wszystko opisała w każdym rozdziale ale byś się za dużo naczytała.
Mam nadzieję że zajrzysz na mojego bloga kochana ! Przyda mi się twoja opinia . Jeśli byś chciała link powiedz na honku nie będę ci tu spamować.
A no i rozdział/ y genialny/e !
Pozdrawiam
Buziore
Melka
Jakie cudo. Czekam na next! :***
OdpowiedzUsuńPerełka <3
OdpowiedzUsuńSupeeeeer rozdział. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńMoje♥
OdpowiedzUsuńTo takie piękne Oluniu.
UsuńVioletta kiedy przyznasz, że się zakochałaś?
Rozmowa z nauczycielką. Ona ma jeszcze tupet, żeby rozmawiać z Violką. Niech ją zwolnią.
Lece dalej.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki ♥ ♡ ♥
Awwwww Leonettaaaaaa
OdpowiedzUsuńBomboleon!♡♡♡
OdpowiedzUsuńMelloniasta:*