Kiedy doszliśmy do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania, zeskoczyłam z pleców Leona.
-Dziękuje. - powiedziałam cicho. Chłopak posłał mi miły uśmiech.
-Dla ciebie wszystko Vilu.. - zarumieniłam się, więc schowałam twarz we włosach. - Dziękuję, że się do mnie nie zniechęciłaś... - kontynuował. Spojrzałam na niego. Jego oczy były pełne żalu i bólu. Dlaczego tak bardzo chciałam go przytulić? Pomimo tego, że wybaczyłam mu wszystkie krzywdy, które mi kiedyś wyrządził, powinnam czuć do niego obojętność. Jednak on nie jest mi obojętny.
-Leon...- ciągnęłam. Patrzyliśmy sobie w oczy. Jakaś dziwna siła przyciągała mnie do niego. Co się dzieje?! Przecież ja nawet nie wiem czy jesteśmy przyjaciółmi! Posłałam mu ciepły uśmiech. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos nauczyciela.
-Moi drodzy, przygotowujemy się do końcowego ogniska. Jak pewnie wiecie, jutro wyjeżdżamy. - oznajmił mężczyzna. Zrobiło mi się smutno. Tu było cudownie! Pogodziłam się z Leonem, wyjaśniłam wszystko z Mikiem i Diego. Boje się tego, co będzie się działo po powrocie do rzeczywistości. Nim się obejrzałam, obok mnie nie było już szatyna. Rozejrzałam się. Zobaczyłam jak niesie kilka drzewek w kierunku plaży. Uśmiechnęłam się do siebie. Nagle usłyszałam
-Violetto, czy ty nie miałaś przypadkiem nam czegoś opowiedzieć? - usłyszałam głos Ludmi. obejrzałam się za siebie. Stała tam blondynka, Fran, Naty i Cami.
-Ale o czym mam wam opowiedzieć? - udawałam głupią. Miałam nadzieję, że uniknę tego tematu.
-O tobie i Leonie - oznajmiła Naty.
-A! No tak.. - powiedziałam. Po chwili usiadłam na jednym z kamieni. - Wiecie, nie ma o czym mówić...
-Jak to nie ma?! Co z nim robiłaś wczorajszej nocy? - zapytała Cami. Wywróciłam oczami. Dziewczyny dosiadły się do mnie. Westchnęłam cicho. - A więc? - dopytywała dziewczyna.
- Wczoraj wieczorem? A! No tak... - chciałam pokazać swoją obojętność. Jednak raczej mi się to nie udawało. - Na początku siedziałam sobie z Ludmi.. Ale potem przyszedł Verdas i zaczęliśmy ze sobą gadać..
-Pogodziliście się ? - dopytywała Naty
-Tak. Chyba tak. - powiedziałam.
- To świetnie! - krzyknęła Fran. Uśmiechnęłam się do niej. Ja też uważałam to za fenomenalną wiadomość.
- Mówiłam, że trzeba poznać Leona bliżej, żeby móc go oceniać - dodała Laudmiła.
- Tak - potwierdziłam.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę plaży. Idąc, zastanawiałam się nad tym, o co mogę zapytać Leona. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, nim tu jesteśmy. Po drodze zaszłyśmy do naszego namiotu po ciepłe bluzy.
Po kilku minutach marszu byłyśmy na miejscu. Było ciemno. Jedyne światło, to te bijące z ogniska. Usiadłam na jednym pieńków. Było tak miło i przyjemnie. Nie chciałam wyjeżdżać. Po drugiej stronie ogniska usiadł Verdas. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnęliśmy się do siebie. Po moim ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz.
Siedzieliśmy tak z 2 godziny. Była już 22;00. Niektórzy wrócili do namiotów, inni poszli pływać, co było totalnym szaleństwem. Chociaż minionej nocy, to ja się kąpałam przy świetle księżyca. W pewnym momencie postanowiłam się przejść. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. Ruszyłam w stronę pomostu. Szłam powoli, przyglądając się pięknemu księżycowi.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi dłoń na dolnym odcinku pleców. Serce zaczęło mi szybciej bić. W głębi duszy miałam nadzieję, że to Leon. Powoli się obróciłam. Nie mogłam uwierzyć. To był on! JEJ! Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Byłam strasznie radosna. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Chłopak tez się uśmiechnął.
- Mogę do ciebie dołączyć? - spytał, tym swoim nieziemskim głosem. VILU! Jakim głosem?! Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić z niej wszystkie myśli.
-Oczywiście, że tak. - powiedziałam pewnie.
Szliśmy w ciszy. Gdy doszliśmy do końca pomostu, postanowiłam usiąść na drewnianych deskach. Leon do mnie dołączył. Patrzyłam w niebo. Było bezchmurne, a na nim znajdował się ogromny księżyc oraz miliony gwiazd.
- Leon...
-Tak?
-Kim my dla siebie jesteśmy? - odważyłam zadać to pytanie. Spojrzeliśmy na siebie. - Znajomymi czy coś więcej?
- Vilu, nie chce ci niczego narzucać.. A ty jak sądzisz?
-Nie wiem. Szczerze mówiąc, bardzo dobrze czuję się w twoim towarzystwie.. - ciągnęłam. Cały czas patrzyłam na szatyna. Po moich słowach na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. - Czy byłoby dziwnie, jeśli bylibyśmy .. - zacięłam się. Czy ja jestem świadoma tego, o czym mówię? - przyjaciółmi? - zakończyłam. Twarz Leona była rozpromieniona.
- Myślę,że nie. Violetto, zależy mi na tobie i naszej relacji. Przyjaźń. Jeszcze kilka dni temu marzyłem po prostu o tym, a żeby się z tobą pogodzić. Los chyba miał inne plany - mówił patrząc mi głęboko w oczy.
-A więc jesteśmy przyjaciółmi? - dopytałam.
- Jeśli pozwolisz, to z wielka przyjemnością. - stwierdził chłopak.
Byłam szczęśliwa. Ja i Verdas. Przyjaciele. Kto by pomyślał. Na pewno nie ja! Jeszcze nie dawno nienawidziłam go. Co się ze mną dzieje ?! Potrząsnęłam głową, w celu odgonienia myśli. Patrzyłam na niego z miłością. Wiedziałam, że dużo przeszedł. Po części znałam jego historię. Jednak chciałam dowiedzieć się czegoś więcej. Jego twarzy była taka delikatna i idealna.
- Vilu, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy... - ciągnął.
Poczułam ogromną chęć przytulenia go. W końcu nie wytrzymałam.
-Leon, czy mogę cie przytulić? - zapytałam uroczo.
- Zawsze. - odpowiedział. Nie minęło kilka sekund, a my siedzieliśmy objęci. Oddychałam głęboko w celu jak najdłuższego rozkoszowania się jogo boskim zapachem.
Co on ze mną robi? Dlaczego tak na niego reaguję?! To jest trudne.
-Dziękuję - wyszeptałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- To ja dziękuję. - szepnął mi w ucho, a po moim ciele ponownie przeszedł dreszcz.
Siedzieliśmy tak pewien czas. Nagle Leon się położył. Ja jednak siedziałam i przyglądałam się mu. Patrzyliśmy a siebie w ciszy.
- Chciałbym cię lepiej poznać. Nadrobić tyle straconych lat. - oznajmił Leon
- Ok. A jak chcesz to zrobić?
- Będę zadawał ci pytania. Ok? - zapytał. W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
-Ale później moja kolej! - dopowiedziałam.
-A więc.. Dlaczego się tutaj przeprowadziłaś?
-Moi rodzice zmienili pracę. Ja i Federico musieliśmy się dostosować. - powiedziałam.
- A chciałaś wyjeżdżać.? - dopytywał.
-A czy ty chciałbyś stąd wyjeżdżać?
-Teraz nie, ale jakiś czas temu z pewnością.- zdziwiły mnie jego słowa. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. - Nic mnie tu nie trzymało. Może szkoła i motocross. Nic więcej.
-A Diego, Ludmi i reszta? - zapytałam zdziwiona
- Byli dla mnie ważni, ale nie na tyle, żeby z ich powodu nie wyjeżdżać. Dopiero niedawno zacząłem doceniać to, co mam. A wracając do ciebie..
- No tak! A więc nie chciałam wyjeżdżać. Jednak nie miałam nic do powiedzenia. W Barcelonie zostawiłam cząstkę siebie.
- Rozumiem. - powiedział. Długo się nad tym zastanawiałam. Ostatecznie postanowiłam położyć się obok chłopaka. Dokładnie mnie obserwował. Oczywiście oblałam się rumieńcem, na szczęście było ciemno.
Patrzyłam na gwieździste niebo. Była przyjemna cisza.
- Violetto, jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytał. Zdziwiona tak błahym pytaniem położyłam się na brzuchu, opierając się łokciami o drewniane deski.
-Co? - zapytałam roześmiana.
-Czemu się śmiejesz. Chce wiedzieć!
-Ok. Myślę, że jest to biały. - rzekłam nie przestając się śmiać.
- Jaki jest twój ulubiony film i książka? - dopytywał. Tak właśnie toczyła się nasza rozmowa.
Każde kolejne pytanie zadane przez szatyna coraz bardziej mnie śmieszyło.
-Dziękuje, że jesteś Violetto. - powiedział.
- Wiesz, ja tez ci dziękuję. Naprawdę!
- Nie ma za co - oznajmił i puścił do mnie oczko. Zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy jeszcze przez około 30 minut. Następnie spojrzałam na zegarek. 00:40? Szybko się zerwałam. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Zaraz 1:00! Chodźmy!
-Boisz się czegoś? - zapytał roześmiany szatyn.
- Nie... Ale jutro o 7:00 wyjeżdżamy! Będę wyglądała jak potwór! - krzyczałam. Leon się śmiał. Po chwili wstał na równe nogi i chwycił mnie w talii. Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech również przyspieszył. Głośno przełknęłam ślinę. Co on chce zrobić?! Czy potrafię mu odmówić?
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Byłam jak w transie. Po chwili chłopak przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała stykały się ze sobą. Wówczas wiedziałam, że nie będę umiała mu niczego odmówić.
-Leon.. -powiedziałam cicho. Mój głos się trząsł.
- Nie bój się Vilu. - oznajmił. Jednak to mi nie pomogło. Serce biło mi jak szalone.
W pewnym momencie Verdas objął mnie swoimi ramionami. Chciał mnie po prostu przytulić?
Oczywiście, ja również go objęłam. Póki jeszcze mogłam, napawałam się jego zapachem. Moja głowa była wtulona w jego przyodziany szarą koszulką tors. Nagle poczułam, że całuje mnie w czubek głowy. Cicho westchnęłam. Było mi tak dobrze.
Jednak wszystko kiedyś się kończy. Leon oderwał się ode mnie.
-Idziemy? - spytał Verdas. Pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy.
Idąc śmialiśmy się, popychaliśmy, żartowaliśmy. Dlaczego jutro wracamy? Ja dopiero się rozkręcam!
Gdy doszliśmy do pola namiotowego przystanęliśmy. Staliśmy twarzą w twarz.
- Leon, ja nie chce wyjeżdżać...- zaczęłam.
-Vilu, obiecuję ci, że nic między nami się nie zmieni. Przyrzekam. - mówił powoli, poważnie. Po chwili chwycił moją dłoń. Po moim ciele przeszedł delikatny dreszcz. Uwielbiałam to. - Violetto, wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę nikomu zniszczyć naszej relacji. Rozumiesz? - Mówił to z powaga na twarzy. Wiedziałam, że dla niego jest to równie ważne jak dla mnie.
-Rozumiem.
- A teraz musimy się pożegnać- cały czas szeptał.
- Wiem. - nie chciałam tego. - no to dobranoc.
- Dobranoc Violetto. - odpowiedział i puścił moją rękę.
Czułam się źle. Było mi przykro. Moja dłoń domagała się jego dotyku! Pomachałam mu i weszłam do namiotu. Dziewczyny już spały. Po chwili do nich dołączyłam.
Kiedy się obudziłam, dziewczyn nie było obok. Zdezorientowana ubrałam biały kombinezon i wyszłam z namiotu. Ku mojemu zdziwieniu, pozostało tylko kilka rozstawionych namiotów. Niektórzy właśnie je składali, inni się pakowali, a inni stali i rozmawiali.
Po chwili zobaczyłam przyjaciółki. Fran gadała z Diego, Naty z Mikiem, a Lara z Leonem.
Co? Z Leonem? Nie, nie, nie, nie! Ona z nim flituje!
STOP! Czy ja właśnie jestem zazdrosna.? Tak czy siak, idę do nich.
Po kilku chwilach stałam obok nich.
- Hej.. powiedziałam nieśmiało. Lara i Leon spojrzeli na mnie.
-Cześć - rzuciła Lara.
- Hej Vilu. - powiedział Leon, przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Wszystko ok?
- Tak, tak.. Jest ok. - powiedziałabym mu co czuję naprawdę. Czyli ból i smutek. Nie chciałam wjeżdżać. Jednak obok niego stała Lara. A przy niej nie mogłam się wyżalić. Verdas cały czas mi się przyglądał. Myślę, że wiedział jak się czuję. On mnie rozumiał, a przynajmniej próbował.
- A co u was? Cieszycie się, że wracacie? - zapytałam
-Tak, chce już wrócić do domu i wyspać się w swoim łóżku. - przyznała Lara.
- A ty? - zwróciłam się do Verdasa. Chłopak się ciepło uśmiechnął.
- Wiesz, tu było na prawdę genialnie. Tyle miłych momentów. Jednak myślę, że po powrocie też będzie przyjemnie. - stwierdził. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Wiedziałam co chce mi przekazać, jednak ze strony Lary, jego wypowiedź była trochę nie zrozumiała. Ale cóż...
Kiedy wszyscy się spakowali, wsiedliśmy do autokaru. Zajęłam miejsce przy oknie. Siedziałam razem z Fran. Droga minęła spokojnie.
Gdy znaleźliśmy się na szkolnym parkingu, wysiedliśmy. Zobaczyłam samochód Fede, a w nim jego samego. Jednak dałam rade bez pomocy brata! Cicho westchnęłam. Wróciłam do świata realnego. Wyjęłam swoją walizkę z bagażnika autobusu. Następnie pożegnałam się z dziewczynami i Diego. Nie mogłam jednak znaleźć osoby, której najbardziej teraz potrzebowałam - Leona Verdasa. Westchnęłam rozczarowana. Tylko on mógł mnie teraz pocieszyć. Już miałam się obracać, kiedy usłyszałam jego piękny głos.
-Violetto! - wołała. Obróciłam się energicznie. Szedł w moja stronę. Gdy był już blisko zapytał: - Nie masz zamiaru się ze mną pożegnać? - na jego twarzy widniał cudowny uśmiech. Wówczas ja też się uśmiechnęłam.
-Chciałam, ale nie mogłam cie znaleźć. - tłumaczyłam.
-Jasne. - powiedział i puścił uchwyt walizki. Wiedziałam, że chce mnie przytulić. Uczyniłam wiec to samo. Puściłam rączkę i ruszyłam w jego kierunku. Kiedy nasze ciała się spotkały, nie potrzebowałam nic więcej.
-Dziękuję ci.. - powiedziałam.
-To ja ci dziękuję. - mówił. - Jesteś niesamowita. Dałaś mi kolejną szansę. W ciąż w to nie wierzę.
- Nie zmarnuj tego. - szepnęłam.
-Nie mam zamiaru. - powiedział. - Vilu, nie bądź smutna. Jutro się widzimy, tak? - zapytał odrywając mnie od siebie. Pokiwałam twierdząco głową. - No własnie! A więc do jutra.. - Nie wiem dlaczego, ale do moich oczu napłynęły łzy. Co za wstyd. Leon się cicho zaśmiał i wytarł dłonią łzę spływająca po moim policzku.
- Do jutra. - powiedziałam z łamiącym się głosem.
Chłopak ostatni raz posłał mi swój uroczy uśmiech i odszedł. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam w kierunku Federico.
Przywitaliśmy się i wróciliśmy do domu. Tam opowiedziałam wszystko rodzicom. Następnie zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i myślałam. Leon, Leon i jeszcze raz Leon. Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia.
Nie minęło 20 minut, a ja utonęłam we śnie.
Obudziło mnie wołanie na kolacje. Zeszłam więc z góry. Po posiłku razem z Fede i rodzicami obejrzeliśmy film. Gdy wybiła 22:30 poszłam się umyć. Po wieczornych czynnościach położyłam się na łóżku. Wzięłam laptopa i włączyłam FB. Nowe zaproszenie do znajomych? Od kogo.? Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. To Verdas zaprosił mnie do znajomych. Bez zawahania przyjęłam je.
Nagle wyskoczyło mi okienko czatu. Leon do mnie napisał! Byłam taka radosna!
L: Jak się trzymasz Vilu?
V: Bywało lepiej... Pomaga mi jednak myśl, że jutro się spotkamy.
L: Ja też nie mogę się doczekać... Vilu, jeszcze raz Ci dziękuję..
V: Leon, daję Ci kolejną szansę, bo wierzę w twój żal, przeprosiny i zmianę na lepsze!
L: :)
V: Leon..
L: Tak Vilu?
V: Dziękuję, że nalegałeś na naszą rozmowę. Gdyby nie to, myślę, że nie bylibyśmy teraz przyjaciółmi.
L: Po prostu chciałem, żebyś znała prawdę.
V: Dziękuję.
L: Violetto, jesteś dla mnie naprawdę ważna.
V: Nie wiem co Ci odpisać.. Ale wiedz, że uśmiecham się.
L: Przepraszam Cie, ale muszę już iść.
V: Rozumiem..
L: Pamiętaj, jutro się widzimy!
V: Pamiętam. A więc, do jutra!
L: Słodkich snów Vilu.
V: Cześć :D
I wyszedł. Chce jak najszybciej zasnąć. Kiedy się obudzę, będzie ranek. A to oznacza, że pójdę do szkoły. Tam spotkam Verdasa.
Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Wylogowałam się z FB i odłożyła laptopa. Weszłam pod kołdrę i wtuliłam się w poduszkę.
Dlaczego Leon mnie tak bardzo zmienia!? Czemu mam chęć ciągle przy nim być.?
Z tymi pytaniami pogrążyłam się we śnie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Vilu, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy... - ciągnął.
Poczułam ogromną chęć przytulenia go. W końcu nie wytrzymałam.
-Leon, czy mogę cie przytulić? - zapytałam uroczo.
- Zawsze. - odpowiedział. Nie minęło kilka sekund, a my siedzieliśmy objęci. Oddychałam głęboko w celu jak najdłuższego rozkoszowania się jogo boskim zapachem.
Co on ze mną robi? Dlaczego tak na niego reaguję?! To jest trudne.
-Dziękuję - wyszeptałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- To ja dziękuję. - szepnął mi w ucho, a po moim ciele ponownie przeszedł dreszcz.
Siedzieliśmy tak pewien czas. Nagle Leon się położył. Ja jednak siedziałam i przyglądałam się mu. Patrzyliśmy a siebie w ciszy.
- Chciałbym cię lepiej poznać. Nadrobić tyle straconych lat. - oznajmił Leon
- Ok. A jak chcesz to zrobić?
- Będę zadawał ci pytania. Ok? - zapytał. W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
-Ale później moja kolej! - dopowiedziałam.
-A więc.. Dlaczego się tutaj przeprowadziłaś?
-Moi rodzice zmienili pracę. Ja i Federico musieliśmy się dostosować. - powiedziałam.
- A chciałaś wyjeżdżać.? - dopytywał.
-A czy ty chciałbyś stąd wyjeżdżać?
-Teraz nie, ale jakiś czas temu z pewnością.- zdziwiły mnie jego słowa. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. - Nic mnie tu nie trzymało. Może szkoła i motocross. Nic więcej.
-A Diego, Ludmi i reszta? - zapytałam zdziwiona
- Byli dla mnie ważni, ale nie na tyle, żeby z ich powodu nie wyjeżdżać. Dopiero niedawno zacząłem doceniać to, co mam. A wracając do ciebie..
- No tak! A więc nie chciałam wyjeżdżać. Jednak nie miałam nic do powiedzenia. W Barcelonie zostawiłam cząstkę siebie.
- Rozumiem. - powiedział. Długo się nad tym zastanawiałam. Ostatecznie postanowiłam położyć się obok chłopaka. Dokładnie mnie obserwował. Oczywiście oblałam się rumieńcem, na szczęście było ciemno.
Patrzyłam na gwieździste niebo. Była przyjemna cisza.
- Violetto, jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytał. Zdziwiona tak błahym pytaniem położyłam się na brzuchu, opierając się łokciami o drewniane deski.
-Co? - zapytałam roześmiana.
-Czemu się śmiejesz. Chce wiedzieć!
-Ok. Myślę, że jest to biały. - rzekłam nie przestając się śmiać.
- Jaki jest twój ulubiony film i książka? - dopytywał. Tak właśnie toczyła się nasza rozmowa.
Każde kolejne pytanie zadane przez szatyna coraz bardziej mnie śmieszyło.
-Dziękuje, że jesteś Violetto. - powiedział.
- Wiesz, ja tez ci dziękuję. Naprawdę!
- Nie ma za co - oznajmił i puścił do mnie oczko. Zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy jeszcze przez około 30 minut. Następnie spojrzałam na zegarek. 00:40? Szybko się zerwałam. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Zaraz 1:00! Chodźmy!
-Boisz się czegoś? - zapytał roześmiany szatyn.
- Nie... Ale jutro o 7:00 wyjeżdżamy! Będę wyglądała jak potwór! - krzyczałam. Leon się śmiał. Po chwili wstał na równe nogi i chwycił mnie w talii. Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech również przyspieszył. Głośno przełknęłam ślinę. Co on chce zrobić?! Czy potrafię mu odmówić?
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Byłam jak w transie. Po chwili chłopak przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała stykały się ze sobą. Wówczas wiedziałam, że nie będę umiała mu niczego odmówić.
-Leon.. -powiedziałam cicho. Mój głos się trząsł.
- Nie bój się Vilu. - oznajmił. Jednak to mi nie pomogło. Serce biło mi jak szalone.
W pewnym momencie Verdas objął mnie swoimi ramionami. Chciał mnie po prostu przytulić?
Oczywiście, ja również go objęłam. Póki jeszcze mogłam, napawałam się jego zapachem. Moja głowa była wtulona w jego przyodziany szarą koszulką tors. Nagle poczułam, że całuje mnie w czubek głowy. Cicho westchnęłam. Było mi tak dobrze.
Jednak wszystko kiedyś się kończy. Leon oderwał się ode mnie.
-Idziemy? - spytał Verdas. Pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy.
Idąc śmialiśmy się, popychaliśmy, żartowaliśmy. Dlaczego jutro wracamy? Ja dopiero się rozkręcam!
Gdy doszliśmy do pola namiotowego przystanęliśmy. Staliśmy twarzą w twarz.
- Leon, ja nie chce wyjeżdżać...- zaczęłam.
-Vilu, obiecuję ci, że nic między nami się nie zmieni. Przyrzekam. - mówił powoli, poważnie. Po chwili chwycił moją dłoń. Po moim ciele przeszedł delikatny dreszcz. Uwielbiałam to. - Violetto, wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę nikomu zniszczyć naszej relacji. Rozumiesz? - Mówił to z powaga na twarzy. Wiedziałam, że dla niego jest to równie ważne jak dla mnie.
-Rozumiem.
- A teraz musimy się pożegnać- cały czas szeptał.
- Wiem. - nie chciałam tego. - no to dobranoc.
- Dobranoc Violetto. - odpowiedział i puścił moją rękę.
Czułam się źle. Było mi przykro. Moja dłoń domagała się jego dotyku! Pomachałam mu i weszłam do namiotu. Dziewczyny już spały. Po chwili do nich dołączyłam.
Kiedy się obudziłam, dziewczyn nie było obok. Zdezorientowana ubrałam biały kombinezon i wyszłam z namiotu. Ku mojemu zdziwieniu, pozostało tylko kilka rozstawionych namiotów. Niektórzy właśnie je składali, inni się pakowali, a inni stali i rozmawiali.
Po chwili zobaczyłam przyjaciółki. Fran gadała z Diego, Naty z Mikiem, a Lara z Leonem.
Co? Z Leonem? Nie, nie, nie, nie! Ona z nim flituje!
STOP! Czy ja właśnie jestem zazdrosna.? Tak czy siak, idę do nich.
Po kilku chwilach stałam obok nich.
- Hej.. powiedziałam nieśmiało. Lara i Leon spojrzeli na mnie.
-Cześć - rzuciła Lara.
- Hej Vilu. - powiedział Leon, przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Wszystko ok?
- Tak, tak.. Jest ok. - powiedziałabym mu co czuję naprawdę. Czyli ból i smutek. Nie chciałam wjeżdżać. Jednak obok niego stała Lara. A przy niej nie mogłam się wyżalić. Verdas cały czas mi się przyglądał. Myślę, że wiedział jak się czuję. On mnie rozumiał, a przynajmniej próbował.
- A co u was? Cieszycie się, że wracacie? - zapytałam
-Tak, chce już wrócić do domu i wyspać się w swoim łóżku. - przyznała Lara.
- A ty? - zwróciłam się do Verdasa. Chłopak się ciepło uśmiechnął.
- Wiesz, tu było na prawdę genialnie. Tyle miłych momentów. Jednak myślę, że po powrocie też będzie przyjemnie. - stwierdził. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Wiedziałam co chce mi przekazać, jednak ze strony Lary, jego wypowiedź była trochę nie zrozumiała. Ale cóż...
Kiedy wszyscy się spakowali, wsiedliśmy do autokaru. Zajęłam miejsce przy oknie. Siedziałam razem z Fran. Droga minęła spokojnie.
Gdy znaleźliśmy się na szkolnym parkingu, wysiedliśmy. Zobaczyłam samochód Fede, a w nim jego samego. Jednak dałam rade bez pomocy brata! Cicho westchnęłam. Wróciłam do świata realnego. Wyjęłam swoją walizkę z bagażnika autobusu. Następnie pożegnałam się z dziewczynami i Diego. Nie mogłam jednak znaleźć osoby, której najbardziej teraz potrzebowałam - Leona Verdasa. Westchnęłam rozczarowana. Tylko on mógł mnie teraz pocieszyć. Już miałam się obracać, kiedy usłyszałam jego piękny głos.
-Violetto! - wołała. Obróciłam się energicznie. Szedł w moja stronę. Gdy był już blisko zapytał: - Nie masz zamiaru się ze mną pożegnać? - na jego twarzy widniał cudowny uśmiech. Wówczas ja też się uśmiechnęłam.
-Chciałam, ale nie mogłam cie znaleźć. - tłumaczyłam.
-Jasne. - powiedział i puścił uchwyt walizki. Wiedziałam, że chce mnie przytulić. Uczyniłam wiec to samo. Puściłam rączkę i ruszyłam w jego kierunku. Kiedy nasze ciała się spotkały, nie potrzebowałam nic więcej.
-Dziękuję ci.. - powiedziałam.
-To ja ci dziękuję. - mówił. - Jesteś niesamowita. Dałaś mi kolejną szansę. W ciąż w to nie wierzę.
- Nie zmarnuj tego. - szepnęłam.
-Nie mam zamiaru. - powiedział. - Vilu, nie bądź smutna. Jutro się widzimy, tak? - zapytał odrywając mnie od siebie. Pokiwałam twierdząco głową. - No własnie! A więc do jutra.. - Nie wiem dlaczego, ale do moich oczu napłynęły łzy. Co za wstyd. Leon się cicho zaśmiał i wytarł dłonią łzę spływająca po moim policzku.
- Do jutra. - powiedziałam z łamiącym się głosem.
Chłopak ostatni raz posłał mi swój uroczy uśmiech i odszedł. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam w kierunku Federico.
Przywitaliśmy się i wróciliśmy do domu. Tam opowiedziałam wszystko rodzicom. Następnie zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i myślałam. Leon, Leon i jeszcze raz Leon. Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia.
Nie minęło 20 minut, a ja utonęłam we śnie.
Obudziło mnie wołanie na kolacje. Zeszłam więc z góry. Po posiłku razem z Fede i rodzicami obejrzeliśmy film. Gdy wybiła 22:30 poszłam się umyć. Po wieczornych czynnościach położyłam się na łóżku. Wzięłam laptopa i włączyłam FB. Nowe zaproszenie do znajomych? Od kogo.? Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. To Verdas zaprosił mnie do znajomych. Bez zawahania przyjęłam je.
Nagle wyskoczyło mi okienko czatu. Leon do mnie napisał! Byłam taka radosna!
L: Jak się trzymasz Vilu?
V: Bywało lepiej... Pomaga mi jednak myśl, że jutro się spotkamy.
L: Ja też nie mogę się doczekać... Vilu, jeszcze raz Ci dziękuję..
V: Leon, daję Ci kolejną szansę, bo wierzę w twój żal, przeprosiny i zmianę na lepsze!
L: :)
V: Leon..
L: Tak Vilu?
V: Dziękuję, że nalegałeś na naszą rozmowę. Gdyby nie to, myślę, że nie bylibyśmy teraz przyjaciółmi.
L: Po prostu chciałem, żebyś znała prawdę.
V: Dziękuję.
L: Violetto, jesteś dla mnie naprawdę ważna.
V: Nie wiem co Ci odpisać.. Ale wiedz, że uśmiecham się.
L: Przepraszam Cie, ale muszę już iść.
V: Rozumiem..
L: Pamiętaj, jutro się widzimy!
V: Pamiętam. A więc, do jutra!
L: Słodkich snów Vilu.
V: Cześć :D
I wyszedł. Chce jak najszybciej zasnąć. Kiedy się obudzę, będzie ranek. A to oznacza, że pójdę do szkoły. Tam spotkam Verdasa.
Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Wylogowałam się z FB i odłożyła laptopa. Weszłam pod kołdrę i wtuliłam się w poduszkę.
Dlaczego Leon mnie tak bardzo zmienia!? Czemu mam chęć ciągle przy nim być.?
Z tymi pytaniami pogrążyłam się we śnie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Jest i kolejny rozdział :D
Mam nadzieję, że się podoba.
Nie dokonywałam korekty (ponownie), bo nie chciałam dodawać posta o 23!
WYBACZCIE
Co się dzieje z Vilu? Dlaczego reaguje tak na Leona!?
Hmn..?
Dowiecie się tego w następnych rozdziałach.
Kolejny pojawi się jutro.. Albo w tygodniu.
Ale to zależy od ilości czasu...
A jego mam bardzo malutko :(
Ale staram się Wam to wynagradzać :*
Do następnego
( OLA)
KOMENTARZE MILE WIDZIANE :*
Ja!
OdpowiedzUsuńMelloniasta:*
Jest jedwabiście!
UsuńKochana, rozkręcasz się.
Leonetta coraz bliżej! Prawda?
Oni są sweet! No kocham ich!
Eh... I po wspaniałym biwaku... a fajnie było. Naprawdę super to opisałaś.
Podoba mi się ten rozdział.
Piękne zdj Tini. Uwielbiam je oglądać po pięknym rozdziale.
Idę spać. A Cb zapraszam na mój next.
Xoxo.
Melloniasta
Świetny!
OdpowiedzUsuńJestem 3 jupi xD wrócę jak przeczytam ;*
OdpowiedzUsuńAlly ♥♥♥
Aaaa... jakie to słit...
UsuńLeoś...
Aww...
Vilu się chyba nam tu zakochała w zielonokim :D
O taa... już wyobrażama se Leonettke ♡♡
Oj Viola płacze, bo nie chce się żegnać z Leoniastym *-*
Oj kończę XD taa 0:12 to stosowna pora na napisanie koma pod tą perełką... Nie gniewaj się, że tak późno xD
Mam nadzieję, że rozdzialik pojawi się jutro ;D
Loffciam i
Całuje ;*
Ally ♥♥♥
Boże cudowne! Błagam dodaj jutro next
OdpowiedzUsuńRozdział przepiękny.
OdpowiedzUsuńViola się zakochuje w Leonie.
Łzy, bo nie chce się roztawać z zielonookim. Miłość po prostu miłość.
Jeszcze do tego się nie przyznaje. Biwak się skończył. Smutam.
Bardzo się cieszę, że V i L są przyjaciółmi. Lepsza przyjaźń niż wrogość. Nie mogę się doczekać Leonetty. Oni są słodcy. Aww.
Jako para będą jeszcze słodcy *-*
Jakie sweet. Kończę już ten komentarz.Trochę jest późno 01:54. Idę już spać.
Dobranoc^-^
Kocham♥
Czekam na next!
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥
Cudowny rozdział!! Błagam cię dodaj dziś next bo chce przeczytać kolejny rozdział! Uwielbiam twojego bloga! :***
OdpowiedzUsuńCudowny. Naprawdę niesamowity <3
OdpowiedzUsuńLeonetta taka sweet <3 coraz bliżej siebie! Czekam na next z niecierpliwością :-D
OdpowiedzUsuń