sobota, 24 października 2015

Rozdział 16 : "Nie jestem taka jak ty"

Kiedy się obudziłam, dziewczyny jeszcze słodko spały. Spojrzałam na telefon w celu określenia czasu. Była 8:10. Próbowałam jeszcze zasnąć, jednak nie mogłam. Postanowiłam się ubrać i przejść nad jezioro. Od razu założyłam strój kąpielowy, wiedziałam, że dzisiejszy dzień spędzimy na plaży. Odziałam też szorty i crop top. Gotowa wyszłam z namiotu. 
Mijając namiot chłopaków zobaczyłam gitarę. Należała do Leona. - Nie pogniewa się jeśli ją wezmę.- stwierdziłam i chwyciłam instrument. 
Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam na pomost i usiadłam na jeszcze zimnych deskach. Obrócona twarzą do jeziora zaczęłam grać " Habla si puedes" ... 

Śpiewając czułam na sobie czyjś wzrok. Jednak nie chciałam się obracać, było mi przyjemnie i wygodnie. Kiedy skończyłam, usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
-To było cudowne - oznajmił Verdas. Obróciłam się twarzą do niego i posłałam mu ciepły uśmiech.
-Bez przesady.. - byłam trochę zawstydzona.  Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok. Patrzył mi w oczy.
-To twoja piosenka? 
-Tak.. ale to nic wielkiego.- tłumaczyłam z rumieńcem na twarzy. 
- Jeśli to jest "nic wielkiego", to jak brzmi coś wielkie? - zapytał . Uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam mu tym samym.  Po pewnym czasie, przypomniałam sobie, że trzymam w ręku gitarę Leona. Już chciałam go przeprosić, za to że wzięłam ją bez pytania, ale on był szybszy. 
- Ładna gitara - powiedział z powstrzymując śmiech.  Westchnęłam cicho. Było mi wstyd. 
-Leon, przepraszam, że wzięłam ją bez pytania... Gniewasz się?- zapytałam delikatnie. Szatyn posłał mi miły uśmiech, tym samym pokazując swoje bielusieńkie ząbki. Jego uśmiech jest przepiękny. 
-Oczywiście, że nie. - stwierdził. Zrobiło mi się lżej. Odetchnęłam z ulgą. - Mogę? - powiedział wskazując na instrument. 
-Jasne. - odpowiedziałam. 
Nagle Verdas zaczął grać i śpiewać "Photograph". Z przyjemnością go słuchałam. Miał wspaniały głos. Otulał mnie z każdej strony. Przymknęłam na chwilę oczy. Czułam się bosko. Otworzyłam je dopiero, gdy chłopak skończył grać i śpiewać. 
- To było coś wielkiego. - stwierdziłam i lekko się zaśmiałam. Chłopak dołączył do mnie. 
- Uważam inaczej, ale niech będzie. - mówił przez śmiech. 
Po chwili przelotnie spojrzałam na komórkę. Była 9:05. Zbiórka jest o 9:00! Szybko wstałam.
-Chodź, idziemy na zbiórkę. - rzuciłam w jego stronę. On jednak spojrzał na mnie nie dowierzając. Wiedziałam o co mu chodzi.
-Wiem, że ty byś tu został. Ale jednak ja mam szacunek do innych i  jestem odpowiedzialna. Nie jestem taka jak ty. - powiedziałam. - Idziesz ze mną czy zostajesz? - Nie minęło kilka sekund, a chłopak stał obok mnie. Rzuciłam mu ciepły uśmiech i razem ruszyliśmy w stronę namiotów. 

Po zbiórce, postanowiliśmy pograć w siatkę. Idąc na plażę było mi strasznie gorąco. Spojrzałam na dziewczyny. Były w szortach i górach od kostiumów kąpielowych. Postanowiłam więc zdjąć bluzkę. Gdy już to zrobiłam, poczułam się lżej. Nagle ktoś położył rękę na moich nagich plecach. Nie wiem dlaczego, ale miałam nadzieję, że dłoń należy do Verdasa. Rozczarowałam się, kiedy się obróciłam. To Mike. Energicznie zdjęłam jego rękę z pleców i posłałam mu wrogie spojrzenie. Chłopak się zaśmiał. Wywróciłam oczami i szłam dalej. 
Podzieliśmy się na 2 drużyny. Byłam razem z Leonem, co oznaczało wygraną. ie myliłam się . Nasza grupa wygrała mecz. Szatyn jest naprawdę dobrym sportowcem, tancerzem, wokalistą.. - Vilu! STOP! - nakrzyczałam na siebie w myślach. O czym ja myślę? A raczej o kim i w jaki sposób! 
Razem z przyjaciółmi postanowiliśmy ochłodzić się w jeziorze. Zdjęłam szorty i z dziewczynami weszłam do wody. Przyjaciółki od razu wskoczyły. Ja jednak, chciałam powoli przyzwyczaić ciało do niższej temperatury. Szłam powoli, gładząc palcami wodę. Jednak ktoś miał inne plany, bo nim się obejrzałam byłam otulona czyimiś ramionami i trzymana na rękach. Zdezorientowana spojrzałam na posiadacza silnego i umięśnionego ciała. Był to Leon. Moje prawie nagie ciało, dotykało jego nagiego torsu. Jego skóra, jego ramiona, jego tors, jego włosy.. To wszystko było piękne i miłe w dotyku. Z jednej strony posiadał mięśnie, które były twarde.. Z drugiej strony były przyjemne w dotyku, delikatne i ciepłe. Mogłabym być w jego ramionach całe dnie. - CO?! - O czym ja myślę! Potrząsnęłam głową. 
Rozejrzałam się wokół. Chłopak niósł mnie w stronę pomostu. Przewidywałam najgorszy scenariusz. Czyli wrzucenie do wody. Szatyn szedł coraz szybciej.. 
-Leon, co ty chcesz zrobić?! - krzyknęłam. 
-Chce, żebyś się trochę rozerwała, zabawiła.. - oznajmił
-Czy ty chcesz mnie wrzucić do wody?! - nadal miałam podniesiony głos.
-Nie mam zamiaru cię wrzucać. - odetchnęłam- Mam zamiar wskoczyć do wody razem z tobą! - mówił coraz szybciej biegnąc. Śmiał się.
-Nie! Leon! Proszę. Puść mnie!  - chłopak nawet nie zareagował. Zobaczyłam, ze zbliżamy się do końca pomostu. - Verdas, błagam! Zostaw mnie.. !
- Zatknij nos! - krzyknął. To były jego ostatnie słowa. Po chwili byliśmy już w wodzie. 
Gdy się wynurzyłam, rozejrzałam się wokół. Dziwne, Leona nigdzie nie ma. Przyglądałam się tafli wody. 
-Leon! - krzyknęłam. - To nie jest śmieszne! 
Nie dostałam jednak odpowiedzi. Moje serce zaczęło szybciej bić. W głowie miałam najgorszy scenariusz. Zachłysną się wodą i utonął ! 
-Leon! Verdas.! - krzyczałam rozglądając się wokół. Serce miło mi zaraz wyskoczyć z piersi. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za nogi. Spojrzałam za siebie. Zobaczyłam rozmazaną sylwetkę chłopaka. Ja mu dam! 
Kiedy chłopak się wynurzył, zaczął się śmiać.
-Co cię tak śmieszy!? - krzyknęłam. 
- Vilu, spokojnie. - mówił. Ja jednak nie miałam zamiaru się uspokajać. Uderzyłam dłonią o taflę wody, tym samym ochlapując twarz Verdasa. On jednak nie przestał. Wciąż się śmiał. Nie wytrzymałam. Wskoczyłam mu na plecy. Zaczęłam uderzać go w ramię, barki. To jednak bardziej bolało mnie niż jego. 
Jednym pociągnięciem przełożył mnie z pleców na klatkę piersiową. Jego dotykała mojej. Nasze twarze były blisko siebie, zbyt blisko siebie. W mojej głowie usłyszałam głos: "Całuj! " Odgoniłam od siebie te głupie myśli. Nigdy, przenigdy go nie pocałuję! To jest ohydne i chore! Ja i on?! Fantazja.. 
Patrzyliśmy sobie w oczy. Coraz szybciej oddychałam. Nie wiedziałam do czego jest zdolny. Przerażał mnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. 
-Violetto, martwiłaś się o mnie? - zapytał cicho. Głośno przełknęłam ślinę. 
- Tak, przestraszyłam się. Bałam się, że się utopiłeś. - stwierdziłam. Szatyn zaczął się śmiać. - Jesteś podły i nieodpowiedzialny! - krzyczałam uderzając go pięścią w ramię. On nawet się nie ruszył. 
-Ale przyznaj, twoja mina musiała wyglądać śmiesznie. - mówił śmiejąc się. W końcu mu uległam i zaczęłam się śmiać. 
-Leon, proszę nie rób tego więcej. dobrze?
-Dobrze Vilu. - posłał mi uroczy uśmiech. Zarumieniłam się. On jest tak przystojny! 
Poczułam, że z zimna drży mi szczęka. Chłopak delikatnie ją chwycił. Co on chce zrobić!? 
-Może lepiej, jak wyjdziesz z wody? Jeszcze zachorujesz.. - powiedział z troską w głosie. Pokiwałam twierdząco głową. Podpłynęliśmy do grupy przyjaciół. On tam został, a ja ruszyłam w kierunku plaży. 
Wytarłam się ręcznikiem i usiadłam na cieplutkim piasku. Wzięłam telefon u słuchawki. Nie minęło kilka sekund, a do moich uszu doszły już pierwsze dźwięki. Było mi bardzo ciepło, wygodnie i przyjemnie. Przez pewien czas przyglądałam się dobrze bawiącemu się Leonowi... i oczywiście reszcie moich przyjaciół. 
Kim jestem dla Leona? Kim on jest dla mnie? Nie wiem co jest między nami. Czas się dowiedzieć. Przymknęłam oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą. Tu jest tak cudownie. Minęły 2 dni, a ja wyjaśniłam tyle rzeczy.. Czego ja się bałam?! 
Nagle poczułam na swoim ciele zimne krople wody. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Verdasa. Jego ciało i włosy były mokre. Serce zaczęło mi szybciej bić. Co się dzieje ?! Gdy mój wzrok znalazł się na jego idealnych ustach, ocknęłam się. One się poruszały. 
Prędko zdjęłam słuchawki.
-Przepraszam, coś mówiłeś? 
-Tak. Pytałem się, czy mogę się dosiąść. 
-Oczywiście. - potwierdziłam. Gdy chłopak siedział obok mnie, postanowiłam rozpocząć rozmowę. 
-Leon, jest jedna niewytłumaczona sprawa. Obiecałeś, że mi to wyjaśnisz. - chłopak spojrzał na nie pytająco. - Chodzi mi o twoją relację z naszą nauczycielką angielskiego. - wyjaśniłam. Na samą myśl zrobiło mi się trochę niedobrze. Chłopak westchnął. 
-No tak. - powiedział i posmutniał. Jego wzrok skupiony był na złotym piasku. Patrzyłam na niego z troską. - A więc..- zaczął. Po chwili spojrzał na mnie. - Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? - zapytał z nadzieją, że odpowiem nie. Ja jednak pokiwałam twierdząco głową. - Ok. To się zaczęło w połowie minionego roku szkolnego. Był to bodajże luty. Przyszła jako nowa nauczycielka. Od razu mi się spodobała. Była młoda, piękna, seksowna. Na początku wysyłałem do niej żałosne liściki, kwiaty. Potem, umówiliśmy się na kawę. On jest starsza od nas o 4 lata. To nie jest dużo. - wytłumaczył, ciągle patrząc w piasek. - Spotykaliśmy się coraz częściej. Coraz częściej też zostawałem u niej na noc. - powiedział, a mi zrobiło się niedobrze. - Nic do niej nie czułem. Ona do mnie tez nie. Tak naprawdę, łączył nas tylko seks. Nie widziałem jednak  w tym nic złego. Wówczas nie byłem jeszcze tym tym Leonem - powiedział wskazując na siebie. - Można powiedzieć, że byłem jej pocieszycielem. Miała partnera, ale on był bardzo zapracowanym człowiekiem, a jej brakowało przyjemności, namiętności. Krótko mówiąc pieprzenia się. - moje serce biło bardzo szybko. To było straszne. - Tak minął rok szkolny. Na wakacjach się z nią nie widziałem. Nalegała na spotkanie, jednak ja nie miałem na to ochoty. - Spojrzał na mnie. Pewnie chciał zobaczyć moja reakcję. 
-O czym rozmawialiście, kiedy weszłam do klasy? - spytałam.
- Powiedziałem jej, że chce to skończyć. Nie widziałem w tym sensu. Kiedy dowiedziałem się, że ty to ty, dostrzegłem jak straszne to było. Jednak ona nie chciała mnie słuchać. Teraz, jak to mówię, mam wrażenie, że to jakiś słaby film. Jednak to prawda. Byłem taki żałosny. To co zrobiłem jest ohydne, obleśne, odrażające, straszne. - mówił. Zgadzałam się z jego opinią. - Vilu - spojrzał na mnie. - Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała ze mną gadać, a co dopiero się widywać. - mówił z głosem pełnym żalu. było mi go szkoda. - Chce ci tez podziękować, za to że nikomu nie powiedziałaś. - uśmiechnął się nieśmiało. Nie mogłam dłużej wytrzymać. On mnie potrzebował! Szybko wtuliłam się w niego. Poczułam jego boski zapach. 
-Leon, to co zrobiłeś jest okropne, - szeptałam mu w ucho. - Jednak coś podpowiada mi, że się zmieniłeś. Wiedzę to w twoich oczach. - Mocnej się w niego wtuliłam. - Każdy popełnia jakieś błędy. Jeden mniej drugi więcej, jednak nikt nie jest święty - stwierdziłam odrywając się od niego. Patrzyłam mu w oczy. 
-Jesteś wspaniała. - stwierdził. Posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił. 
-Bez przesad - wywróciłam teatralnie oczami. 
Nagle usłyszałam głos nauczyciela
- Chodźcie na obiad! 
No i ruszyliśmy. Po posiłku postanowiliśmy pójść do sklepu. Niczego nie potrzebowałam, jednak chciałam towarzyszyć moim znajomym. Od naszego miejsca "zamieszkania" do sklepu było 3 km. Założyłam więc moje trampki i w grupie 10 osób ruszyliśmy w stronę sklepu. Całą drogę gadałam to z Fran, to z Naty, to z Ludmi lub Diego. Szliśmy już godzinę. Na nasze nieszczęście teren był górzysty. Moje nogi odpadały i odmawiały posłuszeństwa. W końcu się zatrzymałam. 
-Ja dalej nie mogę! - powiedziałam. - Nie czuję nóg! - Niektórzy zaczęli się śmiać, inni byli wyrozumiali, innych nic to nie obchodziło. 
-Dasz rade Vilu! - powiedział Diego. 
- Nie! Nie mogę. Idźcie, ja tu na was poczekam. - oznajmiłam i usiadłam na środku polnej drogi. Nagle podszedł do mnie Leon. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Chłopak wyciągnął do mnie rękę. Bez większego zastanawiania się, podałam mu swoją. Szatyn mnie pociągnął, stałam na nogach. 
-Leon, ja nie dam rady iść dalej...- mówiłam cicho. Rozejrzałam się wokół. Cała grupa ruszyła dalej. Nie oglądali się za siebie. - Zostanę tu i poczeka, na was.
Verdas pokiwał przecząco głową. 
-Wskakuj mi na barana. - oznajmił z uśmiechem. 
-Nie! Jestem zbyt ciężka, a ty i tak pewnie jesteś zmęczony. - oznajmiłam. Leon spojrzał na mnie z niedowierzaniem. No tak, on jest sportowcem. Taki marsz to dla niego pikuś. Westchnęłam. Chłopak obrócił się do mnie plecami i lekko się zniżył. Od razu wskoczyłam mu na plecy. Objęłam jego szyję ramionami. W pasie oplotłam go nogami. 
-I ty masz być ciężka, tak?  zadał pytania z rozbawieniem. 
Tak - odpowiedziałam śmiejąc się. Po chwili ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy. Jednak ja co chwilę ją zakłócałam, pytając się, czy może nie jest mu za ciężko. On dzielnie mnie niósł. 
Swoją głowę oparłam o jego ramię. Było mi wygodnie i przyjemnie. Kiedy dołączyliśmy do grupy przyjaciół, wszyscy spojrzeli na nas z zaciekawieniem. Jednak ja miałam to gdzieś. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Razem z Leonem, kupiliśmy sobie lody. Były naprawdę pyszne!
Pół drogi powrotnej szłam sama, jednak drugą połowę niósł mnie Verdas.

Ciąg dalszy nastąpi...



************************************************************************************






Hej, cześć i czołem :)

Powracam do Was a kolejnym rozdziałem. 

Nie wiem czy zauważyliście, ale wczoraj około  godziny 23 - 24 dodałam posta...
Jednak wystąpił jakiś błąd i wyświetlała się tylko połowa. 
Nie było by w tym nic złego, gdyby nie fakt, że musiałam pisać rozdział jeszcze raz!

Ale cóż :D

Jak pewnie większość z Was zauważyła, każdy rozdział to jeden dzień z życia Violetty. 
Jednak tym razem jest inaczej. 
Ciąg dalszy pojawi się dzisiaj wieczorem lub jutro :)

Mam nadzieję, że nowy post Wam się spodobał. 
Przepraszam za błędy, jeśli takowe wystąpiły...Ale bardzo szybko pisałam.. Chciałam jak najszybciej dodać nowy post :) 
WYBACZCIE <3

Przepraszam, że w tygodniu niczego nie dodałam, ale miałam bardzo dużo nauki 

(  w końcu liceum :P )

 i wiele innych spraw zwaliło mi się na głowę.. Ale o tym może opowiem kiedy indziej :*

Chce też, żebyście wiedzieli, że czytam każdy komentarz! Jest to naprawdę motywujące.. 
DZIĘKUJE !!!

Ja jednak nadal proszę Was o komentarze! 

:)

Do następnego :*

_ OLA_





12 komentarzy :

  1. Cudowny rozdział. Kocham cie! Kocham twoje opowiadania! Są takie cudowne! Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się dziś wieczorem bo nie wytrzymam z ciekawości co będzie dalej. Ale serio. Twoje rozdziały są wspaniałe. Ciesze się że znalazłam kiedyś tego bloga.
    PS mam tak samo na imię jak ty hehe :D ♡☆

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super rozdział.
    Kurde widziałam ten wczoraj i wejść się w niego nie dało. Mało co nie ryczałabym bo chciałam next. Ale mnie uratowałaś dziś.
    Dzięki za 16. Piękny jest!
    Mam masę zadania a siedzę na internecie... eh... nieprofesjonalne... haha!
    Super, V i L mają dobre kontakty. Sweet.
    Cały dzień z Verdasem. No extra.
    Musze lecieć. Wiedz, że czekam na next. Oby był jak najszybciej.
    Wow! Chodzisz do liceum? Ja do gimnazjum.
    No to cześć.
    Xoxo.
    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezusie jaki cudowny rozdział awww :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudoooooo! Wbijaj z kolejnym, ja czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo *-*
    Uwielbiam cię...
    Leoś i Vilu...
    Nie mogę się doczekać Leonetty ;D
    Lofciam i całuję ;*
    Ally ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i mam nadzieję, że kolejna perełka pojawi się dziś xD taaa wymagająca jestem, ale nie moja wina,.że chcę wiedzieć jak najszybciej co będzie dalej xD
      Ally ♥♥♥

      Usuń
  6. Cudowny jak zwykle dodaj dzisiaj część kolejną proszę

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratki dla ciebie. Cudowny rozdział <3 błagam dodaj dziś kolejny bo nie wytrzymam!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka