Na początku, chce Was przeprosić.
To, co zaraz przeczytacie ... To stary ( teoretycznie) rozdział i nowy.
Jest tak, ponieważ rozdział 34, który dodałam tydzień temu... ulotnił się. Zauważyłam to dopiero dzisiaj, bo przez cały tydzień nie miałam czasu zajrzeć na Bloggera.
Tak oto powstał nowy rozdział 34. Z pewnością różni się on troszkę od poprzedniego. Jest też wzbogacony o część dalszą, czyli rozdział 35 ;)
Przepraszam za tą sytuację, ale ...
No tak wyszło xD
Jestem taka zła... Ale nic nie mogę zrobić, oprócz napisania jeszcze raz.
Mam nadzieję, że nie okaże się to nudne..
:)
******
Rozdział dedykuję Maddy :*
Kiedy się obudziłam poczułam wielką chęć przytulenia Leona. Niechętnie jednak wstałam z łóżka i poszłam na śniadanie.
Po posiłku umyłam się i ubrałam. Gotowa, razem z Fede pojechałam do szkoły.
Kiedy wjeżdżaliśmy na szkolny parking w moje oczy rzuciło się puste miejsce parkingowe. Zawsze stał tam samochód Leona. Pomyślałam, że może zaparkował gdzie indziej, ale nie spostrzegłam nigdzie jego auta. Lekko zdezorientowana postanowiłam zapytać się o niego, któregoś z jego "przyjaciół".
Przy schodach wejściowych zauważyłam Mika. Wzięłam głęboki wdech i niechętnie podeszłam do chłopaka.
- Hej - przywitałam się.
- Hej Violetta - zwrócił się do mnie.
- Widziałeś może Leona? - spytałam się od razu, by nie wyobrażał sobie zbyt wiele.
- A co, zgubiłaś chłoptasia? - podszedł bliżej mnie, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie ma go w szkole, więc przyszłam się ciebie spytać. Ale to chyba był błąd - powiedziałam przewracając oczami.
- Nie widziałem go dzisiaj - rzucił.
- Dzięki - prychnęłam i weszłam do szkoły.
Ku mojemu zdziwieniu, tam też nie znalazłam Leona.
Cały dzień nie było go w szkole. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Martwiłam się o niego. Szukałam powodu jego nieobecności. Pierwszą myślą była choroba. Jednak mógł do mnie napisać lub zadzwonić. Nie zrobił tego, co było cholernie przykre.
Po szkole postanowiłam do niego pójść, sprawdzić co się z nim dzieje.
W drodze, jeszcze kilka razy próbowałam się do niego dodzwonić, ale za każdym razem przemiła kobieta oferowała mi nagranie wiadomości głosowej.
Drzwi do domu Verdasów otworzyła mi niewysoka, starsza kobieta. Z pewnością była to ich gosposia.
- Dzień dobry, czy jest może Leon? - spytałam od razu.
- Tak, jest w swoim pokoju - mówiła otwierając mi drzwi.
- Znam drogę - szepnęłam i ruszyłam w znanym mi już kierunku.
Kiedy stałam pod drzwiami do sypialni Leona, rozmyślałam jeszcze przez moment. Po wzięciu głębokiego wdechu zapukałam do drzwi. Gdy do moich uszu doszło ciche "proszę", otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam Verdasa, leżącego na łóżku. Miał zamyślony wzrok. Dopiero kiedy przeniósł go na mnie, w jego oczach pojawiły się iskierki życia.
- Cześć - przywitał się.
- Nie było cie, nie odbierałeś - zaczęłam wymieniać - co się dzieje?
- Nic - mruknął. Przyjrzałam się mu dokładnie. Nie wyglądał jak kiedyś. Jego oczy były podpuchnięte, zamyślone. Jakby nie spał całą noc z powodu długich przemyśleń.
- Jasne, właśnie widzę - powiedziałam i usiadłam obok niego - Powiedz mi co się dzieje. Nie jesteś chory. Więc jaki jest powód twojej nieobecności i ignorowania mnie? Chyba należą mi się jakieś wyjaśniania!?
- Nie chce o tym gadać.
Spojrzałam na niego. Wyglądał jak wrak człowieka. Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak, a przede wszystkim on nie dawał sobie pomóc.
- Nie ma sprawy, już mnie nie ma - rzuciłam i wstałam z łóżka.
Totalnie mnie ignorował. Musiałam to wszytko przemyśleć, od początku, krok po kroku.
Kiedy chwyciłam za klamkę spojrzałam na niego ostatni raz. Miałam nadzieję, że coś powie, zatrzyma mnie. Jednak musiałam pogodzić się z rozczarowaniem. Nie odezwał się. Swoim zachowaniem ranił mnie. Do moich oczu naszły słone łzy. Czym prędzej opuściłam posiadłość Verdasów.
Po powrocie do domu nie miałam ochoty na nic. Jedyne co zrobiłam, to odrobiłam lekcje i się pouczyłam na następny dzień.
Wieczorem jeszcze raz spróbowałam zadzwonić do szatyna. Ponownie nie odbierał.
Bezsilnie położyłam się i zasnęłam.
Po posiłku umyłam się i ubrałam. Gotowa, razem z Fede pojechałam do szkoły.
Kiedy wjeżdżaliśmy na szkolny parking w moje oczy rzuciło się puste miejsce parkingowe. Zawsze stał tam samochód Leona. Pomyślałam, że może zaparkował gdzie indziej, ale nie spostrzegłam nigdzie jego auta. Lekko zdezorientowana postanowiłam zapytać się o niego, któregoś z jego "przyjaciół".
Przy schodach wejściowych zauważyłam Mika. Wzięłam głęboki wdech i niechętnie podeszłam do chłopaka.
- Hej - przywitałam się.
- Hej Violetta - zwrócił się do mnie.
- Widziałeś może Leona? - spytałam się od razu, by nie wyobrażał sobie zbyt wiele.
- A co, zgubiłaś chłoptasia? - podszedł bliżej mnie, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie ma go w szkole, więc przyszłam się ciebie spytać. Ale to chyba był błąd - powiedziałam przewracając oczami.
- Nie widziałem go dzisiaj - rzucił.
- Dzięki - prychnęłam i weszłam do szkoły.
Ku mojemu zdziwieniu, tam też nie znalazłam Leona.
Cały dzień nie było go w szkole. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Martwiłam się o niego. Szukałam powodu jego nieobecności. Pierwszą myślą była choroba. Jednak mógł do mnie napisać lub zadzwonić. Nie zrobił tego, co było cholernie przykre.
Po szkole postanowiłam do niego pójść, sprawdzić co się z nim dzieje.
W drodze, jeszcze kilka razy próbowałam się do niego dodzwonić, ale za każdym razem przemiła kobieta oferowała mi nagranie wiadomości głosowej.
Drzwi do domu Verdasów otworzyła mi niewysoka, starsza kobieta. Z pewnością była to ich gosposia.
- Dzień dobry, czy jest może Leon? - spytałam od razu.
- Tak, jest w swoim pokoju - mówiła otwierając mi drzwi.
- Znam drogę - szepnęłam i ruszyłam w znanym mi już kierunku.
Kiedy stałam pod drzwiami do sypialni Leona, rozmyślałam jeszcze przez moment. Po wzięciu głębokiego wdechu zapukałam do drzwi. Gdy do moich uszu doszło ciche "proszę", otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam Verdasa, leżącego na łóżku. Miał zamyślony wzrok. Dopiero kiedy przeniósł go na mnie, w jego oczach pojawiły się iskierki życia.
- Cześć - przywitał się.
- Nie było cie, nie odbierałeś - zaczęłam wymieniać - co się dzieje?
- Nic - mruknął. Przyjrzałam się mu dokładnie. Nie wyglądał jak kiedyś. Jego oczy były podpuchnięte, zamyślone. Jakby nie spał całą noc z powodu długich przemyśleń.
- Jasne, właśnie widzę - powiedziałam i usiadłam obok niego - Powiedz mi co się dzieje. Nie jesteś chory. Więc jaki jest powód twojej nieobecności i ignorowania mnie? Chyba należą mi się jakieś wyjaśniania!?
- Nie chce o tym gadać.
Spojrzałam na niego. Wyglądał jak wrak człowieka. Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak, a przede wszystkim on nie dawał sobie pomóc.
- Nie ma sprawy, już mnie nie ma - rzuciłam i wstałam z łóżka.
Totalnie mnie ignorował. Musiałam to wszytko przemyśleć, od początku, krok po kroku.
Kiedy chwyciłam za klamkę spojrzałam na niego ostatni raz. Miałam nadzieję, że coś powie, zatrzyma mnie. Jednak musiałam pogodzić się z rozczarowaniem. Nie odezwał się. Swoim zachowaniem ranił mnie. Do moich oczu naszły słone łzy. Czym prędzej opuściłam posiadłość Verdasów.
Po powrocie do domu nie miałam ochoty na nic. Jedyne co zrobiłam, to odrobiłam lekcje i się pouczyłam na następny dzień.
Wieczorem jeszcze raz spróbowałam zadzwonić do szatyna. Ponownie nie odbierał.
Bezsilnie położyłam się i zasnęłam.
* * * * * * *
Następnego dnia wstałam niewyspana. całą noc myślałam, nie mogłam zasnąć. Szukałam powodu zachowania Leona.
Może to przez moje wypytywanie o Clarę go tak przygnębiło? Ale przecież nie prostował, kiedy to robiłam..
Szłam do szkoły z nadzieją, że spotkam w niej Leona, że wszystko sobie wyjaśnimy.
Miałam nadzieję do ostatniej chwili. Czekałam na niego przy wejściu. Jednak i tego dnia nie pojawił się w szkole.
Pierwszą lekcją był angielski. Kiedy nauczycielka zobaczyła, że obok mnie nie ma Leona, uśmiechnęła się szyderczo. Miałam ją gdzieś, nie obchodziła mnie wtedy. Miałam inny, ważniejszy problem.
Podczas pobytu w szkole miałam głowę w chmurach, a raczej w myślach z Leonem w roli głównej. Kilka razy próbowałam się z nim skontaktować, jak zawsze bez skutku.
Po lekcjach, jakaś nieznana siła ciągnęła mnie w stronę domu Verdasa. Jednak byłam silna i nie dałam jej za wygraną.
Po powrocie do domu, Fede bezskutecznie próbował ze mną porozmawiać. Spławiałam go, jak najlepiej umiałam. Nie miałam sił na rozmowę. Nie chciałam też mówić bratu, że Verdas mnie skrzywdził swoim postępowaniem.
* * * * * * *
Kolejny dzień, kolejna nadzieja. Historia z nieobecnością Leona w szkole, nieodbieraniem moich telefonów powtarzała się przez kilka dni.
Ostatecznie miałam już dosyć jego szczeniackiego zachowania, uciekania od problemu, którego nie pozwalał mi poznać.
Minęły 4 dni od naszego spotkania. Tęskniłam za nim jak szalona, ale też byłam na niego jeszcze bardziej zła.
Musiałam z nim porozmawiać. Koniec z uciekaniem, ignorowaniem i tym wszystkim co dotychczas robił.
Po szkole poszłam do niego. Tak jak ostatnim razem, drzwi otworzyła mi gosposia.
Czym prędzej udałam się do jego pokoju. Delikatnie zapukałam w zamknięte drzwi. Nie usłyszałam pozwolenia na wejście, ale nie obchodziło mnie to.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam mojego ukochanego. Leżał na łóżku, miał zamknięte oczy. Pewnie spał. Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku. Przez moment przyglądałam się jego idealnej twarzy, rozczochranym włosom. Kochałam go tak mocno....
Tęskniłam za jego ustami, jego ciepłymi wargami, które pieściły moje podczas każdego pocałunku.
Nachyliłam się więc nad nim i złożyłam słodki pocałunek na jego ustach. Nim się obejrzałam, chłopak otworzył oczy.
- Hej - szepnęłam cicho.
- Cześć Vilu - miał seksowną chrypkę.
- Musimy porozmawiać. Tęsknie za dawnym Leonem - zaczęłam, na co on westchnął - Proszę powiedz mi, czy twój stan ... Jest spowodowany naszą ostatnią rozmową o Clarze?
- Vilu..
- Tak czy nie? To przez to, że tak o nią wypytywałam? - podniosłam głos, a on odwrócił wzrok w inną stronę.
- Tak! O to chodzi! To mnie przytłacza! - on też się uniósł. Następnie wstał z łóżka i podszedł do okna. Patrzył na coś znajdującego się za szklaną taflą.
- Ale przecież tyle razy pytałam się ciebie, czy mam przestać o nią pytać! Nigdy nie powiedziałeś, bym przestała.
- Nie mogłaś się domyślić, że to jest dla mnie ciężki temat?! - mówił, wciąż patrząc przez okno.
- Domyślić się? To ty mogłeś powiedzieć, żebym przestała!
- Przestań. Mogłaś przestać, ale nie! Twoja ciekawość nie była do końca zaspokojona! - mówił, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Wiesz, nie wiem po co tu przychodziłam. Głupia, miałam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnimy i przestaniemy się kłócić - tłumaczyłam kręcąc bezradnie głową.
Kiedy Leon spojrzał na mnie, z jego oczu zniknęła złość, która dotychczas w nich gościła. Na jej miejscu pojawił się żal i skrucha.
- Vilu... - szeptał podchodząc do mnie.
- Oskarżasz mnie o wszystko, jakbyś był bez winy! - mówiłam zapłakanym głosem - A ty? Ty totalnie mnie ignorowałeś! Dzwoniłam do ciebie dzień w dzień. Za każdym razem, z nadzieją, że może odbierzesz. Nie odebrałeś ani razu!
- Vilu, ja... - próbował coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu dojść do słowa.
- Daj spokój. Nie ma o czym gadać - rzuciłam i wyszłam z jego pokoju.
Szłam uliczkami gwarnego Buenos Aires. Otaczali mnie uśmiechnięci ludzie, pełni radości i szczęścia. Ja byłam ich totalnym przeciwieństwem.
Cały wieczór przepłakałam. Leon dzwonił do mnie kilka razy, jednak ja ignorowałam go.
Chciałam, by zrozumiał, że wina leży po obu stronach i że nie powinien mnie o wszystko obwiniać!
Zamyślona, zapłakana... zasnęłam.
* * * * * * * *
Kolejnego dnia postanowiłam się pójść do szkoły piechotą. Szlam i myślałam. Kilka razy uroniłam łzę.
Kiedy weszłam do szkoły zobaczyłam przyjaciółki. Podeszłam do niech i się przywitałam.
- Hej dziewczyny!
- Cześć - odpowiedziały.
Nagle ich wzrok przeniósł się ze mnie na coś za mną. odruchowo obróciłam się. Żałowałam tego, bo moi oczom ukazał się mój chłopak. Szybko odwróciłam się i stałam do niego tyłem.
- Leon, jesteś! - krzyknęła wesoło Cami.
- Tak, jestem... - mówił cicho.
- Co się z tobą działo? - dodała Fran.
- Nie istotne - spławił je, a ja prychnęłam - Vilu, możemy porozmawiać?
- Nie teraz - rzuciłam i odeszłam od niego. Po chwili dołączyły do mnie moje przyjaciółki.
- Sprzeczka? - spytałam Ludmi.
- Można tak powiedzieć.
Podczas lekcji cały czas czułam na sobie wzrok Verdasa, ale ignorowałam to.
Podczas przerw unikałam go na ile dałam rady.
Kiedy podczas jednej z ni ch szłam korytarzem, potknęłam się o coś... możliwe, że o własną nogę. Z rąk wypadły mi wszystkie notatki, które trzymałam. Westchnęłam cicho i kucnęłam, by je pozbierać.
Ku mojemu zdziwieniu, ktoś zaczął mi pomagać. Podniosłam wzrok i od razu tego pożałowałam. Tą osobą był Leon. Przeniosłam się do postawy wyprostowanej.
- Dzięki - mówiłam, przejmując od niego kartki.
- Nie ma za co Vilu - mówił miłym, ciepłym głosem.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Moja "ucieczka" jednak nie trwała zbyt długo. Wtem poczułam na nadgarstku jego dłoń. Momentalnie odwróciłam się w jego stronę.
- Porozmawiajmy - prosił.
- Później, nie mam teraz czasu.
- Vilu..
- Nie,, - już miałam kończyć, kiedy przerwały mi usta Leona. Pocałował mnie, Na początku cieszyłam się chwilą. Bardzo tęskniłam za jego ciepłymi wargami. Jednak potem się opamiętałam i oderwałam się od niego.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam. Wyglądał na zdezorientowanego - Nie możesz mnie o coś obwiniać, a potem mnie całować, bo taką masz ochotę!
Następnie odwróciłam się i odeszłam.
Przy wyjściu ze szkoły czekał na mnie Leon. Posłał mi lekki uśmiech.
- Przejdźmy się - oświadczył i położył dłoń na dolnym odcinku moich pleców.
Maszerowaliśmy alejkami parku przez dłuższą chwilę. Oboje milczeliśmy. W końcu nie wytrzymałam.
- No więc?
Spojrzał na mnie oczami pełnymi miłości i żalu. Chwycił mnie za ramiona i delikatnie się zbliżył.
- Przepraszam. Nie jesteś temu wszystkiemu winna. Oboje nie postępowaliśmy rozsądnie. Tak bardzo cie proszę, nie kłóćmy się. Zrozumiałem już wszystko...
Patrzyłam na niego, delikatnie się uśmiechając. Stało się coś, na co czekałam od dłuższego czasu.
Szerzej się uśmiechnęłam i położyłam swoje dłonie na jego policzkach. Następnie podeszłam do niego bliżej i wspięłam się na palce. Ostatecznie złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
Leon delikatnie gładził moje plecy, powodując gęsią skórkę na moim ciele.
W pewnym momencie szatyn przerwał pocałunek i z zaciekawieniem spojrzał na coś za mną.
Szybko się obróciłam. Zobaczyłam śliczna blondynkę.
- Kto to? -spytałam nerwowo.
- To Emma - mówił cicho, wciąż wpatrzony w dziewczynę.
- A kim jest Emma?
- To siostra Clary. - odpowiedział, a ja zastygłam.
Kolejna dziewczyna z przeszłości mojego ukochanego..
Kolejną (nową) część dedykuję Blair Waldrof :*
Tyle przecierpiałam, by dojść do porozumienia z Leonem... A tu nagle zjawia się siostra Clary i może wszystko zniszczyć.
Głośno przełknęłam ślinę, co chwila spoglądając to na Leona, to na Emme. Oni patrzyli na siebie, jakbym kompletnie nie istniała. To okropnie bolało.
W pewnym momencie dziewczyna zaczęła iść w naszym kierunku. Bajka powoli przeradzała się w koszmar.
- Leon - zaczęła, kiedy stała już przed nami. Nagle Verdas zrobił krok do przodu i ją mocno przytulił. Stali tak przez moment, a mi pękało serce. Widok Leona, przytulającego inną dziewczynę był okropny. Na moment przymknęłam powieki, by nie cierpieć jeszcze bardziej.
- Co ty tutaj robisz? - słyszałam głos szatyna.
- Przyjechałam, bo muszę ci coś powiedzieć i przekazać. Zbyt długo z tym zwlekałam - mówiła cichym, słodkim głosem - A kto to?
Szybko otworzyłam oczy. Oboje patrzyli na mnie z zaciekawieniem.
- To Violetta - rozpoczął Verdas.
- Cześć - przywitała się, wyciągając rękę w moim kierunku.
- Hej - podałam jej dłoń. Miałam nadzieję, że Leon zaznaczy, kim dla niego jestem. Nic takiego się jednak nie stało. Było coraz ciekawiej....
- Czy moglibyśmy się dzisiaj spotkać, porozmawiać? - spytała Emma.
Pełna nadziei spojrzałam na szatyna. On jednak wciąż przyglądał się dziewczynie. Szczerze mówiąc, chciałam by jej odmówił. Przed chwilą się pogodziliśmy, tak bardzo za nim tęskniłam. Miałam ochotę się nim nacieszyć. A ona wszystko rujnowała.
- Wiesz - zaczął Verdas - W sumie, to tak.
Wytrzeszczyłam oczy, a moja twarz była pełna złości. Mogłam tak reagować, ponieważ oni nawet na chwilę na mnie nie zerknęli.
Na twarzy Emmy pojawił się piękny uśmiech. Była śliczna. Idealna dziewczyna - to jej określenie.
Mogła robić co jej się podoba. Przecież nie wiedziała, że jestem dziewczyną Verdasa. Mogła go uwieść, rozkochać...
Podczas ich konwersacji byłam tak zwanym trzecim kołem u wozu, kompletnie niepotrzebna.
- A teraz masz czas? - zapytała, a Leon na mnie spojrzał. W końcu poświęcił mi moment.
- Możemy na stronę? - spytał mnie chłopak. Kiwnęłam twierdząco głową.
Kiedy znaleźliśmy się w odpowiedniej odległości, rozpoczęłam konwersację.
- Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje?! - byłam zdenerwowana.
- Vilu, porozmawiamy później, dobrze?
- Nie rozumiem..
- Chcę z nią porozmawiać - odpowiedział. Wydawał się być bardzo zniecierpliwiony, jakby nie mógł doczekać się tej rozmowy.
- To idź, nie widzę problemu - rzuciłam. Patrzyłam na jego malinowe usta, pragnęłam ich, a poza tym chciałam pokazać tej całej Emmie, kim dla niego jestem.
Chwyciłam więc głowę Leona w dłonie, wspięłam się na palce i mocno go pocałowałam. On szybko objął mnie talii i przyciągnął do siebie.
Po oderwaniu się od siebie, szepnęłam.
- Jesteś mój i tylko mój, pamiętaj - i ponownie wpiłam się w jego usta.
Po pewnym czasie musieliśmy się rozłączyć.
- Wiem Vilu. Kocham cie - szepnął mi na ucho i pocałował mnie w czoło. Potem puścił oczko i odszedł.
Zostawił mnie, jednak ja mu na to pozwoliłam...
~Leon~
Szczerze mówiąc miałem lekkie wyrzuty sumienia, że tak po prostu zostawiłem Violettę. Jednak cholernie chciałem się dowiedzieć, co ma mi do przekazania Emma.
Ta dziewczyna nie była nigdy dla mnie kimś ważnym. To po prostu młodsza siostra Clary. Jednak wszystko co było związane z Clarą, było ważne i niosło za sobą wspomnienia.
Kiedy weszliśmy do pierwszej napotkanej kawiarni, zamówiliśmy jakiś napój i zaczęliśmy rozmawiać.
- No więc, co chcesz mi powiedzieć?
- Na początku to, że dobrze cie widzieć. Nic się nie zmieniłeś Leon... - mówiła z uśmiechem na twarzy - Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie..
- Racja - chciałem zmienić temat - No więc?
- Przed śmiercią, Clara powiedział mi, że jak umrze, chce abym przekazała ci pewną rzecz.
- Jaką rzecz?
Nagle dziewczyna wyjęła małe pudełko, owinięte wstążką. Po chwili mi je podała.
- Otworzysz, jak będziesz sam - dodała.
- Dobrze. A co w nim jest?
- Tego nie wiem.
- Ok, a co u ciebie?
Rozmawialiśmy z 2 godziny. Później pożegnaliśmy się i rozstaliśmy. Ruszyłem w kierunku parku, by tam otworzyć tajemnicze pudełko.
Kiedy już usiadłem na ławce, spojrzałem na nie. Z jednej strony byłem ciekawy jego zawartości, z drugiej, bałem się.
Ostatecznie pociągnąłem za wstążkę i podniosłem pokrywkę.
W środku znajdowały się zdjęcia robione polaroidem. Małe, uwieczniające chwile. Pamiętam, jak robiliśmy je, kiedy Clara postanowiła korzystać z życia, bo wiedziała, że nie zostało jej już zbyt wiele czasu. Zwiedzaliśmy, bawiliśmy się, podróżowaliśmy.
Uśmiechnąłem się pod nosem, na myśl o cudownych wspomnieniach. Przejechałem kciukiem po zdjęciu. Ja, ona, oboje szczęśliwi i zakochani.
Powinienem o niej zapomnieć, a przynajmniej nie posiadać rzeczy, które przypominałyby mi o niej. Powinna pozostać w mojej głowie, nie w życiu. Teraz była Violetta i tylko ona się liczyła.
Wstałem. W oczach zebrały mi się łzy, jednak uważałem, że robię prawidłowo.
Wróciłem do domu. Wsiadłem na motor i pojechałem na most. Kiedy już tam byłem, podszedłem do balustrady i oparłem się o nią. Starłem spływające po moich policzkach łzy. Potem uniosłem pudełko wraz z zawartością i ostatni raz je otworzyłem. Musiałem zapomnieć.
Szybko je zamknąłem i puściłem. Z cichym pluskiem wpadło do wody.
Przez moment myślałam. Następnie postanowiłem wrócić do domu...
Ta dziewczyna nie była nigdy dla mnie kimś ważnym. To po prostu młodsza siostra Clary. Jednak wszystko co było związane z Clarą, było ważne i niosło za sobą wspomnienia.
Kiedy weszliśmy do pierwszej napotkanej kawiarni, zamówiliśmy jakiś napój i zaczęliśmy rozmawiać.
- No więc, co chcesz mi powiedzieć?
- Na początku to, że dobrze cie widzieć. Nic się nie zmieniłeś Leon... - mówiła z uśmiechem na twarzy - Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie..
- Racja - chciałem zmienić temat - No więc?
- Przed śmiercią, Clara powiedział mi, że jak umrze, chce abym przekazała ci pewną rzecz.
- Jaką rzecz?
Nagle dziewczyna wyjęła małe pudełko, owinięte wstążką. Po chwili mi je podała.
- Otworzysz, jak będziesz sam - dodała.
- Dobrze. A co w nim jest?
- Tego nie wiem.
- Ok, a co u ciebie?
Rozmawialiśmy z 2 godziny. Później pożegnaliśmy się i rozstaliśmy. Ruszyłem w kierunku parku, by tam otworzyć tajemnicze pudełko.
Kiedy już usiadłem na ławce, spojrzałem na nie. Z jednej strony byłem ciekawy jego zawartości, z drugiej, bałem się.
Ostatecznie pociągnąłem za wstążkę i podniosłem pokrywkę.
W środku znajdowały się zdjęcia robione polaroidem. Małe, uwieczniające chwile. Pamiętam, jak robiliśmy je, kiedy Clara postanowiła korzystać z życia, bo wiedziała, że nie zostało jej już zbyt wiele czasu. Zwiedzaliśmy, bawiliśmy się, podróżowaliśmy.
Uśmiechnąłem się pod nosem, na myśl o cudownych wspomnieniach. Przejechałem kciukiem po zdjęciu. Ja, ona, oboje szczęśliwi i zakochani.
Powinienem o niej zapomnieć, a przynajmniej nie posiadać rzeczy, które przypominałyby mi o niej. Powinna pozostać w mojej głowie, nie w życiu. Teraz była Violetta i tylko ona się liczyła.
Wstałem. W oczach zebrały mi się łzy, jednak uważałem, że robię prawidłowo.
Wróciłem do domu. Wsiadłem na motor i pojechałem na most. Kiedy już tam byłem, podszedłem do balustrady i oparłem się o nią. Starłem spływające po moich policzkach łzy. Potem uniosłem pudełko wraz z zawartością i ostatni raz je otworzyłem. Musiałem zapomnieć.
Szybko je zamknąłem i puściłem. Z cichym pluskiem wpadło do wody.
Przez moment myślałam. Następnie postanowiłem wrócić do domu...
~Violetta~
Po powrocie do domu, co chwila spoglądałam na telefon, sprawdzając, czy może nie dzwonił Leon.
Był piątek, rodzice pojechali w delegację, Fede poszedł do klubu, Olga dawno już spała. Siedziałam i czekałam na jakiś znak od Leona.
Dawno minęła 1:00 w nocy, a ja nadal czekałam.
Nagle usłyszałam, jak ktoś puka do szklanych drzwi balkonowych. Na początku się przestraszyłam. Kto normalny przyszedł by do mnie o tej porze?! Była jedna taka osoba... Leon Verdas.
Szybko podbiegłam do drzwi balkonowych i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się szatyn. Był ubrany w czarną bluzę. W mroku, ledwo go widziałam. Bardzo pomagała mi jednak zapalona lampka nocna. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Verdas wpił się w moje usta. Nie przeszkadzało mi to, a nawet byłam zadowolona.
Całowaliśmy się namiętnie, moje podniecenie rosło z każdą sekundą. Ostatecznie zaczęłam rozpinać bluzę Verdasa. kiedy to zauważył, zaczął mnie również rozbierać....
Całowaliśmy się namiętnie, moje podniecenie rosło z każdą sekundą. Ostatecznie zaczęłam rozpinać bluzę Verdasa. kiedy to zauważył, zaczął mnie również rozbierać....
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej Wam!
Ale się porobiło..
No cóż, nie będę tłumaczyć wszystkiego jeszcze raz.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
:D
Liczę, że druga, nowa część się Wam podoba.
Jest krótka ( i to bardzo) ale nie miałam siły na coś dłuższego.
Wybaczcie..
Czyżby rozdział życia Leona związany z Clarą był zakończony?
Zobaczymy :D
* * *
Następny rozdział najprawdopodobniej w weekend :)
Może w tygodniu, jak znajdę trochę czasu...
Bay!
Wasza Olka ;)
♥♥♥
OdpowiedzUsuńPierwszą część komentowałam ostatnio. Nic się nie zmieniło. Jest cudowna.
UsuńA co do drugiej? Zajebista!
Verdas odcina się od przeszłości. Teraz liczy się tylko V.
Maddy ❤
Wrócę
OdpowiedzUsuńNo i doczekałam się rozdziału.
UsuńPewnie będę się wielokrotnie powtarzać, ale talent to ty masz wielki.
Dedykacja dla mua!
DZIĘKUJĘ ❤.
Co do treści...
Nie spodziewałam się, że Emma da dla Leona pudełko ze wspomnieniami.
Szczególnie, że pewnie są tam zdjęcia, które mogłyby się nie spodobać Vilu.
Jak by Fiolka je znalazła a Leon by jej o tym nie powiedział to była by rześ.
Niech tylko się okaże, że Emma była kolejną byłą Leona to Violcia nie będzie zadowolona.
Ona to ma życie obraca się w "grupie byłych Leosia". Chodzi mi o to, że zna już dwie. Clara i druga to nie wiem jak ona się nazywa. Kiedy będzie Fedemiła? Trochę ich brakuje... ;c
Dobra będę kończyć swój denny komentarz.
P.s. Czy tylko mi fajnie czyta się twoją twórczość przy piosence 1D - History?
Blair Waldorf [ Nikt inny ] ♡ ^>^
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Wrócę później i z wyjaśnieniami :c
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńBoski i cudowny.
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas może wrócę:)
Mega! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny!!!
OdpowiedzUsuńWiesz co jest dziwne?
OdpowiedzUsuńŻe myślałam,że skomentowałam!
Haahahahahahah.
Ale mówię tutaj serio,no dobra nie mówię tylko piszę.
Ta dzwoni do niego,a on nie odbiera!
Co za tupet!
Ale przyszedł do niej!
I od razu buzi-buzi!
A fjufju!! Hahhah
A no i czekam na NEXT!
No,bo ja taka zacofana jestem!
CIągle pisze rozdizały na bloga!
Hhhahah,temu nie mam czasu.
No i nauka.
Więc nie martw się,ja zawsze przeczytam,po prostu miałam ostatnio małe zacofanie w czytaniu.
Ale rozdział cudowny!
W wolnej chwili zapraszam do siebie!
Pozdro,xoxo
Emily ♥
Cudowny.
OdpowiedzUsuńSorki, że nie komentowałam. Brak czasu. :(
Przejdźmy do rozdziału.
Jak zawsze boski.
Leon pozbył się pudełka.
Teraz liczy się tylko Viola.
Tak ma być. :)
Buziaki,
Xxx.
No nie męcz nas już i dodaj rozdział
OdpowiedzUsuńJestem bardzo spragniona tego opowiadania, na pewno nie tylko ja bo pewnie wszyscy twoi czytelnicy
Sylwia Blanco
Witaj.
OdpowiedzUsuńMiałam taką fajną miejscówkę...
Cytuje: ,,Szablon nie zachwyca''
Wzięłam się i ci skomentuje, bo narzekasz.
( chociaż sama też to robię, ale pomińmy to.
Zdenerwował mnie ten Leon.
Ty robisz mi na przekór myszka.
Ona się stara,szuka go, a on gdzie jest?
Już bym powiedziała, ale nie powiem.
Ja się naprawdę na niego zdenerwowałam.
Pan ważny się odezwał. Pff!
Nie chce o tym gadać.
Dobrze zrobiła, popieram Viole.
Co ten koleś sobie wyobraża?
Całuje ją jak gdyby nigdy nic.
Teraz to ja ciebie na pewniaka zabije.
MIESZASZ I MIESZASZ!
Nagle siostra Clary się pojawiła.
Dostanę zawału!
Zdenerwowałaś mnie!
No było tak pięknie, a Emma znowu namiesza.
Znam cię....
ZNAM CIĘ!
Czyżby coś się szykowało u Leonettki?
Rozdział:
G.E.N.I.A.L.N.Y
Z.A.J.E.B.I.S.T.Y
C.U.D.O.W.N.Y
P.E.R.E.Ł.K.A
S.U.P.E.R
Ode mnie:
Strzeż się bo najdę cię i poprzytulam!
Lecę do 35.
Jak ten czas szybko leci...
Pozdrawiam ❤
Czekam ❤
Na ❤
Next ❤
Żela ❤