KOMENTUJECIE -----> MOTYWUJECIE
Budzik - rzecz tak bardzo przeze mnie znienawidzona. Zawsze wyrywa cię z błogiego stanu, jakim jest sen. Tak było i dziś.
Rano obudził mnie budzik. Świadczyło to o tym, że tylko 2 godziny dzielą mnie od przekroczenia progu szkoły. Poleżałam jeszcze chwilę. - Pierwszy dzień szkoły, nie wypada się spóźnić- pomyślałam i wstałam z łóżka. Założyłam ciepły szlafrok, a stopy wsadziłam w milutkie kapciuszki. Wzięłam do ręki telefon. Żadnych wiadomości. Sprawdziłam instagram, FB i twitter. Nic specjalnego. Po chwili zeszłam na dół. Przy stole siedzieli rodzice.
-Dzień dobry córeczko. Byłabyś tak dobra i zawołała brata na śniadanie ? -spytał tata. Potrząsnęłam głową mówiąc tak. Zawróciłam się i weszłam do pokoju Fede. Właśnie ścielił łóżko.
-Hej Vilu!
-Cześć Fede. -odpowiedziałam.-Chodź na śniadanie. Czekamy na ciebie.
-Już idę. - powiedział. Już wychodziłam, kiedy on zaczął:
-Vilu, stresujesz się?
Chciałam mu opowiedzieć całą historię z wczoraj, ale nie mogłam. Wydaje mi się, że Fede jeszcze nie wie, że chłopak, na którego wylałam sok na ognisku to Leon Verdas. Wydaje mi się też, że Leon i Fede trochę się zaprzyjaźnili... A ja nie chcę niszczyć ich relacji. Oczywiście dla dobra mojego brata, a nie dla tego dupka.
-Trochę.-powiedziałam. Ale on nie miał pojęcia jak bardzo byłam zestresowana. Tak bardzo bałam się dzisiejszego dnia.- A ty?- spytałam
- Ja też. Ale spokojnie. Damy radę! -powiedział, podszedł do mnie i przytulił. To mi pomogło, ale tylko na chwilę. Potem poszliśmy do jadalni. Tam czekali już na nas rodzice. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Zawsze lubiłam to, ale dzisiaj wolałabym, gdyby ktoś zajął mnie rozmową o błahych sprawach, niż myśleć o dzisiejszym dniu. Niestety podczas posiłku nikt nie podjął się rozmowy na jakikolwiek temat. Po śniadaniu ja i Federico poszliśmy do siebie, żeby się przebrać. Zrobiłam makijaż. Mocniejszym akcentem były czerwone usta. Założyłam czarne szorty, białą koszulę i buty na platformie. Rozczesałam włosy i pokręciłam je lokówką. Potem psiknęłam się perfumami i założyłam delikatny naszyjnik z malutkim serduszkiem oraz kilka pierścionków. Wzięłam moją czarną torebkę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy byłam już gotowa wyszłam z pokoju. Zobaczyłam Federico, który czekał na mnie przy schodach. Miał on na sobie czarny garnitur. Wyglądał bardzo przystojnie. Razem zeszliśmy na dół. Przy wejściu stali rodzice. Kiedy podeszliśmy do nich mama nas przytuliła.
-Wszystko będzie dobrze. Nie stresujcie się tak. -powiedziała.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-To wy nas wieziecie, czy Ramalo?-zapytał Fede
-Nie, mamy inny plan.-powiedział tata.
-Jaki? -spytał brat
I w tym momencie tata z kieszeni wyjął kluczyk.
-Co to ma znaczyć?-dopytywał Federico
-To są kluczyki do twojego nowego auta.-powiedziała mama. Oboje wytrzeszczyliśmy oczy. Chłopak przytulił mnie, a później rodziców, ciągle im dziękując. Cieszyłam się jego szczęściem. Cóż ma 18 lat i prawo jazdy. Potem wyszliśmy przed dom. Stało tam auto taty, Ramallo i na końcu auto Federico. Był to biały Mercedes. Wyglądał pięknie. Pewnie kosztował majątek. Chłopak chodził wokół pojazdu i wciąż krzyczał "Na prawdę? To dla mnie?". Śmiałam się z mamą z jego zachowania. Po upływie 15 minut wsiedliśmy z Fede do samochodu. On zajął miejsce za kierownicą, ja obok, na miejscu pasażera. Wewnątrz auta było równie pięknie. Widziałam, że Federico jest szczęśliwy. Jechaliśmy i rozmawialiśmy. Podróż trwała około 15 minut. Kiedy wjechaliśmy na parking przed szkołą, wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. Czułam się niezręcznie. Kiedy nagle z naprzeciwka wyjechał czarny Mercedes. To on, to szatyn, którego tak bardzo nie lubię. Wzięłam głęboki wdech. Minęliśmy się. Podczas tego manewru spojrzałam na Verdasa. Przyglądał się mi. Kiedy spojrzałam w bok, zobaczyłam jakąś brunetkę. - Matko , on zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Przecież wczoraj całował się z jakąś blondynką!-pomyślałam.
Kiedy znaleźliśmy miejsce, wysiedliśmy. Parking był spory, ale Fede wiedział, w którą stronę iść. Objął mnie ramieniem. Było mi trochę lżej. Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły wzięłam głęboki wdech. Szliśmy korytarzem. Czułam, że każdy kto obok nas przechodził spoglądał na nas z ciekawością. Po chwili zobaczyłam Camilę i Naty. Powiedziałam do Fede
-Fede, ja idę do dziewczyn. Jak coś, to dzwoń. ok?
-Jasne. Ty też dzwoń. -powiedział z uśmiechem i mnie przytulił. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ruszyłam w kierunku koleżanek
-Hej Vilu!- powiedziała Camila i Naty równocześnie.
-Cześć dziewczyny. - powiedziałam.
-Jak się czujesz? To twój pierwszy dzień w nowym liceum.-zapytała Naty
-Wiesz... trochę się denerwuję. -powiedziałam. Trochę ? Co ja mówię? Przecież moje nerwy sięgają zenitu!
-Tak, właśnie widzę.-dodała ze Camila śmiejąc się.
Po chwili dołączyły do nas Ludmiła, Fran i Lara. Stałyśmy na korytarzu rozmawiając. Po chwili z głośników usłyszałyśmy komunikat: "Wszyscy uczniowie proszeni są o udanie się na salę, w której będzie odbywała się akademia". Po chwili ruszyłyśmy w nieznanym mi jeszcze kierunku.Nie minęło kilka minut, a już byłyśmy na sali. Było bardzo dużo ludzi, a ja modliłam się o to, by nie spotkać Leona. Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Kiedy przeciskałam się między ludźmi, chcąc nadążyć za dziewczynami potknęłam się o czyjąś stopę. Już miałam padać na twarz kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Mój wybawiciel nie pozwolił mi upaść, byłam gotowa rzucić mu się na szyje, z wdzięczności, lecz nie wiedziałam kto mnie uratował przed niemiłym spotkaniem z podłogą. Dowiedziałam się tego, gdy podniosłam wzrok i odgarnęłam kosmyk włosów. To był Verdas. To on mnie uratował. W tym momencie czułam się strasznie nieswojo. On patrzył mi w oczy, a ja unikałam jego wzroku. Lecz kiedy niechcący nasze spojrzenia się spotkały..
-Dzięki. - powiedziałam z wielkim trudem, bez uczuć, jak do ściany.
-Następnym razem patrz pod nogi.- odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Ja się obróciłam i ruszyłam w stronę dziewczyn.
Przez całą akademię czułam na sobie wzrok Verdasa. Ale tym razem byłam twarda i nie obróciłam się w jego stronę. Kiedy apel się skończył wszyscy ruszyliśmy do odpowiednich sal. Kiedy szłyśmy, dołączyli do nas Maxi, Andres i Diego. Po chwili Ludmi powiedziała.
-Vilu, pójdziesz ze mną do łazienki? Chciałabym poprawić makijaż..
-Jasne. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy w tamtym kierunku. Po wizycie w szkolnej łazience szłyśmy do klasy, w której miało odbyć się spotkanie z wychowawcą. Kiedy przeszłyśmy przez drzwi wejściowe zobaczyłam kilkanaście ławek. Wokół nich było pełno uczniów. Rozmawiali, śmiali się, przeklinali. Razem z Ludmiłą podeszłam do siedzących już w ławkach znajomych. Maxi siedział z Naty, Camila z Fran. Lara siedziała sama, ale po chwili przysiadła się do niej Ludmi. Diego siedział z Andresem. Porozmawiałam chwilę z dziewczynami i rozejrzałam się po klasie. Mój wzrok zatrzymał się na Leonie, który siedział na ławce i gadał z jakimiś chłopakami. Miejsce obok niego było wolne. Ale a nie chcę z nim siadać! Nie, nie i jeszcze raz nie! Z nadzieją oglądałam się po klasie szukając innego wolnego krzesła. Niestety, bez pozytywnego skutku. Kiedy nagle zadzwonił dzwonek spojrzałam na dziewczyny z bólem. Te spojrzały za mnie i już wiedziały o co mi chodzi.
-Vilu, mogłabym się z tobą zamienić, ale miejsca, w których siedzimy były już ustalone w tamtym roku. A nasza wychowawczyni nie lubi jak podważa się jej decyzje. Przykro mi.-powiedziała Lara.
-Cóż, muszę sobie poradzić. - uśmiechnęłam się lekko i obróciłam w stronę wolnego miejsca. Ruszyłam w tamtym kierunku. Im bardziej się zbliżałam, tym bardziej biło moje serce. Kiedy byłam już przy szatynie i jego kolegach wypuściłam głośno powietrze.
-O! Kogo my tu mamy... Czyżbyś była nowa? -zapytał się chłopak siedzący na ławce znajdującej się obok stolika Verdasa.-Jakbyś nie wiedział.-pomyślałam i postanowiłam mu to powiedzieć.
-Jakbyś nie wiedział. - powiedziałam pewnie. On się zaśmiał. Po chwili zaczęli się śmieć jego koledzy. Wszyscy oprócz Leona.
-Jakaś ty ostra. -powiedział kolejny. Był to wysoki brunet. - Lubie takie...
Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania.
-Słucham? -krzyknęłam. - Niedoczekanie twoje.-odpowiedziałam
-I jeszcze pyskata...Coraz bardziej mi się podobasz.. Czekaj, czekaj...Skąd ty jesteś?-zapytał
-Ona jest z Barcelony. -powiedział kolejny.
-O! A więc.. Bardzo ładna jesteś, Barcelona...- powiedział podchodząc bliżej mnie. Ja od razu się odsunęłam. Oni są tacy sami jak Leon. Tacy aroganccy i chamscy! Nagle do pomieszczenia weszła nauczycielka.
-Siadajcie kochani!-powiedziała głośno, tak aby każdy ją usłyszał. W tym momencie z ławki zeszli koledzy Verdasa. Jeden z nich puścił do mnie oczko. Ja przewróciłam oczami. Verdas za to, usiadł na krześle, spojrzał na mnie i triumfalnie się uśmiechnął. Ja wzięłam głęboki oddech i usiadłam obok niego.
-Siadasz ze mną?-spytał
-Gdybym miała wybór, nigdy bym tego nie zrobiła -powiedziałam nie patrząc mu w oczy, kompletnie go ignorując.
-Nie jestem tego taki pewien... -powiedział. Ja prychnęłam.
Kobieta opowiadała o systemie oceniania, zmianach, regułach i różnych mało ważnych rzeczach. W pewnym momencie powiedziała
-Nie wiem czy zauważyliście, ale mamy nową osobę w klasie.-wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie. Lekko się uśmiechnęłam. - Przedstaw się kochana-zaproponowała nauczycielka. O nie! Jeśli się przedstawię, on na pewno mnie pozna... Ale jakie mam wyjście?! To koniec mojej anonimowości..
-A więc.. Nazywam się Violetta Castilo. Przyjechałam z Barcelony. Mam 17 lat tak jak pewnie większość z was... Lubię śpiewać, tańczyć... Gram na gitarze i fortepianie... To chyba tyle.-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Czułam wzrok Verdasa na sobie. Pewnie teraz mnie już poznał. Przełknęłam głęboko ślinę.
-Dziękuję Violetto. Bardzo się cieszę, że wybrałaś naszą szkołę. Miło mi cię poznać. Masz też brata, prawda?
-Tak mam brata. Nazywa się Federico i jest starszy o rok.
-Też uczy się w naszej szkole? -dopytywała kobieta
-Tak.-odpowiedziałam z uśmiechem.
Potem pani podała nam listę, na której każdy miał się podpisać. Kiedy już to zrobiliśmy kobieta podyktowała nam plan lekcji na cały tydzień. Po chwili pozwoliła nam iść do domu. I w tym momencie jak najszybciej umiałam wstałam i ruszyłam ku wyjściu. Wiedziałam, że Verdas będzie chciał ze mną porozmawiać. Wychodząc machnęłam ręką w kierunku dziewczyn i wyszłam. Idąc, miałam dwie nadzieje. Pierwsza to taka, że Leon nie idzie za mną, a druga to taka, że Fede już skończył spotkanie w klasie i czeka na mnie w aucie.
Szłam bardzo szybko. Kiedy wyszłam już ze szkoły zmierzałam w kierunku auta. Nagle usłyszałam krzyki. Przyspieszyłam.
-Violetta! Poczekaj! - poznałam ten głos. Należał do bruneta.
Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Teraz to już biegłam.
-Violetta, stój!-krzyczał dalej. Nagle mnie dogonił, zabiegł od przodu i zatrzymał przytrzymując mnie za ramiona. Spojrzał mi w oczy, a ja spojrzałam mu. Nie panowałam nad sobą. Nie chciałam z nim rozmawiać. Lecz on chyba nie przyjmował tego do wiadomości.
-Możemy chwilę pogadać? -zapytał. Jego głos był kompletnie inny niż wcześniej. Wypełniony był ciepłem, troską.. Jednak to i tak mnie nie przekonywało.
-Przykro mi, ale ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Cześć. -powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. Podbiegłam do samochodu, nie oglądając się za siebie. Na szczęście Fede czekał już na mnie. Kiedy wsiadłam do samochodu pogadaliśmy o naszych nowych klasach, o szkole i innych mało istotnych sprawach. Gdy wróciliśmy do domu opowiedzieliśmy wszystko rodzicom. Potem poszłam do swojego pokoju się przebrać. Następnie zjedliśmy obiad. Po posiłku, razem z Fede poszliśmy na rowery. Po godzinie jazdy wróciliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam FB. Coś podsunęło mi pomysł, aby wejść na profil Leona Verdasa. Tak też zrobiłam. Przejrzałam jego całą tablicę. Nic nadzwyczajnego. Najbardziej podobało mi się jego zdjęcie profilowe. Było czarno-białe. Wyglądał na nim strasznie przystojnie. Wpatrywałam się w nie przez jakiś czas. Później otrząsnęłam się i wylogowałam. Zeszłam na dół. Tam usiadłam przy fortepianie. Zaczęłam komponować piosenkę. Po godzinie pracy Olga zrobiła nam kolację. Zjedliśmy ją z apetytem. Później wróciłam do siebie. Spakowałam torbę na jutro. Byłam tak bradzo przerażona jutrzejszym dniem, że byłam kompletnie niedostępna, odcięta od rzeczywistości. Bałam się spotkania z Leonem. On już wie wszystko, pamięta mnie. Jestem bezradna. Potem wykąpałam się i położyłam spać. Dzisiaj nie miałam problemu z zaśnięciem...
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
-Hej Vilu!
-Cześć Fede. -odpowiedziałam.-Chodź na śniadanie. Czekamy na ciebie.
-Już idę. - powiedział. Już wychodziłam, kiedy on zaczął:
-Vilu, stresujesz się?
Chciałam mu opowiedzieć całą historię z wczoraj, ale nie mogłam. Wydaje mi się, że Fede jeszcze nie wie, że chłopak, na którego wylałam sok na ognisku to Leon Verdas. Wydaje mi się też, że Leon i Fede trochę się zaprzyjaźnili... A ja nie chcę niszczyć ich relacji. Oczywiście dla dobra mojego brata, a nie dla tego dupka.
-Trochę.-powiedziałam. Ale on nie miał pojęcia jak bardzo byłam zestresowana. Tak bardzo bałam się dzisiejszego dnia.- A ty?- spytałam
- Ja też. Ale spokojnie. Damy radę! -powiedział, podszedł do mnie i przytulił. To mi pomogło, ale tylko na chwilę. Potem poszliśmy do jadalni. Tam czekali już na nas rodzice. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Zawsze lubiłam to, ale dzisiaj wolałabym, gdyby ktoś zajął mnie rozmową o błahych sprawach, niż myśleć o dzisiejszym dniu. Niestety podczas posiłku nikt nie podjął się rozmowy na jakikolwiek temat. Po śniadaniu ja i Federico poszliśmy do siebie, żeby się przebrać. Zrobiłam makijaż. Mocniejszym akcentem były czerwone usta. Założyłam czarne szorty, białą koszulę i buty na platformie. Rozczesałam włosy i pokręciłam je lokówką. Potem psiknęłam się perfumami i założyłam delikatny naszyjnik z malutkim serduszkiem oraz kilka pierścionków. Wzięłam moją czarną torebkę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy byłam już gotowa wyszłam z pokoju. Zobaczyłam Federico, który czekał na mnie przy schodach. Miał on na sobie czarny garnitur. Wyglądał bardzo przystojnie. Razem zeszliśmy na dół. Przy wejściu stali rodzice. Kiedy podeszliśmy do nich mama nas przytuliła.
-Wszystko będzie dobrze. Nie stresujcie się tak. -powiedziała.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-To wy nas wieziecie, czy Ramalo?-zapytał Fede
-Nie, mamy inny plan.-powiedział tata.
-Jaki? -spytał brat
I w tym momencie tata z kieszeni wyjął kluczyk.
-Co to ma znaczyć?-dopytywał Federico
-To są kluczyki do twojego nowego auta.-powiedziała mama. Oboje wytrzeszczyliśmy oczy. Chłopak przytulił mnie, a później rodziców, ciągle im dziękując. Cieszyłam się jego szczęściem. Cóż ma 18 lat i prawo jazdy. Potem wyszliśmy przed dom. Stało tam auto taty, Ramallo i na końcu auto Federico. Był to biały Mercedes. Wyglądał pięknie. Pewnie kosztował majątek. Chłopak chodził wokół pojazdu i wciąż krzyczał "Na prawdę? To dla mnie?". Śmiałam się z mamą z jego zachowania. Po upływie 15 minut wsiedliśmy z Fede do samochodu. On zajął miejsce za kierownicą, ja obok, na miejscu pasażera. Wewnątrz auta było równie pięknie. Widziałam, że Federico jest szczęśliwy. Jechaliśmy i rozmawialiśmy. Podróż trwała około 15 minut. Kiedy wjechaliśmy na parking przed szkołą, wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. Czułam się niezręcznie. Kiedy nagle z naprzeciwka wyjechał czarny Mercedes. To on, to szatyn, którego tak bardzo nie lubię. Wzięłam głęboki wdech. Minęliśmy się. Podczas tego manewru spojrzałam na Verdasa. Przyglądał się mi. Kiedy spojrzałam w bok, zobaczyłam jakąś brunetkę. - Matko , on zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Przecież wczoraj całował się z jakąś blondynką!-pomyślałam.
Kiedy znaleźliśmy miejsce, wysiedliśmy. Parking był spory, ale Fede wiedział, w którą stronę iść. Objął mnie ramieniem. Było mi trochę lżej. Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły wzięłam głęboki wdech. Szliśmy korytarzem. Czułam, że każdy kto obok nas przechodził spoglądał na nas z ciekawością. Po chwili zobaczyłam Camilę i Naty. Powiedziałam do Fede
-Fede, ja idę do dziewczyn. Jak coś, to dzwoń. ok?
-Jasne. Ty też dzwoń. -powiedział z uśmiechem i mnie przytulił. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ruszyłam w kierunku koleżanek
-Hej Vilu!- powiedziała Camila i Naty równocześnie.
-Cześć dziewczyny. - powiedziałam.
-Jak się czujesz? To twój pierwszy dzień w nowym liceum.-zapytała Naty
-Wiesz... trochę się denerwuję. -powiedziałam. Trochę ? Co ja mówię? Przecież moje nerwy sięgają zenitu!
-Tak, właśnie widzę.-dodała ze Camila śmiejąc się.
Po chwili dołączyły do nas Ludmiła, Fran i Lara. Stałyśmy na korytarzu rozmawiając. Po chwili z głośników usłyszałyśmy komunikat: "Wszyscy uczniowie proszeni są o udanie się na salę, w której będzie odbywała się akademia". Po chwili ruszyłyśmy w nieznanym mi jeszcze kierunku.Nie minęło kilka minut, a już byłyśmy na sali. Było bardzo dużo ludzi, a ja modliłam się o to, by nie spotkać Leona. Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Kiedy przeciskałam się między ludźmi, chcąc nadążyć za dziewczynami potknęłam się o czyjąś stopę. Już miałam padać na twarz kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Mój wybawiciel nie pozwolił mi upaść, byłam gotowa rzucić mu się na szyje, z wdzięczności, lecz nie wiedziałam kto mnie uratował przed niemiłym spotkaniem z podłogą. Dowiedziałam się tego, gdy podniosłam wzrok i odgarnęłam kosmyk włosów. To był Verdas. To on mnie uratował. W tym momencie czułam się strasznie nieswojo. On patrzył mi w oczy, a ja unikałam jego wzroku. Lecz kiedy niechcący nasze spojrzenia się spotkały..
-Dzięki. - powiedziałam z wielkim trudem, bez uczuć, jak do ściany.
-Następnym razem patrz pod nogi.- odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Ja się obróciłam i ruszyłam w stronę dziewczyn.
Przez całą akademię czułam na sobie wzrok Verdasa. Ale tym razem byłam twarda i nie obróciłam się w jego stronę. Kiedy apel się skończył wszyscy ruszyliśmy do odpowiednich sal. Kiedy szłyśmy, dołączyli do nas Maxi, Andres i Diego. Po chwili Ludmi powiedziała.
-Vilu, pójdziesz ze mną do łazienki? Chciałabym poprawić makijaż..
-Jasne. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy w tamtym kierunku. Po wizycie w szkolnej łazience szłyśmy do klasy, w której miało odbyć się spotkanie z wychowawcą. Kiedy przeszłyśmy przez drzwi wejściowe zobaczyłam kilkanaście ławek. Wokół nich było pełno uczniów. Rozmawiali, śmiali się, przeklinali. Razem z Ludmiłą podeszłam do siedzących już w ławkach znajomych. Maxi siedział z Naty, Camila z Fran. Lara siedziała sama, ale po chwili przysiadła się do niej Ludmi. Diego siedział z Andresem. Porozmawiałam chwilę z dziewczynami i rozejrzałam się po klasie. Mój wzrok zatrzymał się na Leonie, który siedział na ławce i gadał z jakimiś chłopakami. Miejsce obok niego było wolne. Ale a nie chcę z nim siadać! Nie, nie i jeszcze raz nie! Z nadzieją oglądałam się po klasie szukając innego wolnego krzesła. Niestety, bez pozytywnego skutku. Kiedy nagle zadzwonił dzwonek spojrzałam na dziewczyny z bólem. Te spojrzały za mnie i już wiedziały o co mi chodzi.
-Vilu, mogłabym się z tobą zamienić, ale miejsca, w których siedzimy były już ustalone w tamtym roku. A nasza wychowawczyni nie lubi jak podważa się jej decyzje. Przykro mi.-powiedziała Lara.
-Cóż, muszę sobie poradzić. - uśmiechnęłam się lekko i obróciłam w stronę wolnego miejsca. Ruszyłam w tamtym kierunku. Im bardziej się zbliżałam, tym bardziej biło moje serce. Kiedy byłam już przy szatynie i jego kolegach wypuściłam głośno powietrze.
-O! Kogo my tu mamy... Czyżbyś była nowa? -zapytał się chłopak siedzący na ławce znajdującej się obok stolika Verdasa.-Jakbyś nie wiedział.-pomyślałam i postanowiłam mu to powiedzieć.
-Jakbyś nie wiedział. - powiedziałam pewnie. On się zaśmiał. Po chwili zaczęli się śmieć jego koledzy. Wszyscy oprócz Leona.
-Jakaś ty ostra. -powiedział kolejny. Był to wysoki brunet. - Lubie takie...
Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania.
-Słucham? -krzyknęłam. - Niedoczekanie twoje.-odpowiedziałam
-I jeszcze pyskata...Coraz bardziej mi się podobasz.. Czekaj, czekaj...Skąd ty jesteś?-zapytał
-Ona jest z Barcelony. -powiedział kolejny.
-O! A więc.. Bardzo ładna jesteś, Barcelona...- powiedział podchodząc bliżej mnie. Ja od razu się odsunęłam. Oni są tacy sami jak Leon. Tacy aroganccy i chamscy! Nagle do pomieszczenia weszła nauczycielka.
-Siadajcie kochani!-powiedziała głośno, tak aby każdy ją usłyszał. W tym momencie z ławki zeszli koledzy Verdasa. Jeden z nich puścił do mnie oczko. Ja przewróciłam oczami. Verdas za to, usiadł na krześle, spojrzał na mnie i triumfalnie się uśmiechnął. Ja wzięłam głęboki oddech i usiadłam obok niego.
-Siadasz ze mną?-spytał
-Gdybym miała wybór, nigdy bym tego nie zrobiła -powiedziałam nie patrząc mu w oczy, kompletnie go ignorując.
-Nie jestem tego taki pewien... -powiedział. Ja prychnęłam.
Kobieta opowiadała o systemie oceniania, zmianach, regułach i różnych mało ważnych rzeczach. W pewnym momencie powiedziała
-Nie wiem czy zauważyliście, ale mamy nową osobę w klasie.-wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie. Lekko się uśmiechnęłam. - Przedstaw się kochana-zaproponowała nauczycielka. O nie! Jeśli się przedstawię, on na pewno mnie pozna... Ale jakie mam wyjście?! To koniec mojej anonimowości..
-A więc.. Nazywam się Violetta Castilo. Przyjechałam z Barcelony. Mam 17 lat tak jak pewnie większość z was... Lubię śpiewać, tańczyć... Gram na gitarze i fortepianie... To chyba tyle.-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Czułam wzrok Verdasa na sobie. Pewnie teraz mnie już poznał. Przełknęłam głęboko ślinę.
-Dziękuję Violetto. Bardzo się cieszę, że wybrałaś naszą szkołę. Miło mi cię poznać. Masz też brata, prawda?
-Tak mam brata. Nazywa się Federico i jest starszy o rok.
-Też uczy się w naszej szkole? -dopytywała kobieta
-Tak.-odpowiedziałam z uśmiechem.
Potem pani podała nam listę, na której każdy miał się podpisać. Kiedy już to zrobiliśmy kobieta podyktowała nam plan lekcji na cały tydzień. Po chwili pozwoliła nam iść do domu. I w tym momencie jak najszybciej umiałam wstałam i ruszyłam ku wyjściu. Wiedziałam, że Verdas będzie chciał ze mną porozmawiać. Wychodząc machnęłam ręką w kierunku dziewczyn i wyszłam. Idąc, miałam dwie nadzieje. Pierwsza to taka, że Leon nie idzie za mną, a druga to taka, że Fede już skończył spotkanie w klasie i czeka na mnie w aucie.
Szłam bardzo szybko. Kiedy wyszłam już ze szkoły zmierzałam w kierunku auta. Nagle usłyszałam krzyki. Przyspieszyłam.
-Violetta! Poczekaj! - poznałam ten głos. Należał do bruneta.
Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Teraz to już biegłam.
-Violetta, stój!-krzyczał dalej. Nagle mnie dogonił, zabiegł od przodu i zatrzymał przytrzymując mnie za ramiona. Spojrzał mi w oczy, a ja spojrzałam mu. Nie panowałam nad sobą. Nie chciałam z nim rozmawiać. Lecz on chyba nie przyjmował tego do wiadomości.
-Możemy chwilę pogadać? -zapytał. Jego głos był kompletnie inny niż wcześniej. Wypełniony był ciepłem, troską.. Jednak to i tak mnie nie przekonywało.
-Przykro mi, ale ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Cześć. -powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. Podbiegłam do samochodu, nie oglądając się za siebie. Na szczęście Fede czekał już na mnie. Kiedy wsiadłam do samochodu pogadaliśmy o naszych nowych klasach, o szkole i innych mało istotnych sprawach. Gdy wróciliśmy do domu opowiedzieliśmy wszystko rodzicom. Potem poszłam do swojego pokoju się przebrać. Następnie zjedliśmy obiad. Po posiłku, razem z Fede poszliśmy na rowery. Po godzinie jazdy wróciliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam FB. Coś podsunęło mi pomysł, aby wejść na profil Leona Verdasa. Tak też zrobiłam. Przejrzałam jego całą tablicę. Nic nadzwyczajnego. Najbardziej podobało mi się jego zdjęcie profilowe. Było czarno-białe. Wyglądał na nim strasznie przystojnie. Wpatrywałam się w nie przez jakiś czas. Później otrząsnęłam się i wylogowałam. Zeszłam na dół. Tam usiadłam przy fortepianie. Zaczęłam komponować piosenkę. Po godzinie pracy Olga zrobiła nam kolację. Zjedliśmy ją z apetytem. Później wróciłam do siebie. Spakowałam torbę na jutro. Byłam tak bradzo przerażona jutrzejszym dniem, że byłam kompletnie niedostępna, odcięta od rzeczywistości. Bałam się spotkania z Leonem. On już wie wszystko, pamięta mnie. Jestem bezradna. Potem wykąpałam się i położyłam spać. Dzisiaj nie miałam problemu z zaśnięciem...
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
I jest! Rozdział 5 <3
Dziękuję, że jesteście.
Jak myślicie..
Leon i Violetta wyjaśnią wszystko między sobą?
Czy Vilu mu wybaczy?
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
Bay :)
~Ola~
PAMIĘTAJCIE
KOMENTUJCIE!
TO JEST NAPRAWDĘ MOTYWUJĄCE!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńCiekawe co teraz zrobi Verdas? Hę
Niech cierpi!
Czekam na next!
Życzę weny
Pozdrawiam
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCudeńko kochana.
OdpowiedzUsuńRozpoczęcie roku.
Violka musi siedzieć z Leonem w ławce.
Verdas poznaje jej imię i nazwisko.
Ciekawe jak teraz potoczą się ich losy?
Violettę zaczepiają koledzy Lajona.
Życzę weny.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki ♥♥♥
Piszesz fenomenalnie.
OdpowiedzUsuńTa historia mnie wciągnęła.
Dzięki za kom u mnie.
Kocham Twój styl pisania, ogółem blodż.
Super, że nie popełniasz błędu itp.
To naprawdę ważne kicia.
Ja idę spać. Jest po 23.
I czekam na 06, oby był jak najszybciej.
Mogę prosić o miejsce pod kolejnym rozdziałem. Może mnie to zmotywuje. Jestem leniwcem w komentowaniu.
To pa!
Pozdrawiam.
Weny.
Melloniasta:*
<3 Postaram się..Dzięki za komentarz :)
UsuńMiejsce
OdpowiedzUsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńCudowne ♥
UsuńLeon czyżbyś poznał Violette?
Mama taką nadzieję xD
Cieszę się że znalazłam tego blogacza <3
Bay ;*
Ally ♥♥♥
Świetny :***
OdpowiedzUsuńCudny rozdział <33 KKocham to czytać!
OdpowiedzUsuń