sobota, 3 października 2015

Rozdział 4 : "Coś nie tak z moim imieniem? " + PRZEPROSINY

PRZYPOMINAM !
KOMENTUJECIE = MOTYWUJECIE
<3
 Posta dedykuję Patrycji Super 
Dziękuję, że jesteś :*

Noc minęła spokojnie. Obudził mnie budzik, który wczoraj sobie nastawiłam na 8:30, bo umówiłam się z dziewczynami w parku. Myślę, że obudziłabym się sama, ale fakt, że wczoraj spałam do 12 lekko mnie przeraził. Poleżałam jeszcze chwilę. Wzięłam telefon do ręki i przejrzałam wszystkie portale społecznościowe. Po chwili odłożyłam telefon i udałam się do łazienki w celu odświeżenia się. Zrobiłam makijaż, mocniejszym akcentem były tylko czerwone usta. Potem wyszłam na balkon. Chwile tam postałam, wdychając świeże powietrze. Na zewnątrz było bardzo ciepło. Po jakimś czasie wróciłam do sypialni i weszłam do garderoby. Wybrałam różowy kombinezon. Prysnęłam się perfumami i ruszyłam w kierunku jadalni. Po drodze spotkałam Fede. Chłopak szedł za mną. Kiedy mijałam próg kuchni zobaczyłam całujących się rodziców. Szybko się cofnęłam i schowałam za ścianą, pociągnęłam za sobą Federico. Pokazałam mu, aby siedział cicho, kładąc palec wskazujący na jego ustach. On nie wiedział o co mi chodzi, więc dyskretnie wyjrzał zza ściany. Po chwili jego wzrok wrócił na mnie. Oboje patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem. Siedzieliśmy w ciszy przez pewien czas. Potem wyszliśmy z ukrycia. Rodzice siedzieli na barowych krzesłach i pili kawę. Przywitaliśmy się z nimi, a Olga podała nam śniadanie. Po zakończonym posiłku wróciliśmy do pokoi. Ja umyła zęby i poszłam do Fede. Zapukałam, a chłopak powiedział "proszę". Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. 
-Vilu oni się pogodzili! -powiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć. -Wszystko na to wskazywało. Już dawno nie słyszałam ich kłótni, spali wtuleni w siebie, szeptali coś do siebie i teraz jeszcze pocałunki?! Nie mogę w to uwierzyć. A co z moim schematem miłości!? Może oni są jedną parą na milion, której miłość się odrodziła. Jedna na MILION! To pewnie bardzo rzadki przypadek... -tłumaczyłam sobie. Nie chciałam pogodzić się z tym, że miłość jest piękna, cierpliwa i nie znika od tak! 
-Chyba tak...- powiedziałam do Fede. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Vilu! Nie cieszysz się ? 
-Cieszę! I to bardzo! - nie kłamałam, ale nie mogłam się pogodzić z tym, że się pomyliłam. Po chwili wyszłam z pokoju brata i poszłam do siebie. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej telefon i portfel. Wyszłam z sypialni i udałam się w kierunku salonu. Siedziała tam mama. Przysiadłam się do niej. 
-Violetto, wychodzisz gdzieś?
-Tak. Idę spotkać się z dziewczynami, które poznałam na ognisku. - odpowiedziałam.
-To świetnie. A co będziecie robić?
- W sumie to nie wiem. Nie dopytałam dziewczyn - powiedziałam.
Spojrzałam na zegarek. Była 10:45.
- Mamo, ja już idę. To pa ! - powiedziałam wstając z kanapy i idąc w kierunku drzwi.
-Do zobaczenia Vilu!
Po 10 minutach marszu byłam już w parku. Usiadłam na jednej z ławek przy stawie. Głęboko dychałam świeże powietrze. Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam Ludmiłę.
- Hej Vilu! - powiedziała i usiadła obok mnie. Po chwili doszły do nas Fran, Lara, Naty i Camila. Porozmawiałyśmy chwilę i ruszyłyśmy. Całą drogę dziewczyny wypytywały mnie o to, jak jest w Hiszpanii. Z entuzjazmem odpowiadałam im, lecz wspominając piękną Barcelonę i moich przyjaciół nie raz zaszkliły mi się oczy. Po drodze zaszłyśmy do lodziarni i kupiłyśmy sobie lody. Szłyśmy już 20 minut. W końcu zapytałam się:
-Dziewczyny, gdzie my idziemy?
-Idziemy na tor wyścigowy! - powiedziała z uśmiechem na twarzy Naty.
-Słucham? Po co ?! - zapytałam się, nie widziałam w tym sensu.
-Idziemy tam, bo nasz przyjaciel się tam ściga. O 12;00 jest wyścig. Będziemy mu kibicować- powiedziała Francesca.
-Jaki przyjaciel?-dopytywałam.
-To ten koleś, którego na ognisku oblałaś sokiem. - oznajmiła Ludmiła.
Słysząc te słowa wewnętrznie zamarłam. -Słucham? Tylko nie to! Nie chcę go spotkać! Nie chcę go widzieć! Nie lubię go! On jest okropny.. Dlaczego? - Zadawałam sobie pytania w myślach. Niestety, nie mogłam zrobić przykrości dziewczynom i szłam razem z nimi nie protestując.
Po 10 minutach byłyśmy już na torze. Zajęłyśmy miejsca. Na szczęście nie widziałam tego chłopaka. Tego chama i egoisty. A może widziałam? Nie wiem, wszyscy motocykliści byli obrani w kaski.Każdy z nich się "rozgrzewał". Jeżdżąc wokół widowni, stając na jednym kole, popisując się przed nami.. Ale pewnie bardziej przed samymi sobą. W końcu motocykliści znaleźli się na linii startu. Wnet wystrzelił pistolet, świadczący o rozpoczęciu wyścigu. Ruszyli. Dziewczyny ciągle krzyczały, klaskały, dopingowały. Ja nie chciałam wyjść na naburmuszoną królewnę i robiłam to samo. Przez głośnik słychać było głos komentatora. "Verdas! Verdas! Verdas! Co ten chłopak robi? Jeśli utrzyma te tępo przez następne 4 okrążenia, zwycięży." Nie wiem skąd, ale kojarzyłam to nazwisko. -Vedas- pomyślałam. Znajome, ale nie wiem kto to.
-Kto to Verdas? -spytałam Larę.
-Verdas to chłopak, dla którego tu przyszłyśmy. - powiedziała z niesmakiem na twarzy. To dlatego znam jego nazwisko... Chyba. Chociaż nie.. Nikt mi go nawet nie przedstawił. W sumie nazwisko "Verdas" jest popularne. Może dlatego mi się kojarzy. Wracając do Lary. Rozumiem, że jest to jej przyjaciel...Ale on ją tak bardzo skrzywdził! Co ona tu robi? Gdybym była na jej miejscu, nie przyszłabym tu.
"Verdas! Co za tempo! Teraz na pewno wygra! Jeszcze 3 okrążenia!" Krzyczał komentator. - Czy on zawsze musi być górą.? Mam nadzieję, że nie wygra.- pomyślałam.
Po chwili zachciało mi się pić, więc poszłam do budki z napojami. Kupiłam sobie butelkę wody. Idąc, spotkałam kilka dziewczyn, z którymi na ognisku kręcił... Verdas? -Ok. Teraz tak będę go nazywała. W sumie nie znam nawet jego imienia.-pomyślałam. Wróciłam na widownię i stanęłam obok Fran. Minęło 10 minut. "Jest! Verdas wygrywa dzisiejszy wyścig i tym samym awansuje na 2 miejsce w rankingu krajowym! " krzyczał komentator. -Wygrał.-pomyślałam i westchnęłam. Na szczęście nie było tego słychać, bo ludzie, jak i dziewczyny głośno krzyczeli. Nagle Fran zaczęła nas pchać.
-Ruszaj się Violetto, idziemy mu pogratulować! -powiedziała dziewczyna z uśmiechem na twarzy.
-Fran.. Wiesz ja chyba nie chce go widzieć. Wy idźcie go poszukać, a ja będę bardzo powoli szła do domu. Potem mnie dogonicie, ok?- spytałam z nadzieją.
-Rozumiem, nie ma sprawy.-odpowiedziała i razem z koleżankami ruszyła w przeciwnym do mojego kierunku. Wszędzie było pełno ludzi. Przepychałam się miedzy nimi. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk, który świadczył o przysłanej wiadomości. Wyjęłam telefon. To był sms od Sary. Uśmiechnęłam się i zaczęłam odpisywać. Byłam tak wpatrzona w telefon, że w końcu się z kimś zderzyłam, a telefon upadł na ziemię. Od razu zgięłam się by go podnieść, lecz ktoś mnie wyprzedził. Kiedy się wyprostowałam nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To Verdas. Westchnęłam głośno, chciałam, żeby to usłyszał. On stał przede mną i się głupio uśmiechał. Szybko wyrwałam mu telefon z ręki i wymusiłam uśmiech.
-Dzięki-powiedziałam ironicznie.
-Nie ma za co. Tylko następnym razem patrz jak idziesz. -odpowiedział, wciąż uśmiechając się. Wkurzało mnie to.
-Czego się szczerzysz ? - zapytałam ze złością.
-Nie mogę się uśmiechać? A poza tym przed chwilą wygrałem wyścig. -powiedział. Patrzył na mnie, jakby oczekiwał czegoś ode mnie. -Nie pogratulujesz mi? -zapytał. Głośno westchnęłam.
-Gratulację. - powiedziałam z niechęcią.
-Dziękuję.
Ależ on jest przystojny!  Tylko szkoda, że taki głupi.
-Przyznaj się, przyszłaś tu, by obejrzeć jak jeżdżę. - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
Uniosłam do góry brwi.
-Słucham?! -krzyknęłam i zaczęłam się ironicznie śmiać.
-No przyznaj się. -ciągnął.
-Wiesz co, jesteś głupi. Dziewczyny mnie tu przyprowadziły. Nawet nie wiedziałam, że jeździsz na motorze, że tu będziesz! A co dopiero, że bierzesz udział w zawodach!  - krzyczałam zdenerwowana. On się tylko uśmiechał, tak jakby nie słyszał i nie rozumiał tego co mówię.
-Tak, jasne- powiedział z łobuzerski uśmiechem na twarzy. Westchnęłam.
-Wiesz, myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. - wycedziłam i ironicznie się uśmiechnęłam. Nagle podbiegła do niego jakaś blondynka, rzuciła mu się na szyje.
-Gratulację Leon. Kochanie, jestem z ciebie taka dumna. -powiedziała i przyssała się do jego ust.
Zamarłam. Zrobiło mi się nie dobrze. To on. To Leon. Leon Verdas. To dlatego znałam jego nazwisko. To musi być on.. On jest tym chłopakiem, który tak bardzo mnie upokarzał, kiedy byliśmy dziećmi. To ten chłopak, do którego od kilkunastu lat mam żal. To on! A może się przesłyszałam?
Nagle "para" oderwała się od siebie. Spojrzeli na mnie z troską. Chyba musiałam źle wyglądać. Bo wytrzeszczyli oczy.  Było mi nie dobrze, czułam, że jestem blada. Serce biło mi szybko. Nie mogłam uwierzyć, że go nie poznałam, ale on chyba mnie też nie poznał.
-Wszystko ok? -zapytał
-Jak masz na imię? -zapytałam półgłosem.
-Leon. Coś nie tak z moim imieniem?
Głośno przełknęłam ślinę. Potrząsnęłam przecząco głową.
-Nie. Wszystko jest ok. Przepraszam, ale muszę już iść. -powiedziałam i wyminęłam ich. Idąc, czułam na sobie jego wzrok. Obejrzałam się, by się upewnić. Nie myliłam się. Patrzył na mnie. Momentalnie odwróciłam głowę. Szłam przed siebie. W głowie miałam tyle wspomnień. Słowa mamy, która wmawiała mi, że ludzie się zmieniają. On się nie zmienił. Nadal jest okropny. Nadal wszystkich krzywdzi. Nie mogłam uwierzyć w to, że śniłam o nim! Nie mogłam uwierzyć w to, że on proponował mi wspólną noc. Nie! To jest chore! Kiedy znalazłam się w domu, przywitałam się z wszystkimi i poszłam do pokoju. Napisałam sms-a do Fran, że już jestem w domu. Rzuciłam torebkę na łóżko. Stanęłam przy keyboardzie i zaczęłam grać. To zawsze mnie uspokajało. Na myśl, że jutro jest pierwszy dzień szkoły robiło mi się nie dobrze. A na samą myśl, że będę w jednej klasie z Leonem Verdasem, chciało mi się płakać. Kidy skończyłam grać, usiadłam na łóżko, wzięłam telefon do ręki i odpisałam na wiadomość Sary. Pisałam, że za nią tęsknie, że tu, w Buenos Aires jest całkiem dobrze i tak dalej. Potem spojrzałam na zegarek. Była 17;00. -Co ja jutro założę?- pomyślałam. Weszłam do garderoby. Śpiewałam sobie coś pod nosem i wybierałam strój na jutro. Po długim namyśle, wybrałam czarne, eleganckie szorty z delikatnym paskiem i białą, luźną koszule. Ubranie powiesiłam w dobrze widocznym miejscu i zeszłam na dół, gdyż Olga zawołałam mnie na kolacje. Kiedy znalazłam się w jadalni, wszyscy siedzieli już przy stole. Po kolacji całą rodziną usiedliśmy na kanapie w salonie i oglądaliśmy komedię. Jednak ja byłam myślami gdzie indziej . A dokładnie z Leonem. Myślałam, nad momentem, w którym powiedziałam do siebie, że jest przystojny. Tą cechą nie przysłoni jednak tego, że jest okropny. On zawsze był okropny, jest taki  i będzie. Wspomniałam też moment, w którym mama powiedziała, że ludzie się zmieniają. Leon miał 10 lat na zmianę, jakoś tego nie dokonał, więc tak już pewnie zostanie. Z rozmyślań wyrwała mnie mama.
-Violetto, czy słyszysz co do ciebie mówię?
-Przepraszam, ale zamyśliłam się. A o co pytałaś?
-Pytałam się, czy jesteś już przygotowana na jutro?
-Tak, jestem. - powiedziałam i spojrzałam na zegar. Była już 20;00. Oznajmiłam, że idę do siebie. Nie widziałam sensu oglądania tego filmu, bo momentalnie odlatywałam myślami gdzieś indziej. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do sypialni. Chwyciłam piżamę i poszłam się wykąpać. umyłam włosy, wysuszyłam je i wróciłam do sypialni. Następnie wyszłam na balkon. Było bardzo ciepło. Chciałam przestać rozmyślać o Verdasie, więc chwyciłam książkę, pt. "Jeden dzień" i usiadłam na bujanym krześle znajdującym się na balkonie. Czytałam ją bardzo zachłannie. Bardzo mi się spodobała. Kiedy odblokowałam telefon, zobaczyłam, że jest już 23;50. Wytrzeszczyłam oczy i zerwałam się z miejsca. Myślę, że poczułabym upływ czasu, gdyby noc nie była tak bardzo ciepła. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Do szkoły miałam na 10;00, więc nastawiłam sobie budzik na 8;00. Odłożyłam telefon i zgasiłam lampkę. Zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć, lecz nie mogłam. Ciągle myślałam o Leonie. O tym, jakby to było, gdyby się zmienił, jakby wyglądała nasza relacja. Myślałam tez nad tym, jakby go jutro nie spotkać. Czułabym się strasznie niezręcznie. Ale to jest kompletnie nie możliwe! Przecież jesteśmy razem w klasie! Czułam się taka bezradna. Mimo tego, że w mojej nowej klasie jest Camila, Fran, Maxi, Diego, Lara, Ludmi i Naty, nie czułam się komfortowo. Bo ON też do niej należał. W końcu nie wytrzymałam i spojrzałam na zegarek. Była 1:20. Co? Tak długo nie mogę zasnąć? Rozłożyłam się na łóżku i wciąż próbowałam. Ciągle odganiałam każdą myśl. Chciałam tylko zasnąć. Zasnąć i obudzić się jutro. Po pewnym czasie udało mi się to. Zasnęłam.



_________________________________________________________________________________





PRZEPROSINY

Hejka! Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś, kto będzie chciał czytać moje rozdziały :) 
Chcę Was gorąco przeprosić za to, że nie dodałam posta w tygodniu, ale nie miałam możliwości. 
Zepsuł mi się laptop, a na telefonie nie chciałam..bo zajęło by mi to wieczność! :P 
W sumie laptop dalej jest w naprawie... A ja piszę tego posta z komputera koleżanki...
A więc mam nadzieję że wybaczycie <3 

_________________________________________________________________________________






A więc.. Jak wam się podoba nowy rozdział? 
Co myślicie o relacji między Leonem a Violettą?
Czekam na wasze komentarze! 
Dziękuję też za każdy komentarz i miłe słowa zawarte w nim <3
DZIĘKUJĘ ! 
Do następnego 
Pa :*




KOMENTUJECIE = MOTYWUJECIE 

9 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dedykację. Moja pierwsza. Jak ja się cieszę.
      Rozdział cudny.
      Violetta poznaje swojego "dręczyciela" z dziecięcych lat.
      Kim była ta dziewczyna co przyssała się do Verdasa?
      Rodzice Violi się pogodzili.
      Violetta idzie z dziewczynami na tor.
      Leon wygrywa wyścig.

      Jeszcze raz dziękuję za dedykację.
      Zapraszam do mnie. Już się pojawił nowy rozdział na moim blogu.

      Pozdrawiam Patty;*
      Buziaczki ♥♥♥
      Ps. Możesz pod rozdziałem zajmować mi miejsce?
      Lecę do 5.

      Usuń
    2. Dziękuję za dedykację. Moja pierwsza. Jak ja się cieszę.
      Rozdział cudny.
      Violetta poznaje swojego "dręczyciela" z dziecięcych lat.
      Kim była ta dziewczyna co przyssała się do Verdasa?
      Rodzice Violi się pogodzili.
      Violetta idzie z dziewczynami na tor.
      Leon wygrywa wyścig.

      Jeszcze raz dziękuję za dedykację.
      Zapraszam do mnie. Już się pojawił nowy rozdział na moim blogu.

      Pozdrawiam Patty;*
      Buziaczki ♥♥♥
      Ps. Możesz pod rozdziałem zajmować mi miejsce?
      Lecę do 5.

      Usuń
    3. Jeka :) Nie ma za co ;) Jasne, że mogę :*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka ;*
    Jestem nowa na tym superowym blogaczu ♥♥
    Mam nadzieję, że się z tego cieszysz ;D
    Bo się mnie nie pozbędziesz xD
    Do następnego *-*
    Ally ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział z resztą jak każdy <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka