K O M E N T U J C I E - M O T Y W U J C I E
:*
Była niedziela. Kiedy się obudziłam, była 14:00. Otworzyłam oczy. Były zapuchnięte, bo przed snem płakałam. Plus poszłam późno spać. Nie miałam ochoty na nic. Cicho westchnęłam. Obróciłam się na drugi bok. Spojrzałam na parapet, na którym jakiś czas temu siedziałam i płakałam. Płakałam przez Verdasa. Tylko ani on, ani ja nie wiemy dlaczego. Przecież nic dla mnie nie znaczy. Nie jest dla mnie nikim ważnym. Czy stało się tak, ponieważ przypomniały mi się sceny z dzieciństwa? Czy może dlatego, że przez krótką chwilę myślałam, że się zmienił, a on jednak tego nie zrobił? Sama nie wiedziałam o co chodzi moim uczuciom i emocjom. Przeciągnęłam się lekko i wstałam. Chwyciłam szlafrok i zeszłam na dół. Salon, jadalnia i kuchnia błyszczały. Nigdy nie pomyślałabym, że była tu impreza. Otworzyłam lodówkę. Wybrałam sobie kilka owoców i zrobiłam sałatkę. Następnie ją zjadłam. Moje myśli błądziły między Leonem a imprezą.
Po skończonym posiłku pozmywałam po sobie. Potem ruszyłam na górę. Miałam zamiar przeleżeć cały dzień. Tak też zrobiłam. Nudziłam się, oglądałam coś w TV, pisałam z Sarą, rozmawiałam z Federico. Teoretycznie robiłam wiele, ale praktycznie to nic konkretnego. Wieczorem się wykąpałam i spakowałam do szkoły. Wolałam nie myśleć o nadchodzącym poniedziałku. Na moje szczęście szybko zasnęłam.
Poniedziałek - dzień znienawidzony przez wszystkich na całym świecie. To dzień rozpoczynający nowy tydzień, dzień w którym wszystko się zaczyna od nowa. Czy w moim przypadku tez tak będzie? Tego nie wiedziałam. Wstałam o 7;00. Szybko się odświeżyłam. Potem poszłam do garderoby. Wybrałam białą spódniczkę i różową koszulkę z krótkim rękawem i kołnierzykiem. Poszłam się ubrać. Wyprostowałam włosy. pomalowałam się i użyłam perfum. Następnie włożyłam buty i chwyciłam torbę z książkami. Po chwili byłam już na dole. W jadalni siedział Federico.
-Hej Vilu.
-Cześć. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Po chwili dosiadłam się do brata. Jedliśmy śniadanie, kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Mój wzrok przeniósł się do salonu. Zobaczyłam w nim rodziców.
-Dzieci! - krzyknęłam mama, jakby nie widziała nas pół wieku. Kobieta podbiegła do mnie i mocno przytuliła. -Vilu, kochanie... - mówiła. Po chwili podeszła do Fede i też go przytuliła. - Fede, syneczku.... - mówiła, całując chłopaka w głowę.
- Mamo, proszę cię... nie widziałaś nas kilka dni. - oznajmił.
- Ale ja się bardzo stęskniłam.- wytłumaczyła mama.
- Kochanie, zaraz go udusisz! - powiedział rozbawiony tata. Kobieta wypuściła Federico z uścisku.
Potem zjedliśmy wspólnie śniadanie. Po posiłku poszłam umyć zęby. Następnie razem z bratem pojechaliśmy do szkoły.
Na parkingu było mnóstwo ludzi. Tak bardzo nie chciałam spotkać Leona. Nagle, wbrew mojej woli zaszkliły mi się oczy. Bałam się, że Federico to zobaczy, więc ciągle patrzyłam w szybę. Kiedy wysiedliśmy, razem ruszyliśmy w kierunku wejścia. Rozdzieliliśmy się dopiero, gdy znaleźliśmy się pod salą, w której miałam lekcję. Chłopak przytulił mnie na pożegnanie. Wzięłam głęboki wdech. Potem wypuściłam powietrze. Nagle usłyszałam głos Diego.
-Vilu! - krzyczał. Obróciłam się i go zobaczyłam. Od razu się uśmiechnęłam. Kiedy był blisko mnie, powiedział - Witaj piękna. - puścił do mnie oczko. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Przy Diego zapominałam o Verdasie, a poza tym bardzo go lubiłam. Mogłabym przebywać z nim 24 godziny przez 7 dni w tygodniu. Uwielbiałam go.
-Witaj. - odpowiedziałam.
-Coś tak czuję, że potrzebujesz przytulenia. - powiedział i momentalnie mnie przytulił. Wtuliłam się w chłopaka. Mogłabym tak stać cały dzień. Niestety, zadzwonił dzwonek. Oderwałam się od Diego. Nagle zobaczyłam, że za nim stoi Verdas i przygląda się nam. Szybko spojrzałam na przyjaciela. Posłałam mu ciepły uśmiech. Po chwili weszliśmy do klasy. Głośno przełknęłam ślinę. Rozejrzałam się po sali. Verdas siedział już na swoim miejscu. Szłam patrząc w podłogę. Chciałam uniknąć jego wzroku. Jego cudownych, zielonych oczu. Po kilku sekundach stałam przy ławce. Wyciągnęłam książki i usiadłam na krześle. Nagle do sali weszła nauczycielka. Była bardzo zdenerwowana. Od razu zaczęliśmy pisać notatkę. Była to biologia. Po dzwonku szybko wybiegłam z sali. Stałam przy ścianie, czekając na przyjaciółki. Po chwili dołączyły do mnie.
-Hej Vilu, jak się masz? - spytała Natalia.
-Dobrze. Dziękuję. A co u was?
- Ok. -odpowiedziały równocześnie. Potem poszłyśmy pod następną salę.
Lekcje mijały spokojnie. Jednak zawsze kiedy patrzyłam na Leona miał on twarz pełną żalu. Może naprawdę żałował swoich słów? Tego nie wiedziałam.
Kiedy nastał czas przerwy na lunch, razem z dziewczynami ruszyłam do baru. Idąc, zobaczyłam, że przy jednym ze stołów siedział Leon wraz ze swoją paczką. Na jego kolanach za to, znajdowała się blondynka. Dziewczyna całowała go po szyi i szeptała mu coś do ucha. Byłam strasznie zniesmaczona. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund. Po chwili blondynka zaczęła go całować w usta. Jednak on cały czas na mnie patrzył. Wywróciłam teatralnie oczami i potrząsnęłam głową. Oderwałam wzrok od pary.
Kiedy kupiłam koktajl z truskawek postanowiłam ruszyć w kierunku dziewczyn, które siedziały na końcu stołówki. Lecz gdy obracałam się w ich kierunku, natrafiłam na Leona. Na moje nieszczęście cały koktajl wylałam na jego bluzkę. Nie wiedziałam co mam robić.
-Przepraszam, zagapiłam się - wycedziłam, nie patrząc mu w oczy. Szybko wyjęłam chusteczkę i zaczęłam wycierać napój z koszulki chłopaka. Pomimo materiału, z jakiego zrobione było ubranie i warstwy chusteczki doskonale czułam mięśnie szatyna. Energicznie pocierałam ubrudzony materiał. Nagle moją dłoń chwycił szatyn. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Ten tylko potrząsnął głową i odszedł ode mnie. Zdezorientowana ruszyłam w kierunku przyjaciółek. Kiedy już siedziałam na swoim miejscu, dziewczyn zaczęły się śmiać.
- O co wam chodzi? - spytałam.
- Żałuj, że nie widziałaś miny Verdasa, kiedy wylałaś na niego koktajl! Genialne!- powiedziała Fran. Ja jednak nie żałowałam tego. W zasadzie to się cieszyłam. Mogłabym zacząć płakać lub robić coś równie głupiego.
Po przerwie na lunch, poszłyśmy do sali tanecznej. To były nasze pierwsze zajęcia w nowym roku szkolnym. Poszłyśmy do szatni i przebrałyśmy się w wygodne, sportowe ubranie. Gotowe ruszyłyśmy w kierunku sali ćwiczeń. Tam, była już cała nasza klasa. Rozejrzałam się po sali. Na jednej z ścian znajdowało się wielkie lustro. Nagle do pomieszczenia wszedł nauczyciel.
-Dzień dobry! - powiedział.
-Dzień dobry - odpowiedzieliśmy razem.
- Na dzisiejszych zajęciach nie będziemy jeszcze tańczyć. Za to, poćwiczymy nad zaufaniem do drugiej osoby. - oznajmił mężczyzna. - Ale na początku się rozgrzejemy. Leon, poprowadzisz dziś rozgrzewkę. - powiedział wskazując na szatyna.
-Jasne - usłyszałam głos chłopaka. Nie minęło kilka sekund, a on już stał przed lustrem. Cała klasa ustawiła się w szachownicę. Stałam w drugim rzędzie. Dokładnie przyglądałam się Verdasowi, który wykonywał liczne ćwiczenia. Był bardzo rozciągnięty... i przystojny?
Potem nauczyciel oznajmił:
- A teraz połączcie się w pary. - Po tych słowach poczułam, że moje serce szybciej bije. Bałam się, że będę w parze z szatynem.
- Ale jak mamy się dobrać? - zapytał Maxi.
-Może w takie pary, w jakich śpiewacie wspólną piosenkę? Myślę, że to będzie dobry pomysł. Podczas śpiewania również jest potrzebne zaufanie. - powiedział. Nie mogłam się ruszyć. Będę w parze z Leonem. Moje oczy ponownie się zaszkliły. - Co ze mną jest?! - pomyślałam.
-Ty jesteś Violetta? - nauczyciel zwrócił się do mnie.
-Tak.
-A z kim jesteś w parze?
-Z Leonem - z trudem wypowiedziałam to imię.
-To bardzo dobrze. Myślę, że to jest odpowiedni partner dla ciebie. - powiedział z entuzjazmem nauczyciel. Po chwili odszedł. Stanął na środku sali i pokazał nam ćwiczenie. Polegało ono na tym, że jedna osoba obraca się tyłem do drugiej. Następnie opada ona do tyłu. Osoba stojąca za nią, łapie ją. W parach mieszanych, opada dziewczyna. - Potem pokaże wam kolejne ćwiczenie. Na razie wykonajcie to.- Po tych słowach powoli obróciłam się do tyłu. Wiedziałam, że tam stoi szatyn. Cały czas patrzyłam w ziemie. - Co ty wyprawiasz Vilu! Nie daj mu się! Bądź twarda! - pomyślałam. To podniosło mnie trochę na duchu. Odważyłam się więc spojrzeć przed siebie. Zobaczyłam Verdasa, opartego o ścianę i przeglądającego coś na telefonie. Nagle chłopak odłożył telefon i spojrzał ciepło na mnie. Powoli podszedł do mnie. Z każdym jego krokiem moje serce biło coraz mocniej. Jednak cały czas patrzyłam mu w oczy. Po kilku sekundach chłopak znajdował się przede mną. Patrzył z zaciekawieniem. Pewnie dziwił się, że jeszcze nie spuściłam wzroku. Ja tez się sobie dziwiłam. Nagle podszedł do nas nauczyciel
-Wiecie co robić? - zapytała nas. Szybko spojrzałam na mężczyznę.
-Tak - odpowiedzieliśmy wspólnie.
- No to do roboty! - krzyknął i odszedł od nas. Ponownie spojrzałam na Leona. Chłopak patrzył na mnie pytającą.
- Wykonujemy to ćwiczenie? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Westchnęłam. - Myślę, że powinnaś się obrócić do mnie tyłem. - oznajmił.
- Jasne.
- A jeśli chodzi o wczoraj...Violetto ja naprawdę..
-Przestań! - krzyknęłam. - Nie chce o tym gadać. Przynajmniej teraz. Powoli obróciłam się tyłem do Verdasa. Jednak stałam jak wryta. Bałam się. Nagle poczułam na karku jego oddech.
-Violetto musisz opaść do tyłu... - zaczął. Szybko odskoczyłam i obróciłam się twarzą do niego
-Ale ja nie potrafię! Nie ufam ci! - powiedziałam. Chłopak patrzył na mnie z troską. Westchnął. Po chwili podszedł do mnie. Byliśmy blisko siebie.
- Vilu, chociaż spróbuj... -kontynuował. Ja przeczącą potrząsnęłam głową.
-Nie potrafię ci zaufać...- powiedziałam z żalem na twarzy.
Nagle podszedł do nas nauczyciel.
-No i jak? Zrobiliście ćwiczenie?- zapytał. Spojrzeliśmy na siebie.- Rozumiem, że nie. Daję wam 5 minut. Jak nie, to sobie porozmawiamy. - zagroził i odszedł. Spojrzałam na chłopaka.
- Zróbmy to.- wycedziłam i obróciłam się tyłem do Verdasa. Po chwili szepnął mi do ucha.
-Violetto, zaufaj mi.
-Nigdy ci nie zaufam. Teraz mam tylko nadzieję, że mnie złapiesz. - chłopak westchnął.
-Nie bój się. Złapię cie. - dalej mi szeptał. Po chwili ode mnie odszedł. Głęboko odetchnęłam.
- Ok Vilu. - powiedziałam cicho, sama do siebie - Dasz radę.
Po chwili opadłam. Oczywiście, Leon mnie delikatnie złapał. Chwycił mnie tak, jakbym była szklaną, drogocenną szkatułką, która spada na ziemię. A jeśli chociaż skrawkiem dotknie ziemi, rozbije się na milion kawałeczków, których już nigdy się nie poskleja. Tak też było z naszą relacja. Jeśli Verdas by mnie nie złapał, mógł na zawsze zapomnieć o mnie.
Chłopak ujął mnie za ramiona, bardzo delikatnie. Po chwili pomógł mi wstać. Nie obróciłam się do niego. Wciąż stałam plecami do chłopaka. Nagle ponownie poczułam jego oddech na moim karku.
-Było tak strasznie? -zapytał, jednak dobrze wiedział, że nie dostanie odpowiedzi.
Po chwili nauczyciel wytłumaczył nam kolejne ćwiczenie. Polegało ono na tym, że jedna osoba leży na ziemi. Druga za to, trzyma nogi blisko siebie i skacze przez tułów osoby leżącej. Osoba, która leży na podłodze, musi zaufać tej drugiej, że ta nie skoczy na jego brzuch lub inną część ciała.
W naszej parze osobą lezącą był Leon. Położył się na podłodze i uśmiechnął się do mnie. W sumie nie wiem czy tego ćwiczenia bardziej bałam się ja czy on. Myślę, że ja. - A jeśli zrobię mu krzywdę.?- pomyślałam. Odetchnęłam. Jednak to nic mi nie pomogło. Patrzyłam na Leona. Głośno przełknęłam ślinę. Chłopak chyba zauważył strach w moich oczach.
-Violetto, ufam ci. Spokojnie. - te słowa i tak mi nie pomogły. Stałam i patrzyłam na niego jak głupia.
-Leon, a jeśli coś ci się stanie? - zapytałam. Chłopak zaczął się śmiać.
-Wiesz, myślę, że nawet jeśli byś mi coś zrobiła, to okazałoby się to dla ciebie ogromną przyjemnością. - powiedział rozbawiony.
-Przestań! Nawet tak okropnej osobie, jaką jesteś ty, nie chcę zrobić krzywdy! - powiedziałam ze złością.
-Dobra Vilu. Wierzę w ciebie i ci ufam. Dasz radę. - powiedział z troską w głosie. Tym razem trochę mi to pomogło. Podeszłam bliżej chłopaka.
-Jesteś pewien?
-Tak. - odpowiedział.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i wykonałam zadanie. Szczerze mówiąc nie było ono takie straszne. Nie wiem czego się bałam. Kiedy skończyłam, uśmiechnęłam się do siebie. Następnie Leon wstał.
-A nie mówiłem. ? - zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, miałeś rację. - wycedziłam i ruszyłam w kierunku dziewczyn. Po zajęciach poszłyśmy do szatni. Tam się przebrałyśmy i odświeżyłyśmy. Następne lekcje mijały spokojnie.
Po szkole wróciłam do domu z Francescą i Naty. Kiedy byłam już na miejscu wszyscy siedzieli przy stole. Przywitałam się z nimi i zjadłam obiad. Następnie poszłam do swojego pokoju. Tam odrobiłam lekcje i spakowałam się na juto.
Kiedy zegar wskazywał 19:00, mama zawołała mnie na kolacje. Szybko zbiegłam ze schodów. Podczas posiłku opowiadaliśmy sobie nawzajem o swoim dniu. Potem poszłam się wykąpać. Umyłam włosy i zmyłam makijaż. Przebrana w piżamę wskoczyłam do łóżka. No i wtedy zdałam sobie sprawę, że w piątek wyjeżdżam na biwak. To nie byłoby nic strasznego, gdyby nie to, że jadę tam wraz z Verdasem. Na samą myśl o nim zaszkliły mi się oczy. Pomyślałam też o dzisiejszych zajęciach z tańca. Sama siebie nie rozumiałam. Podczas rozmowy przed drugim ćwiczeniem, zapomniałam o wszystkim, co mnie od Leona odpychało. Co się dzieje? To jest nielogiczne. Ja tez mieszam mu w głowie. Raz jestem na niego cięta, a następnym razem w miarę miła. Jednak ja mam wytłumaczenie na swoje zachowanie, a on nie.
Myślałam o tym około 15 minut. Następnie zanurzyłam się w błogim śnie.
===========================================================================
Witajcie :)
Jak Wam się podoba nowy post?
Jak myślicie, co będzie się działo na biwaku?
<3
Odzyskałam LAPTOPA :)
Kolejny post pojawi się dzisiaj lub jutro :)
Cóż, korzystam z tego, że mam na czym pisać. :*
Jeśli macie jakieś uwagi lub pomysły, proszę napiszcie je w komentarzach :)
Mam coś zmienić? - napisz to ;)
KOMENTUJCIE KOCHANI !
Do następnego posta
" OLA "
A jak szybko dodajesz!
OdpowiedzUsuńKocham Cię!
Wrócę!
Melloniasta:*
No jestem. Musiałam nadrobić komentarz. Wszystko pod kontrolą. Śpieszy się, ale i tak napisze kilka słów.
UsuńNo rozdział bomba. I co najlepsze, L i V nie kłócili się jakoś tak jawnie. Było tak... znośnie. Hah Fiolką wylała napój na Verdasa. Omg! I o nim myśli cały czas. Mrau... śliczny ten rozdział.
Pozdro.
Twoja:
Melloniasta:*
No muszę przyznać że jest to mój ulubiony blog
OdpowiedzUsuńrozdział znakomity czekam na next <3
Cuudo
OdpowiedzUsuń*-*
Cudeńko.
OdpowiedzUsuńĆwiczenia z Leonem.
Viola musiała zaufać Verdasowi.
Niech chociarz będzie między nimi ta głupia przyjaźń, a potem małymi kroczkami miłość.
Rozdział wspaniały.
Wrócę jutro, właściwie jeszcze dzisiaj:)
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥