niedziela, 18 października 2015

Rozdział 14 : "Wydaje mi się, że coś do ciebie czuję.."

 Komentujcie --> Motywujcie




Rozdział dedykuję Ally <3

Biwak - część 1

Piątek - dzień wyczekiwany przez wszystkich na całym świecie. Ja również nigdy nie mogę się go doczekać. Jednak dzisiaj sytuacja była odwrotna, z chęcią zmieniłabym piątek na kolejny, nudny poniedziałek.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Gdy otworzyłam oczy, było już jasno.
-Proszę. - szybko rzuciłam. Do pokoju wszedł Fede. - Co ty tutaj robisz.? Ja chce spać!
-Violetto! Jest 8;00! Wstawaj, spóźnisz się! - stwierdził. Szybko zerwałam się z łóżka. Był to zły pomysł, bo zakręciło mi się w głowie. Po chwili wszystko było ok. Przez chwilę pomyślałam, że może lepiej byłoby, gdybym się spóźniła... Ale nie chciałam wystawić moich przyjaciółek.
Kiedy byłam w łazience pomalowałam się i związałam włosy w luźny koczek. Następnie poszłam do garderoby. Tam wybrałam jeansy typu boyfriend, z dużymi dziurami oraz luźną, białą koszulkę z krótkim rękawem. Następnie chwyciłam zapiętą wcześniej walizkę i stojącą obok niej torebkę.
Szybko zeszłam na dół. Cała rodzina siedziała przy stole. Przywitałam się z nimi i włożyłam białe conversy.
-Mamo, dlaczego nikt mnie nie obudził ?!
- Przepraszam Vilu, ale myślałam, że się jeszcze dopakowujesz.. -tłumaczyła kobieta. Przelotnie spojrzałam na zegar. Wskazówki pokazywały 8:20. Miałam 10 minut!
-Fede, jedziemy!? - krzyczałam.
-Tak, chodźmy...
-Violetto, a śniadanie? - powiedziała mama podniesionym głosem. Po jej słowach weszłam do kuchni i chwyciłam jabłko.
- A czy widziałaś, która jest godzina? - spytałam. - Mamo, mam 10 minut.
Po czym podbiegłam do kobiety i mocno ją ucałowałam. To samo zrobiłam z tatą. Potem ostatni raz się z nimi pożegnałam i ruszyłam w kierunku auta.
-Szybciej, szybciej.... - poganiałam brata, który i tak jechał bardzo szybko.
Droga do szkoły zawsze zajmowała nam około 15 minut. Za to dziś mniej więcej 5 minut. Szybko wysiadłam z auta. Zobaczyłam, że na parkingu stoi duży autobus. Federico pomógł mi wyjąć walizkę.
-Dziękuję - powiedziałam do brata - Do zobaczenia w poniedziałek. - mówiłam z trzęsącym się głosem. Nie działo się tak dlatego, że nie lubię rozstawać się z Fede, lecz bałam się jechać bez niego.
- Do zobaczenia Vilu. - rzucił w moją stronę i mocno mnie przytulił. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Wzięłam głęboko wdech. Po kilku sekundach wypuściłam powietrze. Posłałam chłopakowi ciepły uśmiech, a ten wsiadł do auta.
Kiedy się trochę uspokoiłam, powoli obróciłam się w stronę autobusu i osób znajdujących się przy nim. Nagle ruszyłam w tamtym kierunku. Szłam pewnie. Po chwili usłyszałam głos Ludmi.
-Vilu!
-Hej Ludmi! - przywitałam się z przyjaciółką. Następnie do bagażnika autokaru włożyłyśmy nasze walizki. Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, gdy nauczyciel kazał nam wsiadać. Grzecznie posłuchałyśmy go. Powoli weszłyśmy środkowym wejściem. Rozejrzałam się po autobusie. Była tam cała klasa. Spostrzegłam Mika, który do mnie machał, Diego, który posłał do mnie oczko oraz Verdasa. Chłopak siedział na tyle, razem ze swoją paczką. Szybko oderwałam od nich wzrok. Nagle Ludmi pociągnęła mnie za rękę. Dziewczyna znalazła dla nas miejsce. Po krótkiej chwili siedziałyśmy ma swoich miejscach. Ja od okna, ponieważ nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nasze miejsce było wystarczającą daleko od Leona. Mogłam być spokojna.
Podróż trwała ponad godzinę. Gdy zajechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z autokaru i wyciągnęliśmy walizki. Następnie nauczyciel zorganizował zbiórkę.
-Stańcie w szeregu. - nakazał. Wszyscy wykonali jego polecenie.
-  A więc.. Krajobraz, który widzicie za mną, to nasz tymczasowy dom. To tu rozbijemy namioty. Za tym laskiem - wskazał na prawo - znajduje się jezioro. Nie wiem czy ktoś już zauważył, ale tu praktycznie nie ma zasięgu. - powiedział z szyderczym uśmieszkiem. - Więc nie traćcie czasu na jego szukanie. Kolejną ważną rzeczą jest to, że są pewne zasady. Nie palimy, nie pijemy, nie wspomnę o narkotykach... Zrozumiano?! - zapytał. Cała grupa odpowiedziała "tak", chociaż nikt z nas nie wierzył, że to jest możliwe. - A teraz coś miłego, przynajmniej dla was. A więc, nie wyznaczam żadnej ciszy nocnej. Chodzicie spać, o ile będziecie to w ogóle robić. o której chcecie - po tych słowach wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. - Postarajcie się za to wstać do godziny 9:00. Chciałbym was wówczas przeliczyć. - ciągnął. - Śpicie w namiotach, po ile osób sobie życzycie.. Ale proszę, bez żadnych wygłupów! Prowiant będzie nam dowożony codziennie, więc nie umrzemy z głodu. Każdego wieczoru planujemy robić ognisko. Chłopcy zadbali o gitary i teksty piosenek. A jeśli chodzi o jezioro, to ufam wam. Chodzicie kiedy chcecie. Ogólnie robicie co chcecie. Ale pamiętajcie, mam nadzieję, że jesteście dojrzałymi ludźmi. To chyba tyle. Jakieś pytania?
- Czy jest tu jakiś sklep?  - zapytał Mike.
-Najbliższy 3 km stąd. - oznajmił nauczyciel z pogardliwym uśmieszkiem. Zachowywał się, jakby był tu z nami za karę. Pewnie też tak było.
-A więc, rozkładamy namioty! Pomagajcie sobie nawzajem...- oznajmił i wszyscy ruszyliśmy.
Rozkładanie namiotu nie należało do najłatwiejszych czynności. Jednak po 30 minutach męczarni, razem z Ludmi i Larą podołałyśmy temu zadaniu. Dumne włożyłyśmy nasze walizki i torby do środka. Wewnątrz było sporo miejsca. Położyłyśmy się na plecach. Nastała cisza, jednak Lara ją przerwała.
-Dziewczyny, chodźmy zobaczyć jak idzie innym..- powiedziała. Szybko zerwałyśmy się z miejsc i wyszłyśmy z namiotu.
Praktycznie wszyscy rozłożyli już te ustrojstwo. Po naszej prawej stronie, stał namiot Fran, Cami i Naty. Nie wiedziałam natomiast kto rozstawił się po lewej. Dowiedziałam się, kiedy z materiałowego "domku" wyszedł Diego.
-Hej Vilu! - podszedł i mnie objął. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Cześć. - powiedziałam posyłając mu ciepły uśmiech. Nagle zdałam sobie sprawę, że skoro Diego wyszedł z namiotu znajdującego się obok naszego, a on miał zamieszkiwać z Verdasem... To znaczy, że Leon będzie "mieszkał" obok nas! Cicho westchnęłam.
Gdy wszyscy rozłożyli swoje namioty, nauczyciel ponownie zorganizował zbiórkę.
-Gratuluję w miarę sprawnego rozłożenia namiotów. - stwierdził. -  Jest godzina 10:45. Macie czas wolny. Róbcie co chcecie. Możecie pójść nad jezioro, pochodzić po lesie.. Na co macie ochotę. Ale pamiętajcie, macie się nie zgubić!
Z jednej strony podobał się plan opiekuna, czyli "róbcie co chcecie, byle nie nabroić." Z drugiej nie, ponieważ gdybyśmy mieli zorganizowany czas.. nie miałabym czasu gadać z Leonem... Ale cóż. Los tak chciał.
Następnie razem z dziewczynami postanowiłyśmy pójść nad jezioro. W namiocie przebrałyśmy się w stroje kąpielowe. Oczywiście na nie coś jeszcze. Ja wybrałam mój ulubiony, czarny. Na to założyłam jeansowe szorty z wysokim stanem i crop top. Było strasznie gorąco. Gdy wyszłyśmy z materiałowego ustrojstwa, usłyszałam głos Diego. Obróciłam się. Obok niego stał szatyn. Głośno przełknęłam ślinę. Moje serce miało zaraz wyskoczyć.
-Wy też idziecie nad jezioro? - zapytał.
- Tak. Idziemy razem? - zapytała Lara. Z jednej strony byłam jej wdzięczna, bo ja nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Niestety, dziewczyna zaproponowała chłopakom pójście razem nad jezioro. A to oznaczało, że Verdas też idzie.
-No to chodźmy - rzekł Diego.
W pewnym momencie spojrzenia moje i Leona się skrzyżowały. Całe 3 dni z tym chłopakiem to zbyt dużo...
Szliśmy alejką przez las. Pod nogami było pełno korzeni. Ja, jak to ja, cały czas się o coś potykałam. Po 10 minutach marszu byliśmy już na miejscu. Chłopcy od razu zaczęli zdejmować koszulki. Cicho pisnęłam, gdy zobaczyłam ciało szatyna. Było idealne. Przymknęłam na chwile oczy. Musiałam się odciąć od tego wszystkiego. Chociaż na moment.
-Idziecie? - zapytał Diego.
-Jasne!  - odpowiedziała Fran, Cami i Lara.
- A wy? - dopytał wskazując na mnie, Ludmi i Naty.
-Nie wiem jak dziewczyny, ale ja może później dołączę. - stwierdziłam.
-Ok. - rzucił w naszą stronę. Nie minęła minuta, a dziewczyny już stały w samym bikini. Następnie razem z Diego i Leonem pobiegły w kierunku wody.
Razem z dziewczynami, na ciepłym piasku rozłożyłyśmy swoje ręczniki. Po chwili już na nich leżałyśmy. Włożyłam słuchawki w uszu. Zdjęłam też bluzkę. Następnie na nos włożyłam okulary przeciwsłoneczne. Po kilku sekundach do moich uszu dotarły pierwsze dźwięki piosenki.
Leżałam na brzuchu, jednak twarz miałam podpartą o ręce. Cały czas obserwowałam dobrze bawiących się przyjaciół. Kiedy znudził mnie ten widok, przewróciłam się na plecy. Moja skóra łapała wszystkie witaminy... Na chwilę zerknęłam na dziewczyny. Naty czytała książkę, Ludmi chyba spała... Ponownie zamknęłam powieki.
Leżałam tak może z 20 minut. W końcu postanowiłam się ruszyć. Szturchnęłam Ludmi.
-Ej, dziewczyny idziecie na pomost?- zapytałam.
-Ja chyba zostanę, ale jeśli chcecie to idźcie. - powiedziała Natalia.
- To ja pójdę z tobą. - oznajmiła blondynka. Szybko wstałyśmy i ruszyłyśmy w kierunku pomostu. Idąc, czułam przyjemnie ciepłe otulenie przez piasek. Gdy znalazłyśmy się na obiekcie, usiadłyśmy gdzieś w połowie. Spuściłyśmy wolno nasze nogi. Palcami u stóp dotykałam chłodnej tafli wody.
-Vilu, czemu masz taki zły humor? - zapytała Ludmiła.  Nie mogłam być z nią szczera. Co prawda niczego nie obiecywałam Leonowi, ale wolałam zachować tą informację dla siebie.
-Wiesz, mam kilka niewyjaśnionych spraw. - po tych słowach przelotnie spojrzałam na dobrze bawiącego się z przyjaciółmi Verdasa. Cicho westchnęłam. - Ale nie martw się. Niedługo wszystko się wyjaśni..
-To dobrze, bo chcę, żeby wróciła stara Violetta!  - powiedziała z entuzjazmem. Mocno ją przytuliłam.
-Dziewczyny, chodźcie do nas! Woda jest cudowna! - zapewniał Diego znajdujący się w jeziorze.
-W to nie wątpię! - odpowiedziałam. Następnie spojrzałam na Ludmi. Dziewczyna patrzyła na mnie błagającym wzrokiem.
-No idź ! - powiedziałam z wielki uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zdjęła zwiewną sukienkę i wskoczyła do wody.
-Vilu! Oni mówili prawdę. Woda jest cieplutka... - tłumaczyła.
-Może później do was dołączę. - oznajmiłam.
Siedziałam na pomoście i przyglądałam się tafli wody. Myślałam. Robiłam to już od dobrych 15 minut. Nagle poczułam na plecach zimne i mokre dłonie. Nim się obejrzałam, byłam w wodzie. Wszyscy zaczęli krzyczeć i bić brawo. Spojrzałam na pomost. To Diego! Ja mu dam. Chłopak wskoczył do wody. Szybko do niego podpłynęłam. Złapałam go za kark. Oblewałam go wodą. On "błagał " o litość.
-Nie Vilu! Proszę. Zostaw mnie!  - krzyczał udając głos dziewczyny. Śmialiśmy się. Byłam mu wdzięczna za to, że wrzucił mnie do wody, bo dobrze się bawiłam. Po chwili wskoczyłam mu na barana. Można powiedzieć, że bawiliśmy się jak małe dzieci. Śmialiśmy się, krzyczeliśmy, oblewaliśmy wodą, podtapialiśmy. Po chwili do naszej dwójki dołączyła Ludmiła. Świetnie się bawiliśmy.
Potem Diego wpadł na pomysł. Wyszedł z wody. Ruszył w kierunku pomostu. Nagle zaczął biec. Gdy już znajdował się na końcu, wskoczył do wody. Wszyscy zaczęliśmy klaskać i śmiać się. Następnie skoczyła Camila i Fran. Później Verdas. Następnie Lara. Kiedy przyszła kolej na mnie i Ludmi, wyszłyśmy z wody. Szybko ściągnęłam przemoczone szorty. Zostałam w samym bikini. Po chwili zaczęłyśmy biec. Po pewnym czasie znalazłyśmy się w wodzie. Nie wiem dlaczego, ale czułam się jak za starych, dobrych lat. Zawsze, razem z Sarą i resztą moich przyjaciół z Barcelony wyjeżdżaliśmy na takie biwaki.
Po kąpieli w chłodnym jeziorze, poszliśmy się osuszyć. Siedzieliśmy na nagrzanym pomoście. Początkowo owinęłam się ręcznikiem. Po chwili jednak zrzuciłam go, bo zrobiło mi się gorąco. Siedziałam sobie razem z Larą i Diego. Rozmawialiśmy. Nagle Fran, znajdująca się na plaży, zawołała dziewczynę.
-Przepraszam, ale wołają mnie. - oznajmiła i wstała.
-Nie ma sprawy. Biegnij. - rzuciłam do Lary.
Kiedy zostałam sam na sam z Diego, czułam się trochę skrępowana.
-Vilu... - zaczął chłopak. Po chwili złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałam  co on chce zrobić. Już miałam wybuchnąć śmiechem, ale pomyślałam, że byłby to brak szacunku z mojej strony.
- Diego, o co chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
-Violetto, od jakiegoś czasu próbuję ci coś powiedzieć... - zaczął. Wytrzeszczyłam oczy. Czy on chce mi coś tu wyznać?! O nie...  - Chodzi o to, że od kiedy przyjechałaś tu, do Buenos Aires, moje życie się zmieniło. Wiesz,  wydaje mi się, że coś do ciebie czuję. Czekałem na odpowiedni moment... - ciągnął. Nie wiedziałam co powiedzieć. Kompletnie mnie zatkało.
-Diego... Ja naprawdę cię lubię. Ale jako najlepszego przyjaciela. I nic więcej. Przepraszam, ale ja do ciebie nic nie czuje...- chłopak cały czas na mnie patrzył.
-Wiesz, myślałem, że te nasze przytulania, długie i szczere rozmowy... Uważałem, że to coś znaczy.,
-Ależ znaczy! Potrzebowałam, potrzebuję i będę potrzebowała takiego genialnego przyjaciela jak ty. Naprawdę uwielbiam cię i kocham, ale jako przyjaciela. I tylko przyjaciela. - stwierdziłam patrząc mu głęboko w oczy. Było mi trochę głupio. Chłopak się we mnie zauroczył... A ja mu takie rzeczy wale w twarz. No ale musiałam go uświadomić!
-Rozumiem. Zapomnij o tym, co powiedziałem przed chwilą, ok? - po tych słowach posłałam mu ciepły uśmiech.
-Idziemy do nich? - zapytałam wskazując grupę przyjaciół siedzących na plaży.
-Jasne.
Wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku znajomych. Po drodze założyłam wyschnięte już szorty. Idąc objęłam pocieszająco Diego. Następnie szepnęłam do niego.
-Przyjaciele?
-Z przyjemnością. - stwierdził. Następnie mocno go przytuliłam. Gdy znaleźliśmy się w gronie przyjaciół, każdy patrzył na nas podejrzliwym wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam.
-O co chodzi?!
Momentalnie wszyscy spuścili swój wzrok na złoty piasek. Wydawało mi się to śmieszne, więc zaczęłam się śmiać. Po chwili inni dołączyli do mnie. Siedzieliśmy i gadaliśmy przez następną godzinę. Potem ruszyliśmy w kierunku pola namiotowego. Tam zjedliśmy przywieziony przez catering obiad. Po posiłku postanowiliśmy zagrać w siatkówkę. Siatka była już rozstawiona na plaży. Poszliśmy tam całą klasą. Następnie wybraliśmy drużyny. Na szczęście, Leon był w przeciwnej. Graliśmy bardzo długo. Ostatecznie wygrała drużyna Verdasa.
Robiło się już ciemno, więc wróciliśmy do "obozu". Tam czekała na nas kolacja. Później chłopcy rozpalili ognisko. Robiło się już chłodno, więc założyłam za gorę od bikini bluzkę i ciepłą bluzę.
Siedzieliśmy wokół żarzącego się ognia. Ciepło, bijące od niego, pieściło moją twarz. Tak właśnie minął wieczór.
Około 23:00 położyłyśmy się spać. Niektórzy jeszcze siedzieli przy gasnącym ognisku. Owinięta ciepłym śpiworem zasnęłam.
Nagle się obudziłam. Odblokowałam telefon. Była 2:00. Próbowałam zasnąć, ale mi nie wychodziło. Ostatecznie postanowiłam się przejść. Wiem, było to bardzo nieodpowiedzialne, przecież jesteśmy w lesie!  Ale wówczas mnie to nie obchodziło. Ubrana w szorty i ciepłą bluzę, dyskretnie wyszłam z namiotu. Ognisko już zgasło. Postanowiłam przejść się nad jezioro. Na szczęście droga do niego była oświetlona latarniami. Szłam i wdychałam orzeźwiające powietrze. Kiedy mijałam granicę lasu z jeszcze ciepłym piaskiem, usłyszałam dźwięk gitary. Przestraszyłam się. Szybko rozejrzałam się wokół. Nagle spostrzegłam postać siedzącą na pomoście. Ktoś grał na gitarze i śpiewał. Z zaciekawieniem podeszłam trochę bliżej, jednak ten ktoś mnie nie zauważył. Gdy się przyjrzałam, dostrzegłam nikogo innego, tylko Leona Verdasa. Cicho sobie podśpiewywał. Już miałam zawracać, kiedy pod moimi stopami pękła jedna z gałęzi. Chłopak szybko się obrócił w moją stronę. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Violetta?! - powiedział głośno. Nie miałam wyjścia. Weszłam na pomost i ruszyłam w jego kierunku. Gdy już byłam obok niego powiedziałam:
-Leon? Co ty tutaj robisz?
-Chciałem zapytać się o to samo...
-Ty też nie możesz spać? - zapytałam siadając na drewnianych deskach.
-Jak widzisz. - posłał mi ciepły uśmiech. - Vilu..
-Ciii... - uciszyłam go.  - Nie rozmawiajmy o tym teraz. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak przytaknął. Siedzieliśmy w milczeniu. Z każdej strony otaczał nas mrok. Wielki księżyc znajdował się na granatowym niebie. Leon cicho grał na gitarze.
-Przy mnie jesteś inny. -stwierdziłam.
Leon spojrzał na mnie delikatnie.
-Dlaczego? - ciągnęłam.
- Nie wiem. Przy tobie, Fran, Diego i reszcie czuję się sobą.
-To dlaczego zadajesz się z Mikiem i tymi matołami?!
-Tak wyszło. Wiesz, lubię go. On jest naprawdę w porządku. - po jego słowach wytrzeszczyłam oczy. Chłopak się zaśmiał.
-Naprawdę. On przy tobie zachowuje się jak kompletny idiota, bo się w tobie podkochuje... - ciągnął z rozbawieniem w głosie.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. O tej godzinie nie miałam do tego głowy.
-Wiesz, ja chyba już pójdę. - stwierdziłam.
-Jasne. Dobranoc. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-A ty nie idziesz?
-Ja jeszcze chwilę tu posiedzę.
-Jak chcesz. - po tych słowach ruszyłam w kierunku namiotu.
Po kilku minutach marszu, byłam na miejscu. Weszłam do środka i ułożyłam się wygodnie. Ponownie zanurzyłam się we śnie.




***********************************************************************************









Hejka :*
Tak się prezentuje kolejny rozdział. 
Mam nadzieję, że się Wam spodobał. 
:D

Co będzie się działo dalej?
Co myślicie o wyznaniach Diego?
-------

Kochani, dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim postem!
Jesteście najlepsi :*

Mam nadzieję, że pod tym będzie ich równie dużo :)

Kocham 
Całuję
Pozdrawiam
Czekajcie na next :)
(może w tygodniu)
<3 

* OLA *

9 komentarzy :

  1. Zajebisty Rozdział!
    Czekam na kolejny kochanna! :*
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  2. znakomity jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj kicia! ♡♡♡
    Piękny rozdział. Biwak. Mmm... ciekawie.
    O tak długo czekałam na normalną rozmowę L i V! Ah, jaka radość! Nareszcie rozmawili jak kulturalni ludzie! Aplauz dla nich!
    Jesteś super! I ja naprawdę nie mogę żyć bez Twojego bloga. Wpadam tu codziennie.
    Taki mój nałóg
    Dzięki też, że wpadasz do mnie. To miłe.
    Świetnie opisany pierwszy dzień biwaku.
    Dodaj szybko next.
    Please!
    Czekam i weny życzę.
    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera! Już jest biwak!
    Głupawka część dalsza xD
    Hm... Lepiej skończę komentarz, bo jeszcze coś palnę i zabronisz mi komentować swoje cuda.
    Czekam na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj... dziękuję że ta perełka jest dedykowana mnie ♥
    Leon i Viola xD
    A już myślałam, że weźmiesz tok myślenia Leona i będziesz opisywała jak to Verdasą podnieca prawie nagie ciało Castillo xDD No co? XD
    Dobra xD Nie mam jak napisać coś sensownego xD
    ****
    Kocham
    Całuję
    Pozdrawiam
    Ally ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny.
    Widzę, że pomału relacje V i L są lepsze.
    Czego bardzo się cieszę.
    Diego wyznaje uczucia Vils. Viola nic do niego nie czuje.
    Biwak.
    Kocham♥
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki♥♡♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka