♥ ♥ ♥
Obudziło mnie poranne słońce. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili usłyszałam dźwięk budzika. Szybko go wyłączyłam, strasznie nie lubię tego dźwięku. Następnie lekko się przeciągnęłam. Gdy wstałam, założyłam ciepłe kapcie i ruszyłam do łazienki w celu odświeżenia się.
Obudziło mnie poranne słońce. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili usłyszałam dźwięk budzika. Szybko go wyłączyłam, strasznie nie lubię tego dźwięku. Następnie lekko się przeciągnęłam. Gdy wstałam, założyłam ciepłe kapcie i ruszyłam do łazienki w celu odświeżenia się.
Lustro, to przedmiot, przed którym nic nie ukryjesz. Tak też było w moim przypadku. Patrzyłam na swoje odbicie z niedowierzaniem. Nie pamiętam kiedy ostatnio nie suszyłam włosów po umyciu. Zapomniałam już co się z nimi dzieje, gdy pozwolę im samodzielnie wyschnąć. W tym momencie sobie przypomniałam. Moje włosy wyglądały strasznie! I to ładnie mówiąc. Cicho westchnęłam. Oparłam się bezradnie o umywalkę. - Jak ja wyglądam.. - powiedziałam do siebie. Nie minęła minuta, a ja już stałam z prostownicą w ręku. Po 15 minutach działania, osiągnęłam upragniony stan.
- Ujdzie - powiedziałam sama do siebie. Następnie pomalowałam się i wybrałam ubranie. Gdy założyłam już spódniczkę w kolorze pudrowego różu i miętową koszulę w delikatne kwiatuszki, użyłam perfum. Potem chwyciłam torbę z książkami i zeszłam na dół.
W jadalni nikogo nie było. Zdezorientowana weszłam do kuchni. Spotkałam tam Olgę.
-Dzień dobry słoneczko! - powiedziała zawsze wesoła kobieta.
-Dzień dobry. Olgo gdzie są wszyscy ?
-Twoi rodzice musieli wcześniej pojechać do pracy. Za to Fede jeszcze nie zszedł z góry.
-Aha, Dziękuję.
-Violetto, co chcesz zjeść?
-Wiesz, chyba zjem jakiś owoc. Nie jestem zbyt głodna. - po tych słowach chwyciłam banana i wyszłam z kuchni. Następnie usiadłam na kanapie w salonie. Odblokowałam telefon. Weszłam na FB. Zobaczyłam, że Diego dodał nowe zdjęcie. Podpisał je "kolacja z mistrzem". Przewinęłam w dół. Moim oczom ukazała się fotografia przedstawiająca Diego, Ludmi, Fran, Naty, Larę, Cami i Leona, siedzących w jakiejś restauracji. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Od razu polubiłam zdjęcie. Potem przejrzałam instagrama.
Chwilę później usłyszałam głos Fede.
-Hej Vilu!
-Cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Wiesz, chyba pójdę dziś do szkoły pieszo. - oznajmiłam i wstałam z miejsca.
-Jesteś pewna?
-Tak. Do zobaczenia po szkole. - oznajmiłam i wyszłam.
Włożyłam do uszu słuchawki. Puściłam piosenkę Ed'a Sheeran'a, którą musieliśmy zinterpretować razem z Verdasem.
Po 25 minutach szybkiego marszu byłam już w szkole. Jednak praktycznie nikogo jeszcze tam nie było. Wyszłam więc ze szkoły. Postanowiłam skorzystać z pięknej pogody i usiadłam na ławeczce przy wejściu. Oparłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Mijały minuty. Następnie zaczęłam nucić piosenkę "En mi mundo". Siedziałam tak z 10 minut. Potem otworzyłam oczy. parking nadal był pusty. Przymknęłam ponownie powieki. Słońce pieściło moją twarz. Uśmiechałam się i nadal cicho śpiewałam.
Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Nie chciałam jednak otwierać oczu, było mi tak dobrze. - To pewnie ktoś, kogo nie znam- pomyślałam.
-Hej Vilu.
-Dzień dobry słoneczko! - powiedziała zawsze wesoła kobieta.
-Dzień dobry. Olgo gdzie są wszyscy ?
-Twoi rodzice musieli wcześniej pojechać do pracy. Za to Fede jeszcze nie zszedł z góry.
-Aha, Dziękuję.
-Violetto, co chcesz zjeść?
-Wiesz, chyba zjem jakiś owoc. Nie jestem zbyt głodna. - po tych słowach chwyciłam banana i wyszłam z kuchni. Następnie usiadłam na kanapie w salonie. Odblokowałam telefon. Weszłam na FB. Zobaczyłam, że Diego dodał nowe zdjęcie. Podpisał je "kolacja z mistrzem". Przewinęłam w dół. Moim oczom ukazała się fotografia przedstawiająca Diego, Ludmi, Fran, Naty, Larę, Cami i Leona, siedzących w jakiejś restauracji. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Od razu polubiłam zdjęcie. Potem przejrzałam instagrama.
Chwilę później usłyszałam głos Fede.
-Hej Vilu!
-Cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Wiesz, chyba pójdę dziś do szkoły pieszo. - oznajmiłam i wstałam z miejsca.
-Jesteś pewna?
-Tak. Do zobaczenia po szkole. - oznajmiłam i wyszłam.
Włożyłam do uszu słuchawki. Puściłam piosenkę Ed'a Sheeran'a, którą musieliśmy zinterpretować razem z Verdasem.
Po 25 minutach szybkiego marszu byłam już w szkole. Jednak praktycznie nikogo jeszcze tam nie było. Wyszłam więc ze szkoły. Postanowiłam skorzystać z pięknej pogody i usiadłam na ławeczce przy wejściu. Oparłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Mijały minuty. Następnie zaczęłam nucić piosenkę "En mi mundo". Siedziałam tak z 10 minut. Potem otworzyłam oczy. parking nadal był pusty. Przymknęłam ponownie powieki. Słońce pieściło moją twarz. Uśmiechałam się i nadal cicho śpiewałam.
Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Nie chciałam jednak otwierać oczu, było mi tak dobrze. - To pewnie ktoś, kogo nie znam- pomyślałam.
-Hej Vilu.
Szybko otworzyłam oczy. Jednak żeby coś zobaczyć musiałam je zmrużyć. Po krótkiej chwili moim oczom ukazał się Leon.
-Cześć Leon- powiedziałam cicho. Byliśmy kompletnie sami. - Przepraszam, ale muszę już iść - wytłumaczyłam i wstałam. Już miałam iść, kiedy nagle szatyn chwycił mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego pytająco.
-Violetto, mówiłaś, że nie masz już sił uciekać przede mną... -tłumaczył. Szybko wyrwałam swój nadgarstek z jego uścisku.
-Wiem co powiedziałam. Nie kłamałam, ale nie chce psuć sobie dobrego, jak na razie, humoru. -powiedziałam i odeszłam.
Nagle poczułam, że burczy mi w brzuchu. Ruszyłam więc w kierunku baru. Tam kupiłam sobie koktajl truskawkowy. W pewnym momencie pomyślałam o dniu, w którym oblałam tym napojem Verdasa. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szłam sobie korytarzem. Nagle spotkałam dziewczyny.
-Vilu! -krzyknęły.
-Hej! - podbiegłam do nich.
-Co u ciebie?
- Wszystko dobrze. A u was? -zapytałam.
-U nas też dobrze. - odpowiedziała Camila za całą grupę.
-Jak tam było wczoraj? Gdzie świętowaliście? - dopytywałam.
-Wiesz, było super. Szkoda, że z nami nie poszłaś - oznajmiła Naty. - Poszliśmy do tajskiej restauracji. Jedzenie było naprawdę genialne.
-To świetnie - powiedziałam. Następnie ruszyłyśmy w stronę sali matematycznej. Kiedy zadzwonił dzwonek weszliśmy do sali. Jak zawsze, siedziałam z szatynem. Chłopak jednak nic nie mówił. Wydawał się być myślami gdzie indziej.
Po matematyce wyszłam z klasy. Szłam korytarzem z Larą i Ludmi, kiedy nagle zatrzymał mnie nauczyciel hiszpańskiego.
-Violetto, przyjdź proszę po lekcjach do sali numer 201. Muszę ci przekazać pewne zaległe materiały.
-Dobrze. Na pewno przyjdę. - odpowiedziałam.
Następną lekcją była geografia. Siedziałam na niej znudzona. Nie lubiłam tego przedmiotu. Całą lekcję rysowałam coś na marginesie. Leon czasami na mnie spoglądał. Kiedy wreszcie doczekałam się końca lekcji, powoli spakowałam książki. Następnie poczekałam na koleżanki. Razem ruszyłyśmy w kierunku kolejnej sali. Po drodze zahaczyłyśmy o łazienkę.
Następną lekcją była historia. Gdy weszliśmy do sali i usiedliśmy na miejscach, do sali wszedł dyrektor szkoły. Wszyscy stali z miejsc.
-Kochani, nie ma dzisiaj pani od historii. Możecie zostać w sali, pójść do biblioteki lub na salę gimnastyczną, o ile jest wolna. Jeśli chcecie, macie możliwość dokończenia jakichś projektów z zajęć wokalnych lub tanecznych. - oznajmił. Od razu do głowy wpadł mi pomysł. Mogłabym pójść z Leonem do sali muzycznej, by poćwiczyć i zinterpretować piosenkę. Mieliśmy zrobić to na własną rękę, ale jeśli jest okazja zrobić to w szkole... nie mam nic przeciwko.
Szybko spojrzałam na Verdasa.
-Moglibyśmy pójść do sali muzycznej poćwiczyć piosenkę.
-Dobry pomysł. - potwierdził. Następnie ruszyliśmy w kierunku dyrektora. Poprosiliśmy go o zgodę. Ten nam pozwolił. Nie chciałam zostawać sam na na sam z szatynem, ale nie miałam innego wyjścia. Po chwili wyszliśmy z sali. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Gdy doszliśmy do odpowiedniej sali, upewniliśmy się, cz nikogo w środku nie ma. Następnie weszliśmy do środka. Leon chwycił gitarę i wyjął z teczki tekst piosenki i chwyty. Spojrzał na mnie.
-Na początku śpiewamy czy interpretujemy?
-Obojętnie. - stwierdziłam. Byłam trochę skrępowana.
-Ok. To może zaśpiewajmy. - potrząsnęłam twierdząco głową. Nagle, do moich uszu doszły pierwsze dźwięki. Przymknęłam oczy. Leon pięknie grał. Po chwili spojrzałam na Verdasa. Był uśmiechnięty. Momentalnie zaczął śpiewać. Po jakimś czasie dołączyłam do niego. Śpiewając patrzyłam mu głęboko w oczy. Tak jakby, zapominałam o wszystkich krzywdach i żalach. Uważałam, że wyszło nam bardzo dobrze. Nim się zorientowałam, skończyła się piosenka. Odchrząknęłam spojrzałam na podłogę.
-Myślę, że poszło nam bardzo dobrze. - stwierdził.
-Też tak myślę.
-To teraz interpretacja?
-Tak - odpowiedziałam. Po chwili usiedliśmy na krzesłach. Wyjęłam długopis. - Zaczynamy?
-Jasne - posłał mi ciepły uśmiech. Na jego policzkach ponownie pojawiły się urocze dołeczki. Szybko spojrzałam na tekst.
Leon przeczytał pierwszą zwrotkę.
-Jak myślisz, co on chce przekazać? - spytał.
-Myślę, że mówi on o tym, że pomimo tego, że miłość czasem bywa bolesna, jest najlepszą rzeczą jaką ma i spotkał w swoim życiu. - oznajmiłam. Leon cały czas mi się przyglądał. Ja jednak ani razu nie spojrzałam mu w oczy. Chłopak nagle się ocknął i zapisał to, co mówiłam. Po chwili ja przeczytałam refren.
-A więc, co chce przekazać ? - zapytałam.
-Uważa, że najlepszą formą uwiecznienia pięknych chwil jest fotografia. Więc, kiedy jego nie będzie przy niej lub gdy się pokłócą, powinna trzymać ich wspólne zdjęcie przy sobie. póki się nie spotkają. Na nim, zawsze są uśmiechnięci i szczęśliwi. - stwierdził szatyn. Zapisałam to, co powiedział.
Następnie on przeczytał zwrotkę. Od razu zaczęłam interpretować.
- On chce powiedzieć, że miłość ulecza ból fizyczny i duchowy... -chciałam kontynuować, ale szatyn mi przerwał.
-Że z miłością żyje się łatwiej..- ciągnął. Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Tym razem to ja mu przerwałam.
-I że miłość, to jedyna rzecz..- ciągnęłam, ale on ponownie mi przerwał.
-Jaką zabierzemy do grobu. - zakończył. Patrzyłam na niego. Nie mogłam uwierzyć, że jest on w stanie powiedzieć tyle słów o miłości. Przecież on prawdopodobnie nie poznał prawdziwej miłości do dziewczyny. Zawsze bawił się ich kosztem, rozkochiwał w sobie. Co prawda, ja też nigdy nie pokochałam żadnego chłopaka, z którym byłam. No może się zauroczyłam.
Potem przeczytałam ostatnie wersy piosenki.
- Mówi on o tym, że ranią tylko słowa. To one krwawią i zadają ból. - zaczął.
- Pomimo wszystkich krzywd wyrządzonych sobie nawzajem, zawsze będzie ją kochał. - uzupełniłam.
-Chce też powiedzieć, że zawsze będzie na nią czekał. I kiedy jest daleko...- powiedział.
- Zawsze myśli o tym, jak .. - na tych słowach się zatrzymałam.
-Jak ją całował. - dopowiedział i spojrzał na mnie. - Pod latarnią, gdy byli otoczeni mrokiem..
-Pamięta też, jak przez telefon mówiła mu "poczekaj, aż wrócę do domu.'- zakończyłam.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle odchrząknęłam. Obydwoje spuściliśmy wzrok. Zapisałam, to co przed chwilą mówiliśmy. Nagle usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na chłopaka.
-To ja lecę. - pożegnałam się i wyszłam z pomieszczenia.
Na korytarzu spotkałam Diego. Podszedł do mnie i mnie przytulił. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Mocniej się w niego wtuliłam.
-Jak tam interpretacja? - spytał.
-Dobrze. Już skończyliśmy.
Po chwili oderwałam się od niego.
-Teraz mamy w-f? - zapytałam.
-Tak. Idziemy? - po tych słowach kiwnęłam twierdząco głową.
Po kilku minutach byłam w szatni. Dziewczyny zdążyły się już przebrać. Kiedy i ja zmieniłam strój, razem wyszłyśmy na boisko. Było bardzo ciepło. Na nasze nieszczęście, nauczyciel kazał nam biegać.
Po lekcji, wróciłyśmy do szkoły. Odświeżyłyśmy się i przebrałyśmy. Gotowe, poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Potem usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Dziewczyny o czymś rozmawiały, jednak ja cały czas miałam przed oczami twarz Verdasa. Myślałam o biwaku, o naszej nadchodzącej rozmowie oraz o lekcji, na której razem interpretowaliśmy piosenkę. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie ucisk na ramieniu. Obejrzałam się. To był Fede.
-Fede?
-Mi też cie miło widzieć Vilu.. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Coś się stało?
-Nic, chciałem sprawdzić, czy bezpiecznie dotarłaś do szkoły.
-Jak widzisz, jestem cała i zdrowa. - mówiłam uśmiechając się.
-Cieszę się. - powiedział. - Wracasz ze mną?
-Wiesz, chyba znowu się przejdę. Dobrze mi to zrobi. - stwierdziłam.
-Ok. Jak chcesz. To do zobaczenia w domu. - powiedział i odszedł.
W tym samym czasie mój wzrok przeniósł się na Ludmiłę. Dziewczyna ponownie odprowadzała chłopaka wzrokiem. Lekko się zaśmiałam. Dziewczyna się ocknęła i spojrzała na mnie. Śmiesznie poruszałam brwiami. Ta wywróciła teatralnie oczami.
Po lunchu mieliśmy angielski. Nauczycielka była bardzo młoda. Miała może góra 23 lata. Kolejnym i ostatnim przedmiotem był WOS. To właśnie wtedy, zdałam sobie sprawę, że biwak jest już jutro. Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddychałam miarowo. Po chwili trochę się uspokoiłam. Gdy lekcja się skończyła Verdas rzucił szybko "do jutra" i wyszedł szybko z sali. Nie rozumiałam jego zachowania. -Gdzie się tak spieszy? Może ma trening? - pomyślałam i zaczęłam się pakować. Gdy razem z dziewczynami szłyśmy w kierunku wyjścia, przypomniałam sobie o prośbie nauczyciela hiszpańskiego.
-Dziewczyny, przypomniałam sobie, że miałam odebrać jakieś materiały od nauczyciela hiszpańskiego. Idźcie beze mnie. - stwierdziłam.
-Na pewno? Możemy na ciebie poczekać... -ciągnęła Lara.
-Nie. Idźcie. Jeszcze się zdzwonimy. - rzuciłam - To pa!
-Cześć! - odpowiedziały, a ja zawróciłam się.
Szłam i szukałam sali numer 201. Kiedy ją znalazłam, chwyciłam delikatnie za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Nie byłam przecież pewna, czy nauczyciel skończył już lekcję. Po chwili moim uszom dobiegła jakaś rozmowa.
-Leon, ty chyba nie mówisz na serio...-usłyszałam głos kobiety, jakby znajomy. Jednak mnie bardziej dziwiło imię wypowiedziane przez nią.
-Mówię całkowicie serio. Z nami koniec! Daj mi spokój! - usłyszałam bardzo dobrze mi znajomy, męski głos. Serce zaczęło mi szybciej bić. - O czym oni mówią? O jakim końcu? - myślałam. Postanowiłam wyjrzeć przez lukę w drzwiach. Gdy to zrobiłam, moim oczom ukazał się Verdas i nasza nauczycielka angielskiego. Nagle kobieta położyła swoją dłoń na jego policzku. Ten szybko ją z niego zdjął. Nie wiem dlaczego, ale weszłam do sali, jednak oni mnie nie zauważyli.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Jesteś nienormalna.
-Leon, kochanie... - kobieta zaczęła się do niego zbliżać, chciała go pocałować. Chłopak szybko odwrócił głowę. Właśnie wtedy mnie zobaczył. Wiem, że w moich oczach malował się strach, przerażenie i niedowierzanie. Za to w jego, żal. Przymknęłam oczy i potrząsnęłam głową, jakbym chciała usunąć tą sytuację z głowy.
-Violetta.. - powiedział szatyn.
Szybko wybiegłam z sali. Byłam przerażona.- O co tu chodzi?! - pomyślałam.
-Vilu! Zatrzymaj się! - krzyczał Leon. Oczywiście nie miałam takiego zamiaru. Niestety, nie należałam do osób szybko biegających. Chłopak mnie dogonił. Chwycił mnie za rękę. Szybko się wyrwałam. Stał obok mnie. Zaczęłam się cofać. Po chwili poczułam za plecami ścianę. Głośno przełknęłam ślinę. Nie bałam się Leona. Obawiałam się prawdy. Cała drżałam. Byłam przerażona tym, co przed chwilą zobaczyłam.
-Violetto.. -zaczął. Jego głos drżał.
Chłopak był ode mnie sporo wyższy, więc patrzyła na mnie z góry. Był bardzo blisko mnie. Jedną ręką oparł się o ścianę, drugą trzymał przy sobie.
- Leon,.. O co tu chodzi!? - powiedziałam. Chłopak przymknął oczy. - Czy ty byłeś w związku, czy w jakiejś niezrozumiałej dla mnie relacji, z naszą nauczycielką angielskiego?! - zapytałam.
- Vilu, nie chce teraz o tym rozmawiać. Jedyne, czego teraz potrzebuje, to usłyszeć od ciebie, że nikomu nie powiesz o tym, co przed chwilą widziałaś... - oznajmił. Po chwili spojrzał na mnie błagającym wzrokiem. Jego oczy były przepełnione żalem.
-Kiedy zamierzasz mi to wszystko wyjaśnić?! - krzyknęłam. Chłopak spojrzał na ziemie.
-Violetto, wiem, że teraz się pewnie mnie boisz, czujesz obrzydzenie... Ale wytłumaczę ci to kiedy indziej, dobrze? - jego głos był przerażający. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał tak bezradnie...
-Leon, nie boję się ciebie. Boję się tego, czego nie chcesz mi powiedzieć... - wytłumaczyłam. I nagle, nie wiem dlaczego, moja dłoń znalazła się na policzku szatyna. Patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Przepraszam, ale nie mogę...Przynajmniej nie teraz. - powiedział. Nagle na jego plecami zobaczyłam nauczycielkę angielskiego. Szybko zdjęłam swoją dłoń z ciepłego policzka Verdasa. Leon zauważył przerażenie w moich oczach. Szybko się obrócił.
-Przepraszam, muszę już iść. - stwierdziłam i czym prędzej ruszyłam ku wyjściu.
Wracałam do domu pieszo. Całą drogę myślałam o tej dziwnej sytuacji. Dlaczego, kiedy tylko poznałam szatyna, moje życie się tak bardzo skomplikowało!? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony uważałam Leona za najgorszego człowieka na ziemi. Romans z nauczycielka?! To jest chore. Z drugiej strony, próbowałam go zrozumieć. Kiedy rozmawialiśmy na korytarzu, było mi go żal.
Gdy byłam już w domu, ruszyłam na górę. Nie miałam ochoty nic jeść. Leżałam bezczynnie na łóżku i myślałam. Mój strach pogłębił się jeszcze bardziej, gdy przypomniałam sobie o biwaku.
Po godzinie leżenia, zaczęłam się pakować. Gdy już to zrobiłam zeszłam na kolację. Cały wieczór milczałam. Moje myśli były gdzieś indziej. Po posiłku przygotowałam się do snu. Następnie sprawdziłam, czy wszystko spakowałam. Potem poszłam spać.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Następną lekcją była historia. Gdy weszliśmy do sali i usiedliśmy na miejscach, do sali wszedł dyrektor szkoły. Wszyscy stali z miejsc.
-Kochani, nie ma dzisiaj pani od historii. Możecie zostać w sali, pójść do biblioteki lub na salę gimnastyczną, o ile jest wolna. Jeśli chcecie, macie możliwość dokończenia jakichś projektów z zajęć wokalnych lub tanecznych. - oznajmił. Od razu do głowy wpadł mi pomysł. Mogłabym pójść z Leonem do sali muzycznej, by poćwiczyć i zinterpretować piosenkę. Mieliśmy zrobić to na własną rękę, ale jeśli jest okazja zrobić to w szkole... nie mam nic przeciwko.
Szybko spojrzałam na Verdasa.
-Moglibyśmy pójść do sali muzycznej poćwiczyć piosenkę.
-Dobry pomysł. - potwierdził. Następnie ruszyliśmy w kierunku dyrektora. Poprosiliśmy go o zgodę. Ten nam pozwolił. Nie chciałam zostawać sam na na sam z szatynem, ale nie miałam innego wyjścia. Po chwili wyszliśmy z sali. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Gdy doszliśmy do odpowiedniej sali, upewniliśmy się, cz nikogo w środku nie ma. Następnie weszliśmy do środka. Leon chwycił gitarę i wyjął z teczki tekst piosenki i chwyty. Spojrzał na mnie.
-Na początku śpiewamy czy interpretujemy?
-Obojętnie. - stwierdziłam. Byłam trochę skrępowana.
-Ok. To może zaśpiewajmy. - potrząsnęłam twierdząco głową. Nagle, do moich uszu doszły pierwsze dźwięki. Przymknęłam oczy. Leon pięknie grał. Po chwili spojrzałam na Verdasa. Był uśmiechnięty. Momentalnie zaczął śpiewać. Po jakimś czasie dołączyłam do niego. Śpiewając patrzyłam mu głęboko w oczy. Tak jakby, zapominałam o wszystkich krzywdach i żalach. Uważałam, że wyszło nam bardzo dobrze. Nim się zorientowałam, skończyła się piosenka. Odchrząknęłam spojrzałam na podłogę.
-Myślę, że poszło nam bardzo dobrze. - stwierdził.
-Też tak myślę.
-To teraz interpretacja?
-Tak - odpowiedziałam. Po chwili usiedliśmy na krzesłach. Wyjęłam długopis. - Zaczynamy?
-Jasne - posłał mi ciepły uśmiech. Na jego policzkach ponownie pojawiły się urocze dołeczki. Szybko spojrzałam na tekst.
Leon przeczytał pierwszą zwrotkę.
-Jak myślisz, co on chce przekazać? - spytał.
-Myślę, że mówi on o tym, że pomimo tego, że miłość czasem bywa bolesna, jest najlepszą rzeczą jaką ma i spotkał w swoim życiu. - oznajmiłam. Leon cały czas mi się przyglądał. Ja jednak ani razu nie spojrzałam mu w oczy. Chłopak nagle się ocknął i zapisał to, co mówiłam. Po chwili ja przeczytałam refren.
-A więc, co chce przekazać ? - zapytałam.
-Uważa, że najlepszą formą uwiecznienia pięknych chwil jest fotografia. Więc, kiedy jego nie będzie przy niej lub gdy się pokłócą, powinna trzymać ich wspólne zdjęcie przy sobie. póki się nie spotkają. Na nim, zawsze są uśmiechnięci i szczęśliwi. - stwierdził szatyn. Zapisałam to, co powiedział.
Następnie on przeczytał zwrotkę. Od razu zaczęłam interpretować.
- On chce powiedzieć, że miłość ulecza ból fizyczny i duchowy... -chciałam kontynuować, ale szatyn mi przerwał.
-Że z miłością żyje się łatwiej..- ciągnął. Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Tym razem to ja mu przerwałam.
-I że miłość, to jedyna rzecz..- ciągnęłam, ale on ponownie mi przerwał.
-Jaką zabierzemy do grobu. - zakończył. Patrzyłam na niego. Nie mogłam uwierzyć, że jest on w stanie powiedzieć tyle słów o miłości. Przecież on prawdopodobnie nie poznał prawdziwej miłości do dziewczyny. Zawsze bawił się ich kosztem, rozkochiwał w sobie. Co prawda, ja też nigdy nie pokochałam żadnego chłopaka, z którym byłam. No może się zauroczyłam.
Potem przeczytałam ostatnie wersy piosenki.
- Mówi on o tym, że ranią tylko słowa. To one krwawią i zadają ból. - zaczął.
- Pomimo wszystkich krzywd wyrządzonych sobie nawzajem, zawsze będzie ją kochał. - uzupełniłam.
-Chce też powiedzieć, że zawsze będzie na nią czekał. I kiedy jest daleko...- powiedział.
- Zawsze myśli o tym, jak .. - na tych słowach się zatrzymałam.
-Jak ją całował. - dopowiedział i spojrzał na mnie. - Pod latarnią, gdy byli otoczeni mrokiem..
-Pamięta też, jak przez telefon mówiła mu "poczekaj, aż wrócę do domu.'- zakończyłam.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle odchrząknęłam. Obydwoje spuściliśmy wzrok. Zapisałam, to co przed chwilą mówiliśmy. Nagle usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na chłopaka.
-To ja lecę. - pożegnałam się i wyszłam z pomieszczenia.
Na korytarzu spotkałam Diego. Podszedł do mnie i mnie przytulił. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Mocniej się w niego wtuliłam.
-Jak tam interpretacja? - spytał.
-Dobrze. Już skończyliśmy.
Po chwili oderwałam się od niego.
-Teraz mamy w-f? - zapytałam.
-Tak. Idziemy? - po tych słowach kiwnęłam twierdząco głową.
Po kilku minutach byłam w szatni. Dziewczyny zdążyły się już przebrać. Kiedy i ja zmieniłam strój, razem wyszłyśmy na boisko. Było bardzo ciepło. Na nasze nieszczęście, nauczyciel kazał nam biegać.
Po lekcji, wróciłyśmy do szkoły. Odświeżyłyśmy się i przebrałyśmy. Gotowe, poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Potem usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Dziewczyny o czymś rozmawiały, jednak ja cały czas miałam przed oczami twarz Verdasa. Myślałam o biwaku, o naszej nadchodzącej rozmowie oraz o lekcji, na której razem interpretowaliśmy piosenkę. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie ucisk na ramieniu. Obejrzałam się. To był Fede.
-Fede?
-Mi też cie miło widzieć Vilu.. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Coś się stało?
-Nic, chciałem sprawdzić, czy bezpiecznie dotarłaś do szkoły.
-Jak widzisz, jestem cała i zdrowa. - mówiłam uśmiechając się.
-Cieszę się. - powiedział. - Wracasz ze mną?
-Wiesz, chyba znowu się przejdę. Dobrze mi to zrobi. - stwierdziłam.
-Ok. Jak chcesz. To do zobaczenia w domu. - powiedział i odszedł.
W tym samym czasie mój wzrok przeniósł się na Ludmiłę. Dziewczyna ponownie odprowadzała chłopaka wzrokiem. Lekko się zaśmiałam. Dziewczyna się ocknęła i spojrzała na mnie. Śmiesznie poruszałam brwiami. Ta wywróciła teatralnie oczami.
Po lunchu mieliśmy angielski. Nauczycielka była bardzo młoda. Miała może góra 23 lata. Kolejnym i ostatnim przedmiotem był WOS. To właśnie wtedy, zdałam sobie sprawę, że biwak jest już jutro. Serce zaczęło mi szybciej bić. Oddychałam miarowo. Po chwili trochę się uspokoiłam. Gdy lekcja się skończyła Verdas rzucił szybko "do jutra" i wyszedł szybko z sali. Nie rozumiałam jego zachowania. -Gdzie się tak spieszy? Może ma trening? - pomyślałam i zaczęłam się pakować. Gdy razem z dziewczynami szłyśmy w kierunku wyjścia, przypomniałam sobie o prośbie nauczyciela hiszpańskiego.
-Dziewczyny, przypomniałam sobie, że miałam odebrać jakieś materiały od nauczyciela hiszpańskiego. Idźcie beze mnie. - stwierdziłam.
-Na pewno? Możemy na ciebie poczekać... -ciągnęła Lara.
-Nie. Idźcie. Jeszcze się zdzwonimy. - rzuciłam - To pa!
-Cześć! - odpowiedziały, a ja zawróciłam się.
Szłam i szukałam sali numer 201. Kiedy ją znalazłam, chwyciłam delikatnie za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Nie byłam przecież pewna, czy nauczyciel skończył już lekcję. Po chwili moim uszom dobiegła jakaś rozmowa.
-Leon, ty chyba nie mówisz na serio...-usłyszałam głos kobiety, jakby znajomy. Jednak mnie bardziej dziwiło imię wypowiedziane przez nią.
-Mówię całkowicie serio. Z nami koniec! Daj mi spokój! - usłyszałam bardzo dobrze mi znajomy, męski głos. Serce zaczęło mi szybciej bić. - O czym oni mówią? O jakim końcu? - myślałam. Postanowiłam wyjrzeć przez lukę w drzwiach. Gdy to zrobiłam, moim oczom ukazał się Verdas i nasza nauczycielka angielskiego. Nagle kobieta położyła swoją dłoń na jego policzku. Ten szybko ją z niego zdjął. Nie wiem dlaczego, ale weszłam do sali, jednak oni mnie nie zauważyli.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Jesteś nienormalna.
-Leon, kochanie... - kobieta zaczęła się do niego zbliżać, chciała go pocałować. Chłopak szybko odwrócił głowę. Właśnie wtedy mnie zobaczył. Wiem, że w moich oczach malował się strach, przerażenie i niedowierzanie. Za to w jego, żal. Przymknęłam oczy i potrząsnęłam głową, jakbym chciała usunąć tą sytuację z głowy.
-Violetta.. - powiedział szatyn.
Szybko wybiegłam z sali. Byłam przerażona.- O co tu chodzi?! - pomyślałam.
-Vilu! Zatrzymaj się! - krzyczał Leon. Oczywiście nie miałam takiego zamiaru. Niestety, nie należałam do osób szybko biegających. Chłopak mnie dogonił. Chwycił mnie za rękę. Szybko się wyrwałam. Stał obok mnie. Zaczęłam się cofać. Po chwili poczułam za plecami ścianę. Głośno przełknęłam ślinę. Nie bałam się Leona. Obawiałam się prawdy. Cała drżałam. Byłam przerażona tym, co przed chwilą zobaczyłam.
-Violetto.. -zaczął. Jego głos drżał.
Chłopak był ode mnie sporo wyższy, więc patrzyła na mnie z góry. Był bardzo blisko mnie. Jedną ręką oparł się o ścianę, drugą trzymał przy sobie.
- Leon,.. O co tu chodzi!? - powiedziałam. Chłopak przymknął oczy. - Czy ty byłeś w związku, czy w jakiejś niezrozumiałej dla mnie relacji, z naszą nauczycielką angielskiego?! - zapytałam.
- Vilu, nie chce teraz o tym rozmawiać. Jedyne, czego teraz potrzebuje, to usłyszeć od ciebie, że nikomu nie powiesz o tym, co przed chwilą widziałaś... - oznajmił. Po chwili spojrzał na mnie błagającym wzrokiem. Jego oczy były przepełnione żalem.
-Kiedy zamierzasz mi to wszystko wyjaśnić?! - krzyknęłam. Chłopak spojrzał na ziemie.
-Violetto, wiem, że teraz się pewnie mnie boisz, czujesz obrzydzenie... Ale wytłumaczę ci to kiedy indziej, dobrze? - jego głos był przerażający. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał tak bezradnie...
-Leon, nie boję się ciebie. Boję się tego, czego nie chcesz mi powiedzieć... - wytłumaczyłam. I nagle, nie wiem dlaczego, moja dłoń znalazła się na policzku szatyna. Patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Przepraszam, ale nie mogę...Przynajmniej nie teraz. - powiedział. Nagle na jego plecami zobaczyłam nauczycielkę angielskiego. Szybko zdjęłam swoją dłoń z ciepłego policzka Verdasa. Leon zauważył przerażenie w moich oczach. Szybko się obrócił.
-Przepraszam, muszę już iść. - stwierdziłam i czym prędzej ruszyłam ku wyjściu.
Wracałam do domu pieszo. Całą drogę myślałam o tej dziwnej sytuacji. Dlaczego, kiedy tylko poznałam szatyna, moje życie się tak bardzo skomplikowało!? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony uważałam Leona za najgorszego człowieka na ziemi. Romans z nauczycielka?! To jest chore. Z drugiej strony, próbowałam go zrozumieć. Kiedy rozmawialiśmy na korytarzu, było mi go żal.
Gdy byłam już w domu, ruszyłam na górę. Nie miałam ochoty nic jeść. Leżałam bezczynnie na łóżku i myślałam. Mój strach pogłębił się jeszcze bardziej, gdy przypomniałam sobie o biwaku.
Po godzinie leżenia, zaczęłam się pakować. Gdy już to zrobiłam zeszłam na kolację. Cały wieczór milczałam. Moje myśli były gdzieś indziej. Po posiłku przygotowałam się do snu. Następnie sprawdziłam, czy wszystko spakowałam. Potem poszłam spać.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jest i kolejny rozdział.
Jak Wam się podoba..?
Wiele razy zmieniałam tok wydarzeń, aż w końcu przystałam na obecnym.
Co myślicie o relacji Leona z nauczycielką?!
Czy Viola i Leon sobie wszystko wytłumaczą ?
Następny rozdział dziś, jutro lub w tygodniu.
Zależy od czasu...
No i OD WAS!
Kochani, widzę jak dużo (przynajmniej dla mnie) osób tu wchodzi!
Więc wiem, że nie piszę dla siebie...
Ale takie mam wrażenie...
Tylko nieliczni komentują!
I za to serdecznie im dziękuję :*
A więc
KOMENTUJCIE !
Do następnego
O l a :*
Ja wrócę kicia.
OdpowiedzUsuńMelloniasta:*
Nie mam czasu na komentowanie, ale wpadłam.
UsuńPiękny rozdział.
Czekam na biwak.
Jesteś Extra.
Pozdro.
Czekam na next.
Melloniasta:*
Cudo!
OdpowiedzUsuńRozdział...
OdpowiedzUsuńGENIALNY!!!!!!
Dziękuję że zajrzałaś do mnie ^^
Jeszcze raz dziękuję.
Pozdrawiam
Ściskam
I życzę weny.
Elinor
Patrycja Super ;)
OdpowiedzUsuńLeon miał romans z nauczycielką angielskiego? Nie wierzę.
UsuńKochana rozdział przepiękny.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥
cudowny <3
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńCoekawe cY teraz nauczycielka nie uwiezmie sie na Vilu? W końcu widziała, ze trzymała dłoń na policzku Verdasa
znakomity blog !!!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz u mnie.
OdpowiedzUsuńKochana kiedy next?
Czekam wiernie.
Nie dziw się, że piszę tu tyle komentarzy bo ja naprawdę czekam.
Pozdro
Melloniasta:*
Jeju! Jaki boski! Błagam błagam błagam błagam błagam błagam błagam błagam błagam daj dziś next!!!! Zakochałam się*.* proszę daj jak najszybciej rozdział! !! Proszeeeeee
OdpowiedzUsuńHej!chciałbym Ci podziekowac za to, że dzięki tobie mogłam "odkryc"tego cudownego bloga.jestem strasznie wdzięczna :*
OdpowiedzUsuńRozdział jest fenomenalny !Bardzo ciekawi mnie relacja V i oraz relacja L i nauczycielki. Intrygujące. Życzę weny i czekam na next! dziękuję za komentarz na moim blogu:*
Cuudo ♥♥
OdpowiedzUsuńHm... sama jestem ciekawa o co chodzi z Verdasem i tą nauczycielką xD
Czekam na next ;*
Bay ツ
Ally ♥♥♥
Cudoooooo
OdpowiedzUsuń