Komentujcie - Motywujcie
Gdy się obudziłam i otworzyłam oczy, obok mnie nikogo nie było. Zrobiło mi się smutno. Jednym z moich marzeń, było obudzenie się u boku ukochanego. Westchnęłam i wstałam z łóżka.
Kiedy się odświeżyłam, umalowałam i ubrałam, zeszłam na dół. Schodząc po schodach, zobaczyłam Verdasa, który siedział na kanapie. Twarz ukrytą miał w swoich dłoniach.
-Dzień dobry - przywitałam się słodko. Następnie usiadłam obok niego.
-Hej Vilu - powiedział i spojrzał mi w oczy. Jego wyraz twarzy był obojętny. "Czyżby Znowu coś się dzieje" - pomyślałam. Jednak wciąż czekałam na dalszy ciąg zdarzeń.
-Coś się stało?
-Porozmawiajmy. - stwierdził. Nieświadoma, uśmiechnęłam się do niego. W pewnym momencie zaczęłam zbliżać się.. Chciałam go pocałować. Udało się! Nasze usta połączyły się.
Minęły 2 sekundy, a szatyn oderwał się ode mnie. Szybko spojrzał w inną stronę.
-Czy zrobiłam coś nie tak? - spytałam.
-Violetto, nie możemy być razem- zaczął. Moje serce powoli pękało.
-Ale jak to? - zaczęłam się jąkać.
- Całą rodziną wyjeżdżamy z Buenos Aires. - kontynuował
- Ale wrócicie. To tylko wyjazd na jakiś czas.. - próbowałam przekonać samą siebie. Do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałem, że to praktycznie nierealne.
- Nie Vilu. Przeprowadzamy się do Hiszpanii na stałe.
- To nic nie szkodzi. - wciąż starałam się jak mogłam - Możemy być parą na odległość. Będziemy siebie odwiedzać, dzwonić do siebie.... - ciągnęłam.
-To nie ma sensu.
-Dlaczego?
-Nie wierzę w związki na odległość. To się z pewnością nie uda. - mówił.
-Z takim nastawieniem, z pewnością się nie uda. - posmutniałam jeszcze bardziej, a z moich oczu popłynęła łza.
- Nie utrudniajmy tego. Zapomnijmy o sobie. Tak będzie łatwiej. - ciągnął. Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania.
-Czyli to co było między nami.. Jest dla ciebie nie ważne? - łkałam, a serce ... Cóż, mojego serca już nie było. Utopiło się żalu i rozpaczy.
- Było ważne. - mówił, a jego głos nawet nie drgnął. - Ale życie toczy się dalej. A ja nie mam zamiaru się cofać.
Głośno przełknęłam ślinę.
- Czyli mam zapomnieć o tobie, odkochać się..
-Tak - przerwał mi - Zapomnij, że kiedykolwiek mnie spotkałaś - twierdził. Jak mógł tak mówić?! Co za dupek!
Zaczęłam płakać... Próbowałam się opanować, jednak to nie pomagało.
- Czy ty żartujesz? - spytałam.
- Po co miałbym to robić? - spytał - Violetto, tak będzie lepiej.
- Nie prawda. - szlochałam - Gdybyś mnie naprawdę kochał, spróbowałbyś związku na odległość!
- Violetta, przestań. - przerwał mi. Czemu on tak się zachowywał?
- Wytłumacz mi to. - chłopak westchnął.
- W Hiszpanii zacznę nowe życie. Nie chcę, aby część starego, mnie izolowała.
- Rozumiem, że ja jestem tą częścią.. - dodałam.
-Tak.
- Czyli już mnie nie chcesz? - spytałam, patrząc zapłakanymi oczami w jego szmaragdy. Wszystko się powtarzało.. Moje życie nie miało sensu bez niego.
- Nie chce cie. I nigdy już nie będę cie chciał. - oznajmił.
-To zmienia postać rzeczy - stwierdziłam - I to bardzo - przetarłam mokry policzek dłonią. - Nie wierzę w to co mówisz! Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz! - krzyczałam.
Leon wstał i podszedł do drzwi. Pobiegłam za nim.
- To ostatni raz, kiedy mnie widzisz. - zaczął. - Więcej już się nie zobaczymy. Obiecuję ci to.
- Ale..
- Żegnaj Vilu - powiedział i ucałował mój policzek.
- Nie, błagam.. Nie odchodź. - szeptałam.
- Przykro mi - dodał.
- Leon, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź!
Chłopak otworzył drzwi i wyszedł.
- Leon! - mówiłam do siebie - Nie zostawiaj mnie!
Wtem otworzyłam oczy. Byłam cała mokra. Serce biło mi jak szalone. Dyszałam..
-Cii.. Spokojnie Vilu - usłyszałam jego głos. Głos Leona. - Nigdzie nie idę.
Spojrzałam mu w oczy. Były pełne bólu i strachu. Poczułam też, że moje policzki są mokre od słonych łez.
-Leon? - szepnęłam.
-To tylko sen - zapewniał - Jestem tu.
Szatyn zwisał nade mną. Dotknęłam jego idealnej twarzy.
-To ty.. - szepnęłam
-Tak to ja. Vilu, to był zły sen.
-Mam nadzieję. - odparłam.
-Co ci się śniło? - spytał. - Krzyczałaś żebym nie odchodził, żebym cie nie zostawiał..
Do oczu napłynęły mi słone łzy. Delikatnie przymknęłam powieki.
-Śniło mi się, że .. - westchnęłam - Że musisz wyjechać. I nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktów, ponieważ ja jestem przeszłością - tłumaczyłam - To było takie realne.
Po chwili przytuliłam Leona. Chłopak delikatnie się obrócił. Wówczas on leżał na plecach, a ja byłam wtulona w jego nagi, umięśniony tors.
- Leon,obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz. Proszę. - błagałam.
Poczułam jak szatyn ucałował czubek mojej głowy.
- Obiecuję - rzekł.
Ponownie zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, poczułam, że otula mnie ciepłe ciało. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że to Leon. Leżałam na boku, chłopak tuż za mną, stykając się całkowicie z moim ciałem.
Delikatnie się obróciłam, w celu sprawdzenia, czy mój ukochany wciąż śpi. Miał zamknięte oczy.
-Dzień dobry - wyszeptał.
-Myślałam, że śpisz - zaczęłam, jednak jego usta przerwały mi. Chłopak obrócił się i tym sposobem zwisał nade mną.
Całowaliśmy się delikatnie, pieściliśmy swoje wargi. Po chwili przerwałam nasze czułości. Spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy pojawił się grymas. Cmoknęłam go jeszcze raz. Później zerwałam się z łóżka.
-Ja pójdę przygotować śniadanie, a ty możesz jeszcze trochę poleżeć - rzuciłam i wyszłam z pokoju dla gości.
To było dziwna noc. Na początku burza, potem sen..
Moje myśli znowu błąkały się w innym świecie.
Weszłam do sypialni, odświeżyłam się, pomalowałam i związałam włosy w kitkę. Później ubrałam się w miętową spódniczkę i białą koszulkę. Na koniec użyłam perfum i zeszłam na dół.
Dom wciąż był pusty. Była 7:30. Do szkoły mieliśmy na 9:00.
Zaczęłam przyrządzać śniadanie, jednak wciąż myślałam o śnie, w którym ja i Leon ponownie się rozstawaliśmy. Dlaczego śniły mi się tylko chwile rozstania?! To już drugi raz. Mój umysł najprawdopodobniej nie wytrzyma kolejnego razu..
Gdy zrobiłam naleśniki, położyłam je na 2 talerzykach. Posmarowałam je nutellą i położyłam kilka kawałków banana.
Wtem poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Obce ciało przysunęło się do mnie bardzo blisko. Wiedziałam, że to Verdas. Uśmiechnęłam się do siebie. Szatyn ucałował mnie w szyję.
-Moja kuchareczka - szepnął mi do ucha. Zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - stwierdziłam, obracając się do niego przodem. Chłopak wziął ode mnie naczynia i ruszył do jadalni.
Nalałam do szklanek soku pomarańczowego i poszłam za szatynem.
Całe śniadanie rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Po posiłku pozmywałam i umyłam zęby. Gdy zeszłam na dół, Leon stał przy drzwiach wejściowych.
Z zainteresowaniem na niego spojrzałam.
-Chodźmy - rzucił w moją stronę.
- Nie..Ty jedź do domu. Spotkamy się w szkole. - tłumaczyłam. Verdas przyjechał motorem, a ja nigdy nawet na nim nie siedziałam, a co mówić o jeździe. Ale on nie chciał słuchać. Podszedł do mnie kiwając przecząco głową i chwycił mnie za rękę.
- Leon, ja nie chcę - mówiłam
-Nie ufasz mi?
Spojrzałam na niego nieśmiało. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Ufam.. Ale to i tak nic nie zmieni, skoro się panicznie boję!
Szatyn podszedł jeszcze bliżej mnie. Nasze czoła stykały się ze sobą. Czułam na sobie jego oddech. głośno przełknęłam ślinę.
-Zrób to dla mnie - szepnął. - No więc?
Westchnęłam i przewróciłam oczami.
-No dobrze. Ale obiecaj mi, że nie będziesz jechał szybo, będziesz uważał i patrzył na drogę! - wyliczałam.
-A jeśli nie, to co? - zaśmiał się.
-Jeśli nie, to możesz zapomnieć o całowaniu mnie. - odpowiedziałam, a szatyn szyderczo się uśmiechnął.
-Chodźmy Vilu - rzucił w moją stronę i ucałował moje czoło.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Po chwili wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz. Leon czekał na mnie oparty o swój motor. Serce zaczęło mi szybciej bić ze strachu. Nie byłam pewna niczego.
Podeszłam bliżej Verdasa. Cały czas śledził mnie wzrokiem, ja jednak patrzyłam na przerażającą maszynę.
-Pomogę ci wsiąść - zaproponował. Przeniosłam wzrok na niego.
-Leon, ja chyba się rozmyśliłam. - zaczęła, a chłopak się zaśmiał. - Pójdę pieszo
-Nie panikuj Violetto. - wyszeptał i złapał mnie za rękę.
Przy pomocy ukochanego, wsiadłam na motor. Później założyłam kask.
Kiedy siedziałam gotowa do jazdy, Verdas zajął miejsce przede mną i odpalił maszynę. Szybko objęłam go w pasie. Czułam, że się śmieje, ale mało mnie to obchodziło.
-Pamiętaj, że jeśli nie będziesz trzymał się zasad, zapomnisz o całowaniu.! - próbowałam przekrzyczeć motor.
Ruszyliśmy, a ja zamknęłam oczy.
Nie minęło 5 minut, a pojazd zgasł. Otworzyłam oczy.
-Już jesteśmy Vilu - usłyszałam głos chłopaka.
Momentalnie go puściłam i zdjęłam kask. Kiedy zeszłam z motoru i spojrzałam przed siebie, ujrzałam przepiękny dom.
-Zapraszam - zaczął i chwycił moją dłoń.
Bałam się, że ktoś może być w domu. Obawiałam się pierwszego spotkania z rodzicami Leona.
-Spokojnie Vilu, nikogo nie ma w domu. - wyszeptał mi w ucho. Ulżyło mi.
Gdy weszliśmy do środka, chłopak zaproponował mi coś do picia. Podziękowałam. Potem udaliśmy się do sypialni Verdasa.
-Poczekaj tu na mnie. Pójdę się trochę ogarnąć - wytłumaczył.
-Nie ma sprawy - odpowiedziałam.
Kiedy szatyn zniknął za drzwiami łazienki, rozejrzałam się po pokoju. Byłam w nim po raz pierwszy.
Ku mojemu zdziwieniu, wszędzie było pełno zdjęć. Każdemu przyglądałam się z uwagą. Na jednym był sam Leon, na innym z rodzicami.. A na innym z przyjaciółmi.
Serce mi mocniej zabiło, kiedy zobaczyłam zdjęcie szatyna z. . . . .. . Rose.
Patrzyłam na nie z niedowierzaniem. Dlaczego on nie go nie wyrzucił?!
Wzięłam ramkę w ręce. Dokładnie mu się przyglądałam.
Przedstawiało Leona i Rose. Obejmowali się na tle jakiegoś parku. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Ale przecież oni zerwali ze sobą dawno temu! Nic z tego nie rozumiałam.
-Vilu - usłyszałam lekko przestraszony głos chłopaka, jakby wiedział, że patrzę na to zdjęcie.
-Wytłumaczysz mi to ? - powiedziałam obracając się w jego stronę.
Chłopak jakby bił się z myślami.. W końcu powiedział:
-To nic wielkiego. Po prostu zapomniałem je zdjąć i wyrzucić. - oznajmił.
- A od kiedy nie jesteście parą? - mój głos był niemiły.
- Vilu.. - szeptał i objął mnie w talii. Szybko zdjęłam jego dłonie.
- Rozumiem, że dla ciebie jest to mało ważne. - rzuciłam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Wtem Leon złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął mnie mocno. Próbowałam się wykręcić, ale on był zbyt silny.
-Leon, proszę puść mnie - mówiłam spokojnie. Chłopak poluźnił uścisk. - Dziękuje. - spojrzałam mu w oczy - To powiesz mi dlaczego wciąż trzymasz to zdjęcie?
- Jest dla mnie mało ważne. Dlatego o nim zapomniałem. A poza tym nie bywam tu zbyt często. To co tu robię.. to śpię albo uczę się. - tłumaczył. - Jeśli chcesz, możesz je wyrzucić. Ono nic dla mnie nie znaczy.
- Sam to zrób. - powiedziałam i dałam mu zdjęcie.
Chłopak przez pewien czas przyglądał mi się.
Nie byłam na niego zła, ale miałam mieszane uczucia. Jednak jeśli dla niego było to nie ważne, ale mnie też nie...
Chciałam jakoś załagodzić tą całą, niemiłą sytuację.
Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cie - szepnął Leon.
- Wiem - odpowiedziałam.
Nasze ciała wciąż były blisko siebie. Bardzo blisko..
Delikatnie przygryzłam dolną wargę. Wiedziałam, że Leona to podnieca. Patrzyłam w jego oczy.
W nich momentalnie pojawiły się ogniki podniecenia i pragnienia.
-Sama tego chciałaś. - rzucił i ..... Rzucił się na mnie. Zdjęcie, które trzymał dotychczas w ręku, wylądowała na podłodze.
Zaczął mnie gładzić po plecach. Ja rozpoczęłam wędrówkę w jego włosach. Nim się obejrzałam, Verdas mnie podniósł. Oplotłam więc go w pasie nogami i jeszcze mocniej do siebie przyciągnęłam.
Ostatecznie Leon przycisnął mnie do ściany. Cicho pisnęłam z rozkoszy..
To niesamowite jak na mnie działał.
Nasze języki grały w jakąś grę, ciała dotykały bez żadnych skrupułów.
Wtem usłyszeliśmy
-Leon? - usłyszałam męski głos. Czym prędzej oderwaliśmy się od siebie. Poprawiłam sukienkę i spojrzałam na chłopaka. Powstrzymywał śmiech, mi za to było wstyd.
Przed nami stał mężczyzna. Miał z 45 lat. Ubrany był w granatowy garnitur. Bez zastanowienia mogłam stwierdzić, że był to ojciec Leona. Był równie przystojny, co syn.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem cie poinformować, że musisz dzisiaj przyjść do mnie do biura. - mówił.
- Jasne. Będę po 16:00 - odpowiedział młody Verdas.
Wtem wzrok ojca Leon przeniósł się na mnie. Zarumieniłam się, mając przed oczami obraz... mnie i szatyna... całujących się namiętnie..i .. dotykających się..
- A to kto? - spytał.
- Dzień dobry - przywitałam się. Stałam obok Leona. - Jestem Violetta Castillo. - przedstawiłam się.
Nie wiedziałam, czy mnie pamięta. Ja za to, pamiętałam go bardzo dobrze..
Mężczyznę, pamiętałam jako troskliwego i miłego tatę Leona.
- Moja dziewczyna - dodał chłopak. Spojrzałam na niego niepewnie. Ten tylko posłał mi pocieszający uśmiech.
- Violetta? Córka Germana i Angie? - spytał mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak - odpowiedziałam.
- Wróciliście do Buenos Aires? Kiedy?
- Pod koniec sierpnia. - powiedziałam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, później tata Leona zostawił nas samych.
-Jest mi wstyd. - zaczęłam. -Twój tata będzie myślał, że jestem jakąś dziewczyną lekkich obyczajów.
-Przestań Vilu - zaśmiał się Verdas. - Chodźmy. - rzucił w moją stronę.
Do szkoły pojechaliśmy samochodem szatyna.
Jedynym pocieszeniem był fakt, że nie mieliśmy dzisiaj angielskiego.
Kiedy zaparkowaliśmy, nie wysiedliśmy z auta. Wciąż siedzieliśmy w przyjemnej ciszy.
Patrzyłam przed siebie, a Leon gładził moje udo opuszkami swoich palców.
- O czym myślisz? - spytał mnie.
-Chyba nie trudno się domyśleć. - odpowiedziałam.
-Vilu, przecież ci powiedziałem, że to zdjęcie nic dla mnie nie znaczy.. - tłumaczył z żalem w głosie.
- Wiem.. - ciągnęłam. Po chwili spojrzałam chłopakowi w oczy.
-Kocham cie - szepnął
- Kocham cie - powiedziałam równie cicho.
Ponownie spojrzałam przed siebie. Moim oczom ukazała się Rose. Stała przed Mercedesem Leona. Patrzyła na nas z nienawiścią. Nie, nie, nie... Tylko nie kolejna była Verdasa!
- Leon - powiedziałam. Szatyn przeniósł wzrok ze mnie na dziewczynę. Westchnął.
- Zostań w aucie - powiedział, a raczej rozkazał Leon.
Nim się obejrzałam, szatyna już nie było. ruszył w kierunku Rose.
Wahałam się, czy posłuchać go... czy nie..
Ostatecznie pociągnęłam za klamkę i wysiadłam. Podeszłam do nich. Verdas na mnie spojrzał i powiedział.
- Po co ja w ogóle to mówiłem
Zignorowałam go.
- No wiec? O czym chcesz rozmawiać? - spytał niemiło szatyn.
- O tobie i mnie. - rozpoczęła dziewczyna. Była naprawdę piękna.. Po chwili spojrzała na mnie - Ale nie przy niej.
- Niczego przed nią nie ukrywam. Mów co chcesz, bo nie mam zbyt wiele czasu - powiedział oschle Verdas.
- Dobrze. Chciałam ci powiedzieć, że wciąż .... - zacięła się - wciąż o tobie myślę.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Niestety, ja o tobie nie. - odpowiedział. - To wszystko?
-Leon.. - zaczęła.
- Rozumiem, że tak. Cześć - pożegnał się i chwycił mnie za rękę. Razem ruszyliśmy w stronę szkoły.
Czemu ponownie ktoś chciał nam przeszkodzić? Dlaczego nie możemy być szczęśliwi.. bez żadnych problemów..?!
- Leon - zaczęłam.
- Vilu, nie martw się - wiedział o co mi chodzi..
-Ale ..
Chciałam skończyć, ale przerwały mi usta Verdasa.
Po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Chodźmy - rzucił.
Dzień w szkole minął jak zawsze.. Cały czas myślałam o przeróżnych sprawach.
O Rose, o nauczycielce angielskiego.. O tym zdjęciu..
Kiedy Leon odwiózł mnie do domu, powiedział.
-Vilu, przyjadę o 20:00. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, dobrze? - powiedział.
- Słucham? - spytałam, ale Leona już nie było.
Co on kombinował?
Kiedy wybiła 19:30, zaczęłam pakowanie. do torby włożyłam kilka ubrań, bieliznę, przybory toaletowe.. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Leon.
Szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
Moim oczom ukazał się mój przystojniak.
-Hejka - rzucił i wszedł do środka. Potem ucałował mnie w policzek.
- Leon, możesz mi powiedzieć po co mam się pakować?
- Wyjeżdżamy na weekend. - zaczął.
- Ale... - nie wiedziałam o co chodzi. Gdzie on mnie wywoził?!
- Nie marudź, tylko się ubieraj i jedziemy.
- Moi rodzice.. oni o niczym nie wiedzą. - ciągnęłam.
- Spokojnie, wszytko już załatwiłem.
Zatkało mnie. Z jednej strony się bałam, z drugiej byłam ciekawa..
Kiedy wsiedliśmy do auta, Leon włączył cicho muzykę.
- Zdrzemnij się - rzucił - To będzie długa podróż.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? Boje się ciebie..
Chłopak się zaśmiał
-Nie mogę ci powiedzieć. To niespodzianka.
Po chwili przybliżył się do mnie i czule pocałował.
- I nie bój się mnie. Nie masz powodu. A teraz śpij.
Jechaliśmy w ciemnościach. Była 21:00. Moje oczy powoli się zamykały.. Było mi dobrze..
Leon trzymał swoją dłoń na moim udzie. Czasem gładził je kciukiem.
Byłam trochę przestraszona tym, co się działo. Jednak postanowiłam zaufać ukochanemu.... Poddać się chwili, korzystać z życia.
Po krótkiej chwili zasnęłam..
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Kiedy się odświeżyłam, umalowałam i ubrałam, zeszłam na dół. Schodząc po schodach, zobaczyłam Verdasa, który siedział na kanapie. Twarz ukrytą miał w swoich dłoniach.
-Dzień dobry - przywitałam się słodko. Następnie usiadłam obok niego.
-Hej Vilu - powiedział i spojrzał mi w oczy. Jego wyraz twarzy był obojętny. "Czyżby Znowu coś się dzieje" - pomyślałam. Jednak wciąż czekałam na dalszy ciąg zdarzeń.
-Coś się stało?
-Porozmawiajmy. - stwierdził. Nieświadoma, uśmiechnęłam się do niego. W pewnym momencie zaczęłam zbliżać się.. Chciałam go pocałować. Udało się! Nasze usta połączyły się.
Minęły 2 sekundy, a szatyn oderwał się ode mnie. Szybko spojrzał w inną stronę.
-Czy zrobiłam coś nie tak? - spytałam.
-Violetto, nie możemy być razem- zaczął. Moje serce powoli pękało.
-Ale jak to? - zaczęłam się jąkać.
- Całą rodziną wyjeżdżamy z Buenos Aires. - kontynuował
- Ale wrócicie. To tylko wyjazd na jakiś czas.. - próbowałam przekonać samą siebie. Do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałem, że to praktycznie nierealne.
- Nie Vilu. Przeprowadzamy się do Hiszpanii na stałe.
- To nic nie szkodzi. - wciąż starałam się jak mogłam - Możemy być parą na odległość. Będziemy siebie odwiedzać, dzwonić do siebie.... - ciągnęłam.
-To nie ma sensu.
-Dlaczego?
-Nie wierzę w związki na odległość. To się z pewnością nie uda. - mówił.
-Z takim nastawieniem, z pewnością się nie uda. - posmutniałam jeszcze bardziej, a z moich oczu popłynęła łza.
- Nie utrudniajmy tego. Zapomnijmy o sobie. Tak będzie łatwiej. - ciągnął. Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania.
-Czyli to co było między nami.. Jest dla ciebie nie ważne? - łkałam, a serce ... Cóż, mojego serca już nie było. Utopiło się żalu i rozpaczy.
- Było ważne. - mówił, a jego głos nawet nie drgnął. - Ale życie toczy się dalej. A ja nie mam zamiaru się cofać.
Głośno przełknęłam ślinę.
- Czyli mam zapomnieć o tobie, odkochać się..
-Tak - przerwał mi - Zapomnij, że kiedykolwiek mnie spotkałaś - twierdził. Jak mógł tak mówić?! Co za dupek!
Zaczęłam płakać... Próbowałam się opanować, jednak to nie pomagało.
- Czy ty żartujesz? - spytałam.
- Po co miałbym to robić? - spytał - Violetto, tak będzie lepiej.
- Nie prawda. - szlochałam - Gdybyś mnie naprawdę kochał, spróbowałbyś związku na odległość!
- Violetta, przestań. - przerwał mi. Czemu on tak się zachowywał?
- Wytłumacz mi to. - chłopak westchnął.
- W Hiszpanii zacznę nowe życie. Nie chcę, aby część starego, mnie izolowała.
- Rozumiem, że ja jestem tą częścią.. - dodałam.
-Tak.
- Czyli już mnie nie chcesz? - spytałam, patrząc zapłakanymi oczami w jego szmaragdy. Wszystko się powtarzało.. Moje życie nie miało sensu bez niego.
- Nie chce cie. I nigdy już nie będę cie chciał. - oznajmił.
-To zmienia postać rzeczy - stwierdziłam - I to bardzo - przetarłam mokry policzek dłonią. - Nie wierzę w to co mówisz! Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz! - krzyczałam.
Leon wstał i podszedł do drzwi. Pobiegłam za nim.
- To ostatni raz, kiedy mnie widzisz. - zaczął. - Więcej już się nie zobaczymy. Obiecuję ci to.
- Ale..
- Żegnaj Vilu - powiedział i ucałował mój policzek.
- Nie, błagam.. Nie odchodź. - szeptałam.
- Przykro mi - dodał.
- Leon, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź!
Chłopak otworzył drzwi i wyszedł.
- Leon! - mówiłam do siebie - Nie zostawiaj mnie!
Wtem otworzyłam oczy. Byłam cała mokra. Serce biło mi jak szalone. Dyszałam..
-Cii.. Spokojnie Vilu - usłyszałam jego głos. Głos Leona. - Nigdzie nie idę.
Spojrzałam mu w oczy. Były pełne bólu i strachu. Poczułam też, że moje policzki są mokre od słonych łez.
-Leon? - szepnęłam.
-To tylko sen - zapewniał - Jestem tu.
Szatyn zwisał nade mną. Dotknęłam jego idealnej twarzy.
-To ty.. - szepnęłam
-Tak to ja. Vilu, to był zły sen.
-Mam nadzieję. - odparłam.
-Co ci się śniło? - spytał. - Krzyczałaś żebym nie odchodził, żebym cie nie zostawiał..
Do oczu napłynęły mi słone łzy. Delikatnie przymknęłam powieki.
-Śniło mi się, że .. - westchnęłam - Że musisz wyjechać. I nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktów, ponieważ ja jestem przeszłością - tłumaczyłam - To było takie realne.
Po chwili przytuliłam Leona. Chłopak delikatnie się obrócił. Wówczas on leżał na plecach, a ja byłam wtulona w jego nagi, umięśniony tors.
- Leon,obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz. Proszę. - błagałam.
Poczułam jak szatyn ucałował czubek mojej głowy.
- Obiecuję - rzekł.
Ponownie zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, poczułam, że otula mnie ciepłe ciało. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że to Leon. Leżałam na boku, chłopak tuż za mną, stykając się całkowicie z moim ciałem.
Delikatnie się obróciłam, w celu sprawdzenia, czy mój ukochany wciąż śpi. Miał zamknięte oczy.
-Dzień dobry - wyszeptał.
-Myślałam, że śpisz - zaczęłam, jednak jego usta przerwały mi. Chłopak obrócił się i tym sposobem zwisał nade mną.
Całowaliśmy się delikatnie, pieściliśmy swoje wargi. Po chwili przerwałam nasze czułości. Spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy pojawił się grymas. Cmoknęłam go jeszcze raz. Później zerwałam się z łóżka.
-Ja pójdę przygotować śniadanie, a ty możesz jeszcze trochę poleżeć - rzuciłam i wyszłam z pokoju dla gości.
To było dziwna noc. Na początku burza, potem sen..
Moje myśli znowu błąkały się w innym świecie.
Weszłam do sypialni, odświeżyłam się, pomalowałam i związałam włosy w kitkę. Później ubrałam się w miętową spódniczkę i białą koszulkę. Na koniec użyłam perfum i zeszłam na dół.
Dom wciąż był pusty. Była 7:30. Do szkoły mieliśmy na 9:00.
Zaczęłam przyrządzać śniadanie, jednak wciąż myślałam o śnie, w którym ja i Leon ponownie się rozstawaliśmy. Dlaczego śniły mi się tylko chwile rozstania?! To już drugi raz. Mój umysł najprawdopodobniej nie wytrzyma kolejnego razu..
Gdy zrobiłam naleśniki, położyłam je na 2 talerzykach. Posmarowałam je nutellą i położyłam kilka kawałków banana.
Wtem poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Obce ciało przysunęło się do mnie bardzo blisko. Wiedziałam, że to Verdas. Uśmiechnęłam się do siebie. Szatyn ucałował mnie w szyję.
-Moja kuchareczka - szepnął mi do ucha. Zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - stwierdziłam, obracając się do niego przodem. Chłopak wziął ode mnie naczynia i ruszył do jadalni.
Nalałam do szklanek soku pomarańczowego i poszłam za szatynem.
Całe śniadanie rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Po posiłku pozmywałam i umyłam zęby. Gdy zeszłam na dół, Leon stał przy drzwiach wejściowych.
Z zainteresowaniem na niego spojrzałam.
-Chodźmy - rzucił w moją stronę.
- Nie..Ty jedź do domu. Spotkamy się w szkole. - tłumaczyłam. Verdas przyjechał motorem, a ja nigdy nawet na nim nie siedziałam, a co mówić o jeździe. Ale on nie chciał słuchać. Podszedł do mnie kiwając przecząco głową i chwycił mnie za rękę.
- Leon, ja nie chcę - mówiłam
-Nie ufasz mi?
Spojrzałam na niego nieśmiało. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Ufam.. Ale to i tak nic nie zmieni, skoro się panicznie boję!
Szatyn podszedł jeszcze bliżej mnie. Nasze czoła stykały się ze sobą. Czułam na sobie jego oddech. głośno przełknęłam ślinę.
-Zrób to dla mnie - szepnął. - No więc?
Westchnęłam i przewróciłam oczami.
-No dobrze. Ale obiecaj mi, że nie będziesz jechał szybo, będziesz uważał i patrzył na drogę! - wyliczałam.
-A jeśli nie, to co? - zaśmiał się.
-Jeśli nie, to możesz zapomnieć o całowaniu mnie. - odpowiedziałam, a szatyn szyderczo się uśmiechnął.
-Chodźmy Vilu - rzucił w moją stronę i ucałował moje czoło.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Po chwili wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz. Leon czekał na mnie oparty o swój motor. Serce zaczęło mi szybciej bić ze strachu. Nie byłam pewna niczego.
Podeszłam bliżej Verdasa. Cały czas śledził mnie wzrokiem, ja jednak patrzyłam na przerażającą maszynę.
-Pomogę ci wsiąść - zaproponował. Przeniosłam wzrok na niego.
-Leon, ja chyba się rozmyśliłam. - zaczęła, a chłopak się zaśmiał. - Pójdę pieszo
-Nie panikuj Violetto. - wyszeptał i złapał mnie za rękę.
Przy pomocy ukochanego, wsiadłam na motor. Później założyłam kask.
Kiedy siedziałam gotowa do jazdy, Verdas zajął miejsce przede mną i odpalił maszynę. Szybko objęłam go w pasie. Czułam, że się śmieje, ale mało mnie to obchodziło.
-Pamiętaj, że jeśli nie będziesz trzymał się zasad, zapomnisz o całowaniu.! - próbowałam przekrzyczeć motor.
Ruszyliśmy, a ja zamknęłam oczy.
Nie minęło 5 minut, a pojazd zgasł. Otworzyłam oczy.
-Już jesteśmy Vilu - usłyszałam głos chłopaka.
Momentalnie go puściłam i zdjęłam kask. Kiedy zeszłam z motoru i spojrzałam przed siebie, ujrzałam przepiękny dom.
-Zapraszam - zaczął i chwycił moją dłoń.
Bałam się, że ktoś może być w domu. Obawiałam się pierwszego spotkania z rodzicami Leona.
-Spokojnie Vilu, nikogo nie ma w domu. - wyszeptał mi w ucho. Ulżyło mi.
Gdy weszliśmy do środka, chłopak zaproponował mi coś do picia. Podziękowałam. Potem udaliśmy się do sypialni Verdasa.
-Poczekaj tu na mnie. Pójdę się trochę ogarnąć - wytłumaczył.
-Nie ma sprawy - odpowiedziałam.
Kiedy szatyn zniknął za drzwiami łazienki, rozejrzałam się po pokoju. Byłam w nim po raz pierwszy.
Ku mojemu zdziwieniu, wszędzie było pełno zdjęć. Każdemu przyglądałam się z uwagą. Na jednym był sam Leon, na innym z rodzicami.. A na innym z przyjaciółmi.
Serce mi mocniej zabiło, kiedy zobaczyłam zdjęcie szatyna z. . . . .. . Rose.
Patrzyłam na nie z niedowierzaniem. Dlaczego on nie go nie wyrzucił?!
Wzięłam ramkę w ręce. Dokładnie mu się przyglądałam.
Przedstawiało Leona i Rose. Obejmowali się na tle jakiegoś parku. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Ale przecież oni zerwali ze sobą dawno temu! Nic z tego nie rozumiałam.
-Vilu - usłyszałam lekko przestraszony głos chłopaka, jakby wiedział, że patrzę na to zdjęcie.
-Wytłumaczysz mi to ? - powiedziałam obracając się w jego stronę.
Chłopak jakby bił się z myślami.. W końcu powiedział:
-To nic wielkiego. Po prostu zapomniałem je zdjąć i wyrzucić. - oznajmił.
- A od kiedy nie jesteście parą? - mój głos był niemiły.
- Vilu.. - szeptał i objął mnie w talii. Szybko zdjęłam jego dłonie.
- Rozumiem, że dla ciebie jest to mało ważne. - rzuciłam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Wtem Leon złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął mnie mocno. Próbowałam się wykręcić, ale on był zbyt silny.
-Leon, proszę puść mnie - mówiłam spokojnie. Chłopak poluźnił uścisk. - Dziękuje. - spojrzałam mu w oczy - To powiesz mi dlaczego wciąż trzymasz to zdjęcie?
- Jest dla mnie mało ważne. Dlatego o nim zapomniałem. A poza tym nie bywam tu zbyt często. To co tu robię.. to śpię albo uczę się. - tłumaczył. - Jeśli chcesz, możesz je wyrzucić. Ono nic dla mnie nie znaczy.
- Sam to zrób. - powiedziałam i dałam mu zdjęcie.
Chłopak przez pewien czas przyglądał mi się.
Nie byłam na niego zła, ale miałam mieszane uczucia. Jednak jeśli dla niego było to nie ważne, ale mnie też nie...
Chciałam jakoś załagodzić tą całą, niemiłą sytuację.
Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cie - szepnął Leon.
- Wiem - odpowiedziałam.
Nasze ciała wciąż były blisko siebie. Bardzo blisko..
Delikatnie przygryzłam dolną wargę. Wiedziałam, że Leona to podnieca. Patrzyłam w jego oczy.
W nich momentalnie pojawiły się ogniki podniecenia i pragnienia.
-Sama tego chciałaś. - rzucił i ..... Rzucił się na mnie. Zdjęcie, które trzymał dotychczas w ręku, wylądowała na podłodze.
Zaczął mnie gładzić po plecach. Ja rozpoczęłam wędrówkę w jego włosach. Nim się obejrzałam, Verdas mnie podniósł. Oplotłam więc go w pasie nogami i jeszcze mocniej do siebie przyciągnęłam.
Ostatecznie Leon przycisnął mnie do ściany. Cicho pisnęłam z rozkoszy..
To niesamowite jak na mnie działał.
Nasze języki grały w jakąś grę, ciała dotykały bez żadnych skrupułów.
Wtem usłyszeliśmy
-Leon? - usłyszałam męski głos. Czym prędzej oderwaliśmy się od siebie. Poprawiłam sukienkę i spojrzałam na chłopaka. Powstrzymywał śmiech, mi za to było wstyd.
Przed nami stał mężczyzna. Miał z 45 lat. Ubrany był w granatowy garnitur. Bez zastanowienia mogłam stwierdzić, że był to ojciec Leona. Był równie przystojny, co syn.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem cie poinformować, że musisz dzisiaj przyjść do mnie do biura. - mówił.
- Jasne. Będę po 16:00 - odpowiedział młody Verdas.
Wtem wzrok ojca Leon przeniósł się na mnie. Zarumieniłam się, mając przed oczami obraz... mnie i szatyna... całujących się namiętnie..i .. dotykających się..
- A to kto? - spytał.
- Dzień dobry - przywitałam się. Stałam obok Leona. - Jestem Violetta Castillo. - przedstawiłam się.
Nie wiedziałam, czy mnie pamięta. Ja za to, pamiętałam go bardzo dobrze..
Mężczyznę, pamiętałam jako troskliwego i miłego tatę Leona.
- Moja dziewczyna - dodał chłopak. Spojrzałam na niego niepewnie. Ten tylko posłał mi pocieszający uśmiech.
- Violetta? Córka Germana i Angie? - spytał mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak - odpowiedziałam.
- Wróciliście do Buenos Aires? Kiedy?
- Pod koniec sierpnia. - powiedziałam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, później tata Leona zostawił nas samych.
-Jest mi wstyd. - zaczęłam. -Twój tata będzie myślał, że jestem jakąś dziewczyną lekkich obyczajów.
-Przestań Vilu - zaśmiał się Verdas. - Chodźmy. - rzucił w moją stronę.
Do szkoły pojechaliśmy samochodem szatyna.
Jedynym pocieszeniem był fakt, że nie mieliśmy dzisiaj angielskiego.
Kiedy zaparkowaliśmy, nie wysiedliśmy z auta. Wciąż siedzieliśmy w przyjemnej ciszy.
Patrzyłam przed siebie, a Leon gładził moje udo opuszkami swoich palców.
- O czym myślisz? - spytał mnie.
-Chyba nie trudno się domyśleć. - odpowiedziałam.
-Vilu, przecież ci powiedziałem, że to zdjęcie nic dla mnie nie znaczy.. - tłumaczył z żalem w głosie.
- Wiem.. - ciągnęłam. Po chwili spojrzałam chłopakowi w oczy.
-Kocham cie - szepnął
- Kocham cie - powiedziałam równie cicho.
Ponownie spojrzałam przed siebie. Moim oczom ukazała się Rose. Stała przed Mercedesem Leona. Patrzyła na nas z nienawiścią. Nie, nie, nie... Tylko nie kolejna była Verdasa!
- Leon - powiedziałam. Szatyn przeniósł wzrok ze mnie na dziewczynę. Westchnął.
- Zostań w aucie - powiedział, a raczej rozkazał Leon.
Nim się obejrzałam, szatyna już nie było. ruszył w kierunku Rose.
Wahałam się, czy posłuchać go... czy nie..
Ostatecznie pociągnęłam za klamkę i wysiadłam. Podeszłam do nich. Verdas na mnie spojrzał i powiedział.
- Po co ja w ogóle to mówiłem
Zignorowałam go.
- No wiec? O czym chcesz rozmawiać? - spytał niemiło szatyn.
- O tobie i mnie. - rozpoczęła dziewczyna. Była naprawdę piękna.. Po chwili spojrzała na mnie - Ale nie przy niej.
- Niczego przed nią nie ukrywam. Mów co chcesz, bo nie mam zbyt wiele czasu - powiedział oschle Verdas.
- Dobrze. Chciałam ci powiedzieć, że wciąż .... - zacięła się - wciąż o tobie myślę.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Niestety, ja o tobie nie. - odpowiedział. - To wszystko?
-Leon.. - zaczęła.
- Rozumiem, że tak. Cześć - pożegnał się i chwycił mnie za rękę. Razem ruszyliśmy w stronę szkoły.
Czemu ponownie ktoś chciał nam przeszkodzić? Dlaczego nie możemy być szczęśliwi.. bez żadnych problemów..?!
- Leon - zaczęłam.
- Vilu, nie martw się - wiedział o co mi chodzi..
-Ale ..
Chciałam skończyć, ale przerwały mi usta Verdasa.
Po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Chodźmy - rzucił.
Dzień w szkole minął jak zawsze.. Cały czas myślałam o przeróżnych sprawach.
O Rose, o nauczycielce angielskiego.. O tym zdjęciu..
Kiedy Leon odwiózł mnie do domu, powiedział.
-Vilu, przyjadę o 20:00. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, dobrze? - powiedział.
- Słucham? - spytałam, ale Leona już nie było.
Co on kombinował?
Kiedy wybiła 19:30, zaczęłam pakowanie. do torby włożyłam kilka ubrań, bieliznę, przybory toaletowe.. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Leon.
Szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
Moim oczom ukazał się mój przystojniak.
-Hejka - rzucił i wszedł do środka. Potem ucałował mnie w policzek.
- Leon, możesz mi powiedzieć po co mam się pakować?
- Wyjeżdżamy na weekend. - zaczął.
- Ale... - nie wiedziałam o co chodzi. Gdzie on mnie wywoził?!
- Nie marudź, tylko się ubieraj i jedziemy.
- Moi rodzice.. oni o niczym nie wiedzą. - ciągnęłam.
- Spokojnie, wszytko już załatwiłem.
Zatkało mnie. Z jednej strony się bałam, z drugiej byłam ciekawa..
Kiedy wsiedliśmy do auta, Leon włączył cicho muzykę.
- Zdrzemnij się - rzucił - To będzie długa podróż.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? Boje się ciebie..
Chłopak się zaśmiał
-Nie mogę ci powiedzieć. To niespodzianka.
Po chwili przybliżył się do mnie i czule pocałował.
- I nie bój się mnie. Nie masz powodu. A teraz śpij.
Jechaliśmy w ciemnościach. Była 21:00. Moje oczy powoli się zamykały.. Było mi dobrze..
Leon trzymał swoją dłoń na moim udzie. Czasem gładził je kciukiem.
Byłam trochę przestraszona tym, co się działo. Jednak postanowiłam zaufać ukochanemu.... Poddać się chwili, korzystać z życia.
Po krótkiej chwili zasnęłam..
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hey!
No więc tak..
Rozdział nie jest zbyt długi..
Przepraszam, ale musiałam odpocząć fizycznie i psychicznie od szkoły...ogólnie.. ŻYCIA
Cały weekend leniuchowałam i próbowałam coś napisać.
Niestety....
Nie miałam pomysłu na ten rozdział..
I wyszedł..taki nijaki xD
Ale cóż..
:P
Mam nadzieję, że chociaż trochę przypadł Wam do gustu.
:D
Co sądzicie o wyznaniach Rose?
Kolejny sen Vilu...
Czy to coś oznacza?!
Co kombinuje Verdas?
Dużo pytań mało odpowiedzi :(
Ale spokojnie... dowiecie się niebawem :*
Dzisiaj Mikołajki <3
W sumie.. To nic wielkiego .. Ale pan, który stał na ulicy, przebrany za Św. Mikołaja i rozdający cukiereczki poprawił mi humor :)
Wszystkiego najlepszego Kochani :)
*
Jednak mikołajki oznaczają, że coraz bliżej święta!
WoW
Dziękuję, za tyle milusich komentarzy pod każdym rozdziałem <3
Jesteście wspaniali
:*
Pod tym rozdziałem również proszę o
komentarze!
Rozdział pojawi się w tygodniu .. O ile znajdę czas i wenę :)
Ej.. To już 30 rozdział!
Matko jak szybko :P
Do następnego
Wasza
Aleksandra :P
Cudów *.*
OdpowiedzUsuńJeej, wciągnęłam się! *-*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam
http://chron-serce-reszta-sama-sie-obroni.blogspot.com/
Jeśli przeczytasz, to daj znać w komentarzu pod rozdziałem, to dużo dla mnie znaczy i decyduje o tym, czy będę dalej dodawać rozdziały... :( 😭💖
WOW! Super rozdział. I ty mówisz że nie miałaś pomysłu? Serio? Przecież to jest cudny rozdział ♡ ta cała Rose doprowadza mnie do nerwicy. Tylko miesza w życiu Leonetty. :/ Violka miała kolejny przykry sen. Co to oznacz? Hmmm spróbuję to rozkminić :) A Verdas cóż czekam z niecierpliwością na rozdział 31 żeby dowiedzieć się co on planuje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cie kochana, twoja
Tini Aleksandra ♡
Ale to leci, 30 to już coś.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny i ten wyjazd... hmm... ciekawe.
Mikołajki, kocham je! Ptysiu! Dostałam kupę hajsu i zamówiłam sobie książkę.
Soo... dzisiejszy dzień jest mega udany!
Czekam na kolejny perełko!
Xoxo
Melloniasta:*
Boski
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńGdzie ją zabiera?
Rose och rose....
Znowu ten sen!
Pozdrawiam
Zelka-wielka
Przepraszam że nie skomentowałam poprzednich ale niestety szkoła i prawie zero wolnego czasu :((
OdpowiedzUsuńJESZCZE TYLKO 18 DNI DO ŚWIĄT ^^
rozdział cudo ;**
Co ona ma z tymi snami?
I Rose ;-; irytujący człowiek -.-
I co on kombinuje? :))
Przepraszam że tak krótko, ale jutro mam kartkówke i musze iść sie uczyć :((
Kocham♥♥♥
Ola.
Słodki Leonek wkracza do akcji XD
OdpowiedzUsuńMartwią mnie te sny Violki...
Oby się nie spełniły..
Tylko problem w tym ze na pewno nie pojawiają się one bezpodstawnie,..
A może to jakieś symbole? Symbolizują niektóre wydarzenia... Hym..
Mam nadzieję, ze niedługo się to wyjaśni <33
Czekam na next <3
A ja ostatnia!
OdpowiedzUsuńRozdział boski!
Jezu dwie babki mnie w tym opowiadaniu denerwują!
Rose i baba od angola!
Misia ja spadam bo matka chce na kompa <3
Popiszemy na honku <3
Cysia
Boski ❤ ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuńCo on kombinuje?
Rose. Spadaj dziewczyno.
Kolejny sen? Co to oznacza?
Czekam na next
Pozdrawiam Kicałka ❤
Buziaczki :* ❤
Do jutra :3
OdpowiedzUsuńZnowu (oby nie proroczy) sen! A ja, głupia, po raz drugi dałam się nabrać! Ciekawe co na wyjeździe się wydarzy... Mam nadzieję, że szybko się dowiemy :)
UsuńLL
No i znowu zawał serca
OdpowiedzUsuńTy nas po prostu chcesz wykończyć haha
Ale cudnie i mam taką cichą nadzieję że na tym wyjeździe zaszaleją hihi wiadomo haha
S. Blanco
Zawał o-o
OdpowiedzUsuńOstatnia jestem! O.o
Szlak!
Jak zwykle cudowny *-*
Te sny mnie przerażają ;(
Błagam niech one nie będą prorocze!
Bo się potem ^^
Ale nie na serio będę beczała!
Uhuhu ich wspólny wyjazd ^^
Niech Verdas w końcu ruchnie Castillo ;D
Ta nie przypominaj zboczona jestem xDD
Czekam na nexcik ♡
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥
Jep Jep Jep !!
OdpowiedzUsuńBo ja jestem Bogiem uświadom to sobie jep jep !!
Kurde Paktofonika mi w głowie .
Wybacz że nie skomentowałam ostatnich rozdziałów
Ale brak czasu :c Same sprawdziany !
Mam dość tej szkoły .
Chodź już nie długo ferie :D
Dobra koment .
Ej ja już się wystraszyłam że
ten sen to prawda JPRDL
Ale mi ulżyło jak się obudziła masakra !
Przyłapani HA !!
Ej ta ta picza ma się odwalić od Leona ok ?
Bo jak nie to inaczej pogadamy !
Wyjazd .
pozdro
Heejo!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ^^
Rose, Rose, Rose....dobija mnie ta kobieta.
Ale Leoś wszyściutko rekompensuje :3
Dobrze, że ojciec nie przyszedł pięć minut później :")
Ciekawe co się wydarzy na tym wyjeździe. ...
Kocham ♡
♥♡♥
Przerażają mnie te jej sny. Ale historia wciągająca. Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńOjć...
OdpowiedzUsuńDługo mnie tu nie było.
Przepraszam :(
Ty to mnie lubisz straszyć, co?!
Jak był ten sen to pierwsza myśl to było "ZABIĆ I NIE OSZCZĘDZIĆ!"
Ale potem mi przeszło.
Rozdział cudny.
Czekam na kolejny :*
Twoja Alex :)
Pliss o rozdział
OdpowiedzUsuń