czwartek, 21 kwietnia 2016

.01.






W środku dostrzegam trójkę ludzi. Kiedy podchodzę bliżej rozpoznaję mojego ojca. 
- Violetto, oni są twoją prawą i lewą ręką - zaświadcza wskazując na niewysoką brunetkę i dobrze zbudowanego mężczyznę. Posyłam im delikatny uśmiech. Jednak jest to większe przeżycie dla mnie, niż dla nich. Bo przecież to ja od dnia dzisiejszego jestem głową tej ogromnej firmy architektonicznej, to na mnie spoczywać będą obowiązki i wielka odpowiedzialność. 
- Mia jest twoją sekretarką, a Noah asystentem - wzrok ojca spoczywa na mnie, czuję to. Ja jednak przyglądam się dwójce młodych osób. Czy podołam zadaniu i będę odpowiednio nimi kierować? Mam nadzieję... A podobno nadzieja umiera ostatnia. 
- Mam nadzieję na dobrą współpracę - wyrzucam z siebie w końcu. Wyciągam dłoń do uścisku, co zaraz potem się dzieje. 
- Kochani, nie będę was trzymał dłużej. Wracajcie do domów. Jutro nowy, pracowity dzień - mówi ojciec. Mia i Noah przytakują, żegnają się i wychodzą. 
Przez chwilę wpatruję się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stali. Zaraz potem przymykam oczy i cicho wzdycham. Gdy czuję dłoń na ramieniu szybko otwieram powieki.
- Spokojnie córeczko - mówi pokrzepiająco. 
- Tato, jesteś pewien, że to odpowiednia decyzja? - te kilkanaście słów wypowiadam drżącym głosem. Właśnie teraz, po wszystkim co się właśnie stało zaczynam nabierać wątpliwości. A co z moją maską twardej i bezwzględnej kobiety? 
- Oprócz małżeństwa z twoją matką i chęci posiadania z nią dzieci, niczego nie bylem bardziej pewien. 
Chwilę później czule mnie przytula i całuję w czoło. Właśnie w tym momencie czuję się jak mała dziewczynka, która przychodzi do swojego taty z żalem i zapłakanymi oczami. Wówczas on ją pociesza i szepcze urocze, pocieszające słówka. 
Jednak niektóre rzeczy się zmieniły. Chociażby fakt, że nie jestem już małą dziewczynką, tylko dorosłą kobietą i muszę radzić sobie sama. 
- Kocham cie - szepcze w jego błękitną koszulę i jeszcze mocniej się w nią wtulam. 
- Ja ciebie również, słońce. 

O 20.00 jestem już w moim apartamencie. Jak zawsze wita mnie moja towarzyszka - samotność. Nim zapalę światło, mrok rozlewa się po całym wnętrzu. 
Wchodzę do kuchni i wyciągam z barku butelką czerwonego wina. Z szafki wyjmuję kieliszek i zmierzam w kierunku łazienki. Nie mam ochoty na kolację. 
Okręcam wodę, by napełnić nią wannę. Jedyne czego pragnę to odprężająca kąpiel. Jednym ruchem pozbywam się czarnej sukienki i szpilek. Po czym nalewam do kieliszka wina i staję przed lustrem. Wpatruję się w moją szczupłą sylwetkę. Niewielkie piersi, kształtna pupa i płaski brzuch. 
Kiedy uznaję, że ilość wody jest wystarczająca, zdejmuję koronkową bieliznę i wchodzę do ciepłej wody. Delikatna piana muska moje spięte ciało. Przymykam oczy by się odprężyć. Co chwilę biorę łyk alkoholu. 
Nigdy nienawidziłam być samotna. Uwielbiałam gwar, krzyki i rozmowy w moim rodzinnym domu. Gdybym mogła, zostałabym tam aż do śmierci. Ale fakt, że jestem dorosła i samodzielna nie pozwala mi na to. W tym pustym, ogromnym apartamencie jestem kompletnie sama. Rzadko kiedy mnie ktoś odwiedza. Przez większość swojego dotychczasowego życia goniłam za nauką, wykształceniem. To był błąd. Teraz jestem samotna. Co prawda, mam przyjaciółkę, jednak ona też ma swoje życie, swoje problemy. 
Po dłuższej chwili relaksu wychodzę z wanny i wycieram ciało puchowym ręcznikiem. Zaraz potem zakładam satynowy szlafrok i wychodzę z dusznego pomieszczenia. Trzymając lampkę wina, stoję na dużym balkonie. Podziwiam Nowy York nocą. Na krótką chwilę przymykam oczy, jednak prędko je otwieram, kiedy przed oczami pojawia się znienawidzony obraz. Serce przyspiesza swoje bicie, a ja nerwowo rozglądam się wokół siebie. 
Gdy jestem w środku, odstawiam na szklany stolik do kawy pusty kieliszek i zmierzam ku drzwiom wejściowym. Upewniona, że są one zamknięte, wracam do salonu i włączam telewizor. Tak rzadko to robię. Przez cały okres studiów praktycznie go ie włączałam. Byłam zamknięta w niewielkiej bańce, w której znajdowały się jedynie książki. 
Skacze po kanałach szukając czegoś interesującego. Zawiedziona nieudanymi poszukiwaniami wyłączam telewizor i idę do sypialni. Oczy same mi się zamykają przez nadmiar wrażeń minionego dnia. Układam się wygodnie w swoim wielkim łóżku i otulam ciepłą pościelą. 


Budzę się cała spocona i roztrzęsiona. Tak jak co noc. Od dłuższego czasu męczą mnie koszmary. Głównie o jednej tematyce. Jednym zdarzeniu, o którym tak bardzo chciałabym zapomnieć. Jednak to jest niemożliwe.
Spoglądam na zegarek. Jest 7.00. cicho wzdycham i przenoszę się do pozycji siedzącej. Kiedy upewniam się, że nie zakręci mi się w głowie od zbyt szybkiego wstawania, podnoszę się z wygodnego materaca i idę wziąć prysznic. 
Kiedy mam już wysuszone włosy zmierzam ku garderobie. Tam właśnie spędzam dobrych kilka minut na wpatrywaniu się w sukienki wiszące na wieszakach. Ostatecznie wybieram granatową, która opina moje smukłe ciało w każdym miejscu. Ma długi rękaw, a jedyne co odkrywa to plecy. Zakładam czarną bieliznę i wybraną wcześniej kreację. Na nadgarstek zakładam delikatną bransoletkę. Robię delikatny makijaż i używam perfum. 
Po zjedzeniu śniadania wychodzę. Czuję jedno. Strach. 

Przez dłuższą chwilę wpatruję się w wysoki wieżowiec, siedzibę firmy mojego ojca. Poprawka, mojej firmy. Wzdycham głośno i próbuję uspokoić drżenie rąk. Nogi mi się uginają, kiedy przechodzę przez próg, a recepcjonistka obdarza mnie udawanym uśmiechem. 
Jazda windą również nie należy do przyjemnych. Gdy jej drzwi się otwierają, dostrzegam bardzo dobrze znany mi korytarz. Idę więc trochę pewniejszym krokiem, by udać przed sama sobą, że jestem odważna i nieugięta. W sumie, nieźle mi to wychodzi. 
Na samym początku korytarza mijam się z wczoraj poznaną sekretarką - Mią. Obdarzamy się delikatnym uśmiechem. Zaraz potem idę w kierunku biura mojego ojca, teraz mojego. 
Naciskam klamkę i próbuję uspokoić moje tętno. 
W pomieszczeniu spostrzegam siedzącego przy biurku mężczyznę. 
- Dzień dobry córeczko - zaczyna miło, a ja podchodzę do niego i daję mu całusa w policzek. 
- Dzień dobry - odpowiadam cicho. 
- Gotowa na swój pierwszy dzień? - pyta z entuzjazmem w głosie. 
Oczywiście, że nie byłam gotowa, ale nie chciałam pokazywać przed nim jak niepewną i słabą emocjonalnie osobą jestem. Kiwam więc głową na "tak" i uśmiecham się dyskretnie.
- To świetnie - mężczyzna podnosi się ze skórzanego fotela i podchodzi do mnie. Potem udziela mi kilku wskazówek, oprowadza po firmie. Na sam koniec przedstawia mi mój grafik. Wygląda na to, że dziś nie mam żadnych spotkań. Wystarczy więc, że będę siedziała w biurze i czytała oferty współpracy, rozpatrywała pozytywne i negatywne strony. Czyli to, co umiem robić. 
- Wiem, że sobie poradzisz - mówi z dumą w głosie - W razie czego proś o pomoc Sarę lub Noah. 
- Dobrze - odpowiadam cicho i wpatruję się w oczy ojca. Są duże i brązowe, takie jak moje. Mój tata jest naprawdę przystojny. Mimo swojego wieku wygląda szalenie dobrze. 
- Muszę iść, córeczko - ogłasza, a  mnie ściska serce. To już czas. 
- No więc, do zobaczenia - potem wtulam się w ojca i rozstaje się z nim. 
Obracam się w stronę biurka, za którym znajduje się ściana okien. Dostrzegam równie wysoki budynek. Stoi on bardzo blisko mojego, co oczywiście nie jest dziwne dla Manhattanu. Każdy zabiega o chociaż skrawek miejsca w tej dzielnicy. Ulice są tu naprawdę tłoczne i wąskie. 
Muszę przyznać, że widok za oknem mnie uspokoił. Przymykam na chwilę oczy, by zachować ten stan na dłużej. 

Siedzę przy biurku i przeglądam dokumenty, które zostawił mi ojciec. Przyznam szczerze, że podoba mi się ta praca. Jedyne czego wymaga to wiedzy i smykałki do interesów. 
W tej pracy trzeba być twardym i nieugiętym. Właśnie taka zamierzam być. Inaczej zostanę przytłoczona i zniszczę to, co osiągnęła moja rodzina. 
Nagle słyszę delikatne pukanie do drzwi. Pozwalam na wejście i widzę Mie.
- Przepraszam, nie potrzebuje pani czegoś? - pyta mnie miło. 
- Niczego nie potrzebuje, ale dziękuję za troskę - odpowiadam równie miło, jak ona. 
- W razie czego, proszę mnie powiadomić.
- Oczywiście - mruczę, wciągnięta w wir pracy. 
Dzięki niej, moje myśli są daleko od problemów i okropnych wspomnień. Wspomnień, zdarzeń z przeszłości, które szalenie mocno ingerują w moje teraźniejsze życie. Przez jedno zdarzenie zmieniłam się nie do poznania, przynajmniej według mnie. Przy rodzicach staram się zachowywać jak stara Violetta, ale różnie to wychodzi. 
Moje przemyślenia i pracę przerywają otwierające się drzwi. Czym prędzej przenoszę wzrok w tamtym kierunku.
- John, myślę, że kontrahenci z Chin powinni - ucina mężczyzna, kiedy jego wzrok przenosi się z pliku kartek trzymanych przez niego na mnie. 
Oboje wpatrujemy się w siebie przez krótką chwilę. Nie mam pojęcia co powiedzieć.
- Gdzie jest John? - mówi z wyrzutem. Na jego ton się spinam. Głośno przełykam ślinę i otwieram usta w celu powiedzenia czegoś sensownego. 
- Nie ma go - odpowiadam oschle i wstaję z fotela. 
- Jak to " nie ma"?! - wciąż ma podniesiony głos, a ja próbuję opanować emocje. 
- Już nie jest właścicielem tej firmy - zaczynam, wpatrując się w jego twarz. Spostrzegam, że zaciska szczękę, przez co uwidacznia swoje idealne kości policzkowe.
- A kto nim do cholery jest?!
- Ja - odpowiadam szybko i opieram się biodrem o masywne, drewniane biurko. 
- To jakieś żart, prawda? - mówi ironicznie rozbawiony. Tym razem to ja się zaczynam denerwować. Ściskam pięści i wargi, próbując nad sobą zapanować. Co za popapraniec!
- Przepraszam?! - mówię, podnosząc głos. Jestem zdenerwowania. I to bardzo. 
- Kim pani do cholery jest?
- Kim pan do cholery jest, by o to pytać!? - nie wytrzymuję i zaczynam krzyczeć.
- Przyszedłem do Johna, nie mam zamiaru się pani z niczego tłumaczyć - mówi oschle, a mnie przechodzi po ciele dreszcz.
- Johna nie ma, więc jeśli przyszedł się tu pan wykłócać, proszę opuścić to pomieszczenie.
Pewnym krokiem podchodzę do drzwi i mam zamiar pociągnąć za klamkę, kiedy słyszę męski głos.
- A kim pani jest? - pyta, wciąż tym samym, ostrym i pełnym goryczy głosem.
Odważnie odwracam się w jego stronę i patrzę mu w oczy. 
- Jestem córką Johna, a teraz proszę stąd wyjść - syczę. 





Hejka!
Tak oto wygląda pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że nie jest nudny itd.

W sumie, jest trochę krótki, ale trudno xD

Mam nadzieję, że ta historia robi się ciekawa i że zostaniecie na dłużej ;)

Przepraszam za dłuuuugą nieobecność na bloggerze.
Za bark komów na Waszych blogach...
Ale pochłonął mnie wir nauki i prawdziwego życia.
Stąd ta przerwa. 
Jednak mam nadzieję, że nie zawiedliście się :*

Następny rozdział... oj.. Nie mam pojęcia. 
Pewnie za tydzień, o ile nie opuści mnie wena.


LICZĘ NA OPINIĘ W POSTACI KOMENTARZY!

A więc do następnego

Całuski
Wasza Ola 
xoxo

21 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Kim do cholery jest ten goguś, który się tak rządzi i wydziera? Jakiś nienormalny! Nie za dużo sobie pozwala?
      Vils poznaje asystenta i sekretarkę. Hmmm no to prace czas zacząć.
      Wspomnienia z przeszłości? Niezbyt przyjemne?
      Cuuuddooowny :* ❤
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Jakie wydarzenia wpłynęły na Violettę !?
    Kim do cholery jest ten facet ?!
    Ale Violetty tekst : ''Jestem córką Johna, a teraz proszę stąd wyjść''
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah witamv!
    Ja wiem że ten gagatek to Leon .
    Jestem jasno widzem.
    Widziałaś już nowe spoilery do TNZV?
    A wiesz że na stronie empiku można zamawiać już płytę przed premierowo ?
    Jaralam się jak idiotka . A jutro teledysk do .... LIGHT YOUR HEART JORGE BLANCO!! Nie wytrzymam w szkole jutro xd. Jestem podekscytowana więc się nie dziw że taki chaos .
    Viola otrzymała firmę . Coś czuję że ten Noah narobi kłopotów i to sporych.
    Kolesiu (Leonie) który się drze . Nie ładnie tak na szefową naskakiwac bo to się skończy bezrobociem i złą opinią pracodawcy . Jak już napisałam na początku to prze czuwam że to leon . No bo kto inny potrafi zepsuć wszystko na początku jak nie on nie ? No właśnie.
    Piszę ten komentarz po 22 . Rodzice mnie utuka za to że nie śpię ''bo jutro szkoła''
    Dobra kończę
    Pozdrawiam
    ZaCzArOwAnA

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny
    Wiem jak to jest przytulić sie do ojca i poczuć się jak mała dziewczynka. 😄
    Pozdrawiam
    Marzena
    Ps.
    Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny ♥
    Z resztą jak zawsze :)
    Aww, chciałabym przytulić się do swojego taty i usłyszeć od niego "kocham cię" :<
    Czekam na dwójeczkę :)
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.
    Gagarek to Leon? Fajnie by było.
    Już zadarł z szefową hihi ��
    Violka ma niepewne myśli związane z firmą.
    Partwi mnie jedna rzecz. O co chodzi z przeszłością V?
    Czekam z niecierpliwością na next.
    Zapraszam do mnie jeśli mnie jeszcze pamiętasz ��
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki������

    OdpowiedzUsuń
  7. noooonon
    Idealny
    Perfekto
    Emily ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Perfekcyjny!:*👌💓

    OdpowiedzUsuń
  9. Heejka!
    Kochana, rozdział piękniutki *-*
    Jejku, Vils ma naprawdę dużą odpowiedzialność!
    Ale ma przy sobie ojca ^^
    I jakiegoś awanturnika w firmie XD
    Trochę się wydarł, ale jakoś go lubię :'3
    Ma charakter :p
    Czekam z niecierpliwością na next!
    Kocham <33
    Buziaki :**
    <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Oo taak :D
      Czytam sobie i słucham tych cudownych piosenek Tini ♡
      Wow, wciągasz mnie w tę historię :o
      Jest mega! Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :o :o :o
      To Leon! Mówię Ci! To jest Leon!!! LEON VERDAS ♡ mój mąż ^^
      Jakaś okropna przeszłość V :/
      Może ta miłość nieudana? :( Może ktoś ją wykorzystał? :c
      Przykre :c
      V taka odważna, wow xD
      Jak go wyłoniła.
      Ja nie wiem. Ty umiesz tak fajnie pisać te dialogi, jakby tak serio ktoś to powiedział. Widać, że się wczuwasz w to co piszesz. Tez tak chceee *-*
      Mega mega mega rozdział *-*
      Czekam na kolejny :D
      Kocham ♡
      Buziaczki;*
      Niunia ♡

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ugh, ale mnie zirytował ten gość.
    To na 100% Leon.
    Verdas, opanuj się bo nie wytrzymam.
    Rozdział cudowny kochana ♡
    Zaciekawiło mnie co takiego gnębi Violettę. Coś poważnego musiało się stać...
    Współczuje jej trochę. Przejęła firmę ojca, i jest teraz za nią odpowiedzialna. To musi być ogromny stres.
    Do tego ten awanturnik. Ugh, ciekawe jak zareagował na to,że V jest córką byłego właściciela. Może to mu trochę zamknie buźkę.
    Mam nadzieję,że się ogarnie, bo za bardzo kocham Lajona,żeby się na niego gniewać.
    Nie mogę się doczekać nexta ♡ Historia świetnie się zaczyna.

    Buziaki ♡
    Zuzka

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja cie błagam najmocniej! Wznów poprzednie opowiadanie!😭 zalam sie lzami w epilogu a tak kocham to czytać. Prooosze!!!!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka