sobota, 4 czerwca 2016

.03.



Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali mój ostatni post ♥



Do apartamentu wracam cała roztrzęsiona i zapłakana. Bezsilnie zdejmuję biżuterię i ubrania. Biorę odprężający prysznic. Słone łzy przemierzające moje policzki mieszają się z słodką wodą spływającą po mojej twarzy i ciele. 
Próba bycia silną jest cholernie trudna, ale nie niemożliwa do zrealizowania. Jednak by być nieugiętą, muszę posiadać podstawę. A podstawą jest dobra psychika, której niestety nie mam. Wydarzenia z przeszłości odbijają się właśnie teraz. Nieufność, strach, ból, lęk, smutek, obrzydzenie, niepewność, żal... To wszystko buzuje w mojej głowie i nie pozwala na normalne funkcjonowanie. Ile bym dała, żeby moje losy potoczyły się inaczej, by pewne osoby w ogóle nie pojawiały się w moim życiu, aby moje życie nie było przepełnione tym, czy jest przepełnione teraz. Lecz muszę radzić sobie z problemami, udawać, przekonywać innych o tym, że jest dobrze. Innych, ale i siebie samą. 
Nikt tak naprawdę nie wie, co działo się w niedalekiej przeszłości. Chyba nie jestem gotowa na to, by z kimś o tym porozmawiać. Z pewnością zauważalna jest moja przemiana, jednak każdy milczy. Wszyscy mają swoje problemy, a ja nie chcę dokładać swoich. Jestem odpowiedzialna za swoje decyzje, te dobre, jak i te złe. Czasu nie cofniesz, więc żal pozostaje do dzisiaj.
Owinięta białym ręcznikiem suszę włosy i nakładam na twarz krem. Przebrana w piżamę wchodzę pod kołdrę, a moje myśli NIE są z szatynem, którego tak po prostu się obawiam.

Moje lakierowane szpilki, które dziś dobrałam do ołówkowej spódnicy i białej koszuli dźwięcznie stukają o posadzkę w lobby. Witam się z Mią i zmierzam ku windzie. Kiedy znajduję się na 14 piętrze zmierzam do swojego biura. Pora nałożyć maskę - myślę, otwierając drzwi.
Siadam na wygodnym fotelu i włączam komputer. Po chwili słyszę pukanie.
- Proszę - odpowiadam miło i spoglądam w stronę wejścia. 
- Witaj Violetto - do pomieszczenia wchodzi mój asystent - Noah.
- Dzień dobry - posyłam mu skromny uśmiech.
- To są twoje dzisiejsze spotkania i konferencje - mówi, kładąc na biurku kartkę - Za godzinę spotkanie z prezesem firmy z Kanady, potem przychodzi pan Verdas, z którym idziesz na konferencję - na nazwisko mojego wspólnika lekko się wzdrygam, a przed oczami pojawiają się urywki z ostatniego wieczoru. Mimowolnie spoglądam na nadgarstek, który ostatnio został ściśnięty przez mężczyznę. Serce zaczyna mi szybciej bić, a ręce się pocą - Po konferencji jest lunch, a po nim ponownie spotykasz się z Verdasem - oddycham coraz szybciej - Po skończeniu spotkania nie masz już żadnych planów.
Patrzę na niego osłupiała. Nie sądziłam, że tak często będę przebywać w towarzystwie szatyna. Kompletnie nie mam pojęcia, jak temu podołam, ale obiecałam sobie, że postaram się udowodnić mu, że jego słowa i opinia o mnie jest błędna. Poradzę sobie.
- Dlaczego tak często spotykam się z panem Verdasem? - pytam nagle.
- Jest twoim wspólnikiem, więc wszelkie decyzje podejmujecie razem. Razem uczęszczacie na konferencje, podpisujecie umowy, chociaż to ty masz ostatnie słowo - tłumaczy, a ja ze zrozumieniem kiwam głową.
- Dziękuję - mruczę pod nosem - Na prawdę bardzo mi pomogłeś.
- To była przyjemność, a poza tym, będę robić to codziennie, jestem przecież twoim asystentem.
- Racja - odpowiadam. Noah to miły i bardzo przystojny mężczyzna. Kiedyś, gdy czasem zachodziłam do pracy ojca, mijałam go w korytarzu - Czy jest tu ktoś, kogo powinnam się obawiać? - pytam ciszej, jakby z obawy, że ktoś może mnie usłyszeć. Mężczyzna uśmiecha się szeroko i wygodniej rozsiada się na skórzanej kanapie znajdującej się przed biurkiem. 
- Tak naprawdę, to każdy pracownik boi się teraz jednej osoby - wyznaje, a ja przyglądam się mu z ciekawością - Ciebie - dokańcza, a ja prycham i uroczo się uśmiecham.
- Jak to?
- Nikt tak na prawdę nie wie, jaka jesteś. Jedni mówią, że przyjazna, inni, że jesteś suką - szepcze rozbawiony.
- Nie jestem suką! - mówię głośniej, radosnym głosem - A może lepiej żebym taka była? Wtedy nikt nie wykorzysta mojego dobrego serca.
- Może bądź przyjazną suką? - po jego wypowiedzi oboje zaczynamy się śmiać. Nie wiem dlaczego, ale oboje zachowujemy się, jakbyśmy znali się kilka dobrych lat. Oczywiście, nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że jest ktoś, komu mogę się przyznać do niewiedzy i niepewności.
- Da się? - wciąż się śmiejemy.
- Sprawdźmy to - odpowiada miło i podnosi się z miejsca.
- Idziesz już? - nie wiem dlaczego, ale czuję smutek. Polubiłam go, pomimo, że nie znamy się za długo. 
- A mam zostać? - jego uśmiech się poszerza.
- A jest to w jakiś sposób nieodpowiednie? - nie jestem przekonana, jakie panują reguły w tej firmie, ale ja mogę chyba wyznaczyć nowe, prawda? 
- Nie mam pojęcie, ale chętnie zostanę - mówi z śmiesznym wyrazem twarzy oraz wzrusza ramionami. Zaraz potem z wielkim uśmiechem siedzi na dawnym miejscu i bacznie mi się przygląda. - No więc - przeciąga ostatnie słowo i trzepocze rzęsami - Czego chcesz się jeszcze dowiedzieć?
- Co sądzisz o Verdasie? - mówię, zanim zdążę ugryźć się w język. Mężczyzna niepewnie na mnie patrzy, jakby bał się cokolwiek powiedzieć - Nie pisnę ani słowem.
- No dobra - przewraca zabawnie oczami - Uważam, że jest super seksowny - po jego słowach wytrzeszczam oczy. On to oczywiście zauważa - Jestem gejem - Przez moment panuje cisza - Czy coś w tym złego?
- Nie! - odpowiadam szybko - Oczywiście, że nie!
- Ciesze się - szczerzy się w moim kierunku. Można powiedzieć, że czuję ulgę po jego wyznaniu. Fakt, że nie pociągają go kobiety sprawia, że nie mam się czego obawiać w jego towarzystwie - Wracając do Verdasa - kontynuuje - Poza tym, że to ciacho, jest perfekcjonistą. Uwielbia mieć wszystko jak w zegarku - czuję, jak samoistnie na mojej twarzy pojawia się grymas - Kocha kontrolę oraz perfekcję.
- Nie pomagasz - mówię do siebie, ale on i tak to słyszy. 
- Będzie dobrze - zapewnia mnie - Myślę, że twój ojciec bardzo dobrze zrobił powierzając ci firmę. 
Uśmiecham się do niego szczerze. Chociaż jedna osoba mnie wspiera. Osoba, którą poznałam całkiem niedawno. 
- Dziękuję.
- Do usług szefowo - wypowiada się żartobliwie, na co ja wywracam oczami - No dobrze, muszę wracać do pracy. Ale jeśli będziesz potrzebować pomocy w dokumentach, czy po prostu przytulenia, to daj znać - uśmiecha się i puszcza mi oczko.
- Będę pamiętać - odpowiadam równie wesoło i odprowadzam go wzorkiem do wyjścia.

Czas mija dość szybko i nim się obejrzę, zegar wskazuje 10:00. Nagle słyszę pukanie do drzwi. Głośno przełykam ślinę i mówię kilka motywujących mnie słów.
- Proszę - mówię donośnie. Zaraz potem w drzwiach staje mężczyzna w podeszłym wieku. Próbuję wyglądać pewnie, ale sama wiem, że to mi nie wychodzi. Nieznajomy podchodzi bliżej biurka, a ja podnoszę się z fotela i podaję mu swoją dłoń - gram odważną i pewną siebie bizneswomen. 
- Violetta Catillo - mówię.
- Jacob Carolls - odpowiada i chwyta moją dłoń. Cała się spinam, ale powinnam powoli się do tego przyzwyczajać. Przecież nie każdy mężczyzna ma w głowie jedno, prawda? 
W myślach modlę się o zakończenie się tego spotkania.

Ku mojemu zdziwieniu, nie trwa ono dłużej niż 30 min. Mężczyzna okazuje się być bardzo miły. Wypytuje o mnie, mojego brata i rodziców. Dowiaduję się też, że jest bliskim przyjacielem mojego ojca, co utwierdza mnie w przekonaniu, że nie mam się czym przejmować. Przynajmniej nie aż tak bardzo, jak zazwyczaj bym to robiła. Uzgadniamy również warunki współpracy.
- Jesteś naprawdę dobra w tej branży - chwali mnie, kiedy oboje stoimy przy drzwiach, żegnając się. 
- Dziękuję - uśmiecham się w miarę miło.
- Twój ojciec podjął dobrą decyzję, a jemu należy się już emerytura - dopowiada - Do widzenia Violetto.
- Do widzenia - odpowiadam i zamykam za nim drzwi. Opieram się o nie plecami i głęboko oddycham - Chyba było dobrze - mruczę i siadam w fotelu. 
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Mruczę "proszę", a w drzwiach pojawia się Noah z wielkim uśmiecham na twarzy. Ten mężczyzna zaraża pozytywną energią, bo sama się uśmiecham.
- No i jak było? - pyta, siadając na kanapie, tam gdzie ostatnio.
- Chyba całkiem dobrze. Pochwalił mnie oraz uzgodniliśmy warunki współpracy.
- To świetnie! - klaszcze radośnie w dłonie. Co za niesamowity człowiek...
- Co teraz? - pytam radośnie i biorę łyka herbaty, przyniesionej przez Mię kilka chwil temu.
- Zaraz przyjdzie pan Verdas, z którym idziesz na konferencję - ogłasza, a mi z twarzy znika uśmiech. Zaczyna mnie boleć brzuch, a ręce zaczynają się trząść. Biorę parę głębokich wdechów i próbuje się uspokoić. To jednak nie skutkuje, ponieważ Leon Veras kojarz mi się jedynie źle. Plus jest mężczyzną, co w ogóle wywołuje u mnie panikę. 
- Wszystko w porządku? - z rozmyślań wyrywa mnie głos Noah. 
- Ta - mruczę zamyślona i przestraszona zarazem.
- Może pójdziemy na lunch razem? Co o tym myślisz szefowo? - pyta.
- Nie nazywaj mnie tak - mówię uśmiechnięta.
- Dlaczego? - wytrzeszcza śmiesznie oczy, dlatego też zaczynam się śmiać.
- Bo czuję się staro! 
- Oj tam! - macha przed sobą ręką, jakby odganiał jakąś muchę - No więc?
- Myślę, że z chęcią - przyznaje, na co on ponownie klaszcze w dłonie. 
Rozmawiamy, a raczej śmiejemy się jeszcze chwilę, póki nie słyszymy donośnego pukania w drzwi. Cała zamieram, a Noah przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Proszę - odpowiadam trzęsącym się głosem. 
Zaraz potem moim oczom ukazuje się szatyn, ubrany w ciemny garnitur, który idealnie na nim leży. Od razu czuje jego wodę kolońską, którą pamiętam z naszego ostatniego spotkania. Przygląda się mi i mojemu asystentowi.
- Czy to nie jest nieodpowiednie zachowanie? - tak własnie nas wita.
- Nie wiem co ma pan na myśli - odzywa się Noah, a ja jestem mu wdzięczna.
- Nie ma pan co robić? - pyta Verdas.
- Oczywiście, że mam - prycha.
- No więc proszę się tym zająć, a nie zabawiać się z szefową - syczy, a ostatnie słowo wypowiada pogardliwie. Od razu wszystkiego mi się odechciewa. 
- Z tego co pamiętam nie jest pan moim szefem - pyskuje asystent.
- Noah, idź już - mówię to, gdyż nie chcę jeszcze bardziej zdenerwować Verdasa.
- Już mnie nie ma - żegna się i wychodzi.
Przez moment Verdas wypala we mnie dziurę swoim wzrokiem, dlatego też głośno przełykam ślinę. Zaraz potem podnoszę się z fotela i chwytam teczki znajdujące się na drewnianym biurku. Potem zmierzam w kierunku wyjścia.
- To jest nieprofesjonalne - mówi w końcu, kiedy trzymam klamkę. Obracam się do niego i spotykam zielone tęczówki. 
- O czym pan mówi?
- O tym, co przed chwilą zastałem.
- Nie widzę w tym nic złego - odpowiadam, topiąc się pod jego okropnym spojrzeniem. Wiem, że jeśli dłużej tam postoję, mogę spanikować i uciec.
- Ja wręcz przeciwnie - burczy pod nosem.
- Nie obchodzi mnie pańska opinia - rzucam i wychodzę. 
Idąc przez korytarz czuję jego obecność za sobą. Cholernie się krępuję, a serce od kilkunastu minut bije niezmiernie szybko. Wiele osób się ze mną wita, a ja jestem tak zestresowana, że jedynie mogę kiwnąć głową. 
Gdy pociągam za klamkę drzwi do sali konferencyjnej biorę głęboki wdech, a potem wydech. 
- Zamierza pani otworzyć te drzwi, czy postoimy sobie jeszcze kilka minut? 
Na ton jego głosu znacznie się wzdrygam. Szybko więc pociągam za klamkę i wchodzę do pomieszczenia. Wszyscy już tam są, a kiedy mnie widzą, podnoszą się z foteli. Zajmuję miejsce w najbardziej widocznym miejscu przy stole. Na moje nieszczęście Verdas siada tuż obok mnie. Próbuję ignorować jego obecność, ale słabo mi to wychodzi. 
- Witam wszystkich - mówię donośnie, by każdy mnie usłyszał. 

Podczas konferencji ustalam zasady panujące w firmie, słucham każdego, kto zabiera głos. Następnie przechodzimy do celu konferencji, czyli nowego projektu stadionu. Rozdzielam stanowiska i terminy realizacji projektów. Podczas tego, niejednokrotnie słyszę prychniecie szatyna siedzącego obok mnie. Za każdym razem się wzdrygam. Nerwowo uderzam stopą w podłogę, czekając na zakończenie męczarni w towarzystwie Leona.
Kiedy konferencja się kończy, niektórzy podchodzą do mnie z gratulacjami lub pochwałami. Kiedy wszyscy opuszczają salę, na moje szczęście, Verdas również, robię to i ja. Wracam do swojego gabinetu i odkładam dokumenty. Odbieram też telefon od ojca, któremu zdaję relację z minionych spotkań. Zaraz potem razem z Noah wychodzimy na lunch do pobliskiej restauracji. 
- I jak konferencja? - pyta, kiedy złożone zostało zamówienie. 
- Dobrze - odpowiadam.
- Mogę cie o coś spytać? 
- Jasne - mówię wesoło.
- Co jest między tobą a Verdasem?
- Lubisz ploteczki, co? - pytam śmiejąc się.
- Tak, ale teraz pytam całkowicie poważnie - przygryzam wnętrze policzków po jego wypowiedzi. Zastanawiam się, czy powiedzieć mu o wszystkim.
- Nie zbyt się lubimy - przyznaje w końcu.
- Da się zauważyć, kochana - prycha rozbawiony - Ale co się między wami stało?
- Chodzi o to, że wczoraj wparował do mojego biura i zaczął się rzucać. Nie byłam mu dłużna, oczywiście. Potem był ten bal, na którym ponownie go spotkałam. 
- I tyle? 
- Przekonany jest, że sobie nie poradzę. Uważa, że jestem za słaba na tą branżę - przyznaję niepewnie. Boję się, że Noah może to potwierdzić.
- On chyba zdurniał - odzywa się mężczyzna, a ja obdarzam go radosnym uśmiechem - Nadajesz się do tego jak nikt inny. Masz to w krwi, kochanie!
- Dzięki Noah, jesteś świetny - przyznaję.
- Przecież dobrze o tym wiem - mruga do mnie, a ja przewracam oczami. 
Lunch mija bardzo szybko, ale i w zabawnej atmosferze. 
Gdy jesteśmy już w biurze, rozdzielamy się. Ponownie siadam w wygodnym fotelu i głęboko oddycham. Bardzo dobrze wiem, że zaraz przyjdzie Verdas. 
Nim się oglądam, szatyn wchodzi do gabinetu bez pukania.
- Puka się - myślę, bo przecież nie jestem na tyle odważa, by powiedzieć mu to w twarz. A może jednak?
Mężczyzna siada na kanapie i wyczekująco na mnie patrzy.
- Mogłaby pani tu usiąść? - odzywa się niemiło. Czuję lęk i odrazę względem jego osoby.
Podnoszę się z fotela i z gracją siadam obok niego. 
- Spotkała się pani z prezesem z Kanady, prawda? - jego głos jest szalenie oschły. Nawet na mnie nie patrzy, więc ja również tego nie robię.
- Tak, uzgodniliśmy warunki współpracy - odpowiadam.
- Może mi pani pokazać te warunki? 
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby - prycham i jeszcze bardziej odsuwam się od niego. On to zauważa i z komicznym spojrzeniem na mnie spogląda.
- Przecież pani nie ugryzę - to go oczywiście bawi. Nie zna prawdziwych powodów mojego zachowania, a z pewnością pochopnie mnie ocenia. 
- Wolę mieć się na baczności - mówię nieprzyjemnie. 
- Pokaże mi pani te warunki?
- Nie, ponieważ uważam, że wszystko w nich jest perfekcyjne. Dobrze wiem, że chce pan mnie sprawdzać i szukać choćby najmniejszego błędu, nie jestem głupia - syczę, zniesmaczona przystojnym dupkiem. 
- Nie mam takich zamiarów - zapewnia, na co ja przewracam oczami. Mężczyzna wzdycha ciężko, a następnie wyjmuje jakąś umowę - To umowa sprzedaży pewnego placu, który należał do pewnego urzędnika. W planach jest wybudowanie tam wieżowca. 
- Można wiedzieć kto podjął taką decyzję? 
- Ja - odpowiada nieskromnie. 
- Nie zgadzam się na to - wstaję i siadam na fotelu.
- Słucham?! - podnosi głos, a ja się wzdrygam i przymykam na kilka sekund powieki. 
- Nie zgadzam się na to! Uważam, że powinniśmy zrobić tam park, a nie zabudowywać piękną okolicę.
- Oszalała pani?! - zaczynamy się kłócić, a ja już myślałam, że dziś obejdzie się bez tego.
- Nie oszalałam. A poza tym, to ja podejmuję ostateczną decyzję, nie pan! 
Gwałtownie podnosi się z miejsca i rzuca teczką na biurko. Nie powiem, jestem lekko przerażona. Opiera się rękoma o mebel i patrzy na mnie tymi swoimi oczami. Kipi w nich złość, a ja jestem tego  powodem. 
Głośno przełykam ślinę i delikatnie się odsuwam, kiedy on się nachyla.
- Wiedziałem, że współpraca z panią będzie trudna, ale nie, że aż tak - syczy przez zaciśnięte zęby.
- Uważam bardzo podobnie - komentuję. 
Uderza pięścią w stół, na co ja aż podskakuję na krześle biurowym. On najprawdopodobniej zauważa to i prostuje się.
- Boi się mnie pani? - pyta trochę spokojniej, ale mogę wyczuć kpinę. Przygryzam wargę, bo nie wiem co mam odpowiedzieć. Boję się go, tak, to prawda. Ale nie mogę tego przyznać, bo zostanę wyśmiana - Co do tego, co stało się na balu - zaczyna. Patrzę na niego zdezorientowana - Chodzi mi o to, że złapałem panią za nadgarstek - tłumaczy, a ja czuję, jak blednę. 
- Nie ma o czym rozmawiać - mruczę.
- Mam nadzieję, że nic się pani nie stało. Wglądała pani na przerażoną - opowiada, a ja mam chęć zatknięcia uszu. Tak bardzo chcę, żeby przestał. Podczas jego wypowiedzi wszystkie wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą, a ja mam chęć jedynie płakać. 
- Niech pan stąd już idzie. Wszystko jest w porządku - stać mnie jedynie na tyle. Zaraz potem on wychodzi i zostawia mnie samą, roztrzęsioną. 
Czym prędzej zbieram wszystkie swoje rzeczy. Skinieniem głowy żegnam się z Noah i wychodzę. Pragnę uciec od niego jak najdalej. Od niego i wszystkich mężczyzn.







Hej!

Ola powraca :P
Co prawda, nie jestem jeszcze w 100% przekonana, ale piszę ;)

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Komentowały osoby, które nigdy tego nie robiły. A to mnie na prawdę cieszy ♥

Mam nadzieję, że rozdział 3 się Wam spodobał. 

Napiszcie mi swoją opinię na temat tego rozdziału, jak i całego nowego opowiadania w komentarzu. Byłabym ogromnie wdzięczna :D

Nie wiem czy zauważyliście, ale blog przybrał trochę inny wygląd. W sumie, jest tu dość minimalistycznie, czyli tak jak lubię xD
Zaktualizowałam też zakładki, więc serdecznie zapraszam!

Mam nadzieję, do następnego
Ola :*


20 komentarzy :

  1. Ty już znasz moje zdanie. Opowiadanie jest zajebiste o takie...tajemnicze? Przekonasz się do niego i ty. 💟

    Violka zaprzyjaźniła się ze swoim asystentem. Jest gejem. Zniszczyłaś moje plany! 😂😂 ja tu już myślałam, że oni będą razem kiedyś tam, a th takie buum. 😁

    Verdas znowu pokazuje pazurki. Co z nim jest nie tak?! Co za dupek! Nie znoszę go! Może to się kiedyś zmieni. 😄😄

    Violka boi się mężczyzn. To jest związane z przeszłością. Ktoś ją molestował czy co? Wątpię. To by było za proste. Tylko skąd ta niechęć do płci przeciwnej?

    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział kochana ❤
    Nawet nie wiesz jak się cieszę,że jednak wróciłaś *.*
    Masz zbyt wielki talent, nie marnuj go.
    Wracając do tego świetnego rozdziału:
    Violetta wciąż jest roztrzęsiona po incydencie na balu. Jestem już pewna,że jakiś mężczyzna musiał ją bardzo skrzywdzić, i trauma zostanie jej do końca życia.
    Mam tylko nadzieję,że z czasem trochę się ona zmniejszy.
    W pracy wszystko idzie dobrze. Mimo opinii Leona, V jest stworzona do tej pracy.
    Zyskała też nowego przyjaciela -Noah. Może mu zaufać, bo on na pewno jej nie skrzywdzi.
    Okazał się gejem, ale dobrze,że Viola nie ma nic do tego. Ja tam i tak go uwielbiam.
    Zwłaszcza za to,że wspiera V.
    Niestety Violetta musi spędzać dużo czasu z Verdasem. Irytuje mnie ten człowiek.
    Jest zbyt dumny i przekonany o swojej władzy. To nie on jest szefem, ale i tak pomiata innymi. Oby to się kiedyś zmieniło.
    Tak w ogóle, coś czuję,że on był troszkę zazdrosny o Violę i Noah. Ale ta uwaga o zabawianiu się z szefową wytrąciła mnie z równowagi. Za kogo on ma Violę? Dupek.
    Na koniec rozdziału prawie doprowadził Castillo do płaczu. W ogóle jej się nie dziwie, mnie samej zrobiło się przykro :c Wiele przeżyła a on jeszcze dodaje jej bólu.
    Jednym słowem, cudowny rozdział. Ubóstwiam tą historię, z resztą jak twoją każdą.
    Z niecierpliwością czekam na next, i mam na dzieję że zostaniesz z nami jeszcze na długi czas ❤

    Buziaki Kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Elo...witam 😘
    Co można o rozdziale powiedziec...zajebisty
    Violka i asystent ^.^ szkoda że jest gejem 😟
    Verdas i ta jego "władza" nad wszystkimi...Tsa
    V sie boi mężczyzn 😰
    Co siem stało że sie ich tag obawia 😰
    Czekam na nexta kochanie 😍
    Ps. Sora że tak krótko 😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne
    Cudowne
    Noach polubiłam go .
    Wszyscy V zachwalają a Verdas się uparł.
    Czego on od niej chce !
    Leon wyczuwa to że V nie czuje się dobrze w jego towarzystwie .
    Zauwazyłam że nie widac wogóle w tym rozdziale jego imienia tylko nazwisko hahaha
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowe opowiadanie jest super i bardzo mi się podoba <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział i ogólnie cała historia jest cudowna! Nie mogę doczekać się co będzie dalej;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekstra
    Proszę Szybko o next hahaha
    Sylvia Blanco

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale genialny rozdział ❤
    To opowiadanie jest świetne , takie inne , chce się to czytać 😍
    Co do rozdziału - super !
    Noah bardzo polubiłam te postać - jest gejem no proszę - uważa Verdasa za ciacho 😉
    Co do Leona nie ładnie zachowuje się w stosunku do Violki pewnie myśli , ze kobiety to słaba płeć 👩 - to się chłopak zdziwi ona mu jeszcze pokaze !
    Czekam na next kochana i życzę weny i chęci do pisania 😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest cudowny. Mam nadzieje, że szybko bede mogła przeczytać kolejny :) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Opinia moja jest krótka xD Wszystko jest fantastyczne i ja się wypowiadać więcej nie będę, bo po co? XD Wszystko jest perfekcyjne, ideolo itd. Więc ok ^^ Czekam niecierpliwie na next :3
    Kocham
    Całuje
    Pozdrawiam ;*
    Twoja Natalka ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział. Doczekałam się. Leon jest taki agresywny i wogóle jakiś nie miły ,ale mam nadzieje ,że to się zmieni a Violetta mu się postawi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo się cieszę że wróciłaś rozdział cudowny jak zawsze ��
    Pozdrawiam Anonimek ��

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Dziewczyno.
      Co ja mam tu powiedzieć?
      Jak czytam to na nie które sytuacje chce mi się śmiać i przez co potem się dławię śliną.
      Tak wiem dziwne.
      Podoba mi się postawa Lajona.
      Wgl te opowiadanie jest the best.
      Lecę do zakładek, więc papapa.

      Blairka Blanco <3
      P.S. Kocham nasze snapowanie a szczególnie twoje historie w voagerze.

      Usuń
  14. Wspaniały rozdział!
    Było warto czekać ;*
    Noah to taki słodziak xD
    Czuje, że to przed nim Violetta może się otworzyć ;)
    Powodzenia w pisaniu kolejnego olśniewającego rozdziału! ;***

    OdpowiedzUsuń
  15. O jezu kochanie od czego tu zacząć?
    Może zacznę od przywitania się?
    Tak więc hej <3

    Nie mam bladego pojęcia jak, ale zachwycasz mnie za każdym rozdziałem.
    Choć dodałaś dopiero 3 rozdziały tego opowiadania ja już wiem, że będzie cudowne.
    Po pierwsze twój styl pisania tak bardzo wyewoluował, że WOW.
    Niesamowita transformacja, dorośnięcie i profesjonalizm.
    Nie nie przesadzam <33

    Noah.
    Już chciałam na niego najechać, że się przywala do Violki, ale to gej. xD
    Nie nie jestem nietolerancyjna, ale skoro jest gejem to nie musze się martwić, że ktoś zagraża Leonowi xD

    Leoś chociaż trochę zaczął się martwić o v.
    Mam nadzieję, że ich relacja niedługo się polepszy.

    A i wygląd bloga to po prostu msaidasimfimsdgsmklg *.*
    Jestem nim zachwycona.
    Minimalizm, prostota, piękno <3
    Tak jak lubię <3

    Pozdrawiam cię skarbie <3
    Wpadnij czasem do mnie <3
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. W dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały.
    Cudne pisz dalej
    Tylko na to czekam

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako jedyna podziękuję za dedykacje 😄
    Dziękuję bardzo 😊
    Rozdział cudowny
    Zastanawia mnie przeszłość Violi. Jesteś za bardzo tajemnica w tej historii.
    Czekam na next.
    Zapraszał do mnie.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki😘😘😘

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka