niedziela, 12 czerwca 2016

.04.



Rozdział dedykuję Mar tyna 

Z prędkością światła wchodzę do ponurego apartamentu. Zapalam światło wszędzie, gdzie się da. Nienawidzę mroku, ponieważ wówczas po prostu boję się własnych myśli, które w takich warunkach są jeszcze bardziej słyszalne. Boję się wytworów mojej chorej wyobraźni, która mną tak pomiata. 
Zsuwam ze stóp szpilki i zmierzam do łazienki. Biorę prysznic i owijam się ręcznikiem. Panującą cisze przerywa dźwięk mojego telefonu. 
- Słucham? - mówię, kiedy odbieram.
- Vilu! - słyszę głos mojej przyjaciółki.
- Hej Rey - witam się, w tym samym czasie wycierając ciało - Co u ciebie?
- U mnie wszystko po staremu, ale wiem przecież, że u ciebie zaszły wielkie zmiany.
- Ta - mruczę.
- Ok, opowiesz mi dziś wieczorem - ogłasza dumnie, a moje brwi ściągają się, gdyż zastanawiam się, co może oznaczać jej wypowiedź. 
- Nie rozumiem - mówię po dłuższej chwili ciszy.
- Zabieram cie na imprezę i nie ma żadnego "ale"!
- Rey...
- Cicho! Będę o 20.00- w jej głosie słychać radość. 
- Jeremy też przyjdzie? - pytam się. W głowie mam nadzieję, że odpowie "nie", ponieważ moja relacja z jej narzeczonym nie jest zbyt dobra. 
- Tak - mówi ostrożnie, jakby czekała na mój wybuch. To jednak się nie dzieje. Jedyne co robię, to żegnam się i rozłączam. 
Jest godzina 18.00, a ja jestem w rozsypce. Prędko zaczynam się ubierać.
Ja i Jeremy nie lubimy się. Wynika to z faktu, że znamy się od dość dawna. Tak naprawdę ja, on i Rey byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od przedszkola. Wszystko robiliśmy razem. Razem przeżywaliśmy pierwsze miłości, rozstania. Razem rośliśmy i dojrzewaliśmy. Od dłuższego czasu zauważałam dziwne zachowanie Jeremiego wobec mnie. Jak się potem okazało, zakochał się we mnie. Ja jednak nie odwzajemniałam jego uczuć. Kochałam go, ale jako przyjaciela. Poza tym musiałam wyjechać na studia do Londynu. Podczas nauki za granicą, kontakt utrzymywałam jedynie z Rey. Po traumatycznych przeżyciach i ukończeniu studiów wróciłam do rodzinnego miasta. Chciałam wyżalić się najbliższej przyjaciółce, jednak zastałam ją, lecz w związku z moim, jak wówczas już sądziłam, byłym przyjacielem. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko temu związkowi, ale potrzebowałam wsparcia Rey. Jednak Jeremi uświadomił mnie, że nie mam czego szukać u niego. Można też powiedzieć, że zakazał mi spotykania się z jego dziewczyną, a moją przyjaciółką, co było totalną paranoją. Rozumiałam jego żal do mnie, ale nie odcinanie mnie od Rey. Wówczas byłam bardzo słaba psychicznie, więc szybko się poddałam. Nie opowiedziałam o zdarzeniach z Londynu nikomu. Ostatecznie, Jeremy wciąż ma do mnie żal za odrzucenie, a ja do niego, za ograniczanie kontaktów z Rey. Nie umiemy przebywać długo w jednym pomieszczeniu, a co dopiero normalnie rozmawiać. Nie raz próbowałam wszystko wyjaśnić. Nie mogłam i wciąż nie mogę patrzeć na smutną Rey. Jej dwie najbliższe osoby nie akceptują się nawzajem. Musiałam pogodzić się z rozczarowaniem. Ale chyba zrobiłam co mogłam...

Ubrana w jeansy z dziurami i białą koszulę otwieram drzwi przyjaciółce i jej narzeczonemu. Buziakiem w policzek witam się z Rey, a do chłopaka mruczę ciche "hej". Szybko maluję usta krwistą pomadką i ponownie tego dnia maskuję cienie pod oczami. Gotowi wychodzimy z apartamentu. 
W klubie czuć przede wszystkim alkohol i pot. Można też wyczuć nutkę seksu, który z pewnością niektórzy ludzie uprawiają w toaletach. Trzymając dłoń przyjaciółki przeciskam się przez tłum. Kiedy w trójkę znajdujemy się przy barze, czuję się jak za dawnych lat. Lecz kilka rzeczy się zmieniło. Teraz Jeremy nie akceptuje mojej obecności, a ja nie akceptuję i przeraża mnie myśl, o tych wszystkich mężczyznach znajdujących się w klubie. Mam dopiero 23 lata, a czuję się jak 40-latka z ciężkim plecakiem doświadczenia życiowego. 
Wszyscy zamawiamy po drinku, a ja wytrzeszczam oczy, kiedy widzę Noah po drugiej stronie długiego baru. 
- Szefowo! - słyszę jego krzyk, kiedy mnie też zauważa. Posyłam mu szczery uśmiech i zaraz potem mężczyzna stoi obok nas.
- Co ty tutaj robisz?! - próbuję przekrzyczeć muzykę.
- Chyba to samo co ty! - odpowiada i obejmuje mnie ramieniem. Zaraz potem się spina, jakby zrobił coś złego i spogląda mi w oczy - Mogę tu trzymać rękę? 
- Dlaczego nie?
- Jesteś moją szefową, nie wiem czy jest to "profesjonalne" - kiedy mówi ostatnie słowo, palcami udaje cudzysłów. Wiem, że mówiąc to, udaje Verdasa, dlatego też wzdrygam się. Biorę kilka głębokich wdechów, próbując o nim szybko zapomnieć. Ten wieczór ma być udany.
- Daj spokój - mówię i posyłam mu uroczy uśmiech. Zaraz potem przedstawiam swojego asystenta Rey i Jeremiemu. Wydaje mi się, że od razu go polubili. Ale jak można nie lubić tak uroczego geja? 
Oczywiście, od razu sygnalizuję przyjaciołom, że jest on homoseksualny. Wówczas widzę na twarzy mojego byłego przyjaciela ulgę. 
Po dłuższej rozmowie postanawiamy pójść potańczyć. 
- Proszę, tylko mnie nie zostawiaj - mówię na ucho Noah, kiedy przeciskamy się między ludźmi. 
- Twoja prośba jest dla mnie rozkazem, szefowo - krzyczy, śmiejąc się. Przewracam oczami, ponieważ pomimo próśb, wciąż mnie tak nazywa. Zaraz potem zaczynamy tańczyć. Dobrze się bawimy, a ja dzięki niemu zapominam o otaczających mnie mężczyznach. Jednak kiedy czuję jakąś dłoń na plechach, zamieram. Noah od razu zauważa strach w moich oczach i z ciekawością mi się przygląda. 
- Ta pani dziś tańczy tylko ze mną - ogłasza mój asystent, a zaraz potem dłoń znika.

- Nie wiem jak jutro wstanę do pracy - marudzi Noah, kiedy siedzimy w loży, pijąc kolejnego drinka - Może dasz mi wolne? - pyta, udając szczeniaczka. 
- Zapomnij - mówię, kręcąc przecząco głową.
- To ja się zwalniam - prycha i odwraca się ode mnie. Ja tylko i wyłącznie śmieję się z jego zachowania. 
- Cóż za strata - krzyczę w jego kierunku, a on wciąż udaje naburmuszonego. 
- A żebyś wiedziała - rzuca w moim kierunku, lekko się obracając - A mogę przyjść na 9.00? 
- No dobrze - ulegam, wciąż się uśmiechając. 
- Dziękuje, jesteś wielka! - piszczy jak kobieta i mocno mnie przytula. Zaraz potem pogrąża się w rozmowie z Jeremim.
- A więc? - słyszę i obracam się w stronę Rey - Jak w pracy?
Momentalnie spoglądam na zegarek, który wskazuje 00.30. Chwile później przed oczami staje mi postać Leona Verdasa. Na moment zamykam oczy, by odgonić myśli o nim. 
- Dużo by opowiadać - odpowiadam w końcu. 
- Mam czas - dodaje zachęcająco Rey.
- No dobrze.
Tak oto przedstawiam jej wszystko, co działo się przez kilka ostatnich dni. Potem postanawiamy wrócić do domów. Jak się okazuje, Noah mieszka niedaleko mnie, więc decydujemy się na wspólny powrót. Czule żegnam się z przyjaciółką i machnięciem ręki z Jeremim. Nim się spostrzegam, Noah ciągnie mnie w stronę parku. Noc jest ciepła, więc postanawiamy się przejść i dodatkowo ocucić się lekko od nadmiaru alkoholu. 
Nagle, kiedy znajdujemy się na mostku, idealnym miejscu dla zakochanych par, Noah zatrzymuje się. 
- Co robisz? - pytam, gdy mężczyzna podchodzi do barierki i opiera się o nią. 
- Dziwnie się zachowujesz - przyznaje patrząc mi w oczy.
- Nie rozumiem.
- Dlaczego w taki sposób reagujesz na mężczyzn? - pyta całkiem poważnie, a moje serce przyspiesza.
- Jaki?
- Oh, proszę cie Vilu. Nie jesteś trudna do rozszyfrowania - przewraca oczami, a ja wciąż milczę - Powiesz mi? - Noah podchodzi bliżej i łapie mnie za rękę.
- Nie umiem - szepczę, wciąż patrząc na ziemie. On chwyta mój podbródek, ponieważ chce, bym patrzyła mu w oczy.
- Vilu, chciałbym ci pomóc..
- Mi już nikt i nic nie może pomóc - mówię smutno - Chodźmy już, jutro praca, a oboje musimy być na 8.00.
- Jak to?! Powiedziałaś, że mogę przyjść na 9.00! - sprzecza się Noah. Jego głos jest piskliwy, jak u kobiety, ale jest to jego atut.
- Przykro mi, ale się rozmyśliłam - wyszczerzam się i idę dalej. 
- No weź się zlituj... - słyszę jęki, na co jedynie przewracam oczami.


Następnego dnia z trudem podnoszę się z łóżka. Po szybkim śniadaniu, ubraniu i pomalowaniu się, wychodzę z domu. Pod firmą jestem po 15 minutach. W lobby spotykam Mię, z którą przeprowadzam krótką rozmowę. Następnie zmierzam do windy i po niespełna minucie jestem na swoim piętrze. W biurze oddycham z ulgą, ponieważ cały czas obawiałam się spotkania Verdasa. 
Gdy siedzę przy biurku i odczytuję maile, drzwi się otwierają, a z nich wyłania się Noah z wielkim grymasem na twarzy.
- Nie lubię cie - syczy i trzaska drzwiami. Ja tylko zaczynam się śmiać, ponieważ jest 8.00, a on ma ogromnego kaca. 
- Tez cie uwielbiam Noah - puszczam mu oczku, a on siada na znajdującej się na przeciwko mnie kanapie - Jakie zadania na dziś? 
- Wyleczyć kaca - mruczy i pociera palcami skroń, z nadzieją, że to mu pomoże.
- A poza tym? 
- Kac morderca, nie ma serca Vilu! Dziś niczego nie robi - mówi, gestykulując.
- Biedaczku - uśmiecham się czule - A tak na poważnie?
Noah wyciąga kartkę i kładzie ją na biurko. Spoglądam na nią i stwierdzam, że dziś muszę tylko spotkać się z Verdasem. A może aż? 
- Wszystko ok? - pyta się, gdyż pewnie zauważył moją bladą twarz. 
- Tak, w porządku - mówię i lekko unoszę kąciki ust. 
- Wiesz, już nigdy nie będę mieszać różnego rodzaju alkoholi. A poza tym, ty masz całkiem dobrą głowę do picia! - oznajmia, śmiejąc się. W tym samym momencie drzwi się otwierają, a w progu pojawia się nikt inny jak sam Verdas. Na twarzy nie ma żadnych emocji. Jakby był z kamienia. 
- Witam - mruczy, na co nawet mu nie odpowiadam. Po prostu, nie widzę w tym sensu. 
- Mogę w czymś panu pomóc? - syczę, cała spięta.
- Tak, ale w cztery oczy - mówi, przenosząc wzrok na rozłożonego na kanapie Noah. Asystent wydaje z siebie jęk i z trudem się podnosi. Kiedy znika na drzwiami, denerwuję się jeszcze bardziej.
- Więc? - pytam - Myślałam, że spotkanie mamy dopiero o 12.00 - staram się być odważna i niewzruszona jego obecnością w moim biurze.
- Chciałem - zaczyna, ja jednak mu przerywam.
- Chciał pan mnie sprawdzić?! Czy przypadkiem nie spóźniłam się do pracy! - Wkurzona, to mało powiedziane. Jestem wściekła. A ten gnojek wciąż stoi i nawet nie próbuje protestować - Proszę stąd wyjść - dodaję. 
Jednak on podchodzi do mojego biurka i tak jak ostatnio, nachyla się w moją stronę.
- Czy pani jest odpowiedzialna? 
- Do czego pan zmierza - mruczę, zniesmaczona jego bliskością.
- Wczoraj do później pory pijaństwo w klubie, a teraz praca? To chyba nie jest zbyt dobre połączenie.
- Niech pan się zajmie swoim życiem - syczę - Może mi pan wytykać błędy na temat pracy, ale moim życiem po niej, proszę się łaskawie nie zajmować! 
Mężczyzna prycha i wychodzi, trzaskając drzwiami. W oczach pojawiają się łzy, a ja nerwowo obracam w dłoni ołówek. 


Kiedy wybija 12.00 zaczynam się denerwować. Spotkanie ma się odbyć w jego gabinecie, więc czym prędzej wstaję z fotela i wychodzę na korytarz. Nie mam zamiaru dać mu powodów do szydzenia ze mnie lub wytykania błędów. 
Gdy stoję pod jego drzwiami, głęboko oddycham. Nieśmiało pukam w drewno i wchodzę. 
- Proszę usiąść - rzuca w moim kierunku. 
Jego biuro jest niewiele mniejsze od mojego. Siadam na skórzanej kanapie przy stoliku do kawy i czekam, aż coś do mnie powie.
- Tu są umowy, które musisz podpisać - podaje mi dokumenty, a ja zabieram się za podpisywanie, ponieważ nie chcę na niego patrzeć. Sama jego obecność jest okropna. 
- To wszystko? - pytam, po wykonaniu czynności.
- Nie - oznajmia i siada obok mnie, dlatego też serce zaczyna mi szybciej bić.
- Więc? - staram się, by mój głos się nie trząsł. 
- Miejsce, w którym ma powstać nowe boisko dla młodzieży jest prawie gotowe do zagospodarowania - mówi obojętnie, patrząc na mnie. Jego oczy są przepełnione zielenią. Muszę przyznać, że nigdy nie widziałam tak pięknych tęczówek. Ale co z tego, skoro to taki dupek? 
- A gdzie się ono znajduje?
- Kilkaset metrów na północ - mówi, podnosząc rękę w moją stronę. Chciał wskazać kierunek, a ja poddałam się odruchowi. Zamykam oczy, marszczę twarz i skulam się, jakbym czekała na uderzenie. 
Kiedy zdaję sobie sprawę, co robię, momentalnie otwieram oczy. Napotykam jego zaciekawione spojrzenie. Prostuję się i gładzę spódniczkę. 
- Czy pani myślała, że panią uderzę? - mówi niesamowicie poważnie. Mogę też wyczuć niepokój, który od niego bije. Głośno przełykam ślinę i kręcę przecząco głową. Następnie szybko wychodzę z jego biura, a jedyne co chcę zrobić, to schować się i płakać.




Hej!
Dziś szybciutko.
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu!
Jest chociaż trochę ciekawie? 
Bo mam lekkie wątpliwości...

Życzę miłego tygodnia i do następnego rozdziału Kochani!

KOMENTUJCIE!

Buziaki!
Olaaaa

:*

16 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Cudowny rozdział
      Jest ciekawy i nadal się zastanawiam jaką ona miała przeszłość.
      Ktoś ją musiał bić, jak tak zareagowała na Verdasa jak chciał pokazać jej kierunek drzwi.
      Leon się niepokoi o swoją szefową? I to mi się podoba. Trochę więcej uczuć mu dodać i będzie jak prawdziwy chłop.
      Czekam na kolejny rozdział.
      Pozdrawiam Patty;*
      Buziaczki😘😘😘

      Usuń
  2. Verdas mnie tak irytuje, że mam ochotę mu strzelić porządnie w pysk! Co z niego za człowiek?! Kim on jest, że będzie się tak zachowywał w stosunku do V. Dlaczego on ją sprawdza? Co go interesuje co robi po godzinach pracy? Nienormalny.

    Viola imprezkę z przyjaciółmi.
    Dobrze, że ma przy sobie takie osoby.
    Nie chciała powiedzieć Noah'a o co chodzi. Kiedyś mu powie. Tylko kiedy?

    Violka źle reaguje na spotkania z Verdasem. Ciekawe kiedy to się zmieni i w jakim stopniu. 😊

    PEREŁKA.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny !
    Noah sobie zabalował z szefową 😄
    No cóż kac morderca nie ma serca , ale czasami trzeba odreagować 😉
    Vilu spotyka się z przyjaciółką i poznajemy trochę faktów z jej przeszłości
    Verdas jak zawsze nie zadowolony i wszystkiego się czepia
    Świetne opowiadanie ❤
    Czekam na kolejny rozdział !
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ten rozdział jest fenomenalny.
      Podoba mi się ta znajomość Vilu i Noah.
      Nie mam nic do gejów, ale ich nie lubię.
      Chociaż w rozdziale da się wytrzymać.
      Coś czuje jak by Noah nie interesował się mężczyznami tylko dziewczynami.
      Wyczułam taką chemię między Vilu i Noah.
      Verdas trochę spokojniejszy niż zazwyczaj.
      On zarzuca Vilu pijaństwo?
      A sam się szlaja po klubach?
      No kurwa czepia się Vilu a sam nie jest idealny.
      Po za tym on nie ma własnych obowiązków tylko śledzić Vilu.
      U mnie jest na straconej pozycji.
      Trudno będzie mu się podnieść.
      Zmykam, bo jestem na informatyce.
      Nudno w tej szkole.
      Wiesz że brakuje mi 0,05 do 3 z chemii.
      Dziś chciałabym jej się spytać czy mogę coś zrobić.

      Blairka Blanco 💕👌🙈💪

      Usuń
  5. Genialne
    Cudowne
    Ten strach przed mężczyznami V naprawdę jest ogromny !Ale z jakiego powodu się ich boi ?
    Czekam jak mi to wyjaśnisz .
    Verdas człowieku ty ją śledzisz ?!
    Noah mnie rozwala !
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega, super, wspaniały, najlepszy! <3
    Kocham Noah, Boże, jest najlepszy xD
    Myślę, że jest osobą, przed którą Vilu może się otworzyć i powiedzieć o przeszłości
    Biedna Vils, myślała, że Verdas chce ją uderzyć.
    Szkoda mi jej ;(
    Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się, czemu zachowuje się tak w stosunku do mężczyzn
    Czekam na next!
    I pisz szybko, bo nie mogę się doczekać ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny. Myślę ,że Violetta boi się Leona bo ktoś kiedyś ją bił. No cóż głupio wyszło. Ona jest taka biedna wogóle dla niej są straszni ci faceci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej kochanie <3
    Tak bardzo mi głupio, że dopiero teraz komentuję, ale wiesz ostatnie tygodnie szkoły, miałam zieloną szkołę, poprawianie ocen i tak dalej <3
    Ale już jestem ;*

    Po pierwsze co muszę zrobić by nie zapomnieć to podziękować ci za dedykację rozdziału <3
    taki cudowny rozdział i na dodatek dedykowany mi <333
    awww :*

    Przyjaźń Noah i Vilu jest słodka <3
    Znaczy gdyby nie był homoseksualny pewnie byłabym wściekła, że się przywala do Violki, ale nie widzę w nim zagrożenia XD
    Puki nie zmieni orientacji będę go lubić XD

    Biedna Violka ;c
    Tak bardzo mi jej szkoda.
    Musiało się coś strasznego wydarzyć w tym Londynie i chyba nawet domyślam się co.
    Ma taką potworną traumę ;c

    Leoś się zrobił poważny
    Wow
    V musiała się na serio przestraszyć :c
    Co oznacza że Leoś musi się chociaż trochę o nią martwić <3
    Mam nadzieję, że ich relacje się niedługo polepszą ;*

    Kocham skarbie <333
    Zapraszam do mnie w wolnym czasie ;*
    http://jortinimylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrócę po przeczytaniu ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kotuś !
      To takie słodkie- przyjaźń Vilu i Noah
      Ma szczęście ze jest homoseksualny bo inaczej bym go zabiła ze przystawia się do Fiołki

      Ohh Violetta
      Tak mi cię szkoda. Co się tam do jasnej ciasnej w Londynie wydarzyło !?
      O nie ! To chyba nie to o czym myśle ?!

      Ahh ten Lajon
      Poważny
      V myślała ze chce ją uderzyć
      A Leon chciał wskazać kierunek
      A Lajon chyba się zaczyna martwić o nią.
      Oby zostali szczęśliwą parą, potem narzeczona i narzeczonym, a na sam koniec małżeństwem z dwójką dzieci
      Awww te moje marzenia

      Pozdrawiam cieplutko
      Czekam niecierpliwie na next
      I udanych wakacji
      Alexi ❤️😘😍

      Ps. Zapraszam do mnie
      violettaaaleon.blogspot.com

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka