sobota, 2 lipca 2016

.05.


Rozdział dedykowany Rosalie XxXxXxX ♥


Otoczenie kreuje świat jako kolorowy, pełny szczęścia i radości. I właśnie z takim założeniem większość ludzi żyje. Muszą oni się jednak przekonać na własnej skórze, jak okrutne bywa życie. Jak ofiarą nieszczęścia pada niczemu winny człowiek. 
Czuję jak ktoś łapie mnie za łokieć. Z lekkim uśmiechem obracam się i mrużę oczy by kogokolwiek dostrzec. Mimo wysiłku, widzę jedynie czarną postać. 
- Mogę w czymś pomóc? - krzyczę, by przebić się przez klubową muzykę. Osoba nie odpowiada, a jej dłoń na moim łokciu jeszcze bardziej się zaciska. Zaczynam być lekko przestraszona, ale nieznaczny nadmiar alkoholu we krwi szybko to niweluje.
Potem czuję drugą dłoń, tym razem na moim biodrze. Wówczas już wiem, że jest to mężczyzna. Moją pierwszą myślą jest, że chce on ze mną po prostu zatańczyć....

Budzę się cała spocona. Kolejny raz od kilku lat mam nocne koszmary. Głęboko oddycham i rozglądam się po sypialni, która oświetlona jest przez uliczne latarnie. Próbuję unormować oddech i tętno, jednak bardzo słabo mi to wychodzi. Nagle słyszę jakiś szmer. Podnoszę się do pionu i wsłuchuję w hałas. Możliwe, że są to moje urojenia. Możliwe też, że ktoś jest w mieszkaniu. 
Działam pod wpływem impulsu. Szybko zamykam drzwi do sypialni na klucz. Potem biorę do ręki telefon i wybieram numer. Numer Noah, jak mi się zdaje.
Po kilku sygnałach słyszę męski, zaspany głos. 
- Halo? 
- Zrób coś dla mnie - mówię głosem pełnym lęku. 
- Słucham? - zamieram. To głos Leona Verdasa - Czy pani jeste normalna!? - unosi się, a dla mnie jest już za wiele. Szybko się rozłączam i wybieram numer Noah, tym razem upewniając się, że jest poprawny. 
- Tak? - słyszę pomruk Noah.
- Przepraszam, że dzwonię o tej porze, ale mam wrażenie, że ktoś jest w mieszkaniu - wyznaję.
- Przyjść? - proponuje, a ja czuję ulgę.
- Jeśli  nie jest to dla ciebie problem...
- Będę za 15 minut, trzymaj się - mówi i rozłącza się,
Odkładam telefon na szafkę nocną i siadam po turecku na łóżku. Wsłuchuję się w ciszę i zauważam, że hałasy ustały. Nie ruszam się jednak z miejsca. W mojej głowie pojawia się za to kilka pytań.
Co pomyśli o mnie Verdas? Jakim cudem wybrałam do niego numer? Z pewnością osądzi mnie o nocne imprezowanie. A Noah? Czy powinnam go tak wykorzystywać? Znamy się dopiero kilka dni, a ja uważam go za dobrego kolegę, jak nie przyjaciela. Czy wszystko nie toczy się zbyt szybko? Noah to bardzo dobry człowiek, potrafi mnie rozweselić jedynie swoją obecnością. Do tego jest gejem, co sprawia, że potrafię mu zaufać, nie tak jak innym mężczyznom.
Z moich rozmyślań wyrywa mnie dzwonek do drzwi. Niepewnie wstaję i na palcach zmierzam do wejścia. Spoglądam przez wizjer. Wydycham powietrze z ulgą, kiedy widzę uśmiechniętego Noah. Mężczyzna mimo mojej pobudki o 3.00 w nocy potrafi być radosny.
- Witaj szefowo - mówi, gdy otwieram mu drzwi i wpuszczam go do środka.
- Hej - mruczę.
- Więc sądzisz, że ktoś tutaj jest? - pyta, zapalając wszystkie światła.
- Słyszałam jakieś hałasy -  zaczynam - Jednak możliwe, że był to wytwór mojej wyobraźni.
- Tak po prostu się obudziłaś?
- Nie, obudziłam się, ponieważ miałam koszmar - tłumaczę cicho, nie patrząc mu w oczy. Czuję jednak, że on się we mnie wpatruje.
- Czy to ma związek z twoim lękiem do mężczyzn?
Przez dłuższą chwilę milczę. nagle podłoga i nagie stopy stały się niesamowicie ciekawe. Mam mu o wszystkim powiedzieć? Nie powiedziałam rodzicom, bratu, przyjaciółce... A mężczyźnie, którego znam od kilku dni mam opowiedzieć to, co stało się w Londynie?
- Tak - mówię jedynie to, bo potem czuję jak jego ramiona mnie oplatają.
- Vilu - szepcze w moje włosy - Jeśli mi opowiesz, zapewniam cie, że będzie ci lżej.
- Nikomu o tym nie mówiłam - czuję jak po policzku wędruje łza - Potrzebuję czasu Noah.
- Rozumiem, poczekam - zapewnia i jeszcze mocniej wtula mnie w swoja klatkę piersiową. Zaciągam się jego męskimi perfumami.

Tą noc spędzamy na rozmowie, o wszystkim i o niczym. Dowiadujemy się o sobie rzeczy, które powinniśmy o sobie wiedzieć. Ulubiony kolor, piosenka, książka, film, zespół... Wszystko co przyjaciel powinien wiedzieć o przyjacielu. Nadrabiamy kilkanaście lat w jedną noc.
- Jesteś tu sam? - pytam, gdy oboje leżymy na moim łóżku, wpatrzeni w sufit, zajadając truskawki.
- Tak - mówi dość smutno, co daje mi znak, by ciągnąć temat.
- Dlaczego? Gdzie jest twoja rodzina? - obracam się na brzuch, by patrzeć mu w oczy.
- Pochodzę z miasteczka, niedaleko Chicago. Tam jest cała moja rodzina.
- Dlaczego zamieszkałeś tutaj? - po moim pytaniu Noah zamyka oczy. Z pewnością najbliższe wyznanie nie jest dla niego łatwe.
- Cała moja rodzina jest mocno wierząca. Dlatego też nie akceptują tego, jaki jestem - opowiada, a mi jest szalenie przykro - Dla nich jestem skreślony. Jestem ich synem jedynie w dokumentach - momentalnie łapie go za dłoń i mocno ściskam. Chcę, żeby wiedział, że jestem z nim - Dlatego wyjechałem.
Wpatruję się w jego twarz. Jest bardzo przystojny. Nie rozumiem, dlaczego tak cudowny człowiek został tak potraktowany. Kocha się za to jakim się jest, a nie za to, kim się jest. Miłość powinna być ponad wszystko.
- Nie wiem co powiedzieć - zaczynam po kilku minutach ciszy - Tak bardzo mi przykro.
Mężczyzna spogląda na mnie swoimi pięknymi oczami. Zaraz potem na jego twarzy pojawia się uśmiech. Mogę stwierdzić, że jestem oczarowana jego osobą.
- Niepotrzebnie. Najwyraźniej, tak miało być - wciąż się uśmiecha.

Następnego dnia budzę się, słysząc mój budzik. Nie wyłączam go jednak, ponieważ robi to ktoś inny. Czuje męskie perfumy oraz rozbudowaną klatkę piersiową pod głową. Zamieram. Szybko jednak przypominam sobie ostatnią noc.
- Dzień dobry, szefowo - słyszę głos Noah. Mimowolnie się uśmiecham i spoglądam na niego.
- Dzień dobry.
- Mam nadzieję, że dobrze ci się spało na mnie.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Jest 6.00! Dziewczyno, czemu wstajesz tak wcześnie? Mamy na 8.00 - i znowu powraca niepoważny Noah, którego ubóstwiam.
- Gdybyś był kobietą, też byś wstawał o tej porze - przyznaję i podnoszę się z łóżka.
- Pośpię jeszcze kilka minutek, dobrze? - mruczy, wtulając twarz w pościel. Wygląda tak uroczo, że nie mogę mu odmówić. Kiwam więc głową i ruszam do łazienki.
Ubrana w granatową sukienkę wchodzę do sypialni. Mój gość wciąż śpi. Zakradam się więc po cichu i delikatnie szturcham jego ramie. Momentalnie otwiera oczy.
- Koniec tego dobrego, przyjacielu - mówię i wychodzę do kuchni, gdzie przygotowuję śniadanie. Jem je razem z mężczyzną, który zaraz potem wychodzi, by przygotować się do pracy.
Wykonuję jeszcze lekki makijaż i wiążę włosy w kucyk. Gotowa wychodzę z mieszkania i zmierzam do firmy. Plan na dziś? Racjonalnie wytłumaczyć mój telefon w środku nocy Verdasowi.

Tak jak zawsze, obcasy uderzają o płytki w lobby. Winda przenosi mnie na odpowiednie piętro i ruszam do swojego biura. Po drodze napotykam kilka osób, z którymi się witam.
Znajdując się w swoim biurze czuję się bezpiecznie. Proszę Mię o szklankę wody i zaczynam przeglądać umowy, które w najbliższym czasie muszę podpisać i uzgodnić z kontrahentami z Włoch.
Wtem rozlega się donośne pukanie. Przygotowuję się na najgorsze, czyli spotkanie z Verdasem i konieczność tłumaczenia mu mojego zachowania. Z pewnością już pobladłam, a moja twarz jest pełna lęku. Mówię ciche "proszę", a drzwi się otwierają. Ku mojemu szczęściu, w progu stoi Noah, a nie Leon Verdas.
Mężczyzna przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jakby analizował wszystko, co dotychczas się stało.
- Dlaczego wyglądasz jakbyś szła na śmierć? - pyta, kiedy wchodzi do pomieszczenia i wygodnie rozsiada się na swoim stałym miejscu. Przełykam ślinę, szykując odpowiednią wypowiedź.
- Myślałam, że to Verdas - szepczę, na co Noah zaczyna się śmiać.
- A co tym razem się stało?
- Nie chcesz wiedzieć - wiem, że dla niego będzie to zabawne. Dla mnie jest to sprawa bardzo poważna.
- No mów - znowu przeciąga ostatnie słowo. Patrzę na jego wyczekującą minę. Potem przenoszę wzrok na jeszcze mokre włosy. Z pewnością mył je przed wyjściem do pracy.
- W nocy, kiedy postanowiłam do ciebie zadzwonić - opowiadam - przypadkowo zadzwoniłam do Verdasa.
Noah wytrzeszcza oczy i milczy. Nie trwa to długo, ponieważ od razu zaczyna się śmiać.
- Noah - jęczę - To wcale nie jest śmieszne! Teraz będę musiała się tłumaczyć.
- Oj tak. Skróciłaś idealną długość snu Verdasa o kilka minut - jedynie przewracam oczami i podchodzę do niego.
- Co mam mu powiedzieć? " Hej Leon, zadzwoniłam do ciebie o 2.00 w nocy, ponieważ słyszałam jakieś hałasy w domu plus miałam koszmar. A w taki, a nie inny sposób reaguje na mężczyzn, więc postanowiłam zadzwonić do Noah, ale przypadkiem wybrałam twój numer?" - udaję rozmowę z Verdasem - zadziała?
Chwilę później Noah zatacza się na kanapie.
- Przestań się śmiać. Pomóż mi - mówię, sama powstrzymując śmiech.
- No dobrze - uspokaja się - Więc powinnaś..
Przerywa mu jednak pukanie. Oboje na siebie patrzymy.
- Powodzenia - szepcze Noah, podnosząc się z miejsca. Momentalnie do biura wchodzi Verdas. Ubrany w czarny jak smoła garnitur. Włosy idealnie zaczesane do tyłu, zarost świeżo ogolony. Do moich nozdrzy równie szybko dochodzi zapach jego wody kolońskiej.
- Może mi pani coś wyjaśnić? - zaczyna niemiło. Kiwam głową i wpatruję się w jego szmaragdowe oczy - Mogę wiedzieć, dlaczego wydzwania pani do mnie w środku nocy?!
Mężczyzna podchodzi do mojego biurka i tak jak ostatnio, nachyla się w moją stronę. Wówczas czuję nowy, dotychczas nieznany mi zapach. Połączenie dymu papierosowego i czegoś słodkiego. Ku mojemu zdziwieniu, zapach mi się podoba. Dlatego też wstrzymuję powietrze.
- Usłyszę odpowiedź? - jest zdenerwowany, a ja jestem tego powodem.
- Po prostu pomyliłam numer - odzywam się w końcu.
Przez dłuższą chwilę wpatrujemy się w siebie. Oboje milczymy, oboje analizujemy twarz drugiej osoby.
Na jego, mogę dostrzec perfekcyjne kości policzkowe oraz malinowe usta. Nerwowo przejeżdża po jednej z warg językiem, na co się wzdrygam. Zamykam oczy i odsuwam się od niego. Łamał moją przestrzeń. Sama się sobie dziwię, że jeszcze nie uciekłam.
- Powiedzmy, że pani wierzę - ogłasza, prostując się i poprawiając marynarkę. Oddycham ciężko i wciąż nie otwieram oczu - Do zobaczenia o 11.00
Wyszedł. Od razu otwieram oczy. Moje zachowanie z pewnością nie jest normalne i prawdopodobnie uważa mnie za nienormalną. Ja jednak nie umiem inaczej funkcjonować. Muszę w jakiś sposób uciekać, chronić się.

- I jak poszło? - pyta Noah, kiedy ponownie mnie odwiedza.
- Jakoś poszło - mruczę, zajęta papierkową robotą.
- Jest 10.56, więc jeśli nie chcesz zaburzyć idealnych planów twojego wspólnika, radzę się zbierać do jego biura - informuje, a ja cała się spinam.

Korytarz wydaje się być niesłychanie długi, co mnie denerwuje. Droga od biura do biura się dłuży, przez co moje ręce maja szanse się spocić.
Pukam do drzwi, a po usłyszeniu pozwolenia, niepewnie wchodzę. Tak jak ostatnio, mężczyzna siedzi za biurkiem i wpatruje się we mnie. Czując jego wzrok na sobie, siadam na skórzanej kanapie, która jest uspokajająco chłodna. Leon od razu przechodzi do konkretów. Wymieniamy swoje opinie i oczekiwania względem nowej inwestycji. Spotkanie trwa godzinę, co dla mnie wydaje się być stanowczo za długo.
- Mam nadzieję, że jest pani spakowana - oświadcza, kiedy odrywa się od ekranu komputera.
- Nie rozumiem - przyznaję i patrzę na niego, oczekując wyjaśnień.
- Właśnie dostałem maila z informacją o spotkaniu z kontrahentem z Włoch. Musimy się tam stawić pojutrze, czyli wyjeżdżamy jutro.
Wpatruję się w niego z niedowierzaniem. Kiedy wyobrażałam sobie naszą współpracę, myślałam o tym, co teraz robimy, czyli podpisywanie, uzgadnianie i wspólny udział w konferencjach. Nie brałam pod uwagę żadnych wyjazdów!
Czym prędzej podnoszę się i zmierzam ku wyjściu. Bez słowa wychodzę i zmierzam do siebie. Tam zastaję Noah.
- Jutro wyjeżdżasz z Verdasem na spotkanie z kontrahentem z Włoch - mówi od razu.
- Zostałam poinformowana - oświadczam i siadam przy biurku.
Patrzę w przestrzeń. Szukam jakiegoś rozwiązania. Nie boję się wyjazdu z Verdasem. Jestem tym przerażona. Nie wiem, czy uda mi się wytrzymać praktycznie całodobowe udawanie bezwzględnej i odważnej kobiety. Nagle w głowie pojawia mi się pomysł.
- Pojedź z nami - mówię, wpatrując się z nadzieją w Noah.
- Dlaczego mam to zrobić? - pyta się, siadając na biurko.
- Ponieważ jestem twoją szefową - mówię odważnie - i potrzebuję cie - dodaje cicho.
Mężczyzna się uśmiecha i kładzie swoją dłoń na mojej.
- Masz to jak w banku, szefowo - puszcza mi buziaczka w powietrzu i zeskakuje radośnie z drewnianego mebla. Potem wychodzi i zostawia mnie samą z moimi myślami.

Tym razem lunch muszę zjeść sama. Po posiłku w pobliskiej restauracji wychodzę na ulicę. Zachodzę też do kawiarni, by wziąć kawę na wynos.
Przemierzam ruchliwą ulicą Nowego Jorku, niosąc w ręku kawę. Przeciskam się między przechodniami. Nagle czuję, jak ktoś łapie mnie za łokieć. Przed oczami mam wspomnienie dzisiejszego koszmaru, który ukazywał minioną rzeczywistość. Cała drętwieje, ale ostatkiem sił obracam się w kierunku osoby, która mnie zatrzymała. Przełykam ślinę, kiedy widzę Leona Verdasa. Nie znam jego zamiarów i właśnie dlatego jestem przerażona. Czuję jak topię się pod jego wzrokiem. Serce bije mi niesamowicie szybko, a do oczu cisnął się łzy. Gigantyczna pięść strachu zgniata moje płuca. Niby banalna sytuacja, a ja mam ochotę uciec. Delikatnie szarpie moje przedramię w swoją stronę. Jego miętowy, tytoniowy oddech owiewa moją twarz. Ponownie ciężko przełykam ślinę, a moje gardło zawiązane jest w supeł. Szorstkie opuszki palców, znajdujące się na mojej skórze powodują, że w głowie maluje się obraz tamtej nocy. Czuję tamten ból, mimo, że minęło tak dużo czasu. Czuję wszystko tak samo, jakby działo się to wczoraj. Od tamtego czasu każdy mężczyzna jest kluczem do drzwi wspomnień.
- Violetto - mówi, a jego oczy są pełne zdziwienia. Z pewnością nie wie, dlaczego jestem w takim stanie.
Milczę.
- Zostawiłaś telefon w kawiarni - podaje mi urządzenie. Wciąż jestem w szoku - Wszystko w porządku?
W odpowiedzi jedynie kiwam głową.
- Violetto - ciągnie zdecydowanie zainteresowany moim zachowaniem.
- Muszę iść - mruczę ostatkiem sił i odchodzę.
Ta sytuacja trwałą moment. Ja odczuwam, jakby wieczność.
W szoku, ledwo widzę na oczy i nagle znowu ktoś mnie pociąga do tyłu. Po ciele przechodzi mnie dreszcz, więc dobrze wiem, że jest  to mężczyzna.
- Patrz na drogę! - słyszę głos Verdasa. Potem widzę auto, które trąbi i mknie przed moimi oczami - Prawie wpadłaś pod samochód!
Obracam się i patrzę w jego oczy. Nie widzę w nich pogardy, a złość i przerażenie. Ponownie się wyrywam. Strach i lęk jeszcze bardziej mnie ogarnia, co z pewnością jest widoczne.
- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię - zapewnia, a ja odchodzę. Z oczu płyną mi łzy, dlatego też nic nie widzę. Wybieram numer Noah i czekam, aż odbierze.



Hey :D
Rozdział - spóźniony. 
Jednak teraz obiecuję poprawę i pojawiać się one będą częściej!

Mam nadzieje, że chociaż trochę się Wam spodobał :)

Przypominam również o konkursie na OS. 
Trwa on do 11 lipca.
Zachęcam do wzięcia udziału :D

Czekam na Waszą opinię dotyczącą rozdziału.

KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE

Buziaaak
Violetta Vilu
:*

20 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Violetta jest przerażona. To musi być coś poważnego. Tam musiała się stać coś strasznego. I nie był to na pewno jednorazowy incydent. To zniszczyło ją na dobre i do tej pory nie potrafi się otworzyć przed nikim i posklejać do kupy. Pytanie tylko o co chodzi? Pobicie? Gwałt? Może jedno i drugie? Może to zupełnie coś innego? Sama nie wiem, ale się dowiem...kiedyś. 😊

      Koszmar. Pomylone numery. Verdas jak zwykle pokazuje pazurki. Ma strasznie zmienne humorki. Ile on ma twarzy? 10? 40? 100? Dlaczego on taki jest? Może też dręczy go przeszłość? W dodatku razem niezbyt miła. 😄

      Wspólny wyjazd? Noah też z nimi pojedzie. Aż się boje relacji Leona. Ahh. Prawie wpadła pod samochód. Dobrze, że nic jej nie jest.

      PEREŁKA 💗 💗

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      PS. Jeżeli chcesz zapraszam do mnie. Byłoby mi miło 😊

      Usuń
  2. Cudowny rozdział
    Vils wydzwania w środku nocy do Verdasa. Kiedyś nie będzie mu to przeszkadzać, a będzie biegł do niej nie zastanawiając się, że jest środek nocy.
    Noah to dobry przyjaciel. Współczuję mu. Ważne jest jakim się jest, a nie o jego seksualność.
    W Leonie można zobaczyć odrobinę człowieczeństwa. Oby takich chwil było częściej.
    Co do konkursu to wezmę udział. Może wyślę nową pracę, albo starą jeśli się nie wyrobię.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia jest świetna! Chcę wiedzieć co będzie dalej...
    Stały czytelnik

    OdpowiedzUsuń
  4. o JEZUS
    Zabiłaś mnie tym rozdziałem <3

    Jest taki perfekcyjny <3
    W ogóle skarbie, to widać ogromną różnicę między starszym opowiadaniem a tym <3
    Taki wielki przeskok, wielki krok.
    Zmienił ci się styl, opisy, wyrażanie postaci.
    Postacie są bardziej charakterystyczne, wyraziste takie jasne.

    Aww no po prostu kocham <3

    Biedna Violka.
    Tak bardzo mi jej szkoda.
    Chyba się powtarzam, bo jest możliwe, że piszę to w każdym komie, ale taka jest prawda.
    Jest mi jej tak bardzo żal.
    Tak bardzo przeżywa to wszystko.

    Cieszę sie, że Leon jest dla niej milszy.
    Może na tym wyjeździe się przed nim otworzy i będzie on dla nich takim przełomowym momentem <33

    Kocham i czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział !
    Kocham tę historię ❤
    Biedna Vilu męczą ją koszmary :/
    Pomyliła numery i dodzwoniła się do pana (wiecznie niezadowolonego i opryskliwego) Verdasa 😒
    Biedulka mało brakowało a wpadłaby pod samochód 😡
    Noah jak zawsze pomocny 😍 taki asystent to skarb !
    Czekam na next !
    😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Olka!
      Co tu się wyrabia?
      Prosze prosze.
      Noah przychodzi o 3 w nocy do Vilu.
      Chciałbym aby Noah jednak był hetero.
      Może kiedyś mu się odmieni.
      Nie narzucam mu nic, ale i tak go polubiłam.
      Verdas jak zwykle musi dokuczać naszej V.
      Wyjazd.
      MMM.
      Coś tam się stanie.
      Jestem pewna.
      Czekam na next.
      Ja w każdym razie zapraszam do siebie
      http://lwce-leonetta.blogspot.com/

      Blairka Blanco <3

      Usuń
  7. Cudowny rozdział
    Ja chce następny rozdział.
    Teraz, zaraz, natychmiast!!!!!!
    dziękuje za dedykację, kochana.
    Zapraszam cię też do siebie na rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg!
    Strasznie się cieszę, że dodałaś rozdział!!
    Uwielbiam Cię <3
    Leon ratuje Violettę, jak słodko ;**
    Szkoda mi Vils, przez incydent z przeszłości ma teraz ogromne problemy. Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się co zaszło wtedy w Londynie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3!
    Besos ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny :*
    Zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaparło mi dech w piersiach!
    Poważnie leżę jak sparaliżowana
    Violetta pomyliła numery.
    Noach jak zawsze niezwykłe poczucie humoru.
    Wyjazd z Leonem
    I ta końcówka to w ogóle rozwaliłaś system.
    Genialne
    Wspaniałe
    Cudowne
    Czekam:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedno w i e l k i e
    OMATKOWOWOWOWCOTOJESTALEMNIEOMINĘŁO

    Wow. Nie spodziewałam się czegoś tak dobrego, wchodząc na twojego bloga (wybacz, jeśli to zabrzmiało wrednie). Chodzi mi o to, że kiedy ostatnio tu byłam (a trochę dawno to było) twój blog niczym szczególnym się nie wyróżniał, a teraz trafiam na taką historię. o.O
    Według mnie niesamowicie się rozwinęłaś :)
    Jeszcze nie do końca się łapię w tym wszystkim, ale uroczyście obiecuję nadrobić.
    Będę wpadać często NA PEWNO ^^

    Hej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam takie pytanie odnośnie konkursu :)
    Prace można wysyłać do poniedziałku do której godziny? Do 00:00?
    Poniedziałek 00:00?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, nie ma konkretnej godziny. Byle nie wysłać pracy we wtorek. ;)

      Usuń
    2. No, oto mi chodziło :P
      Dzięki :*

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka