Po zjedzeniu śniadania poszłam się umyć, przebrać, uczesać i pomalować.
Założyłam jeansy i białą bluzkę uszytą z zwiewnego materiału. Moje usta pomalowałam czerwoną szminką, wyprostowałam włosy i użyłam moich ulubionych perfum.. Perfum, które lubi też Leon!
Ponownie się rozmarzyłam.
Co by było gdybym powiedziała mu całą prawdę? Jak by na nią zareagował?
Kiedy szłam do szkoły, słuchałam muzyki. Moja playlista była ogromna, jednak wciąż leciały piosenki o nieszczęśliwej miłości. To właśnie dlatego ciągle myślałam o mnie i szatynie. O mojej nieszczęśliwej miłości. Dlaczego zakochałam się w kimś, u kogo nie mam szans, w kimś, który jest już szczęśliwy, ułożył sobie życie, ułożył je beze mnie w roli głównej...
Moja miłość nie powodowała bólu. Ból powodowany był tym, że on z pewnością mnie nie kochał, a ja oddałam się mu całkowicie.
Gdy weszłam do szkoły, moim oczom ukazał się odwrócony do mnie plecami Leon. Na przeciwko jego stała Rose. Przysłuchałam się ich rozmowie.
-Rose, jesteś żałosna - mówił Verdas.
-Ja?! - krzyczała - To ty spędzasz czas z tą dziunią.. Poświęcasz jej więcej uwagi niż mi!
-Przecież to nie jest prawda! - Leon podniósł głos.
-Nie kłam! Leon przecież widzę, że ona nie jest ci obojętna!
Po jej słowach zamarłam. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel stracił dziewczynę z mojej winy. Chciałam by był szczęśliwy..
Szybko ruszyłam w kierunku sali matematycznej.
-Hej - rzuciłam w kierunku grupki przyjaciół.
-Cześć Vilu.. - odpowiedzieli.
- Vilu, mam nadzieję, że się nie pogniewasz.. - zaczęłam Camila - bo dzisiaj są moje 18 urodziny. - pisnęłam i rzuciłam się jej w ramiona.
-Wszystkiego najlepszego kochana.. - powiedziałam.
-Dziękuję Vilu - kiedy oderwałam się od niej mówiła dalej. - Dzisiaj organizuję imprezę. Głupio mi cię teraz zapraszać, ale nie wiedziałam, czy się zaprzyjaźnimy.. i tak jakoś wyszło.. - tłumaczyła
-Spokojnie Cami! Nic się nie stało.. - mówiłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-No więc przyjdziesz? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Oczywiście! Tylko gdzie mam przyjść i o której?
-No więc przyjęcie organizuję w klubie "Star". Początek o 18:00. - oznajmiła.
-Świetnie! Na pewno przyjdę..
Po chwili weszłam do klasy, gdyż zadzwonił dzwonek. Kiedy usiadłam na miejscu, Leon wchodził do sali. Nie wiedziałam jak mam się zachować.. Czy powiedzieć mu prawdę? Przecież go podsłuchiwałam.. Miałam wyrzuty sumienia.
-Hej - przywitał się ze mną, gdy siadał na krześle.
-Cześć - odpowiedziałam i oboje się uśmiechnęliśmy. -Leon.. - zaczęłam, jednak przerwał mi głos nauczyciela matematyki. To nie był odpowiedni czas na rozmowę. - Muszę z tobą porozmawiać, ale później. - chłopak przytaknął.
Matematyka strasznie się ciągnęła. Całą lekcję rozmyślałam nad tym, co mam mu powiedzieć.
Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka, zerwałam się z miejsca.
Po chwili wyszłam z sali.
Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi dłoń na plecach. Byłam pewna, że to szatyn, ponieważ po ciele przeszedł mnie dreszcz.
Odwróciłam twarz w jego stronę. Zobaczyłam, że jest pełna szczęścia i radości. Moje serce rosło w oczach. Tak bardzo go kochałam. Tak bardzo chciałam rzucić się mu w ramiona, wycałować każdy milimetr jego ust..
-Miałaś mi coś powiedzieć.. -zaczął.
Przełknęłam ślinę.
-Tak. - wzięłam głęboki wdech. - Leon.. - mówiłam, szliśmy razem, ramię w ramię. - Bo ja.. - nie wiedziałam jak mam zacząć.
-Vilu..? - był trochę przestraszony - Czy coś się stało? Z Federico wszystko dobrze?
-Tak, tak. Fede czuje się już o wiele lepiej.. Tu nie chodzi o niego..
-A więc o kogo? - patrzył mi głęboko w oczy.
-Chodzi o mnie, ciebie i Rose. - mówiłam. Szatyn spojrzał na mnie z zaciekawieniem. - Przepraszam, ale .. usłyszałam twoją rozmowę z Rose.. Jest mi strasznie głupio. Przeze mnie się kłócicie. Nie chcę, aby tak było. Chce twojego szczęścia. - opowiadałam kręcąc przecząco głową. - Ta nasza przyjaźń.. Ona niszczy twój związek... Nasze wspólne spędzanie czasu,.. To co działo się wczoraj.. Tylko oddala ciebie od twojej dziewczyny. To moja wina.
-Vilu, to nie jest twoja wina, tylko moja. - w tym momencie się zatrzymaliśmy. Chłopak chwycił mnie za ramiona. Mówił to z takim przekonaniem i pewnością. - Nie obwiniaj się. To jest moja wina i to ja ponoszę konsekwencję.
-Leon.. Przecież wiesz, że to nie prawda.. - ciągnęłam.
-Ciii - położył mi palec na ustach. Lekko się uśmiechnęłam.
-Leon, dzisiaj są 18 urodziny Cami..
-Tak wiem, zaprosiła mnie na przyjęcie. Ale ja nie mogę przyjść. - oświadczył. Moje serce zaczęło pękać. A tak bardzo się cieszyłam..
-Dlaczego? - spytałam z żalem w głosie.
-Mam dzisiaj spotkanie ze sponsorem..
-Szkoda...
-Tak, chciałem być na tej imprezie.. Niestety, tak wyszło. - stwierdził. Pokiwałam głową, - A ty idziesz?
-Tak, idę. Tylko szkoda, że ciebie nie będzie.. - mówiłam.
Nagle zobaczyłam na plecami Leona Rose. O nie..
-Rose - szepnęłam cicho. Leon momentalnie się obrócił.
-Hej kochanie. - przywitał się. Było mi strasznie głupio, jednak Verdas wyglądał na radosnego.
-Cześć. - odpowiedziała zimno. - Widzę, jesteśmy w komplecie. No więc, pogadajmy.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Szatyn spojrzał na mnie z troską.
-Rose..-zaczęłam cicho.
Byłam ja i ona, A pomiędzy nami on. Mój ukochany.
-Violetta, tak? -spytała, przerywając mi. Pokiwałam twierdząco głową. - Możesz mi wytłumaczyć parę rzeczy ? -zapytała z złością. Byłam przerażona.
-Rose, daj spokój. - przerwał jej Verdas. Jej mrożący krew w żyłach wzrok przeniósł się ze mnie na niego.
-Obrońca się znalazł.. - prychnęła.
-Vilu, zostawisz nas samych? - spytał mnie ciepło chłopak.
-Jasne - odpowiedziała i ruszyłam przed siebie.
Byłam ciekawa o czym rozmawiali, jaką decyzję podjęli...
Moje serce było ogarnięte smutkiem, ponieważ Leon nie szedł na przyjęcie urodzinowe Cami. Ta wiadomość mnie dobijała, bez niego z pewnością nie będę bawiła się dobrze..
Było mi źle, bo mój ukochany kłócił się ze swoją dziewczyną przeze mnie! To była moja wina..
Kiedy siedziałam na już przy ławce w sali chemicznej, wszedł Verdas. Jego twarz nie pokazywała niczego. Kompletny brak emocji. Z zaciekawieniem patrzyłam mu w oczy.
Po chwili chłopak siedział obok mnie.
-Leon..- zaczęłam. Jednak on pokiwał przecząco głową i posłał mi przyjazny uśmiech. A co jeśli on zerwał z Rose? To wszytko moja wina! Co ja sobie myślałam?! Matko!!!
Chemia minęła szybko. Chciałam zapytać Leona o jego rozmowę z Rose, jednak on się ulotnił.
Zdezorientowana wyszłam z sali. Idąc dołączyły do mnie moje przyjaciółki.
-Vilu, co zakładasz na imprezę ? - spytała Ludmi.
-Wiecie, nie miałam czasu o tym jeszcze myśleć..A wy co zakładacie?
-Ja zakładam moją nową sukienkę.. - mówiła Naty.
Dziewczyny opowiadały o swoich strojach na dzisiejszy wieczór, ja jednak myślami byłam z Verdasem. Byłam ciekawa gdzie jest, z kim i co robi. Może cierpi? Pewnie tak..I to wszystko przeze mnie. Jestem najgorszą przyjaciółką na świecie! On tak bardzo się tak bardzo starał, a ja zniszczyłam mu związek..Jejku..
-Vilu?! Halo? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Fran.
-Przepraszam. Zamyśliłam się. - powiedziałam.
-A o czym tak myślałaś? - dopytywała dziewczyna.
Chciałam powiedzieć prawdę przyjaciółkom. Pragnęłam wyżalić się im, opowiedzieć o swoich uczuciach do Leona... Może to już ten czas? Nie wiedziałam co mam robić..One na pewno by mi pomogły.
-Dziewczyny, chciałabym wam o czymś powiedzieć. - w końcu się odważyłam. Wówczas trwała długa przerwa. - Ale możemy wyjść na zewnątrz?
Przyjaciółki wyglądały na przerażone, ale i zaciekawione.
-Jasne. Chodźmy - zadecydowała Camila..
Kiedy usiadłyśmy na jednej z ławek znajdujących się przed szkołą, zaczęłam.
-A więc... - wzięłam głęboki wdech. - Ja i Leon nie znamy się od początku roku szkolnego..
Opowiedziałam im wszystko. O tym, co czułam do szatyna, o Rose, o naszej przyjaźni.. O wszystkim.
Było mi lżej. Cieszyłam się, że im to powiedziałam. Dziewczyny mnie zrozumiały.
-Czyli jeśli on zerwał z Rose.. - zaczęła Fran - to może byś mu wszystko powiedziała? Dajcie sobie szansę..- mówiła z radością.
-Nie.. On przecież nic do mnie nie czuje. Wyszłabym na idiotkę. - wytłumaczyłam.
-Nie byłabym tego taka pewna... - powiedziała Ludmi. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Nie rozumiem.. - rzekłam
-Kiedy przyjechałaś, Leon bardzo się zmienił. - tłumaczyła - Do czasu, kiedy Rose tutaj nie było, cały czas patrzył na ciebie takim wzrokiem.. - ucięła.
-Jakim wzrokiem? - dopytywałam.
-Jakbyś była bardzo cenna, cała ze złota, najważniejsza dla niego. Jakby jego spojrzenie mogło ochronić cię przed złem... - kiedy Ludmiła to mówiła, moje serce zaczęło szybciej bić. Czy on mógł do mnie coś czuć? Czy fakt, że Rose wróciła do Buenos Aires zmusił go do powrotu do niej?! Może on czekał na mój ruch?! Przed oczami pojawiły mi się wszystkie chwile spędzone z szatynem..moment , w którym byliśmy tak blisko..kiedy czułam na sobie jego oddech..Ach!
-Ja już sama nie wiem.. - szepnęłam.
-Violetto, decyzja należy do ciebie.- zaczęła Naty - Ale chyba każda z nas uważa, że ty i Leon pasujecie do siebie.
Zaśmiałam się z bezradności. Każda opcja była zła. Każda niosła za sobą ból. Powiem Verdasowi o moich uczuciach do niego, a on nic do mnie nie będzie czuł - ból. Nic mu nie powiem, będę nosiła to w sobie, patrzyła na jego szczęście z inną dziewczyną - ból.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Chciałam się poddać, zamknąć w pokoju i nigdy nie wychodzić.
Po kilku minutach wróciłyśmy do szkoły. Idąc, napotkałam Rose. Dziewczyna szła w moją stronę. Myślałam, że mnie wyminie...Ona jednak szła, pewna siebie, z szyderczym uśmiechem na twarzy. Uh! Jak ja jej nie lubię. Wydawała się miła.. Chociaż, ja pewnie też bym tak się zachowywała, gdyby jakaś dziewczyna rozwaliła mi związek z takim ciachem..
Przesunęłam się w lewo, bo dziewczyna szła ze mną na czołówkę. Dzięki temu zderzyłyśmy się tylko ramionami.
Kiedy doszłyśmy do sali, napotkałyśmy Leona, Diego i Maxiego, którzy stali przy wejściu.
Dziewczyny cały czas patrzyły się na szatyna. To wyglądało co najmniej dziwnie. Odchrząknęłam wiec głośno, dzięki czemu spojrzały na mnie.
-Przestańcie się na niego gapić ! - szepnęłam.
One tylko się zaśmiały i przytaknęły.
Kiedy weszliśmy do sali i usiedliśmy na swoich miejscach, cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. W końcu i ja na niego spojrzałam, co spowodowało że nasz wzrok się skrzyżował. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego, lekko się uśmiechałam.
Wyglądał tak bosko... Jego włosy były lekko rozczochrane, oczy jak szmaragdy, cera..idealna tak jak cały on. Ze spokojem mogłam stwierdzić, że obok mnie siedział bóg. Bóg, w którym byłam zakochana.
-Leon, przepraszam. - wycedziłam.
-Violetto, nie masz za co przepraszać. To ja cie przepraszam za Rose..
-Słucham? To ja sprawiłam, że się kłócicie!
-Przestań! - podniósł głos. - Nie jesteś niczemu winna, rozumiesz?!
-Ale..
-Nie. - przerwał mi.
-Ok.. - poddałam się - szkoda, że nie idziesz na urodziny Cami...
-Bardzo bym chciał, ale wiesz, że nie mogę.
Do sali wszedł nauczyciel i nas uciszył.
Lekcja minęła szybko. Kolejne 3 również.
Po zajęciach postanowiłam pójść do centrum handlowego, by kupić coś na urodziny Cami.
Po 2 godzinach łażenia po sklepach, kupiłam idealną sukienkę i prezent.
Gdy wróciłam do domu była 16:00. Powiedziałam rodzicom o urodzinach Cami. Potem zwiększyłam tempo i pobiegłam do sypialni. - Wdech, wydech - pomyślałam. - No to zaczynamy
Na początku wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie pomalowałam się. Oczy podkreśliłam czarną kreską, kości policzkowe bronzerem, a usta bordową szminką. Całość prezentowała się bosko. Następnie wysuszyłam i pokręciłam włosy. Fryzurę utrwaliłam lakierem. Potem założyłam nową sukienkę. Cała była czarna, krótka, dopasowana, z długim rękawem. Na plecach miałam ogromne wycięcie. Zakochałam się w niej. Założyłam buty i użyłam perfum. Chwyciłam torebkę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Potem wzięłam prezent, czyli perfumy od Diora.
Kiedy wyszłam z domu była 17:45. Szłam około 15 minut. Gdy znalazłam się pod klubem "Star", zobaczyłam tłum ludzi. Chwilę stałam w kolejce, później weszłam do środka. Wewnątrz było ciemno, grała muzyka, ludzie otaczali mnie z każdej strony. Przeciskałam się przez tłum, w celu znalezienia Cami.... lub kogokolwiek, kogo znałam.
Po pewnym czasie zobaczyłam moje przyjaciółki. Szybko do nich podeszłam.
-Hej! - próbowałam przekrzyczeć tłum.
-Hej Vilu! - odpowiedziały .
-Dziękuję, że przyszłaś - powiedziała Cami. Posłałam jej ciepły uśmiech i mocno przytuliłam.
-Wszystkiego najlepszego kochana - powiedziałam jej do ucha.
-Dziękuję. - odpowiedziała. Następnie wręczyłam jej prezent.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba. - oznajmiłam.
-Na pewno! - odpowiedziała dziewczyna.
-Vilu, wyglądasz cudownie! - powiedziała Ludmiła.
-Dziękuję, wy też! - krzyknęłam.
Później poszłyśmy tańczyć.
Leciała genialna muzyka. Nogi same rwały się do tańca. To sprawiało, że momentami zapominałam o Verdasie. Przez kilka chwil nie myślałam o tym co teraz robił, z kim był i dlaczego... Niestety takie momenty trwały krótko. Chciałam żeby był tu ze mną, pragnęłam jego obecności, zapachu, ciepła, wzroku... Kochałam go bezgranicznie.
Moja twarz musiała mówić o uczuciach mi towarzyszących, ponieważ Fran zapytała się mnie.
-Vilu, coś się stało, że jesteś smutna?
-Nie.. - próbowałam się wykręcić.
-Taa. Weź bo ci uwierzę. - powiedziała rozśmieszona. Posłałam jej uroczy uśmiech.
-Chodź, pójdziemy pogadać, gdzieś, gdzie jest ciszej. - oznajmiła i chwyciła mnie za rękę.
Po chwili wyszłyśmy do ogrodu, który był częścią klubu. Usiadłyśmy na jednej ławek.
-A więc? Co cię gryzie? - spytała. Cicho westchnęłam.
-No wiec.. - odchrząknęłam. - Chodzi o Leona. Nie mogę przestać o nim myśleć. Przez to nie bawię się tak, jak bym chciała..
-Rozumiem. - oznajmia - Może w końcu powiesz mu prawdę? Uważam, że lepiej będzie dla ciebie i dla niego.. Będziesz wiedziała na czym stoisz.
-A co jeśli on nic do mnie nie czuje?
-Wiesz, uważam, że on coś do ciebie czuje.. - prychnęłam - Serio.. Nie znam Leona od wczoraj! Prz tobie..On staje się innym człowiekiem.
-Fran.. To nie takie proste.
-Ależ proste! Wystarczy zrobić pierwszy krok! Dalej pójdzie z górki.. - tłumaczyła.
-Ja już sama nie wiem. Przeze mnie ma same kłopoty. - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - Przeze mnie pokłócił się z Rose..
-Vilu! Przestań. To nie jest twoja wina. Uważam, że Leon i Rose do siebie nie pasują.
-Nie wiem co mam robić - przyznałam.
-Bądź szczera - doradziła Fran.
-Może masz rację... Jutro mu o wszystkim powiem. -po tych słowach moje serce zaczęło szybciej bić. Nie byłam gotowa na wyznanie miłości Verdasowi.
-Idziemy potańczyć ? -zaproponowała.
-Tak, chodźmy. - potwierdziłam i razem ruszyłyśmy na parkiet.
Bawiłam się cudownie. Jednak wewnątrz cała się trzęsłam. Jutro miałam powiedzieć wszystko Leonowi. To było przerażające. Ale miałam dość skrywania tego w sobie! Koniec, dłużej nie mogłam.
Tańczyłam z różnymi chłopakami, jednak nawet ci najprzystojniejsi nie równali się z szatynem..
Kiedy tańczyłam, nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. Jak oparzona odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć w to co ujrzałam. To on, Leon Verdas. We własnej osobie. Chłopak wyglądał zniewalająco. Głośno przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Hej - szepnął. Lekko się uśmiechnęłam
-Hej - ja też szeptałam. - Leon, co ty tu robisz.? - byłam zdezorientowana. Przecież miało go tu nie być.
-Nie cieszysz się, że przyszedłem? - zapytał z rozbawieniem w głosie.
-Oczywiście, że się cieszę... Ale, jak ? Przecież miałeś mieć jakieś spotkanie ze sponsorem.. - tłumaczyłam.
-Tak, ale sponsor odwołał spotkanie.. A ja bardzo chciałem się z tobą spotkać. - te słowa były jak miód na moje obolałe serce. Zarumieniłam się.
-To miło. - lekko się uśmiechnęłam - też chciałam cię zobaczyć.. Nawet nie wiesz jak bardzo. - ostatnie słowa powiedziałam ciszej, jednak on je usłyszał. Jego dłonie wciąż znajdowały się na mojej talii, tym samym dotykały mojego nagiego ciała, ponieważ miałam gołe plecy.
To chyba nadszedł ten dzień, ta godzina.. Musze powiedzieć mu o wszystkim.
-Leon.. - serce biło mi jak szalone.
-Tak Vilu? - szeptał. Pokręciłam głową. Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. To było cholernie trudne. - Coś się stało?
-Właściwie to tak.. - zaczęłam - Chodzi o to - wciąż patrzyłam mu w oczy. - Chodzi o to, że ja..
-Ty co? Vilu, denerwuje się. - przerwał mi.
-Ja.. Ja się w tobie zakochałam. Kocham cię. - wreszcie to powiedziałam. Teraz tylko czekałam na jego reakcję. Bacznie obserwowałam jego twarz - Leon, ja wiem, że to głupie. Przecież ty masz dziewczynę, którą kochasz..- tłumaczyłam. W tym samym czasie Leon przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze ciała stykały się. Położył dłoń na moich plecach, a drugą na moim zarumienionym policzku. Wszystko działo się tak szybko. Wtem chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
Maje serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, ledwo stałam na nogach. Czy on chciał zrobić to, o czym myślę?
Nagle, nasze usta się złączyły. Trwało to chwilę, jednak zaparło mi dech. Czułam się jak w niebie. Jego wargi były tak ciepłe i miękkie. Delikatnie muskały moje. Z chęcią rzuciłabym się na niego, jednak to nie byłoby mądre. Chociaż..
Położyłam swoje dłonie na jego żebrach. Czułam jak oddycha. Byłam tak bardzo podniecona. Tak bardzo go pragnęłam...
Po chwili odkleiliśmy się od siebie. Oblizałam usta, by jak najdłużej czuć smak jego warg. Następnie delikatnie przygryzłam swoją wargę.
Kiedy byłam na to gotowa, spojrzałam na niego nieśmiało. Czy to oznaczało, że on coś do mnie czuł? A może lekko go poniosło? Nie wiedziałam..
-Leon.. - zaczęłam - Co to miało oznaczać?
Chłopak lekko się uśmiechnął i objął moją twarz dłońmi. Patrzył mi głęboko w oczy. Prawie mdlałam.
-To oznaczało, że ja też cię kocham. - powiedział, a ja ze zdziwienia otworzyłam buzię. Leon Verdas wyznał mi miłość!!
-Leon, ale.. Co z Rose.? - spytałam.
-Zerwałem z nią. Tak naprawdę jej nie kochałem. Kiedyś tak, teraz nie. - tłumaczył. -Vilu, myślałem o tobie całe dnie, zasypiałem myśląc o tobie... Zawładnęłaś moim sercem.
To co mówił, było takie cudowne.
-Nie wiem, co mam powiedzieć. - przyznałam.
-Nie musisz nic mówić. Wystarcz, że mnie nie opuścisz, bo nie wyobrażam sobie dalej żyć bez ciebie. - mówił - Vioetto Catillo, kocham cię. - moje oczy się zaszkliły. Moje marzenie się spełniło. On mnie kochał, a ja kochałam jego.
-Nie mam zamiaru cię zostawiać. - przyznałam. Po chwili go przytuliłam.
Te ramiona były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Leon Verdas, chłopak poza którym nie widziałam świata.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam.
-Leonie Verdasie, kocham cię. - Nie wiem dlaczego, ale z moich oczu popłynęły łzy.
Szatyn się ciepło uśmiechnął i starł mi ją swoją dłonią.
-Nie płacz przeze mnie. Nie jestem wart twoich łez. - powiedział.
-Przestań. To ja nie jestem warta ciebie.
-Tak, z pewnością - powiedział sarkastycznie. Oboje się zaśmieliśmy. Potem jeszcze raz wtuliłam się w jego tors.
W taki sposób przetańczyliśmy kilka piosenek. Nie ważne, czy szybkich czy wolnych..Ważne, że razem.
Potem oderwaliśmy się od siebie. Pragnęłam jego ust. Leon był mistrzem w całowaniu.
-Leon, mogę cie pocałować? - spytałam szepcząc mu do ucha. Chłopak się zaśmiał.
-Tylko na to czekam. - przyznał.
Po chwili wspięłam się na palce, by nasze twarze były naprzeciw siebie. Obiema dłońmi chwyciłam jego idealną twarz. Następnie spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię. -szepnęłam i złożyłam na jego ustach pocałunek.
Verdas chwycił mnie w talii i lekko podtrzymał, by pomóc mi trzymać równowagę. Nasze ciała byłe jednością.
W końcu mogłam zrobić coś na co czekałam od długiego czasu. Delikatnie włożyłam swoją dłoń w jego gęste włosy. Czułam się tak dobrze. niczego więcej nie chciałam, tylko jego.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Dziękuję. - powiedziałam. Następnie odwróciłam się do niego tyłem. Chłopak podszedł do mnie, nasze ciała stykały się w każdym miejscu. Potem chwycił mnie za dłonie i położył głowę na moim ramieniu. Zaczęliśmy tańczyć.
***********************************************************************************
Byłam ciekawa o czym rozmawiali, jaką decyzję podjęli...
Moje serce było ogarnięte smutkiem, ponieważ Leon nie szedł na przyjęcie urodzinowe Cami. Ta wiadomość mnie dobijała, bez niego z pewnością nie będę bawiła się dobrze..
Było mi źle, bo mój ukochany kłócił się ze swoją dziewczyną przeze mnie! To była moja wina..
Kiedy siedziałam na już przy ławce w sali chemicznej, wszedł Verdas. Jego twarz nie pokazywała niczego. Kompletny brak emocji. Z zaciekawieniem patrzyłam mu w oczy.
Po chwili chłopak siedział obok mnie.
-Leon..- zaczęłam. Jednak on pokiwał przecząco głową i posłał mi przyjazny uśmiech. A co jeśli on zerwał z Rose? To wszytko moja wina! Co ja sobie myślałam?! Matko!!!
Chemia minęła szybko. Chciałam zapytać Leona o jego rozmowę z Rose, jednak on się ulotnił.
Zdezorientowana wyszłam z sali. Idąc dołączyły do mnie moje przyjaciółki.
-Vilu, co zakładasz na imprezę ? - spytała Ludmi.
-Wiecie, nie miałam czasu o tym jeszcze myśleć..A wy co zakładacie?
-Ja zakładam moją nową sukienkę.. - mówiła Naty.
Dziewczyny opowiadały o swoich strojach na dzisiejszy wieczór, ja jednak myślami byłam z Verdasem. Byłam ciekawa gdzie jest, z kim i co robi. Może cierpi? Pewnie tak..I to wszystko przeze mnie. Jestem najgorszą przyjaciółką na świecie! On tak bardzo się tak bardzo starał, a ja zniszczyłam mu związek..Jejku..
-Vilu?! Halo? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Fran.
-Przepraszam. Zamyśliłam się. - powiedziałam.
-A o czym tak myślałaś? - dopytywała dziewczyna.
Chciałam powiedzieć prawdę przyjaciółkom. Pragnęłam wyżalić się im, opowiedzieć o swoich uczuciach do Leona... Może to już ten czas? Nie wiedziałam co mam robić..One na pewno by mi pomogły.
-Dziewczyny, chciałabym wam o czymś powiedzieć. - w końcu się odważyłam. Wówczas trwała długa przerwa. - Ale możemy wyjść na zewnątrz?
Przyjaciółki wyglądały na przerażone, ale i zaciekawione.
-Jasne. Chodźmy - zadecydowała Camila..
Kiedy usiadłyśmy na jednej z ławek znajdujących się przed szkołą, zaczęłam.
-A więc... - wzięłam głęboki wdech. - Ja i Leon nie znamy się od początku roku szkolnego..
Opowiedziałam im wszystko. O tym, co czułam do szatyna, o Rose, o naszej przyjaźni.. O wszystkim.
Było mi lżej. Cieszyłam się, że im to powiedziałam. Dziewczyny mnie zrozumiały.
-Czyli jeśli on zerwał z Rose.. - zaczęła Fran - to może byś mu wszystko powiedziała? Dajcie sobie szansę..- mówiła z radością.
-Nie.. On przecież nic do mnie nie czuje. Wyszłabym na idiotkę. - wytłumaczyłam.
-Nie byłabym tego taka pewna... - powiedziała Ludmi. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Nie rozumiem.. - rzekłam
-Kiedy przyjechałaś, Leon bardzo się zmienił. - tłumaczyła - Do czasu, kiedy Rose tutaj nie było, cały czas patrzył na ciebie takim wzrokiem.. - ucięła.
-Jakim wzrokiem? - dopytywałam.
-Jakbyś była bardzo cenna, cała ze złota, najważniejsza dla niego. Jakby jego spojrzenie mogło ochronić cię przed złem... - kiedy Ludmiła to mówiła, moje serce zaczęło szybciej bić. Czy on mógł do mnie coś czuć? Czy fakt, że Rose wróciła do Buenos Aires zmusił go do powrotu do niej?! Może on czekał na mój ruch?! Przed oczami pojawiły mi się wszystkie chwile spędzone z szatynem..moment , w którym byliśmy tak blisko..kiedy czułam na sobie jego oddech..Ach!
-Ja już sama nie wiem.. - szepnęłam.
-Violetto, decyzja należy do ciebie.- zaczęła Naty - Ale chyba każda z nas uważa, że ty i Leon pasujecie do siebie.
Zaśmiałam się z bezradności. Każda opcja była zła. Każda niosła za sobą ból. Powiem Verdasowi o moich uczuciach do niego, a on nic do mnie nie będzie czuł - ból. Nic mu nie powiem, będę nosiła to w sobie, patrzyła na jego szczęście z inną dziewczyną - ból.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Chciałam się poddać, zamknąć w pokoju i nigdy nie wychodzić.
Po kilku minutach wróciłyśmy do szkoły. Idąc, napotkałam Rose. Dziewczyna szła w moją stronę. Myślałam, że mnie wyminie...Ona jednak szła, pewna siebie, z szyderczym uśmiechem na twarzy. Uh! Jak ja jej nie lubię. Wydawała się miła.. Chociaż, ja pewnie też bym tak się zachowywała, gdyby jakaś dziewczyna rozwaliła mi związek z takim ciachem..
Przesunęłam się w lewo, bo dziewczyna szła ze mną na czołówkę. Dzięki temu zderzyłyśmy się tylko ramionami.
Kiedy doszłyśmy do sali, napotkałyśmy Leona, Diego i Maxiego, którzy stali przy wejściu.
Dziewczyny cały czas patrzyły się na szatyna. To wyglądało co najmniej dziwnie. Odchrząknęłam wiec głośno, dzięki czemu spojrzały na mnie.
-Przestańcie się na niego gapić ! - szepnęłam.
One tylko się zaśmiały i przytaknęły.
Kiedy weszliśmy do sali i usiedliśmy na swoich miejscach, cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. W końcu i ja na niego spojrzałam, co spowodowało że nasz wzrok się skrzyżował. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego, lekko się uśmiechałam.
Wyglądał tak bosko... Jego włosy były lekko rozczochrane, oczy jak szmaragdy, cera..idealna tak jak cały on. Ze spokojem mogłam stwierdzić, że obok mnie siedział bóg. Bóg, w którym byłam zakochana.
-Leon, przepraszam. - wycedziłam.
-Violetto, nie masz za co przepraszać. To ja cie przepraszam za Rose..
-Słucham? To ja sprawiłam, że się kłócicie!
-Przestań! - podniósł głos. - Nie jesteś niczemu winna, rozumiesz?!
-Ale..
-Nie. - przerwał mi.
-Ok.. - poddałam się - szkoda, że nie idziesz na urodziny Cami...
-Bardzo bym chciał, ale wiesz, że nie mogę.
Do sali wszedł nauczyciel i nas uciszył.
Lekcja minęła szybko. Kolejne 3 również.
Po zajęciach postanowiłam pójść do centrum handlowego, by kupić coś na urodziny Cami.
Po 2 godzinach łażenia po sklepach, kupiłam idealną sukienkę i prezent.
Gdy wróciłam do domu była 16:00. Powiedziałam rodzicom o urodzinach Cami. Potem zwiększyłam tempo i pobiegłam do sypialni. - Wdech, wydech - pomyślałam. - No to zaczynamy
Na początku wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie pomalowałam się. Oczy podkreśliłam czarną kreską, kości policzkowe bronzerem, a usta bordową szminką. Całość prezentowała się bosko. Następnie wysuszyłam i pokręciłam włosy. Fryzurę utrwaliłam lakierem. Potem założyłam nową sukienkę. Cała była czarna, krótka, dopasowana, z długim rękawem. Na plecach miałam ogromne wycięcie. Zakochałam się w niej. Założyłam buty i użyłam perfum. Chwyciłam torebkę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Potem wzięłam prezent, czyli perfumy od Diora.
Kiedy wyszłam z domu była 17:45. Szłam około 15 minut. Gdy znalazłam się pod klubem "Star", zobaczyłam tłum ludzi. Chwilę stałam w kolejce, później weszłam do środka. Wewnątrz było ciemno, grała muzyka, ludzie otaczali mnie z każdej strony. Przeciskałam się przez tłum, w celu znalezienia Cami.... lub kogokolwiek, kogo znałam.
Po pewnym czasie zobaczyłam moje przyjaciółki. Szybko do nich podeszłam.
-Hej! - próbowałam przekrzyczeć tłum.
-Hej Vilu! - odpowiedziały .
-Dziękuję, że przyszłaś - powiedziała Cami. Posłałam jej ciepły uśmiech i mocno przytuliłam.
-Wszystkiego najlepszego kochana - powiedziałam jej do ucha.
-Dziękuję. - odpowiedziała. Następnie wręczyłam jej prezent.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba. - oznajmiłam.
-Na pewno! - odpowiedziała dziewczyna.
-Vilu, wyglądasz cudownie! - powiedziała Ludmiła.
-Dziękuję, wy też! - krzyknęłam.
Później poszłyśmy tańczyć.
Leciała genialna muzyka. Nogi same rwały się do tańca. To sprawiało, że momentami zapominałam o Verdasie. Przez kilka chwil nie myślałam o tym co teraz robił, z kim był i dlaczego... Niestety takie momenty trwały krótko. Chciałam żeby był tu ze mną, pragnęłam jego obecności, zapachu, ciepła, wzroku... Kochałam go bezgranicznie.
Moja twarz musiała mówić o uczuciach mi towarzyszących, ponieważ Fran zapytała się mnie.
-Vilu, coś się stało, że jesteś smutna?
-Nie.. - próbowałam się wykręcić.
-Taa. Weź bo ci uwierzę. - powiedziała rozśmieszona. Posłałam jej uroczy uśmiech.
-Chodź, pójdziemy pogadać, gdzieś, gdzie jest ciszej. - oznajmiła i chwyciła mnie za rękę.
Po chwili wyszłyśmy do ogrodu, który był częścią klubu. Usiadłyśmy na jednej ławek.
-A więc? Co cię gryzie? - spytała. Cicho westchnęłam.
-No wiec.. - odchrząknęłam. - Chodzi o Leona. Nie mogę przestać o nim myśleć. Przez to nie bawię się tak, jak bym chciała..
-Rozumiem. - oznajmia - Może w końcu powiesz mu prawdę? Uważam, że lepiej będzie dla ciebie i dla niego.. Będziesz wiedziała na czym stoisz.
-A co jeśli on nic do mnie nie czuje?
-Wiesz, uważam, że on coś do ciebie czuje.. - prychnęłam - Serio.. Nie znam Leona od wczoraj! Prz tobie..On staje się innym człowiekiem.
-Fran.. To nie takie proste.
-Ależ proste! Wystarczy zrobić pierwszy krok! Dalej pójdzie z górki.. - tłumaczyła.
-Ja już sama nie wiem. Przeze mnie ma same kłopoty. - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - Przeze mnie pokłócił się z Rose..
-Vilu! Przestań. To nie jest twoja wina. Uważam, że Leon i Rose do siebie nie pasują.
-Nie wiem co mam robić - przyznałam.
-Bądź szczera - doradziła Fran.
-Może masz rację... Jutro mu o wszystkim powiem. -po tych słowach moje serce zaczęło szybciej bić. Nie byłam gotowa na wyznanie miłości Verdasowi.
-Idziemy potańczyć ? -zaproponowała.
-Tak, chodźmy. - potwierdziłam i razem ruszyłyśmy na parkiet.
Bawiłam się cudownie. Jednak wewnątrz cała się trzęsłam. Jutro miałam powiedzieć wszystko Leonowi. To było przerażające. Ale miałam dość skrywania tego w sobie! Koniec, dłużej nie mogłam.
Tańczyłam z różnymi chłopakami, jednak nawet ci najprzystojniejsi nie równali się z szatynem..
Kiedy tańczyłam, nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. Jak oparzona odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć w to co ujrzałam. To on, Leon Verdas. We własnej osobie. Chłopak wyglądał zniewalająco. Głośno przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Hej - szepnął. Lekko się uśmiechnęłam
-Hej - ja też szeptałam. - Leon, co ty tu robisz.? - byłam zdezorientowana. Przecież miało go tu nie być.
-Nie cieszysz się, że przyszedłem? - zapytał z rozbawieniem w głosie.
-Oczywiście, że się cieszę... Ale, jak ? Przecież miałeś mieć jakieś spotkanie ze sponsorem.. - tłumaczyłam.
-Tak, ale sponsor odwołał spotkanie.. A ja bardzo chciałem się z tobą spotkać. - te słowa były jak miód na moje obolałe serce. Zarumieniłam się.
-To miło. - lekko się uśmiechnęłam - też chciałam cię zobaczyć.. Nawet nie wiesz jak bardzo. - ostatnie słowa powiedziałam ciszej, jednak on je usłyszał. Jego dłonie wciąż znajdowały się na mojej talii, tym samym dotykały mojego nagiego ciała, ponieważ miałam gołe plecy.
To chyba nadszedł ten dzień, ta godzina.. Musze powiedzieć mu o wszystkim.
-Leon.. - serce biło mi jak szalone.
-Tak Vilu? - szeptał. Pokręciłam głową. Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. To było cholernie trudne. - Coś się stało?
-Właściwie to tak.. - zaczęłam - Chodzi o to - wciąż patrzyłam mu w oczy. - Chodzi o to, że ja..
-Ty co? Vilu, denerwuje się. - przerwał mi.
-Ja.. Ja się w tobie zakochałam. Kocham cię. - wreszcie to powiedziałam. Teraz tylko czekałam na jego reakcję. Bacznie obserwowałam jego twarz - Leon, ja wiem, że to głupie. Przecież ty masz dziewczynę, którą kochasz..- tłumaczyłam. W tym samym czasie Leon przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze ciała stykały się. Położył dłoń na moich plecach, a drugą na moim zarumienionym policzku. Wszystko działo się tak szybko. Wtem chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
Maje serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, ledwo stałam na nogach. Czy on chciał zrobić to, o czym myślę?
Nagle, nasze usta się złączyły. Trwało to chwilę, jednak zaparło mi dech. Czułam się jak w niebie. Jego wargi były tak ciepłe i miękkie. Delikatnie muskały moje. Z chęcią rzuciłabym się na niego, jednak to nie byłoby mądre. Chociaż..
Położyłam swoje dłonie na jego żebrach. Czułam jak oddycha. Byłam tak bardzo podniecona. Tak bardzo go pragnęłam...
Po chwili odkleiliśmy się od siebie. Oblizałam usta, by jak najdłużej czuć smak jego warg. Następnie delikatnie przygryzłam swoją wargę.
Kiedy byłam na to gotowa, spojrzałam na niego nieśmiało. Czy to oznaczało, że on coś do mnie czuł? A może lekko go poniosło? Nie wiedziałam..
-Leon.. - zaczęłam - Co to miało oznaczać?
Chłopak lekko się uśmiechnął i objął moją twarz dłońmi. Patrzył mi głęboko w oczy. Prawie mdlałam.
-To oznaczało, że ja też cię kocham. - powiedział, a ja ze zdziwienia otworzyłam buzię. Leon Verdas wyznał mi miłość!!
-Leon, ale.. Co z Rose.? - spytałam.
-Zerwałem z nią. Tak naprawdę jej nie kochałem. Kiedyś tak, teraz nie. - tłumaczył. -Vilu, myślałem o tobie całe dnie, zasypiałem myśląc o tobie... Zawładnęłaś moim sercem.
To co mówił, było takie cudowne.
-Nie wiem, co mam powiedzieć. - przyznałam.
-Nie musisz nic mówić. Wystarcz, że mnie nie opuścisz, bo nie wyobrażam sobie dalej żyć bez ciebie. - mówił - Vioetto Catillo, kocham cię. - moje oczy się zaszkliły. Moje marzenie się spełniło. On mnie kochał, a ja kochałam jego.
-Nie mam zamiaru cię zostawiać. - przyznałam. Po chwili go przytuliłam.
Te ramiona były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Leon Verdas, chłopak poza którym nie widziałam świata.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam.
-Leonie Verdasie, kocham cię. - Nie wiem dlaczego, ale z moich oczu popłynęły łzy.
Szatyn się ciepło uśmiechnął i starł mi ją swoją dłonią.
-Nie płacz przeze mnie. Nie jestem wart twoich łez. - powiedział.
-Przestań. To ja nie jestem warta ciebie.
-Tak, z pewnością - powiedział sarkastycznie. Oboje się zaśmieliśmy. Potem jeszcze raz wtuliłam się w jego tors.
W taki sposób przetańczyliśmy kilka piosenek. Nie ważne, czy szybkich czy wolnych..Ważne, że razem.
Potem oderwaliśmy się od siebie. Pragnęłam jego ust. Leon był mistrzem w całowaniu.
-Leon, mogę cie pocałować? - spytałam szepcząc mu do ucha. Chłopak się zaśmiał.
-Tylko na to czekam. - przyznał.
Po chwili wspięłam się na palce, by nasze twarze były naprzeciw siebie. Obiema dłońmi chwyciłam jego idealną twarz. Następnie spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię. -szepnęłam i złożyłam na jego ustach pocałunek.
Verdas chwycił mnie w talii i lekko podtrzymał, by pomóc mi trzymać równowagę. Nasze ciała byłe jednością.
W końcu mogłam zrobić coś na co czekałam od długiego czasu. Delikatnie włożyłam swoją dłoń w jego gęste włosy. Czułam się tak dobrze. niczego więcej nie chciałam, tylko jego.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Dziękuję. - powiedziałam. Następnie odwróciłam się do niego tyłem. Chłopak podszedł do mnie, nasze ciała stykały się w każdym miejscu. Potem chwycił mnie za dłonie i położył głowę na moim ramieniu. Zaczęliśmy tańczyć.
***********************************************************************************
Hejka :D
Jest i nowy rozdział!
I co najważniejsze...
Jest LEONETTA
<3
hahah
Mam nadzieję, że podoba się Wam :)
Oj..Jacy oni słodcy.. <3
Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu.
Niestety, nie w weekend, gdyż wyjeżdżam :*
PS: Brak korekty!
Przepraszam <3
KOMENTUJCIE - MOTYWUJCIE
Kocham Was mocno :)
Ola :)
Aaaaaaaa nie mogę więcej x siebie wydusci jak ....LEONETTA!!!!!! Jezu jak zajebiście! !
OdpowiedzUsuńCiesze się! !! Bardzooo ❤❤❤❤
Misiaki, słodziaki.
Czekam na next :-)
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤ ❤
OMG !!! Cudo :-)
OdpowiedzUsuńDaj jutro next
Plisss :-)
Było tak gorąco że myślałam ze za chwile w łóżku wylądują :-) było by ekstra :-)
S. Blanco
Kobieto kocham cie!!!
OdpowiedzUsuńMoje Bff zabkerały mi fona bo piszczałam xD
Leonetta!!!!
Kocham cie!!
Rose jakaś pinda minda!
Jak może!!
U kuwa jest apel!!
Spadam!
Buziaki!
Rozdział zajebisty!!
Cysia!
PS.Danke za Leonette <3
Kochana rozdział cudowny!!
OdpowiedzUsuńJest Leonetta <3 !
A tak na marginesie jak ja tej Rose nie lubię -,- działa mi na nerwy ale teraz to nie ważne cieszmy się z naszej Leonetty.
Życzę weny i czekam z niecierpliwością na next ! ^^
p.s na moim blogu pojawił się nowy rozdział było by mi bardzo miło gdybyś zostawiła pod nim opinie :D
http://welcometomyworld-leonetta.blogspot.com/2015/11/43zapomnij.html
L E O N E T T A ! ! !
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIEM !
♡♢♡
Melloniasta:*
OMG Kocham tego bloga i rzecz jasne Cb, moja Ślicznotko :) Naj hista na świecie! Leonecię mamy! Świętujmy!
OdpowiedzUsuńHejo, bardzoo fajne opowiadanie :* No megaaa, avten rozdział to cudeńko, czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńMisiu pysiu!
OdpowiedzUsuńMoja modnisiu!
Rozdział cudowny!
Powiedzieli swoje uczucia !
Jest oł je Leon zerwał z czymś na R !
Oni razem ! Niedługo będą dzieci.
Ahhh za daleko w przyszłość wybiegam..
A może nie za szybko? Kto wie co wymyślisz?!
Pozdrawiam
Buziore
Zelka
która ma ochotę coś porobić oprócz lekcji
cudeńko *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://leoniviluforever.blogspot.com/
Boski :-* *_*
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!!!! Tak długo czekałam na moją ukochaną Leonettę aż w końcu! W końcu jest! Warto było czekać całe 23 rozdziały żeby w 24 przeczytać że Leon i Viola są oficjalnie parą. Jak to cudnie brzmi <33 Rozdział nieziemski i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny. ♡
OdpowiedzUsuńJutro na moim blogu http://jortini-para-siempre-moja-historia.blogspot.com pojawi się nowy rozdział :)
Pozdrawiam cie kochana,
Tini Aleksandra ♡
Jestem nie umarłam żyje xD
OdpowiedzUsuńKuwa czemu ja zawsze musze tera być tak późno? Eee może dlatego,że jestem głupia? Po tytule poznaję że jestem w końcu to na co czekałam dłuuuugo xD Wracam jak czytnę ^^
Nati ♥♥♥
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
UsuńMoc serduszek xD Moje marzenia się spełniły ^^ Jest Lajonetta *-* Jest Leonetta jest mln. Zapomnę w tę noc, że jutro jest dzień, a dzisiaj o Leonettcie czytać chcem xDD Znów coverek w moim wykonaniu :'D
Uznajesz mnie za wariatkę prawda? Ale wiem... No nie jednak nie wiem, że mnie kochasz.... Nie wchodzisz mi na bloga ;c Smutam :(
Ale siem nie focham xD
U mnie rozdziału dalej nie ma... Wredna baba jeżeli jutro nie dostanę tego zeszytu to chyba się potem -,- A ja tam miałam tozdzialik +18 -,- No skandal! Dobra koniec o mnie xD
Rozdział zajebisty inaczej określić się go nie da ^^
Kaceły
Buziole i
Pozdery ;*
Nati ♥♥♥
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńJest LEONETTA. Ze szczęścia skaczę po łóżku. Jak ja na ten moment czekałam. Wteszcie Leonetta.
Rozdział cudowny.
Zapraszam do mnie.
Dzisiaj krótko, idę spać.
Dobranoc.
Pozdrawiam Patty ;*
Buziaczki ♥ ♡ ♥
IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP
OdpowiedzUsuńJest Leonettaaa <33333
O jezus i życie nabrało kolorów <3
Kocham świat! XDD
Cudo!!!!!!!!!
Awww nareszcie leonetta!!!
OdpowiedzUsuńCałowali się!!!! TERAZ MOGĘ UMIERAĆ W SPOKOJU.To było takie słodkie ^^ Nawet ta cipcia Rose mi tego nie psuje ♡ Sponsorze dziękówka i pokłony tobie! Gdyby nie on to Leośka by tam nie było, ale na szczęście dałaś nam tą radochę i przyszedł ^^ Viola nareszcie się odważyła :3 Napalenie na Verdasa 100% hihi Rose rzucona :D Niech nawet nie próbuje walczyć o Leona! Niech się zajmie Andresem xdd
Kocham ♥
Buziaki :**
♡♥♡
Jejku *-*
OdpowiedzUsuńCudowny :33
Leonetta ♥♥
Jak uroczo :3
I dobrze że zerwał z Rose -.- nie lubiłam jej -.-
No to cóż, pozostaje mi czekać do następnego tygodnia :**
Pozdrawiam ♥♥♥
Ola.