One Shot dedykuję wszystkim czytelnikom.
Dziękuję, że jesteście ♥
Na początku chciałam powiedzieć, że OS jest w pewien sposób dla mnie ważny, naprawdę ważny.
Można powiedzieć, że jest też oparty na faktach...
Nie przedłużając...
Miłej lektury
♥
Wracam z siłowni. Pociągam za klamkę drzwi wejściowych. Zastaję dobrze mi znaną cisze i ciemność. Rzucam z hukiem torbę na podłogę z nadzieją, że może to zwróci jej uwagę. Wchodzę do kuchni, nalewam szklankę wody i opieram się o blat. Siedzi przy stole i zacięcie klika w klawiaturę swojego laptopa. Z resztą, tak jak zawsze po pracy. Z chęcią wypieprzyłbym ten laptop przez okno. Zrobiłbym to, jeżeli w ten sposób obdarowałaby mnie jednym spojrzeniem.
Ona jednak nie zwraca na mnie uwagi, pomimo tego, że szamotam się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Z gotową kolacją siadam przy stole, na przeciwko niej.
Kolejna nadzieja, że na mnie spojrzy.
Kolejny raz się zawiodłem.
Przełykam ostatni kęs i popijam chłodną herbatą.
- Jak minął ci dzień? - pytam, byle o czymś mówić. Mam serdecznie dość tej przytłaczającej ciszy.
- Znośnie - odpowiada na odczepnego. Nawet na mnie nie patrzy.
Jej wzrok skupiony jest w ekranie laptopa. Te jej piękne, brązowe tęczówki, które z pewnością straciły swój blask od natłoku pracy.
Wzdycham cicho i wstaję. Zmywam po sobie i zmierzam w stronę łazienki. Po odprężającym prysznicu wychodzę z zaparowanego pomieszczenia. W mieszkaniu panuje mrok. Mam nadzieję, że poszła już spać, że może dzisiaj się do niej przytulę. Tak jak było to kiedyś.
Moje plany legną w gruzach, kiedy zaglądam do kuchni i widzę ją. Wciąż wpatrzona w ekran.
Idę do sypialni, zamykam za sobą drzwi i włączam telewizor. Kładę się na łóżku i owijam kołdrą. Na chwile spoglądam na miejsce obok mnie. Puste miejsce. Przymykam powieki i budzę w sobie nadzieję na lepsze jutro.
Oglądam jakieś bezsensowne seriale, byle się czymś zająć i znudzić. Ile bym dał za to, żeby ona leżała tu ze mną i wtulona we mnie, śmiała się z idiotycznych tekstów aktorów.
Marzenie...
Dostatecznie znudzony wyłączam telewizor i układam się wygodniej na materacu. Mijają minuty. Kwadrans. Wtem słyszę kroki i dźwięk otwieranych drzwi. Następnie czuję, jak materac obok mnie się ugina. To ona.
Potem czuję jej delikatne usta na swoim policzku. Robi to codziennie, bo myśli, że śpię.
Tak wygląda nasza codzienność.
Kolejny dzień, kolejna pieprzona monotonia. Bardzo często mam chęć wykrzyczeć jej wszystko w twarz. To, że przez nią nasze małżeństwo opiera się na mieszkaniu razem i niczym więcej, że już nie pamiętam kiedy ostatni raz się namiętnie całowaliśmy, nie mówiąc już o większych zbliżeniach. Jednak nie mogę tego zrobić, ponieważ pamiętam, jak bardzo zależało jej na tej pracy. To przecież było jej marzenie. A moje marzenia? Moje marzenie o domu pełnym miłości i gwaru? Co z nim?
Tak jak co wieczór leżę wpatrzony w ekran telewizora. Ona, jak zawsze siedzi w kuchni lub na kanapie i pisze kolejny artykuł.
Jestem z niej dumny, bo spełnia się zawodowo. Były bym dumny jeszcze bardziej, gdyby przez to, nie sypało się nasze małżeństwo. Głośno wzdycham i wyłączam telewizor. Po 15 minutach przychodzi moja żona i tak jak zawsze, całuje mnie w policzek.
Z wielką chęcią objąłbym ją w talii i przyciągnął do siebie. Jednak coś mi na to nie pozwala. Czuję wewnętrzną blokadę. Z ogromną chęcią szeptałbym jej czułe słówka, ale nie mogę. Czy ja już po prostu straciłem nadzieję? A może boję się, że nie odpowie mi tym samym?
Pocieram palcem moją obrączkę. Znak naszej miłości. Miłości, którą wyznaliśmy sobie przed ołtarzem, która przecież miała być wieczna. Czuję, że obrączka zaczyna mi ciążyć. Dlaczego? To przez Violettę? A może przez czas spędzony bez niej?
Ja jednak wciąż kocham moją żonę. Kocham i będę kochać do końca życia, tak jak obiecałem.
Przymykam oczy i odpływam w niespokojny sen.
Kolejnego dnia postanawiam odwiedzić moich rodziców. Chociaż u nich mogę zapomnieć o problemach, poczuć się jak dziecko, którego jedynym kłopotem jest to, że dostało złą ocenę.
Podczas obiadu nie odzywam się ani słowem. Chciałem uciec, a nie uciekłem. Wciąż jestem pogrążony w myślach o mojej żonie.
- Leonie, czy ty w ogóle mnie słuchasz? - słyszę głos matki.
- Przepraszam, zamyśliłem się - tłumaczę. Spoglądam na rodziców. Oni są idealnym małżeństwem. Zawsze razem, wiecznie uśmiechnięci i zadowoleni.
Kiedy mama idzie do kuchni, ojciec proponuje mi spacer. Z chęcią się zgadzam.
Na początku nic nie mówimy. Po prostu idziemy.
- Co się dzieje synu?
Wdycham ciężko, ponieważ nie wiem, czy powinienem zamartwiać go swoimi problemami.
- Ja i Violetta przechodzimy trudny okres - przyznaję i spuszczam wzrok na ziemie.
- Co dokładnie się dzieje?
- Wszystko! - zaczynam się denerwować - Ja powoli tracę siły.
- Synu... - zaczął, jednak przerwał mi dzwonek mojego telefonu.
- To Violetta, muszę odebrać - mamroczę pod nosem i odbieram - Halo?
- Leon, przyjedź proszę do domu - mówi słodko. Mimowolnie się uśmiecham. A może nie wszystko stracone?
- Już jadę - odpowiadam.
Szybko żegnam się z rodzicami i cały w skowronkach jadę do żony.
Gdy jestem w domu, zaczynam szukać Violetty.
- W sypialni - słyszę jej głos. Zmierzam w tamtym kierunku. Po otwarciu drzwi spostrzegam żonę. Ubrana w krótką sukienkę i wysokie szpilki stoi przed lustrem i maluje usta.
- Gdzieś wychodzimy? - pytam zaskoczony jej strojem.
- Nie my, tylko ja - odpowiada, a mi znika z twarzy uśmiech.
- Gdzie? - rzucam oschle.
- Na przyjęcie organizowane przez redakcję - tłumaczy - Chciałabym, żebyś mnie tam zawiózł.
Stoję oparty o ścianę. Przymykam oczy, by się uspokoić.
- Idziemy? - słyszę głos Violetty. Otwieram powieki i patrzę na kobietę mojego życia.
- Ta - prycham i zmierzam ku wyjściu.
Jedziemy w ciszy. Ona zachowuje się, jakby kompletnie nie zauważyła, że nasze małżeństwo się sypie. A to mnie szalenie wkurwia.
- To tu - słyszę i zatrzymuję auto. Spoglądam na nią. Ona patrzy na mnie... Tak dawno tego nie robiliśmy. To absurdalne, że tak dawno patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie czekaj na mnie - mówi i pociąga za klamkę.
Miałem nadzieję, że mnie pocałuje, albo chociaż się uśmiechnie. Nic z tych rzeczy.
Wyglądam przez okno i widzę jak podchodzi do jakiegoś faceta i całuje go w policzek na powitanie. On kładzie swoją dłoń na jej talii i razem wchodzą do środka.
Co to ma być?! Czy ona ma romans?
Mocno uderzam pięścią w kierownicę. Nie wiem co robić. Mam dość tego, że ona ma mnie w dupie.
Byliśmy tacy szczęśliwi. Nie umiem opisać jak bardzo pragnę wrócić do czasów, kiedy jeszcze wszystko było dobrze. Gdy nie liczyło się nic oprócz nas samych.
Z tymi myślami zasypiam.
Budzę się o 10.00. To oznacza, że mojej żony już dawno nie ma. Wykonuję wszystkie poranne czynności i wychodzę. Rutyna.
Wracam do domu padnięty, głodny i spragniony... spragniony miłości. Jestem też wkurwiony o zaistniałą wczoraj sytuację.
W salonie zastaję żonę. Witamy się mrucząc pod nosem " cześć", następnie idę do kuchni. Spostrzegam karton po pizzy. Muszę się jednak obejść ze smakiem, bo pudełko jest puste. Jestem zdenerwowany, a zapach palącej się świecy mnie jeszcze bardziej irytuje. Jednym podmuchem ją gaszę. Nagle obok mnie pojawia się Violetta.
- Co robisz? - pyta z wyrzutem. Patrzę na nią z uniesioną brwią.
- Nie zostawiłaś mi nawet kawałka pizzy - stwierdzam, na co ona prycha pod nosem.
- Leon, podoba mi się zapach tej świecy - ciągnie, coraz bardziej mnie denerwując. Chodzę po szafkach i szukam czegoś, co może być moją kolacją.
- Ale mi nie - odpowiadam szybko - Nie zostawiłaś mi kolacji?
- Myślałam, że zajedziesz do rodziców - przyznaje Violetta.
- Nie przyszło ci do głowy, że ja też muszę jeść?! - podnoszę głos i zaczynam gestykulować.
- Gdybyś normalnie ze mną rozmawiał - kontynuuje, a ja już nie wytrzymuje.
- Czy ty wszystko musisz komplikować? To nie ja siedzę całymi dniami przed laptopem!
- Ktoś musi na nas zarabiać! - krzyczy. Podchodzę do niej i łapie ją za ramiona, na co delikatnie się krzywi.
- Kim był ten mężczyzna, z którym wczoraj byłaś na przyjęciu?! - przez chwilę milczy, jednak potem odpowiada.
- To jest Tom! A co cię to w ogóle obchodzi?
- Obchodzi mnie to, bo do cholery jesteś moją żoną! - krzyczę - Violetta, co się z tobą dzieje?
- Puść mnie - syczy.
- Violetta
- Puść! - wyrywa się z mojego mocnego uścisku i wybiega do sypialni, trzaskając za sobą drzwiami.
Bezsilnie opadam na ziemie. To nie jest nasza pierwsza kłótnia. Każda wygląda tak samo. Sprzeczamy się o błahe sprawy. Jednak ja, z każdą z nich czuję się coraz bardziej słabszy i bezradny.
Tej nocy śpię na kanapie.
Budzę się, kiedy słyszę trzask dochodzący z kuchni. Szybko się zrywam i zmierzam w kierunku źródła hałasu.
W kuchni zastaję Violettę, która klęczy na ziemi i zbiera szkło.
- Co się stało? - pytam i kucam obok niej.
- Nic - mówi na odczepnego i wstaje.
Mam wrażenie, że ten dzień źle się zaczął. A najgorsze dopiero nadciąga.
- Leon - zaczyna, obrócona do mnie tyłem. Podchodzę do niej i przyglądam się jej idealnej sylwetce.
- Tak? - odpowiadam obojętnie.
- Mam dość. Chce rozwodu - mówi, a potem wychodzi, zostawiając mnie sparaliżowanego.
To nie dzieje się naprawdę.
Czym prędzej wychodzę z domu i jadę do rodziców. Tam zastaję jedynie tatę. Może i lepiej, nie chcę zamartwiać mamy.
- Leon, powiedz coś - zaczyna tata, kiedy od 15 minut bezczynnie siedzimy na kanapie.
- Ona chce rozwodu, tato - mówię głosem pełnym żalu i smutku.
Violetta jest moim światem. Liczy się tylko ona, a teraz chce odejść.
- Czy chcesz uratować swoje małżeństwo?
- Oczywiście, że tak - odpowiadam - Ale ja nie mogę niczego zrobić sam. To, że moje małżeństwo się rozpada, nie jest wyłącznie moją winą!
- Pomogę ci - ogłasza spokojnie ojciec.
- Jak? Co mogę zrobić?!
Nagle mężczyzna wstaje i podchodzi do regału pełnego książek. Wyciąga jedną z nich i mi ją podaje.
- Co to?
- To wam pomoże - tłumaczy - Ten dziennik uratował moje małżeństwo, twoje też uratuje. Musicie dać sobie więcej czasu.
Następnie wychodzi, zostawiając mnie samego. Czym prędzej otwieram książkę i kartkuję strony. To jakiś notatnik.
Dzień 1
Przez cały dzień powstrzymaj się od niegrzecznych uwag w stosunku do żony. Czasem lepiej nie mówić nic, niż później tego żałować.
Wzdycham ciężko i wracam do domu.
Wieczorem spotykam żonę w kuchni. Stoi i zaparza sobie herbatę. Właśnie wróciłem z siłowni.
- Mogłabyś to zanieść do pralni chemicznej? - pytam, wskazując na strój do ćwiczeń.
- Leon, masz dzień wolnego, sam możesz to zrobić - odpowiada i wymija mnie w drzwiach. Już mam chęć powiedzieć, że obok budynku, w którym pracuje jest pralnia, ale postanawiam ugryźć się w język, według tego, co napisane jest w dzienniku. Siadam na kanapie i wyciągam z szafki dziennik.
Dzień 2
Dziś okaż żonie dodatkowo jeden troskliwy gest, jako przejaw twojej troskliwości względem niej.
Postanawiam wstać wcześniej, by zrobić dla Violetty kawę. Tak oto czekam, aż wyjdzie z łazienki. Kiedy się już to dzieje, wchodzi do kuchni.
- Zrobiłem ci kawę - mówię powoli. Ona jednak nawet na mnie nie patrzy.
- Nie mam czasu na kawę - rzuca i wychodzi z pomieszczenia.
Targają mną emocje. Mam chęć rozbić ten kubek o ścianę. Jak ona tak może!?
Dzień mija mi jak każdy poprzedni. Przepełniony rutyną i monotonnością.
Kolejnego dnia, kiedy jeszcze Violetta śpi wstaję i zmierzam w kierunku salonu, gdzie zostawiłem dziennik. Mam zamiar przeczytać kolejną, szalenie mądrą wskazówkę na dzisiejszy dzień. Szczerze mówiąc, uważam, że jest to jedna, wielka pomyłka. Nie widzę w tym sensu, ale obiecałem ojcu.
Dzień 3
Dziś powstrzymaj się od niegrzecznych uwag i kup żonie prezent, świadczący o tym, że o niej myślałeś.
- Że co proszę? - mówię do siebie.
To wszystko jest jakieś nieludzkie. Ona mną pomiata, a ja mam jej kupić prezent?
Postanawiam jednak szybko pójść do pobliskiej kwiaciarni. Gdy wracam do domu, żona jeszcze śpi. Wstawiam kwiaty w wazon i wychodzę do pracy.
Gdy wracam, widzę, że kwiatów nie ma na stole. Uśmiecham się do siebie. Może jej się spodobały?
Moja nadzieja znika, kiedy wchodząc do kuchni zauważam je w koszu na śmieci. Ten dziennik sprawia, że coraz bardziej zniechęcam się do Violetty. A mamy przecież się do siebie zbliżyć!
Tej nocy moja żona postanawia nie wracać do domu. Nie mam pojęcia co się z nią dzieje. Ale najgorsze jest to, że coraz mniej mnie to obchodzi...
Następnego ranka po raz kolejny czytam "złote myśli", które coraz bardziej oddalają mnie od żony.
Dzień 4
Dzisiaj zatroszcz się o nią i sprawdź, czy niczego nie potrzebuje.
Tak jak co dzień, wpis w dzienniku wywołuje u mnie negatywne emocje. Nie wierzę, że to naprawi naszą relację. Ale teraz chyba już nic nie może nam zaszkodzić. Może być gorzej?
Violetta nie wróciła na noc do domu, co może być dobrym pretekstem do zadzwonienia. Tak też robię.
- Halo? - odbiera po kilku sygnałach.
- Cześć Vilu - staram się być miły.
- Po co dzwonisz?
- Chcę się spytać, gdzie jesteś i czy czegoś potrzebujesz? - tłumaczę. Przez dłuższą chwilę milczy. Pewnie jest to dla niej równie dziwne, co dla mnie.
- Co jest? - syczy - Czego chcesz? Nigdy się o to nie pytałeś.
- Niczego nie chce. Chyba mogę zadzwonić do żony w tak błahej sprawie?
Nasza rozmowa nie trwa długo. Rozmowa? To raczej wymiana zdań.
Wdycham i wychodzę do pracy.
Gdy wracam, Violetta siedzi przy laptopie w kuchni.
- Nie nabierzesz mnie na to - syczy pod nosem. Obracam się w jej stronę.
- O czym ty mówisz?
- Myślisz, że tymi kwiatkami i telefonami coś zmienisz? - zadaje pytanie retoryczne - Mylisz się! Z naszego majątku zabiorę co moje! Nie próbuj mydlić mi oczu Leon!
Wypowiadając ostatnie zdanie podnosi się z krzesła i podchodzi blisko mnie.
- To żałosne - mówi patrząc mi w oczy.
- Żałosne jest to, że sądzisz, że nie jestem w stanie zrobić dla ciebie nic miłego. Oskarżasz mnie, a w tych gestach nie o to mi chodziło do cholery!
- Daruj sobie - rzuca i wychodzi z kuchni.
Kolejna kłótnia zaliczona, brawo. Mam ochotę coś rozwalić. Mam dość. Dziennik ma mi pomóc, a z dnia na dzień jest gorzej.
Postanawiam zadzwonić do ojca, wyżalić się mu.
- Tato - mówię, gdy odbiera - To nie ma sensu,
- Co nie ma sensu Leonie?
- Ta cała szopka. To nie działa, a robię wszystko według rozpisek.
- Wydaje mi się, że nie robisz wystarczająco dużo - przyznaje - Mam rację?
Cicho wzdycham. Dlaczego on mnie tak dobrze zna?
- Na nią to nie działa, tato.
- Nie wycofuj się. Dasz radę - mówi - Próbuj dalej i pamiętaj, że ja i mam cie kochamy.
- Wiem, ja też was kocham.
Przymykam oczy i chowam twarz w dłoniach, kiedy się rozłączam. Jak mam starać się bardziej, jeżeli nie widzę rezultatów?!
Tak mijają kolejne dni. Dni mijają, a jej serce wciąż ani drgnie. Dopiero teraz dostrzegam, że do robienia czegoś potrzebujemy motywacji. Potrzebujemy wsparcia, głupiego słowa pochwały, który umocni nas w wykonywanej czynności.
Dnia 9 miałem sprawić u niej uśmiech, co oczywiście mi nie wyszło.Podczas 13 powinienem odwiedzić ją w pracy, pokazać zainteresowanie jej osobą. 17 dnia musiałem jej słuchać. Dziś jest dzień 18.
Dzień 18
Kiedy mężczyzna chce zdobyć kobietę, uczy się jej. Co lubi jeść, robić. Czego nie znosi, a co kocha. Jednak gdy już zdobędzie jej serce, przestaje się edukować. Jest to błąd. Nauka o niej trwa przez całe życie. To jedna wielka podróż, która zbliża twoje serce do jej serca. Dziś musisz nauczyć się jej od nowa"
Postanawiam zrobić romantyczną kolację przy świecach. By nie spalić lub źle doprawić jedzenia, zamawiam je w pobliskiej restauracji. Ale liczy się gest, prawda?
Spoglądam w lustro. Widzę tego samego mężczyznę co kilka lat temu, na początku małżeństwa. Jednak coś się zmieniło. Ten mężczyzna nie ma już do kogo wracać po pracy, stracił nadzieję i żonę.
Nagle słyszę trzask drzwi i uderzanie obcasów o panele. Po chwili moja piękna żona wchodzi do kuchni, w której na środku stoi pięknie zastawiony stół.
Uśmiecham się do niej delikatnie. Ona ma za to grobową minę. Wtem zaczyna się wycofywać i ucieka do sypialni.
Zaraz potem wraca i mówi słowa, które wywołują łzy.
- Wyjaśnijmy sobie coś - zaczyna ostro.
- O czym ty mówisz?
- Nie kocham cie - syczy i wychodzi. Przez dłuższą chwilę wpatruję się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. To nie może być prawda. Błagam, nie...
Wychodzę z domu. Przemierzam ulice Londynu. Mijam zakochane pary, a mi do oczu cisnął się łzy. Gdzie się podziała Violetta, która znam i kocham?
- Synu - mówi ojciec, kiedy odbiera mój telefon.
- Mam dość. To koniec. Próbowałem, ale bez skutku.
- Rozumiem cie, ale jesteś w połowie drogi Leon - mówi spokojnie i ciepło - Nie możesz kierować się emocjami. Ten dziennik pomógł mi i twojej matce.
- Przecież wiem, tylko ty miałeś nadzieję, a ja nie mam już nic - wyznaję smutno.
- Leon, jutro do ciebie przyjadę. Musimy porozmawiać.
Następnego dnia budzę się o 9.00. Violetty już dawno nie ma. Wtem rozlega się pukanie do drzwi. Wstaję z kanapy, na której przespałem kilka ostatnich nocy i otwieram drzwi. Widzę ojca, którego zaraz potem tulę.
Zapraszam go do środka, zaparzam herbatę i siadam obok niego.
- Na którym dniu jesteś?
- 19 - odpowiadam.
- Połowa była najtrudniejsza - mówi jakby do siebie.
- Dlaczego?
- Wówczas przekonujesz się o tym, że szalenie ci zależy - tłumaczy.
- Na Vilu to nie działa. Z mamą też było tak trudno? - pytam, a ojciec uśmiecha się do siebie.
- Ona była bardziej pozytywnie nastawiona.
- Nie to co moja żona - szepczę.
- Synu, za co masz żal do Violetty?
- Jest uparta, potwornie uparta. Utrudnia praktycznie wszystko. Wiecznie narzeka, jest nieznośna do cholery! - podnoszę głos i chowam twarz w dłoniach.
- Podziękowała ci za coś w ostatnim czasie?
- Nie! - krzyczę - Myślałem, że zrobi to, gdy posprzątam dom, zrobię pranie... Jednak się nie doczekałem! - wypuszczam powietrze - Od pieprzonych 3 tygodni próbuję pokazać jej, jak bardzo mi na niej zależy, a ona pluje mi w twarz!
- Synu..
- Ja nie zasługuję na takie traktowanie! Jak mogę kochać kogoś, kto mnie odrzuca?
- Leon - zaczyna - Nie możesz jej kochać, bo nie dasz jej tego, czego sam nie masz. Nie mogłem naprawdę kochać twojej matki, nim nie dowiedziałem się, czym naprawdę jest miłość. Nie oczekuj za miłość nagrody. Musisz kochać, nawet jeśli będzie cie obrażać i pluć w twarz.
- Nie rozumiem.
- Żeby kogoś kochać, musisz nauczyć się kochać bezwarunkowo.
Potem rozmawiamy o mniej istotnych sprawach. Po dwóch godzinach ojciec wychodzi i zostawia mnie samego.
Siadam przy laptopie i przeglądam strony internetowe. Wtem wyskakuje mi okienko, na którym pokazana jest skąpo ubrana kobieta. Nad nią widnieje napis "Poznajmy się bliżej". Przez długą chwilę wpatruję się w nią. Zaraz potem mimowolnie najeżdżam kursorem na obrazek. Jestem jak w jakimś chorym transie. Kiedy już mam klikać, coś we mnie pęka. Z impetem odrzucam laptop na kanapę i wstaję. Nerwowo chodzę po salonie, próbując pozbierać myśli.
- Co ja robię - mruczę pod nosem - Ja do cholery mam żonę!
Po chwili uspokojenia sięgam po dziennik, który leży na stole.
Dzień 23
Uważaj na pasożyty. Przyjmują one postać uzależnień, jak papierosy, narkotyki, alkohol czy pornografia. Przyczepiają się do ciebie lub twojej wybranki i wysysają z małżeństwa życie. Jeśli kochasz żonę, musisz pozbyć się wszelkich uzależnień. Gdy tego nie zrobisz, one was zniszczą.
Niczym poparzony rzucam książką na stół. Chwytam za laptop i wyłączam wszelkie strony. Potem odinstalowuję przeglądarki internetowe.
Kiedy kończę to robić, podchodzę do okna i głęboko oddycham. Jest jeszcze jeden pasożyt.
Dłonią dotykam tylnej kieszeni spodni. Wyczuwam niewielkie pudełko. Papierosy.
Szybko wyciągam opakowanie i wyrzucam do kosza. To samo robię z innymi, które porozrzucane są po domu.
Papierosy były moją ucieczką. Na początku odczuwa się przyjemność, ale to przecież zaraza, która pożera moje myśli, zdrowie, czas i pieniądze. Jak mogłem tego nie zauważyć do kurwy nędzy!?
Kiedy trzymam kilka paczek papierosów, do domu wraca Violetta. Mijamy się w korytarzu. Z ciekawością przygląda się opakowaniom, które trzymam. Nie zwracam na to większej uwagi. Idę do kuchni by je wyrzucić. Ku memu zdziwieniu ona idzie za mną i przygląda się wszystkiemu co robię.
- Co ty robisz z tymi papierosami? - pyta. Odwracam się do niej i patrzę w jej piękne, duże oczy.
- Kocham cie bardziej - odpowiadam i wymijam ją.
Kolejnego dnia ponownie budzę się, gdy Violetty już nie ma. Uwolniony od nałogu zmierzam w kierunku kuchni. Na stole leży koperta. Uśmiecham się, gdy widzę słodkie pismo żony.
Otwieram kopertę z nadzieją, że napisała mi tam kilka słodkich słów, że może jest ze mnie dumna, zdziwiona moim zachowaniem.
- Podział majątku - mamroczę i przeglądam kartki.
Rzucam je na podłogę i sam na nią siadam. Chowam głowę między kolana i zalewam się łzami. Wszystko stracone.
Potem w ataku furii chodzę po mieszkaniu i wywalam wszytko z półek. Nagle moją uwagę przykuwa ozdobna kartka. Biorę ją do ręki i czytam.
Violetto, niezmiernie cieszę się z naszego spotkania. Nie mogę doczekać się kolejnego.
Czekam na telefon.
Tom
Co to ma być do cholery? Czy ten dupek przystawia się do mojej żony?
Pod wpływem emocji chwytam za kurtkę i wychodzę z domu. Jadę do redakcji, w której pracuje Violetta. Dość szybko odnajduję biuro Toma i bez pukania do niego wchodzę.
- Czy mogę jakoś pomóc? - pyta mnie mężczyzna o blond włosach.
- Tak - odpowiadam i podchodzę do niego. Dłońmi opieram się o biurko, a twarz nachylam bliżej niego - Jestem Leon Verdas, chcę porozmawiać.
Mężczyzna się spina, a na jego twarz wkrada się zakłopotanie.
- Nie mam teraz czasu - rzuca obojętnie.
- Znajdzie pan - mówię zdenerwowany - Chodzi o Violettę, moją żonę.
- Więc?
- Wiem co chcesz zrobić, ale nie pozwolę ci na to - syczę przez zaciśnięte zęby - Nie będę bezczynnie stać i przyglądać się, jak zabiegasz o względy mojej ukochanej. Popełniłem dużo błędów, ale nadal ją kocham i też o nie zabiegam. A fakt, że jestem jej mężem daje mi pierwszeństwo - rzucam i wychodzę.
Przez kolejnych kilkanaście dni stosuję się do zapisków w dzienniku. Gotuję, sprzątam, zmywam naczynia. to co zawsze. Jednak coś się zmieniło. Nie wymagam za to rekompensaty lub pochwały.
Któregoś poranka wstaję i zmierzam do łazienki. Violetty już za pewne nie ma, ale jak zawsze zaglądam do sypialni, by to sprawdzić. Ku mojemu zdziwieniu zastaję ją. Owinięta w pościel leży w łóżku. Wokół niej porozrzucane są chusteczki.
- Vilu? - pytam, tym samym zwracając na siebie jej uwagę. Obdarza mnie swoim spojrzeniem - dobrze się czujesz?
- Jest w porządku - mamrocze i odwraca się do mnie plecami.
- Jeśli czegoś potrzebujesz, powiedz. Mogę pojechać do sklepu - proponuję.
- Nie, niczego nie chcę - odpowiada. Zaraz potem wychodzę.
Po cichu zakładam buty i opuszczam dom. Jadę do jakiegoś baru mlecznego i biorę na wynos rosół. W aptece kupuję lekarstwa i wracam do domu.
Violetta wciąż leży pod pierzyną. Siadam na łóżku. Kobieta spogląda na mnie z zaciekawianiem, a potem przenosi wzrok na jedzenie.
- Usiądź - mówię.
Gdy Violetta już siedzi dotykam jej czoła.
- Masz gorączkę - rzucam i wychodzę do łazienki. Wracam z mokrym okładem, który zaczynam delikatnie przykładać do jej czoła. Na początku sama chce to robić, jednak później odpuszcza. Patrzymy sobie w oczy. Cholera, jak dawno tego nie robiliśmy.
Potem podaje jej kilka tabletek, które połyka.
- Dlaczego to robisz?
- Nauczyłem się nie opuszczać - przyznaje nie patrząc jej w oczy.
- Co się z tobą dzieje? - po jej słowach cicho wzdycham.
- Tata zapytał mnie, czy chcę uratować swoje małżeństwo - wyznaje - A potem podarował mi coś.
Chwile później Violetta wyjmuje spod poduszki dziennik. Serce mi zaczyna szybciej bić, ona wiedziała?
- Ten dziennik? - pyta.
- Jak długo wiesz?
- Od wczoraj - odpowiada - Który to dzień?
- 43 - prycham. Na jej twarzy maluje się zdziwienie.
- Przecież jest zapisane tylko 40.
- Czy muszę na nim skończyć? - pytam, a ona lekko się uśmiecha.
- Leon, to nie jest u ciebie normalne - mówi, wygodniej się układając.
- Witaj w nowej normalności, Vilu - szepczę.
- Od początku chciałeś postępować według tych zapisków?
- Oczywiście, że nie - przyznaje patrząc na nią. Jest taka śliczna i tylko moja - Ale w połowie drogi zrozumiałem, że tak naprawdę nie wiem, czym jest miłość. A kiedy to do mnie dotarło, postanowiłem spróbować - mówię cicho.
- Leon, tak bardzo chciałabym ci uwierzyć - przyznaje ze skruchą - Ale nie potrafię ci jeszcze zaufać.
Przyglądam się jej smutno. Moje serce bije według jej imienia. Nie potrafię bez niej żyć.
- Poczekam, ale musisz coś zrozumieć - opowiadam. Zaraz potem klękam na kolana. Ona wytrzeszcza oczy i patrzy na mnie zdziwiona - Wybacz mi - dukam. Nie panuję nad sobą. Ręce mi się trzęsą, a z oczu wypływają łzy - Wybacz mi to, że byłem takim cholernym egoistą - ona też zaczyna płakać - Przez 4 lata niszczyłem cie swoimi słowami, czynami. A nie widziałem w tym mojej winy - głośno przełykam ślinę - Kochałem inne rzeczy, zamiast kochać ciebie. Przez ostatnie kilka tygodni, poznałem cie na nowo, na nowo cie pokochałem. Na początku musiałem przebaczyć sobie. Teraz błagam, o twoje przebaczenie dla mnie - kontynuuję. Oboje płaczemy - Vilu, nie chcę bez ciebie żyć.
Wpatrujemy się w siebie, milczymy
- Leon, w przyszłym tygodniu muszę oddać pozew adwokatowi - mruczy, a moje serce pęka. Nigdy nie otworzyłem się przed nią tak bardzo jak teraz. Jej słowa mnie łamią. Szybko przeciera policzki i kontynuuje - Ale daj mi trochę czasu na zastanowienie.
- Ile tylko zechcesz - kiwam głową ze zrozumieniem i wychodzę z sypialni.
Kolejne dni mijają równie szybko jak pozostałe. Razem z Violettą mijamy się, ale czasem obdarzamy przyjaznym uśmiechem. To zdecydowanie lepsze od znienawidzonej przeze mnie ciszy.
Kiedy jestem w pracy, a pracuje jako instruktor pływania, podchodzi do mnie kolega.
- Violetta przyszła - mówi.
- Moja Violetta? - pytam z niedowierzaniem.
- Tak - odpowiada. Czym prędzej zmierzam ku holowi. Tam widzę kruchą postać mojej ukochanej.
- Vilu - mówię, gdy jestem blisko niej. Kurczowo trzyma swoja obrączkę, która znajduje się na palcu. Mam wrażenie, że zaraz ją zdejmie, odda mi i odejdzie na zawsze.
- Jeśli nie powiedziałam ci, że jesteś dobrym człowiekiem, mówię to teraz - zaczyna płakać - Jeżeli nie powiedziałam, że wybaczam, wybaczam ci - łka - Jeśli nie powiedziałam ci, że cie kocham. Uwierz, kocham cie bardzo mocno - podchodzę do niej bliżej. Potem czuje wilgoć na swoich policzkach - Coś się w tobie zmieniło Leon - przecieram jej łzy - Chcę, żeby mnie też to spotkało.
- Spotka, kochanie - łapię ją za dłonie.
- Czy nie jest za późno - przełyka łzy - abyś się ze mną zestarzał?
Uśmiecham się przez łzy. Potem mocno ją do siebie przyciągam i przytulam. Nie wiem czy stoimy tak 10 minut, a może cała wieczność. Szczerze nie obchodzi mnie to.
Później łączymy nasze usta w słodkim pocałunku.
Po kilku dniach odwiedzają nas moi rodzice. Tak jak kiedyś, wybieramy się na wspólny spacer. Wszyscy razem.
- Chcę ci podziękować tato - przyznaję, kiedy razem z ojcem jesteśmy oddaleni od kobiet - Ten poradnik zmienił moje życie.
- Ciesze się - posyła mi pełen ciepła uśmiech.
- Dałem go jednemu koledze z pracy.
- Dobrze, przecież po to został napisany - mówi.
- Dziękuję, że we mnie nie zwątpiłeś, tato - przytulam go - Ani w mamę.
- Synu - zaczyna, kiedy odrywa się ode mnie - Ciągle się uczę i staram się być uczciwy, jednak nie powiedziałem ci wszystkiego - tłumaczy. Z zaciekawieniem przyglądam się ojcu - Napisałem ten poradnik własnoręcznie, bo wiedziałem, że tylko ode mnie go przyjmiesz.
- Nie rozumiem - mamroczę pod nosem.
- Ale to nie ja go wypróbowałem na mamie, tylko ona na mnie.
- Że co proszę? - jestem w szoku.
- Leon - wzdycha - To ja chciałem odejść. Ale twoja matka się zmieniła i pokochała mnie bezwarunkowo. Dzięki niej wciąż jesteśmy małżeństwem.
- Mama to zrobiła?!
- Owszem - potwierdza - Jest dla mnie błogosławieństwem. Bardzo się zmieniła, a ja kocham ją całym swym sercem.
Przymykam oczy, chcąc poukładać wszystkie informacje. To niemożliwe...
Nigdy nie byłem tak blisko mamy, jak taty. To on był moim wzorcem, nie ona. Może nie zachowywałem się bezczelnie względem niej. Jednak ona nie zasługiwała na to, jak się zachowywałem. Kłóciłem się nią, czasem ignorowałem. To ona zawsze wykręcała mnie z kłopotów.
- Tato - szepczę - A ja tak źle ją traktowałem.
Potem odbiegam od niego i szukam matki. Znajduje ją w domu. Stoi przy stole i razem z moją ukochaną szykuje obiad.
Po chwili spogląda na mnie i w moje zapłakane oczy. Uśmiecha się lekko.
- Mamo - mówię, gdy stoimy wtuleni w siebie - Mamo, wybacz mi. Nie wiedziałem.
- Nic się nie stało synku - szepcze na ucho.
- Wybacz mi, błagam - proszę, patrząc jej w oczy.
- Wybaczam - odpowiada - Kocham cie.
~ * ~
Udało mi się naprawić moje małżeństwo, ponieważ zrozumiałem, że nie mogę na siłę zmienić żony, a muszę ją od nowa zdobyć. Przez to ona w tym samym czasie też się zmieniła i zaczęła na mnie patrzeć innymi oczami.
Podczas tych kilkudziesięciu dni miałem szansę wiele zrozumieć i nauczyć się rezygnować z własnego egoizmu dla dobra małżeństwa, wyjść z własnego urażonego męskiego ego i spojrzeć inaczej na wiele spraw. Zauważyłem, że zachowanie Violetty nie było zabawianiem się mną. Nie był to też brak szacunku względem mnie. Ja sobie to jednie wmawiałem.
Moja żona była kobietą zranioną złymi emocjami od własnego męża.
Na samym początku moje ego nie pozwalało mi na porządne wykonywanie poleceń zawartych w dzienniku. Uważałem się za odrzuconego. Nie wkładałem w to serca. Wszystko wykonywałem na siłę, co było błędem, ponieważ nie uczyłem się przy tym niczego.
Ludzie zamiast kochać się, bardzo często oceniają się wzajemnie, krytykują. Małżonkowie wypominają sobie błędy.
Aby być kochanym, sam musisz nauczyć się kochać bezwarunkowo...
♥
Dziś OS
Mam nadzieję, że się Wam spodobał.
Pisząc go płakałam... Cóż. Emocje były silniejsze.
Jestem psychicznie powiązana z tą historią.
Nawet jeśli się Wam nie podoba, ja się w nim zakochałam.
To mój 2 OS w życiu.
Nie bądźmy surowi xD
Mogłabym go podzielić na 2 części, jednak uważam, że w całości lepiej się prezentuje.
Czekam na waszą opinie :)
Do następnego
Ola
Me
OdpowiedzUsuńOlka coś ty ze mną zrobiła? Dobrze, że mnie teraz nie widzisz, bo byś się przeraziła. Makijaż mi spłynął w całości. Zapamiętam sobie żeby Twoje OS czytać wieczorem jak jestem po kąpieli bez grama makijażu. Wcale nie przesadzam. Ty płakałaś, a ja becze jak popieprzona. Naprawdę 😭😭😭
UsuńTa historia jest taka piękna i wzruszająca, że ja ledwo pisze ten komentarz. Dalej płacze i nie wiem kiedy przestanę.
Bezwarunkowa miłość. Najpiękniejsze co może się przytrafić człowiekowi.
Idę beczeć dalej. Nie raz wrócę do tego OS. I jeszcze nie raz będę wyć w poduszkę. 😢😢
Cudowny 😢
Maddy ❤
Kochana os jest wspaniały.taki z życia wzięty i jak sama napisałaś oparty na faktach.Po przeczytaniu tego cuda w mojej głowie pojawiło się milion myśli dotyczących tego co zawarlas w tym os.Czyli bezwarunkowej miłości ja akurat miałam refleksje na temat pezwarunkowej szczerej przyjaźni.Więc tym bardziej dziękuję za możliwość refleksji i przeczytania tej perełki.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na kolejną perełkę.
~P
Popłakałam się. 😢😢
OdpowiedzUsuńO JEJUŚKU!!
OdpowiedzUsuńPiękny OS!
Jeden z najlepszych jakie czytałam :')
Wow .
OdpowiedzUsuńW O W
Ale emocje. Czytałam to ze łzami w oczach. Wow masakra.
Ta teza man rację. Trzeba nauczyć się kochać bezwarunkowo. I ten one shot jest idealnym przykładem miłość człowieka do drugiej osoby.
Czekam na więcej takich one shotow w twoim wykonaniu Olu.
Wzruszona
ZaCzArOwAnA
Cudowny ♥
OdpowiedzUsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńPiękny.
UsuńOd tej strony Cię nie poznaję.
OS jest idealny.
Chyba nigdy nie czytałam takiego arcydzieła.
Nie stać mnie na większy komentarz, ale wiedz, że zawsze możemy pogadać.
Jakby coś się waliło pisz/dzwoń/najlepiej przyjedź i razem popłaczemy lub się pośmiejemy.
Cześć Blairka Blanco <3 aka Borówka aka Madzia.
Ale cudny ! 😍
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść ( czy to na podstawie filmu , bo chyba na religii taki oglądałam :D ? ;)
Wzruszający OS
Motyw bezwarunkowej miłości coś wspaniałego , daje dużo do myślenia i powoduje , ze człowiek inaczej patrzy na swoje zycie i zachowanie.
Myślę , że każdy powinien go przeczytać 😉
❤
Wspaniały OS <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się *.*
Taki życiowy ;*
Życzę powodzenia przy dalszym pisaniu ;***
jam
OdpowiedzUsuńLedwo powsztrzymywałam łzy
UsuńAle powsztrzymałam xD
Jakimś cudem
2 OS w życiu?
WOOWOWO
i już jesteś taka zaawansowana!
OS jest świetny!
Zakochałam się w nim i jest taki życiowy
Zazwyczaj OS'y są o dziewczynie,która poznaje ego chłopaka tratlal on się zmienia i wszystko pieknie
A on jest życiowy
Rozwód i to wszystko
Zakochałam się <3
To chyba mój ulubiony OS <3
Wielkie gratki ♥
Emily ♥
Boski;*
OdpowiedzUsuńTen os jest taki cudowny i wzruszający :(
OdpowiedzUsuńPłaczę ;(
Masz wielki talent :)
Kerry.
Nie jestem w stanie nic napisać.
OdpowiedzUsuńZatkało mnie.
Tego się nie spodziewałam, aż cała się trzęsę.
Takiego pięknego OS się nie spodziewałam.
Po prostu wspaniały!
To jest najpiękniejszy OS jaki w życiu przeczytałam! Wspaniały! Genialny! Popłakałam się :')
OdpowiedzUsuńRycze i piszczę.
OdpowiedzUsuńTen os jest na tyle prawdziwy i piękny ze czuje ze moje zycie jest takie banalne. Juz myślałam ze nigdy sie nie zwiążą. Historia bardzo wzruszająca... Piękny...
Całuski 💋
Rozpłakana
Rosee
Boże...
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty masz ogromny talent! Gdybyś wiedziała, co ze mną zrobiłaś...Nie mogę przestać płakać.
To jeden z najpiękniejszych OS jakie kiedykolwiek czytałam.
Taki...prawdziwy. Pokazałaś jak bohaterowie dzięki monotonii wspólnego życia odkryli,że kochają się nad wszystko.
Nie no, nie mogę nic więcej napisać. Zatkało mnie.
Kocham twojego bloga. Pisz więcej OS kochana.
Buziaki 💋
Zuzka
hej. Jestem nowa w świecie bloggera.
OdpowiedzUsuńZdecydowałam się napisać, bo co mi szkodzi?
Nie żałuję, że przeczytałam tego OS'a jest przepiękny, piękna historia po prostu piękne wszystko. Co by tu jescze napisać... Wzruszyłam się megaaa i masz talent dziewczyno!
Dobra muszę to napisać piękne profilowe!
Chętnie napisałabym do ciebie w rozmowach prywatnych mam nadzieję, że się nie obrazisz, a tu dasz swoją odp.
Jula <3
Jakby co nazywam się Jula Koss
UsuńDlaczego mialabym się obrazić ?!
UsuńJeśli chcesz, pisz ;)
Matko, jesteś bardzo przyjazna!
UsuńNapisałabym chętnie tylko, że nie mogę jakoś Ciebie dodać na honka..:(
Pozdrawiam Jula :*
Wiesz, właśnie probowalam Cie dodać ... Mi tez nie wyszło.
UsuńNie wiem w czym jest problem :/
Jest udało się! Zwycięstwo!
UsuńBrakuję mi słów, aby wyrazić to jak bardzo płakałam czytając tego one shota.
OdpowiedzUsuńDzięluje za takie emocje, to najlepszy one shot, jaki czytałam w ostatnim czasie.
A robiłam to wiele razy.
Ta historia jest niezwykła <33
Nie wiem co pisać, jestem po prostu w szoku.
Wikusia :)
Brakuje mi słów.
OdpowiedzUsuńTen One Shot jest magiczny.
Jeśli wydasz książkę będę stała w kolejce po autograf na książce.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki:**
Kochana, nie wiem czy jestem w stanie wydusić coś więcej niż 'wow'.
OdpowiedzUsuńNie no, jestem w stanie, ale to dlatego, że jestem wygadana, choć na początku tak zaparło mi dech w piersiach, a przez zaszklone oczy cały czas klikałam w złe literki na klawiaturze!
Po prostu to jest tak cholernie piękne!
Z czystym sercem muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych os jakie czytałam (jak nie najlepszy)
Wciągnęłaś mnie tak strasznie, że nie mogłam się oderwać!
On jest po prostu taki..szczery?
Tak, szczery.
Prawdziwy, a za razem taki magiczny *-*
Naprawdę mnie wzruszyłaś!
Liczę na więcej takich perełek :*
Kocham <33
Buziaki :**
<33
O Jezus Maria. Kochanie.
OdpowiedzUsuńWiem że jestem trzy dni po dodaniu tego Os, ale miałam zawalony grafik.
Kobieto ja się ciebie pytam tylko o jedno.
Co ty ze mną zrobiłaś?
Po prostu ryczę, uwierz mi na słowo.
Nie widzę nawet literek na klawiaturze, tak mam oczy załzawione.
Jeszcze nigdy w życiu nie czytałam tak wzruszającego OS.
Nie dziwię ci się, że się popłakałaś.
Sama to zrobiłam tylko pewnie 10 razy mocniej.
On jest tak perfekcyjny i tak idealny że aż brak mi słów.
Nie wiem co mogłabym tu napisać jeszcze w tym komentarzu, bo nie ma słów by wyrazić to co teraz czuję po przeczytaniu tego OS.
JESTEM W SZOKU I TYLE.
Widzę taki ogromny przeskok między tamtą historią a tą między tym OS'em a poprzednim.
Widzę jak ogromnie się rozwinęłaś, jak zmienił się twój styl pisania oczywiście na lepsze.
Jestem pod wrażeniem.
Kocham cię <3
O mój bosz!
OdpowiedzUsuńPrzepiękny os, wzruszyłam się....
Masz talent naprawdę i mówię ci to szczerze z całego serca
Mam nadzieję że niedługo będę mogła przeczytać twoje kolejne dzieło
Przepiekna historia
<3
Cudowny +_+
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam
Dopiero znalazłam twojego bloga
Jezu cudowny!
Historia piękna♥
Czekam na kolejne takie cudeńka
Buziaczki;*
Tila
Każdy się wypowiedział i każdy ma rację *-*
OdpowiedzUsuńTen os jest inny niż wszystkie po prostu...
Wzruszyłam się i kilka łez poleciało...
Zapraszam do mnie na rozdział 32 ;D
Czekam na rozdział ^.^
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Twoja Natalka ❤❤❤
Muszę się ogarnąć.
OdpowiedzUsuń