niedziela, 7 sierpnia 2016

.08. + Podziękowania + Notka Informacyjna


Dedykacja dla Tinity Blanco i Maddy


Momentalnie czuję ciepłą, a za razem zimną dłoń mojego wspólnika na plecach. Wówczas już nie wiem co jest gorsze. Jego dotyk, czy mężczyzna, który się do mnie przystawia. Oboje doprowadzają mnie do szału i jedyne o czym marzę, to zapaść się pod ziemie. Moje kruche ramie dotyka umięśnionej i nagiej klatki piersiowej Verdasa. Stoi on niebezpiecznie blisko, ale wolę bliskość jego, niż faceta stojącego na przeciwko mnie. Przełykam ślinę i spoglądam zdezorientowana na Leona. Jego dotyk jest walką, a co dopiero słowa, które przed chwilą wypowiedział. Kochanie? Patrzę w jego oczy i szukam ratunku. Próbuję znaleźć odpowiednią odpowiedź. Napotykam ją dopiero, gdy kątem oka zerkam na natarczywego mężczyznę. 
- T-ten mężczyzna chyba nie rozumie słowa "nie"- jąkam. Mimowolnie wyobrażam sobie tamtą noc, dotyk, spojrzenie. Czuję, jak oczy mi się szklą od łez, które na szczęście jeszcze ich nie opuszczają.
Leon wciąż na mnie patrzy. Ja przez chwilę robię to samo. Wygląda na zdenerwowanego, jego szczęka zaciska się nerwowo, a w oczach płoną malutkie płomyki nienawiści. Chwilę później jego idealne usta wykrzywiają się w grymasie, co początkowo pewnie miało przypominać uśmiech. 
- Czy mam pomóc panu zrozumieć znaczenie słowa "nie"? -  syczy przez zaciśnięte zęby. Na jego ton się wzdrygam, ale próbuję to ukryć. 
- Nie będzie trzeba - mówi odważnie i puszcza do mnie oczko. Czuje jedynie odrazę i strach. Zmniejsza się on jednak, gdy Leon podchodzi bliżej mężczyzny, a tym samym chowa mnie za swoim ciałem. Nie czuję już jego dotyku, więc moją skórę owiewa ulga. Potem przyglądam się dwóm panom stojącym przede mną. Są podobnego wzrostu i postury.
- Więc jeśli nie chce mieć pan problemów, radzę zniknąć mi z oczu - informuje ozięble Verdas. 
Tamten prycha i szuka mnie wzrokiem. Gdy już mu się to udaje i nasze spojrzenia się krzyżują, uśmiecha się szeroko i ociera dolną wargę kciukiem. Nim się oglądam, moja dłoń znajduje się na ramieniu wspólnika, a ja sama jeszcze bardziej chowam się za jego sylwetką. Potem mężczyzna mija nas i niby przypadkiem trąca Verdasa w ramie. Ten nagle się obraca i łapie go za łokieć. 
- Myślałem, że nie chce pan problemów - rzuca i popycha go lekko. W myślach modlę się, by to wszystko jak najszybciej się skończyło.
- Co tu się dzieje? - rozpoznaję głos przyjaciela i szybko obracam się w jego stronę. 
Mam ogromną potrzebę schronienia się w czyichś ramionach. Bez chwili zwątpienia rzucam się na Noah. Jest trochę zdezorientowany, ale czule mnie obejmuje. 
- Leon? - pyta mój asystent.
- Nie istotne, sytuacja jest opanowana - tłumaczy przyglądając się mojej osobie. Wpatrujemy się w siebie, a potem przypominam sobie o natarczywym mężczyźnie. Szukam go wzrokiem, ale już go nie ma. Odszedł, czuję więc ulgę. Wypuszczam powietrze z płuc i opieram głowę na klatce piersiowej przyjaciela. On za to gładzi mnie delikatnie po przedramieniu i sprawia, że uspakajam się. 
- Czy któreś z was powie mi o co chodzi? - pyta po krótkiej chwili. 
Odrywam się od niego i zerkam na Leona. On patrzy na mnie sowimi zielonym oczami, jakby oczekiwał, że to ja wszystko wytłumaczę. Wzdycham cicho i zwracam się do Noah.
- Opowiem ci później - mruczę. Mężczyzna nie jest usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, ale wie, że nie powinien naciskać.
- No dobrze.
Nagle czuję potrzebę rozmowy z Verdasem, co jest niesamowicie dziwne. Wewnątrz, jestem mu bardzo wdzięczna za to, że mnie obronił, jakkolwiek to uczynił...
- Zostawisz nas na chwilę samych? - pytam przyjaciela. Na początku na jego twarzy widnieje jedynie szok, ogromny szok. Szczerze, to sama się sobie dziwię. Przecież Leon jest moim "wrogiem", jedynie razem współpracujemy. Wystawia mnie na wiele prób, komentuje moje zachowanie i decyzje, czeka, aż zrobię coś nie tak i jest po prostu mężczyzną. Jednak po tym zdarzeniu nawet on zasługuje na podziękowania. Dopiero po paru sekundach wyraz twarzy Noah się zmienia. Pytająco mi się przygląda, ale ja jedynie rzucam mu uspokajające spojrzenie, mówiąc, że wszystko jest ok.
- Będę przy barze - informuje niepewnie i odchodzi, co chwilę spoglądając w naszą stronę. 
Na początku wpatruję się w ziemię, zbieram siły na wypowiedzenie kilku słów. Następnie ostrożnie podnoszę swój wzrok na przystojnego, ale jak bardzo nie lubianego przeze mnie mężczyznę. Nasze spojrzenia się spotykają, a ja widzę w jego oczach spokój. Badam jego twarz wzrokiem. Świeżo zgolony zarost, idealnie krzaczaste brwi, długie rzęsy, które co chwilę opadają na delikatną skórę policzków. Odchrząkuję, zażenowana moim zachowaniem i ponownie patrzę mu w oczy. Stoimy w bezpiecznej dla mnie odległości, więc nie czuję się zbyt niepewnie. Chociaż nie jest to to samo, co z Noah. 
- Więc? - jego ochrypły głos wyrywa mnie z transu.
- Chciałam - zacinam się na moment, ponieważ jego wzrok zjeżdża po moim ciele. Przypominam sobie, że jestem w bikini. On jest taki, jak każdy inny mężczyzna. Zaczynają pocić mi się dłonie, a serce przyspiesza swój rytm. Chcę jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. 
- Tak? - podchodzi bliżej, ja za to się cofam.
- Chcę ci podziękować - rzucam szybko. Unosi do góry brwi, a jego kąciki ust delikatnie się unoszą. 
- Chcesz mi podziękować, czy mi dziękujesz? - dopytuje. Jak zawsze musi mi dopiec.
- Dziękuję - mruczę.
- Nie ma za co - wypuszczam powietrze z ulgą i obracam się, by odejść. Zatrzymuje mnie jednak jego głos - Jednak czekam na jakieś wyjaśnienia - Zatrzymuję się w miejscu, ale po chwili znowu ruszam. Myślałam, że pójdzie łatwo. Znowu się myliłam.


Wieczorem postanawiamy wyjść na miasto. Zapinam białą, zwiewną sukienkę i zakładam sandałki z delikatnym obcasem. Włosy rozpuszczam, dlatego też opadają mi kaskadami na ramiona. Biorę torebkę i wychodzę z pokoju hotelowego. Na korytarzu spotykam oczywiście przyjaciela i wspólnika. Oboje wyglądają bardzo dobrze. 
- Gotowa? - pyta Noah, na co przytakuję. We trójkę ruszamy ku wyjściu z hotelu. Przyznam szczerze, że czuję się już odrobinę swobodniej przy Leonie, jednak daleko mi do naturalności i pewności. Nie zmieniło się też to, że w jego towarzystwie czuję lęk i nie mam chęci po prostu być obok niego.

Na zewnątrz nie wiele już widać. Niebo płonie od gaszącego się za horyzontem słońca. Rzymskie uliczki oświetlane są przez urocze lampy. Jest głośno, miasto dopiero zaczyna budzić się do życia. Wspólnie wybieramy restaurację i jemy w niej kolację. Podczas posiłku niewiele rozmawiamy. Razem z Verdasem wymieniamy się kilka razy obojętnymi spojrzeniami. Po kolacji postanawiamy przejść się po czarujących uliczkach zabytkowego miasta. Nagle podchodzi do naszej trójki pewna blondynka.
- Leon? - pyta, zwracając uwagę całej naszej trójki. Przyglądam się jej uważnie. Ma długie, blond włosy, pełne usta, które pomalowane są na czerwono. Na sobie ma śliczną sukienkę, która idealnie na niej leży. Dziewczyna wygląda na maksymalnie 25 lat. Muszę przyznać, że jest na prawdę śliczna. 
- Alice? - odzywa się Verdas, a po chwili dziewczyna rzuca się na mojego wspólnika. Tulą się przez dłuższą chwilę jakby nie widzieli się 10 lat, a ja obojętnie na nich patrzę. Noah robi to samo. W końcu mój przyjaciel odchrząkuje i zwraca na siebie uwagę. Momentalnie odrywają się od siebie i patrzą na nas.
- A pani jest? - pyta niecierpliwie. Cały Noah...
Patrzę na Verdasa i widzę zakłopotanie w jego oczach. Jakby nie wiedział, co ma powiedzieć. On nie wie co powiedzieć? To się przecież nie zdarza!
- Jestem przyjaciółką Leona - tłumaczy jakże anielskim głosikiem. Uśmiecham się jedynie i wciąż śledzę wzrokiem jej kobiecą figurę. Jest idealna. Długie nogi, perfekcyjne wycięcie w talii, smukłe ramiona. Z pewnością zajmuje się modelingiem lub czymś podobnym. Zdziwiłam się jednak, gdy usłyszałam, że jest przyjaciółką mojego wspólnika. Myślałam, że taki człowiek jak on, nie ma przyjaciół. A jednak ktoś go lubi i akceptuje takiego, jakim jest.
- Ja jestem Noah, kolega z pracy - wtrąca mój przyjaciel. Zerkam na Leona, który wciąż wpatruje się w Alice. Jego twarz oblana jest dziwnym uczuciem. Nie jest to ból, nie jest to też tęsknota ani smutek. Coś pomiędzy tym. Nagle uwaga wszystkich zwraca się na mnie. Wybudzam się więc z transu i się przedstawiam.
- Violetta Castillo, miło mi - ściskam jej delikatną i miękką dłoń. Posyłamy sobie uśmiech - Wspólniczka Leona.
- Miło mi was poznać - tłumaczy. Wydaje się być bardzo miłą osobą - Czy mogłabym porwać Leona na dłuższą chwilę?
- Nie ma sprawy - rzucam radośnie. Bez niego wieczór, a raczej jego końcówka, będzie udany. Kątem oka wciąż obserwuję wspólnika. Nie wydaje się on być zadowolony, można powiedzieć, że bije od niego niechęć. Przez kilka sekund zastanawiam się, dlaczego tak się czuje. Przecież jest to jego przyjaciółka. A z przyjacielem uwielbiam się spędzać czas.
- To my idziemy - informuje blondynka z przeuroczym uśmiechem i chwyta Verdsasa pod rękę. Oddalają się, a ja wciąż wpatruję się w umięśnioną sylwetkę Leona.
- To było bardzo dziwne - zaczyna Noah, a ja jedynie kiwam głową.
- Zdziwiłam się, że ma przyjaciółkę. Ale jeszcze bardziej, kiedy nie był zachwycony faktem zostawienia nas - dodaję.
- Nie rozumiem go - mruczy i kładzie mi rękę na ramiona - Ale to już nie nasz sprawa.
- Ta.. - kończę i razem z przyjacielem idę w kierunku parku.
Tam siadamy na ławce, która oddalona jest od innych o dobre kilkanaście metrów.
- Nie mam ochoty wracać do Nowego Jorku, Noah - przyznaję po dłuższej chwili ciszy.
Mężczyzna zerka na mnie i gładzi pocieszająco po ramieniu.
- To jest niestety nieuniknione, kochana.
Wzdycham ciężko i wpatruję się przed siebie. Dostrzegam idącą parę, która trzyma się za ręce. Co chwilę szepczą sobie coś na ucho. Dziewczyna w błękitnej sukience, która o tej porze nie wydaje się być tego koloru, szczerze się uśmiecha. Czarne włosy ma spięte w luźny warkocz, który kończy się przy pośladkach. Kilka razy słyszę cichy chichot brunetki. Wtula się w tors swojego chłopaka, który czule ją obejmuje. Ona zalazła swoje szczęście. Ja nigdy go nie znajdę. Już nigdy bezgranicznie nie zaufam drugiemu mężczyźnie. Nigdy nie wtulę się w niego, czy po prostu nie podam mu ręki bez uczucia obrzydzenia. Nie jestem zdolna do kochania siebie, a co dopiero mężczyzny. Gwałt zabrał mi kobiecość, pewność siebie i miłość. Miłość do własnej osoby. Uważam się za skrzywdzoną, ale i nieczystą. Jestem brudna od jego dotyku, oddechu i spojrzenia. Nie potrzebuję litości, a jedynie czyjejś obecności. Jednak nawet to jest trudno otrzymać.
- Wszystko dobrze? - słyszę głos przyjaciela. Ponownie tego dnia wracam do rzeczywistości i spostrzegam, że moje policzki są wilgotne. Wzdycham cicho, ponieważ nienawidzę tego, że tracę nad sobą kontrolę. Milczę, dając znak Noah, że nie chcę rozmawiać. Siedzimy więc w ciszy kolejne 30 minut, aż czuję muskający mnie chłód wieczornego powietrza. Podnoszę się z całkowicie niewygodnej, drewnianej ławki i ruszam przed siebie. Nie mam pojęcia co robię, jestem w jakimś amoku. Nagle czuję jak ktoś szarpie mnie do tylu.
- Vilu, co ty wyprawiasz? - jest lekko przerażony.
- Noah, proszę puść mnie. Chcę pobyć sama - błagam.
- Nie mam mowy. Nie o tej porze - ciągnie mnie za sobą.
- Ale ja potrzebuję samotnego spaceru.
- A jeśli coś ci się stanie? Nie bądź lekkomyślna! - słyszę, że jest zdenerwowany i zmartwiony. Dla uspokojenia go, przykładam mu swoją całkiem niewielką dłoń do jego rozgrzanego policzka.
- Ciii - mruczę i przytulam go - Widzimy się za 30 minut w hotelu, dobrze?
Mężczyzna wciąż milczy i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
- Vilu, nie znasz miasta, jest po 23.00. Czy ty jesteś mądra? Przecież jesteś już po pewnych przeżyciach...
- I własnie dlatego muszę pójść sama. Nie mogę dłużej się chować, potrzebuję wolności. A teraz proszę, puść mnie.
Noah jeszcze chwilę się waha, jednak ostatecznie mnie puszcza i całuje w czoło. Zaciągam się jego pięknym i uspakajającym zapachem, przymykam powieki. Kiedy uznaję, że oboje się dostatecznie uspokoiliśmy, odchodzę z niewielkim uśmiechem na twarzy.

Rzym nocą nie wydaje się być niebezpieczny. Wszystkie uliczki wypełnione są radosnymi ludźmi, którzy bawią się w najlepsze. Nie zważają na to, co inni o nich sądzą, po prostu żyją. A mi ostatnio tego brakuje. Ostatnio? Od dobrych 4 lat...
Z minuty na minutę robi się coraz chłodniej. Ocieram ramiona dłońmi z nadzieją, że wytworzę jakieś ciepło. Wyjmuję telefon i widzę, że powinnam już wracać. Noah zaraz będzie wydzwaniać i przede wszystkim, martwić się. A przecież nie ma o co, ponieważ jestem dorosła... I nic poza tym.
Po raz kolejny zdaję sobie sprawę, jak słaba i zniszczona od środka jestem. Niby pełno ludzi wokół, a czuję się samotna. Martwię się, że to może trwać przez bardzo długi okres.
Idę przed siebie i w końcu przyznaję przed samą sobą, że się zgubiłam. Miejsce, w którym aktualnie się znajduje, nie przypomina już tych urokliwych i gwarnych uliczek. Nie ma kawiarni, barów, restauracji, które po brzegi wypełnione są ludźmi. Co kilka metrów widoczna jest jedynie mrugająca latarnia. Otaczają mnie stare budynki, a w ich oknach panuje ciemność. Byłam tak rozkojarzona, że nie zauważyłam, w którą stronę się kieruję.
Przełykam ślinę i mam zamiar krzyczeć o pomoc, kiedy w oddali spostrzegam 3 postawne sylwetki. Gdy mrużę oczy, zauważam, że zbliżają się dość chwiejnym krokiem. Odwracam się i już mam zamiar biec przed siebie, gdy widzę kolejną, samotną tym razem postać. Robi mi się słabo, serce przyspiesza swoją pracę. Moje ciało owiewa chłód, który miesza się z lękiem i strachem wiszącym w powietrzu. Zamykam oczy z nadzieją, że to tylko sen. Spoconymi i drżącymi rękoma wyjmuję telefon i gdy już wybieram numer Noah, widzę, że nie mam zasięgu. Jestem w dupie i nie wiem jak z niej wyjść.
- Zgubiłaś się, koleżanko? - słyszę w oddali. Rzucam przerażone spojrzenie w stronę zbliżającej się trójki. Nogi zaczynają odmawiać mi posłuszeństwa, W końcu się cofam w kierunku samotnego mężczyzny. Lepiej jedno nieszczęście niż trzy. Tamci jednak zauważają, że próbuję uciec, dlatego też zaczynają mnie gonić. Nie wiem dlaczego, ale wciąż biegnę twarzą do nich. Może chcę sprawdzić, czy odległość między nami jest wystarczająco bezpieczna? Ale to takie głupie...
W końcu mam dość ich obleśnych twarzy, które szybko się zbliżają. Zamaszyście odwracam się w kierunku biegu i zamykam załzawione oczy. Mogłam słuchać Noah...
Biegnę ile sił w nogach, choć tych jest już niewiele. Szybko i na krótką chwilę odwracam się do tyłu. Wciąż za mną biegną. Krzyczą jakieś wyzwiska, ale bębni mi w uszach i na szczęście niczego nie słyszę. Zamykam oczy i biegnę dalej. Jakby tam czekało na mnie zbawienie, pomoc. Nie obchodzi mnie już to, że jestem coraz bliżej tamtego mężczyzny. Istotniejszą rzeczą jest, że oddalam się, a raczej próbuje zniknąć z oczu tamtej trójce.
Nagle zderzam się z czymś przyjemnie ciepłym. Boję się otworzyć oczy, ponieważ prawdopodobnie jest to mężczyzna. Czuję jak przytrzymuje mnie za ramię.
- Violetto, co się dzieje? - słyszę. Na początku nie rozpoznaję właściciela tego głosu. Może ja umarłam? Co się dzieje? Chciałabym to sprawdzić, ale boję się otworzyć powieki.
- Violetta! - ponownie się odzywa. Strach odrobinę maleje, kiedy rozpoznaję ten ton. Otwieram oczy i widzę przestraszonego Leona. Jego brwi są zmarszczone, a oddech przyspieszony. Histerycznie owiewa moją napiętą skórę na twarzy. Przełykam ślinę, a potem obracam się za siebie. Widzę, jak trójca idzie w naszym kierunku. Śmieją się i puszczają mi oczko. Ponownie mam chęć zniknąć, rozpuścić się, zapaść się pod ziemię. To jednak przecież się nie stanie. Cała trójka ma mniej więcej 40 lat. Bije od nich alkoholem i potem.
- Dzięki kolego za złapanie naszej koleżanki - rzuca jeden z nich, gdy są już całkiem blisko nas. Nie mogąc już na nich patrzeć, spoglądam przed siebie. I co widzę? Widzę klatkę piersiową Verdasa, a na niej moje dłonie, które szukają na niej ratunku. Zdezorientowana własnym zachowaniem odrywam je od jego białej koszulki i zamykam oczy.
- Koleżanki? - prycha wspólnik.
- Tak, koleżanka chciała się z nami zabawić - tłumaczy drugi, a z moich oczy zaczynają wylewać się łzy.
- Wątpię - mówi spokojnym głosem Leon. Słyszę jednak nutkę zdenerwowania. Tego samego głosu używa podczas konferencji, na których coś nie idzie po jego myśli.
- Dobra przystojniaczku, oddaj nam panienkę - wtrąca trzeci. Moja broda niekontrolowanie drży. Patrzę w górę i wyłapuję zatroskany wzrok wspólnika. Potem z braku sił zamykam powieki. Niech dzieje się co chce, mam już dość.
- Panowie, zrobimy tak - zaczyna - Jako, że złapałem wasz łup, jako pierwszy się z nią zabawię.
Zamieram.
Moje serce nie chce już bić.
Moje płuca nie mają zamiaru już pracować.
Nie.
Proszę.
Patrzę błagalnie w oczy Verdasa. On też na mnie patrzy. W jego spojrzeniu widzę spokój i niepewność. Szybko kładę dłonie na jego torsie i próbuję się odepchnąć. On za to trzyma mnie w talii. Jego dotyk mnie parzy, wypala psychiczną i fizyczną dziurę. Próbuję się wyrwać, ale jest zbyt silny. Łkam i cicho proszę o litość.
- Zaufaj mi - szepcze mi do ucha. Jego oddech jest przepełniony tytoniem i miętą. Moja ulubiona mieszanka...
Zaufać mu?



Hello!
Moi drodzy, tak prezentuje się kolejny rozdział. 
Ciekawy?
Mam nadzieję, że tak :)


CZEKAM NA WASZĄ OPINIĘ W POSTACI KOMENTARZY!

Kolejny rozdział nawet nie wiem kiedy.
Myślałam, że wakacje będą czasem na odpoczynek itd.
Ja jednak haruję ciężej niż w roku szkolnym. 
Dlatego też nie wiem, kiedy będzie next.


Chcę Wam ogromnie podziękować za 50 tysięcy wyświetleń. Jak dla mnie, jest to coś wielkiego. Sądzę, że osiągnęłam już trochę, a to wszystko dzięki Wam!
Dziękuję za każdy komentarz, czy wejście. 
Dziękuję za obecność i tyle ciepłych słów.
Kocham Was!


Co do konkursu...
Wyniki konkursu zaczną się niedługo pojawiać. Już dziękuję każdemu za udział i przepraszam za opóźnienie :/


PS: Przepraszam za niekomentowanie na Waszych blogach, ale ostatnio ciężko u mnie z czasem.
Obiecuję jednak poprawę :)

Przepraszam
Dziękuję
Całuję
Kocham


Aleksandra 

23 komentarze :

  1. Odpowiedzi

    1. Ale jestem leniem.
      Powinnam skomentować od razu, ale zaraz wytłumaczę dlaczego.
      Wiesz jaki ja mam teraz okres.
      Przygotowania do wyjazdu pełną parą.
      Dziś byłam 6h w mieście.
      Mam dość tego chodzenia po sklepach.
      Szczerze to mówię.
      No więc nie komentowałam chodź 7 to czytałam, lecz odwlekałam z tym skomentowaniem.
      8 zajmowałam się innymi blogami do komentowania.
      9 spałam tylko 6h i poszłam spać o 16 do 18.
      Nie dziwię się.
      Bolały tak mnie oczy.
      Myślałam, że eksplodują.
      No a dziś cały dzień zmarnowany na szukaniu kuriera z paczką.
      Wiem powinnam być w domu, gdyż paczkę było trzeba zapłacić, ale musiałam jechać na zakupy np. ubrania i ręczniki.
      Co do ręczników... to musiałam wybrać sobie dwa.
      Wybrałam mocny różowy pochodzący pod ciemny, który jest mega duży.
      A następny powiem, że cię to zszokuje, gdyż mam ręcznik plażowy z SOY LUNY.
      Dowiedziałam się o tym jak przyjechałam do domu.
      Ja takie ahahaha.
      No a kurier miał mój plecak, który Ci wysyłałam na snapie.
      No a jak wróciłam do domu, zrobiłam zakupy na kolacje i co sms, że czas odebrać książki.
      Tak książki.
      Potem napiszę ci na mes. czy haku czy na snapie jakie kupiłam.
      To jest coś dziwnego, bo Magda i książki nie idą w grę, ale akurat kupiłam.
      No i jak odebrałam to potem po kredki do empika do kolorowanek antystresowych.
      Tak jestem nerwowa.
      Serio.
      No i to chyba koniec mojego dnia.

      ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

      Co do rozdziału...
      Genialny.
      Jak każdy inny.
      To już wiesz, więc nie będę pisać 50 cech pozytywnych tego rozdziału.
      Verdas broni Vilu.
      Jak słodko.
      Spacer.
      Violka postradałaś zmysły?
      Jak może być tak nieodpowiedzialna, aby iść na spacer w nocy sama?
      Ale to Violka.
      Oh ale podoba mi się jej postać, więc never się na nią obrażę.
      Dobra.
      Czekam na next.
      Wpadnij do mnie i skomentuj rozdział.
      Inaczej będę wściekła.
      Moja ty pani psycholog.
      A czekaj pisałam jeden komentarz i wspomniałam o tobie.
      "Violetta Vilu a tak naprawdę to moja pani psycholog to ona mi pomaga.
      Ostatnio realizuję jej ulubione filmy.
      Tak mi się spodobały, że wzruszam się.
      Piękne filmy.
      Jeśli będziesz chciała mogę jakieś polecić od tej bardzo twórczej pani. "
      To jest u Kylie aka Callie aka Heidi na blogu.
      To wszystko to prawda.
      Goła prawda.

      Dziękuję.
      Księżniczka Blairka Blanco.
      Pierwsza i dlatego się mega cieszy, więc długi komentarz.

      ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hej kochana! ❤

      Dziękuję za dedykejszyn 💗 💗

      Leon dwa razy uratował Vils z opałów. Już drugi raz potrzebowała pomocy i on jej pomógł.
      Dobrze, że akurat tamtędy przechodził, bo nie wiadomo jakby to się skończyło.
      Już wystarczająco w życiu przeszła i teraz otzrebuke kogoś kto będzie przy niej i będzie ją wspierał.
      Zanim przekona się do jakiegokolwiek mężczyzny oprócz Noah'a to minie sporo czasu.
      A ona potrzebuje go bardzo dużo.

      ♥♥♥

      Piszesz cudownie.
      Każdy rozdział jest nasycony tyloma emocjami.
      Czasami czuje się jakbym stała obok tych osób i wszystko widziała.
      Mogę sobie śmiało wyobrazić jak wygląda każda scena.
      Jestem pod wielkim wrażeniem tego jaki masz talent.
      Twoje poprzednie opowiadanie było zajebiste, ale to jest jeszcze lepsze. ❤❤

      ♥♥♥

      P.E.R.E.Ł.K.A ♥
      ♡ ♡ ♡
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  3. Cudowny rozdział
    Leon znowu wybawia V z kłopotów
    Musi mu zaufać, innej opcji nie ma
    Czekam na kolejny
    Zapraszam do mnie i też na drugiego bloga w wolnej chwili
    www.magic-love-leonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. OMG :o
      Kobieto, ty mnie z każdym rozdziałem co raz bardziej zaskakujesz! Wow
      Już kocham Leona :D Haha
      Za to właśnie, że ją obronił, że chce jej pomóc.
      Hmm... Alice. Będzie potem pewnie tak, że Violetta się zakocha w Leonie, ale znowu pojawi się ta dziewczyna i już nie będzie chciała psuć ich związku i blablabla... no xD Po coś chyba ta blondynka w tym opowiadaniu się pojawiła.
      Noah jak zwykle ma rację xD Ja od razu wiedziałam, że coś się święci. Violka! Taka odważna! xD Coś ty zrobiła! Kurde, jakie żule się do niej przystawiają... Coś czułam, ze ta samotna idąca osoba to Leon albo Noah ;)
      Ale to, co powiedział Leon... Gdybyś zobaczyła moją minę xD Ahahaha xD Takie: what???
      Musi mu zaufać. Pewnie Leon jakoś to wykombinuje, uciekną i wrócą do Nowego Jorku i nic między nimi nie będzie. Albo odwrotnie. Chociaż myślę, że on jej nie zaliczy. Nie, na pewno nie xd
      Wydaje mi się, że Leon się domyślił, o co chodzi Violettcie :)
      Mega rozdział! Bardzo, bardzo, bardzo mnie zaskoczył i spodobał ♥ Cudowny :D

      Kocham ♥
      Niunia ♥

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Och, uwielbiam, gdy Leon w opowiadaniu jest takim hero i zawsze ratuje Violettę z opresji ♥♥♥
      Nic tylko się cieszyć <3

      Olix! Cieszę się, że twój rozdział się dziś pojawił ^^
      Jest napisany w bardzo fajny sposób. Nie wiem czy jest sens to pisać, skoro ogólnie twój "sposób" mi się podoba, a to chyba już pisałam.
      No i tak ślicznie, ale to ślicznie piszesz dialogi ;c Dlaczego wszyscy dookoła piszą takie rzeczywiste, żywe dialogi, tylko nie ja xDD Smuteg.

      Do Violki powracają koszmary przeszłości w wersji realnej. Biedna, co rusz musi się mierzyć z tymi brudnymi, śmierdzącymi facetami, łe xD
      Wcale nie mówię tak, bo nie mam chłopaka :") Ktoś widzi jakieś powiązania? NIE.

      Ale Leon... Wow, od kiedy on taki dobroduszny się zrobił? ;D Nie żebym miała coś przeciwko. Nie sposób zauważyć, że się o nią martwi. Martwi, i to jak cholera. I to kłamstwo na koniec. To co powiedział nie mogło być prawdą, bo aż kułoby w oczy. To nie pasuje do niego w ogóle. Od razu można poznać, że to taki TRIK ^^

      Dobra, Olu, nie rozpisuję się już :)
      Weny, weny i dużo czasu ♥
      Bye <3

      Usuń
  6. WOW!!!!!!
    Kocham ten rozdział!! <3
    Leon wybawcą dwa razy!! ;)
    Nie mogę doczekać się nexta! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział !
    Kochana świetnie piszesz !
    Leon ratuje V z opresji - niezręczna sytuacja. Tajemnicza blondynka na horyzoncie 👱
    Violka znowu w niebezpieczeństwie( a trzeba było słuchać przyjaciela )😉
    Dobrze(lub nie?), że spotkała Leona. Czyżby znowu miał ją uratować?
    Czekam na kolejny rozdział 😍
    Udanych wakacji i więcej upragnionego odpoczynku
    😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny *-*
    Matko boska, kocham ten rozdział <333
    L bohater ^*^
    Trochę mnie denerwuje Noah. Myślę, że wcale nie jest gejem -.-
    Ta Alice jest taka dziwna .-.
    I L po raz kolejny ratuje V ^^
    Rozwaliło mnie to z tym "jako pierwszy się z nią ZABAWIĘ".
    Tsssaaaa...wcale jej im nie odda ^•^
    Dobrze, że L jej pomógł a nie Noah.
    Przynajmniej się trochę wykazał.
    Zaufaj! A co masz do stracenia? ;-;

    Udanych wakacji 💗 Ja sama jestem właśnie na moich.
    Czekam na rozdział *-*
    Wpadnij do mnie na OS'a w wolnym czasie ;33

    Heidi 💞

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny *.*
    Jezu, jakie Leon ma pomysły xD
    No ale uratuje Vils... chyba... xd
    Co od Violko tylko na chwilę została sama, a już ktoś chciał ją skrzywdzić.
    Biedna ;(

    Wspanialy ;*
    Cudowny ;^
    Idealny <3
    Czekam na next!
    Besos ;***
    P.S. Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Owww zakochałam się w tym rozdziale <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Talent biję od tego rozdziału! 😍💜

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej kochana <3
    Przeczytałam ten rozdział już wczoraj ale byłam tak zmęczona podróżą ze nie miałam siły skomentować.
    Ale wpadłam dzisiaj.
    W ogóle jak ci mijają wakacje?
    Trochę pogoda nie dopisuje, bynajmniej u mnie.

    Ale skupiając się na rozdziale XD
    AWWWW
    Po prostu cudo <3
    Za każdym razem zaskakujesz mnie.
    Widzę że masz pomysł na to opowiadanie.

    W ogóle mam strasznie mieszane zdanie co do Noah.
    Nie wiem czemu.
    powinnam go przecież lubić, nic Violce nie zrobił, doradza jej pomaga, wspiera....
    Nie wiem XD


    Cieszę się że Violetta przekonała się trochę do Leona.
    Mam nadzieję, że jej pomoże i jeśli mu zaufa to się nie zawiedzie.

    CZekam na next kochana ;*
    Miłych wakacji <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooo żesz ty w mordeczkę! Ile się dzieje!
    Jest CUDOWNY! <3
    Leon bohaterem oł yeah ;)
    Ciekawe jak zakończy się ta ostatnia sytuacja....
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie Cysia nie....
    Cysia nie płacze!
    Nie prawda XD
    Wogule!

    Moje emocje są... są...
    No jakie są?!
    Czytając to, po prostu zaczęłam płakać.
    Nie wiem dlaczego ale zaczęłam płakać.
    Śmiałam sie i płakałam xd

    Viola zaufaj mu!
    No zaufaj ;')
    Zaucfajjjjjjj

    Cysia/Tessa <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Odjazdowy!
    WOW co za emocje nie mogę doczekać się nexta! :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka